Berlin tnie wsparcie dla ratowników na Morzu Śródziemnym. Niemcy zmieniają kurs w polityce migracyjnej. To oznacza koniec dotacji dla organizacji które wspierają migrantów, stracą one rządowe wsparcie. Rząd Niemiec ogłosił przełomową decyzję: organizacje pozarządowe ratujące migrantów na Morzu Śródziemnym nie otrzymają już finansowego wsparcia ze strony państwa.
Oficjalnie oznacza to zakończenie polityki subsydiowania działań humanitarnych w strefie, która od lat pozostaje jednym z najbardziej napiętych punktów migracyjnych w Europie.
Dotychczasowe programy pomocowe finansowały m.in. misje statków ratowniczych, szkolenia załóg i zakup sprzętu. Decyzja Berlina zamyka ten rozdział – z dnia na dzień działalność wielu niemieckich NGO-sów znalazła się w zawieszeniu.
Nowy kierunek niemieckiej polityki?
Zdecydowana postawa niemieckiego rządu zaskoczyła choćby część koalicji. Komentatorzy wskazują, iż to sygnał większej zmiany: Berlin nie chce dłużej wspierać działań, które – według części polityków – „zachęcają” do ryzykownej drogi przez morze.
Oficjalnie rząd tłumaczy decyzję koniecznością „nowego wyważenia celów polityki zagranicznej i migracyjnej”. W praktyce oznacza to zwrot w stronę bardziej restrykcyjnej strategii, która ma ograniczyć przepływ migrantów już na etapie ich podróży.
Reakcje: entuzjazm i niepokój
Część społeczeństwa – zwłaszcza środowiska konserwatywne – przyjęła decyzję z zadowoleniem. W ich ocenie Niemcy zbyt długo ponosiły koszty kryzysu migracyjnego, a działania organizacji pozarządowych były „czynnikiem przyciągającym” migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Z drugiej strony, organizacje humanitarne alarmują: brak wsparcia to nie tylko problem budżetowy. To realne zagrożenie dla życia ludzi, którzy – bez względu na polityczne deklaracje – przez cały czas będą wsiadać na przepełnione łodzie w nadziei na dotarcie do Europy.
Aktywiści już teraz przewidują wzrost liczby ofiar na morzu. – To nie jest czas na wycofywanie się z odpowiedzialności – mówi przedstawiciel jednej z fundacji, która do tej pory działała z niemieckich środków.
Europa czeka na reakcję
Na decyzję Berlina zareagowały również inne stolice europejskie. W Rzymie, Atenach i Paryżu trwa analiza możliwych konsekwencji. Włoskie media donoszą, iż rząd Meloni rozważa podobny krok, a w Hiszpanii rośnie presja na ograniczenie współpracy z NGO-sami działającymi w basenie Morza Śródziemnego.
Niektórzy eksperci ostrzegają przed nową falą napięć w Unii Europejskiej. Z jednej strony rośnie presja na ochronę granic, z drugiej – coraz mniej państw chce brać udział w kosztownych i politycznie ryzykownych działaniach humanitarnych.
Decyzja Niemiec może uruchomić lawinę. Już dziś mówi się o możliwych cięciach funduszy w ramach unijnych programów wspierających pomoc migracyjną. A to oznacza, iż na linii północ–południe Europy może dojść do nowego rozdźwięku.
Morze bez ratowników?
Dla ludzi zajmujących się pomocą na morzu nie ma wątpliwości – cięcia finansowania oznaczają zmniejszenie liczby misji ratowniczych. W praktyce: mniej jednostek, mniej patroli, mniejsza szansa na pomoc w sytuacji zagrożenia życia.
Tymczasem sezon letni – czas największej aktywności migracyjnej – właśnie się rozpoczyna. Statystyki pokazują, iż tylko w czerwcu liczba prób przedostania się z Libii i Tunezji na włoskie wybrzeża wzrosła o ponad 30% w porównaniu do zeszłego roku.
Jeśli nie pojawi się alternatywne źródło wsparcia, wiele organizacji zawiesi działalność lub ograniczy ją do minimum. A wtedy pytanie nie brzmi już: „czy”, ale „kiedy” dojdzie do pierwszej tragedii, której można było uniknąć.
Decyzja Berlina zapoczątkowała nowy etap europejskiej polityki migracyjnej. Czy to początek surowego kursu, który całkowicie zmieni sposób reagowania na kryzys uchodźczy? Odpowiedź nadejdzie szybciej, niż wielu się spodziewa.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl