Călin Georgescu w wywiadzie z Tuckerem Carlsonem: wybory w Rumunii są w rękach obcych państw

3 dni temu

Călin Georgescu, zdelegalizowany przez establishmentowe władze Rumunii kandydat na prezydenta w wywiadzie z Tuckerem Carlsonem stwierdził, iż do czasu wyborów prezydenckich w USA, rumuński system wyborczy pozostawał pod kontrolą sekretarza stanu administracji Joe Bidena, a po przegranych przez demokratów, kontrolę ma sprawować obecny prezydent Francji.

Były już kandydat na prezydenta mówił w wywiadzie udzielonym Carlsonowi, iż rumuński system polityczny był kontrolowany przed wyborami prezydenckimi w USA w zeszłym roku przez byłego sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena, po czym kontrolę po wyborach w USA miał przejąć prezydent Francji Emmanuel Macron.

W wywiadzie wyemitowanym w Rumunii przez Realitatea TV, Georgescu po uniemożliwieniu mu kontynuowania walki o prezydenturę, oskarżył „globalistyczną mafię” o ingerencję w wybory w Rumunii. Zaznaczył, iż „Rumunia jest najważniejszym krajem na świecie” , a „ta sama grupa wywiadowcza, która próbowała zniszczyć kampanię prezydenta Trumpa” ingerowała także w wybory w jego kraju.

– Zostałem oskarżony o rosyjską ingerencję, to samo, o co oskarżano Trumpa w przeszłości (…). Cały system w Rumunii jest w 100% kontrolowany przez ingerencję zagraniczną. Przed wyborami w USA kontrolował go Antony Blinken, były sekretarz stanu, a za rządów Trumpa jest całkowicie kontrolowany przez Francję. Prezydentem Rumunii jest dziś prezydent Macron – oznajmił Georgescu w pierwszym wywiadzie udzielonym po uniemożliwieniu mu udziału w wyborach prezydenckich.

Zapytany przez Carlsona, w jaki sposób interweniował były sekretarz stanu USA z administracji Bidena, Rumun stwierdził, iż „wszyscy wiedzą, iż była interwencja zagraniczna, iż ​​Blinken dyktował, co system powinien robić”. – Wszyscy wiedzą. W tym prezydent Macron i Maia Sandu oraz Mołdawia interweniowały, ale najważniejszy był Blinken – konstatował.

Georgescu pozwolił sobie na śmiałe oskarżenia, sugerując, iż istniały plany związane z rozpoczęciem wojny, bezpośrednio uderzając w prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Niestety, nie zdradził szczegółów dotyczących tych planów ani domniemanych działań Antony’ego Blinkena.

Oni nie potrzebują wolnej Rumunii. Największa baza wojskowa NATO znajduje się w Rumunii i chcą rozpocząć III wojnę światową z obszaru Rumunii i zaangażować w nią całą Europę i USA (…). Rumunia jest bramą, która prowadzi do wojny lub może chronić świat przed wojną. To najdłuższa granica z Ukrainą i w tej sytuacji Rumunia ma strategiczne znaczenie dla UE, dla Macrona, aby rozpocząć wojnę – straszył Georgescu.

Ma także swoją teorię na temat anulowania jego kandydatury. Twierdzi, iż on chciał być „mediatorem pokojowym” , a nie angażować swój kraj w konflikty. – Rumunia jest najważniejszym krajem na świecie, jest alfą i omegą nowej ery pokoju, godności, miłości i dobrobytu. Jest granicą między dobrem a złem, a ta granica musi zostać zamknięta, bo wtedy będzie wojna – kontynuował.

Rumun chwalił administrację Donalda Trumpa i krytykował Unię Europejską. Mówił, iż „uznaje tylko jednego ważnego partnera: Stany Zjednoczone”. Prezydent Trump miałby być „jedynym gwarantem, który może rozwiązać sytuację w Europie”, ponieważ jako „prawdziwy lider rozumie, iż życie należy ratować, a nie wysyłać ludzi na śmierć”.

Były kandydat na prezydenta Rumunii podkreślił, iż UE ustanowiła rząd globalistyczny z ludźmi, którzy nie zostali wybrani i, iż trzeba walczyć z globalistami na skalę globalną. Nie można akceptować „wysp suwerenności w oceanie globalistów”. Powinna „powstać unia państw walczących o suwerenność”.

Georgescu zasugerował, iż jeżeli Rumunia „uwolni się” od dominacji globalistów, inne kraje pójdą w jej ślady. Nastąpi efekt domina. Skarżył się na prześladowania swoich zwolenników i tłumienie wolności słowa. Jego zwolennicy, w tym osoby starsze i samotne matki mieli zostać ukarani grzywnami o wartości 1000 euro i poddani nalotom służb wojskowych za posty zamieszczane w mediach społecznościowych. Władze zakazały zamieszczać treści wyborcze w mediach społecznościowych przez inne osoby niż członkowie partii.

Călin Georgescu jest najpopularniejszą postacią polityczną w Rumunii i jednym z najodważniejszych i najmądrzejszych polityków na świecie. Tej jesieni kandydował na prezydenta w oparciu o program sprzeciwiający się wojnie, technokracji i zadłużeniu, i wygrałby, gdyby administracja Bidena nie naciskała na anulowanie wyborów, a także jego aresztowanie jako rosyjskiego agenta – tak reklamuje swój wywiad z rumuńskim politykiem Tucker Carlson na swojej stronie tuckercarlson.com. Carlson sugeruje, iż Blinken i Macron „zabili demokrację w Rumunii”.

W grudniu 2024 r. Sąd Konstytucyjny Rumunii podjął bezprecedensową decyzję o unieważnieniu I tury wyborów prezydenckich w tym kraju oraz przedłużeniu mandatu urzędującego prezydenta. Chociaż ostro skrytykowała go Komisja Wenecka w raporcie z końca stycznia, Komisja Europejska podjęła zdecydowane działania mające „zabezpieczyć” przyszłe wybory w krajach UE przed obcą ingerencją.

Rumuński trybunał stwierdził, iż „proces wyborczy został naznaczony (…) wieloma nieprawidłowościami i naruszeniami prawa wyborczego, które zniekształciły wolny i uczciwy charakter głosowania obywateli oraz równość szans kandydatów w wyborach, wpłynęły na przejrzysty i uczciwy charakter kampanii wyborczej oraz zlekceważyły ​​przepisy dotyczące jej finansowania” (paragraf 5).

Takie „nieprawidłowości” w kampanii wyborczej miały stworzyć „rażącą nierówność” między kandydatem – który rzekomo manipulował technologiami cyfrowymi – a innymi pretendentami. „Znaczna ekspozycja” w mediach społecznościowych jednego polityka doprowadziła do wprost proporcjonalnego zmniejszenia widoczności innych.

Wskutek unieważnienia wyborów, kandydat Călin Georgescu zażądał od Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) zastosowania zabezpieczenia poprzez zawieszenie decyzji krajowego sądu i wznowienie II tury głosowania. Trybunał w Strasburgu jednak oddalił wniosek na podstawie twierdzenia, iż zastosowanie zabezpieczenia wykraczałoby poza zakres artykułu 39. regulaminu trybunału, ponieważ Georgescu nie doznał „nieodwracalnej szkody”.

Casus rumuński zmotywował władze UE do zintensyfikowania działań związanych ze zwalczaniem zagranicznej ingerencji, wykorzystując w tym celu Akt o usługach cyfrowych (DSA). Przenosi on zadania i kompetencje podmiotów publicznych na wielkie korporacje wyjęte spod jakiejkolwiek realnej kontroli demokratycznej.

Komisja Europejska 17 grudnia 2024 r. wszczęła postępowanie przeciwko platformie TikTok z powodu niewystarczającego wywiązywania się z obowiązków łagodzenia „ryzyk systemowych” w Rumunii, o których stanowi akt DSA. Mówi on o „zarządzaniu ryzykiem dla wyborów lub dyskursu obywatelskiego”, zwłaszcza ryzykiem „związanym ze skoordynowaną nieprawdziwą manipulacją lub zautomatyzowanym wykorzystaniem usługi”, a także polityką dotyczącą reklam politycznych i płatnych treści politycznych.

Rozporządzenie zobowiązuje „bardzo duże platformy internetowe” i „bardzo duże wyszukiwarki internetowe” do dokonania corocznej „oceny ryzyk systemowych” (art. 34) wynikających z funkcjonowania ich usług i powiązanych systemów algorytmicznych.

Katalog ryzyk jest obszerny. Zaliczono do nich: rozpowszechnianie nielegalnych treści; ryzyko faktycznych lub przewidywalnych negatywnych skutków dla wykonywania praw podstawowych, takich jak prawo do godności ludzkiej, do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego, do ochrony danych osobowych, wolności wypowiedzi i informacji, w tym wolności mediów, niedyskryminacji, ochrony dzieci, konsumentów; wystąpienie faktycznych lub przewidywalnych negatywnych skutków dla dyskursu obywatelskiego i procesów wyborczych oraz dla bezpieczeństwa publicznego; ryzyko faktycznych lub przewidywalnych negatywnych skutków w związku z przemocą ze względu na płeć, ochronę zdrowia publicznego i małoletnich oraz poważnych negatywnych skutków dla fizycznego i psychicznego dobrostanu osoby. Duże platformy i wyszukiwarki internetowe muszą dostosować swoje systemy algorytmiczne moderowania treści i reklamy do tych ryzyk.

W rozporządzeniu DSA sformułowano pojęcie „nielegalnych treści” (art.3), włączając wszelkie przypadki treści już sankcjonowanych, w tym dezinformacji zdefiniowanej w przepisach krajowych (uwzględnia rozbieżne podejścia krajowe do zwalczania mis-, mal- i dezinformacji, zamiast harmonizować przepisy. Wprowadzono także mechanizm reagowania kryzysowego (art. 36).

Akt o usługach cyfrowych jest pierwszą na świecie regulacją, która nakłada na firmy cyfrowe w całej UE odpowiedzialność za treści zamieszczane na platformach do nich należących. Jednak walkę z „informacjami MDM” prowadzi się dzięki wytycznych i kodeksów postępowania określających pewne standardy, jakie powinni spełniać dziennikarze, wydawcy, reklamodawcy i dostawcy usług internetowych.

W przypadku Rumunii tamtejszy Krajowy Urząd ds. Administracji i Regulacji Komunikacji (ANCOM) odkrył domniemane nieprawidłowości związane z ingerencją w wybory. Poinformował Komisję Europejską, iż ​​TikTok „nie zareagował szybko” na prośby władz o zabezpieczenie elekcji. ANCOM nadzoruje platformy cyfrowe w tym kraju na mocy DSA.

W sprawę uwikłana jest również – w zakresie zgodności działania platform z DSA – Coimisiún on Meán, koordynator usług cyfrowych dla Irlandii, gdzie siedzibę ma TikTok. Tym samym ocena „ryzyka systemowego” dla procesów wyborczych staje się jeszcze bardziej skomplikowana.

Sąd Konstytucyjny Rumunii podjął decyzję w oparciu o sugestie służb jakoby doszło do ingerencji zewnętrznej – konkretnie rosyjskiej. Owa ingerencja zaś polegała na tym, iż mało znaczący kanał na Telegramie obserwowany zaledwie przez niecałe 4 tysiące osób zawierał 2 tysiące materiałów kampanijnych Calina Georgescu do podawania dalej na TikToku i w innych mediach. Z kolei hasztag kampanijny polityka pojawił się na blisko 1,2 tysiąca kontach w Rumunii, z czego tylko 76 zarejestrowano jako stricte pro-Georgescu. Na tych kontach zachęcano do zamieszczania konkretnych emoji przy nazwisku kandydata na prezydenta. W sumie 83 konta zamieściły 2 912 komentarzy, przy czym 25 z tych kont zidentyfikowano jako stricte pro-Georgescu. Służby zatrzymały Bogdana Peschira, który miał przekazać na kampanię 381 tysięcy dolarów 131 influencerom. Efekty ich prac były znikome. Moderatorzy TikToka usunęli kilkaset filmików, które miały być „dezinformacją” (chodzi o sugestie, iż po przegranej Georgescu ludzie będą protestować, notabene ludzie wyszli na ulice po całkowitej eliminacji go z wyborów w marcu tego roku). Służby wskazywały, iż sposób finansowania kampanii kandydata na prezydenta mógł być niezgodny z prawem wyborczym, ale problem w tym wypadku dotyczyłby około 1,5 proc. dopuszczalnych wydatków kandydata. Dałoby to mało znaczący wpływ.

TikTok sugeruje, iż nie ma wystarczających dowodów na to, iż mieliśmy do czynienia z tajną operacją wpływu. Służby, które posiadały jedynie slajdy, jakie otrzymały od TikToka, a uzyskane przez urząd zajmujący się komunikacją elektroniczną, są odmiennego zdania. W oparciu o te doniesienia KE wszczęła dochodzenie wobec chińskiej platformy. Jednocześnie Komisja zapowiedziała, iż z całą mocą będzie egzekwować prawo, przeciwstawiając się obcej ingerencji w wybory w krajach Unii.

W przypadku decyzji rumuńskiego trybunału wzięto pod uwagę rozpowszechnianie w sposób skoordynowany i rzekomo oszukańczy informacji MDM na temat kandydata na prezydenta.

Sprawa rumuńska jest istotna z innego względu. Przypadek rumuński (natychmiastowe i drastyczne działania Sądu Konstytucyjnego nieadekwatne do okoliczności) ma skłonić Europejski Trybunał Praw Człowieka do zajęcia takiego stanowiska w sprawie Bradshaw i inni przeciwko Zjednoczonemu Królestwu, by zalegalizować drastyczne i natychmiastowe środki podejmowane przez władze, pod pretekstem zapewnienia ochrony wolnych wyborów przed dezinformacją i niechcianą ingerencją w przyszłości. Przynajmniej takie nadzieje wyrażają niektórzy politycy.

28 stycznia 2025 r. organ prawny Rady Europy – Komisja Wenecka – opublikowała raport, w którym stwierdziła, iż unieważnienie wyborów w Rumunii przez tamtejszy Sąd Konstytucyjny było nieuprawnione.

Organ doradczy RE w sprawach konstytucyjnych podkreślił, iż tego rodzaju decyzja powinna mieć zastosowanie wyłącznie w ostateczności i w oparciu o solidne dowody. „Unieważnienie części wyborów lub wyborów jako całości może być dozwolone wyłącznie w bardzo wyjątkowych okolicznościach jako ultima ratio i pod warunkiem, iż nieprawidłowości w procesie wyborczym mogły mieć wpływ na wynik głosowania” — stwierdziła Komisja.

Członkowie prawnego gremium Rady Europy podkreślili, iż unieważnienie wyników wyborów podważa zaufanie publiczne do procesów demokratycznych i ma daleko idące konsekwencje. Dlatego, gdy jakiś organ zdecyduje się na tak drastyczne działania, jego decyzja musi być poparta solidnymi, weryfikowalnymi dowodami, musi zostać dobrze uzasadniona i musi być przejrzysta.

Jak dodali autorzy opinii, „uprawnienia sądów konstytucyjnych do unieważniania wyborów z urzędu – jeżeli takie istnieją – powinny być ograniczone do wyjątkowych okoliczności i jasno uregulowane, aby zachować zaufanie wyborców do legalności wyborów”.

Decyzja rumuńskiego sądu od samego początku wywołała znaczne kontrowersje. Sąd Konstytucyjny podjął ją w oparciu o dokumenty wywiadowcze, które – jak już wiemy – nie zawierały jakichś szczególnych danych i nie wskazywały na rzekomy wpływ rosyjski.

Takie decyzje „powinny dokładnie wskazywać naruszenia i dowody, a nie mogą opierać się wyłącznie na tajnych informacjach wywiadowczych (które mogą być wykorzystywane wyłącznie jako informacje kontekstowe), ponieważ nie gwarantowałoby to niezbędnej przejrzystości i możliwości weryfikacji” – słusznie zauważyła Komisja Wenecka.

Unieważnienie, które zdyskwalifikowało kandydata „skrajnej prawicy” Călina Georgescu, początkowo opierało się na tajnych dokumentach złożonych 28 listopada, a następnie odtajnionych 4 grudnia ub. roku. Władze państwowe twierdziły, iż unieważnienie było uzasadnione rosyjskimi „operacjami wpływu”. Takowych do dziś nie udowodniono. Stąd domniemane nieprawidłowości nie stanowiły wystarczających podstaw do anulowania wyborów.

Komisja Wenecka zainicjowała dochodzenie po 13 grudnia 2024 roku, na prośbę Theodorosa Rousopoulosa, przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Celem było wskazanie warunków i norm prawnych, na podstawie których sądy konstytucyjne mogłyby unieważniać wybory. Mimo negatywnej opinii Komisji Weneckiej, ostatecznie rumuński trybunał wyeliminował Georgescu z ubiegania się o prezydenturę w wyborach majowych.

Należy także zwrócić uwagę, iż przypadek rumuński, a ostatnio także francuski dot. wykluczenia Marii Le Pen z wyborów prezydenckich we Francji nie jest przypadkowy. Organy UE promują i stale rozwijają nową koncepcję „integralności informacji” i „przeciwdziałania zagranicznej manipulacji informacjami i ingerencji” (FIMI).

W briefingu Parlamentu Europejskiego z grudnia 2024 r. (European Parliamentary Research Service PE 767.153 – grudzień 2024 EN) zwrócono szczególną uwagę na promocję nowej koncepcji na arenie międzynarodowej, jaką jest „integralność informacji” łączonej z tworzoną „europejską tarczą demokracji”. Zaznaczając, iż „cyfrowa sfera informacji stała się publiczną przestrzenią debaty: miejscem, gdzie ludzie uzyskują dostęp do informacji oraz formułują i wyrażają opinie” i „w ciągu ostatnich 10 lat globalne ekosystemy informacji stały się również coraz częściej geostrategicznymi polami bitew”, uznano, iż państwa muszą ograniczyć „manipulacje opinią publiczną” przez „autorytarnych aktorów”, którzy „testują i dopracowują techniki manipulacji, by podsycać podziały i napięcia, aby podważyć demokratyczne społeczeństwa i otwarte systemy demokratyczne”.

Rywalizacja geostrategiczna ma się przekładać na geopolitykę korporacyjną. „Sfera informacji cyfrowej stała się terytorium spornym dla dużych korporacji, które zaciekle konkurują o przywództwo w rozwoju i wdrażaniu nowych technologii – przy czym sztuczna inteligencja (AI) jest czynnikiem zmieniającym zasady gry w tym dążeniu. Te innowacje wiążą się z ryzykiem: kampanie manipulacji informacją ułatwione przez generatywną AI potęgują zagrożenia dla demokratycznych ekosystemów informacyjnych”.

Unijne instytucje łączą więc – podobnie jak robi to ONZ – kwestię walki o „integralność informacji” ze zwalczaniem informacji MDM (mis-, mal-i dezinformacji) i tak zwanej mowy nienawiści oraz obroną wartości demokratycznych, w tym „integralności wyborów” (ochrona przed zewnętrzną ingerencją).

Należy podkreślić znaczenie terminu „integralność informacji”, który wciąż jest rozwijany i promowany na forach międzynarodowych, w tym przez unijne instytucje, ONZ, OECD jako „pozytywne podejście do bezpiecznie nawigowalnej sfery informacji z dostępem do wiarygodnych informacji dla wszystkich”.

Parlament sugeruje, iż ta koncepcja w rozumieniu ONZ i OECD jest zgodna z Kartą praw podstawowych UE dotyczącą wolności słowa, która obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz i bez względu na granice. Czytamy w briefingu, iż „W UE szerokie pojęcie integralności informacji mieści się w zakresie rozwijającej się europejskiej idei tarczy demokracji. Po raz pierwszy ogłoszona w lipcu 2024 r. inicjatywa tarczy demokracji łączy istniejące prace mające na celu przeciwdziałanie zagranicznej manipulacji informacjami i ingerencji (FIMI) z wdrażaniem kluczowych przepisów i inicjatyw mających na celu poprawę zdrowia sfery informacji. Obejmuje to regulację platform internetowych i wyszukiwarek w Akcie o usługach cyfrowych (DSA), w tym wzmocniony kodeks postępowania z 2022 r., aby platformy internetowe zrobiły więcej, by ograniczyć manipulację informacjami i mowę nienawiści, a także pracę Europejskiego Obserwatorium Mediów Cyfrowych (EDMO) i jego regionalnych centrów. Obejmuje również Akt o sztucznej inteligencji z jego opartym na ryzyku podejściem do regulacji sztucznej inteligencji, w tym generatywnej manipulacji informacjami ułatwionej przez sztuczną inteligencję, takiej jak deepfakes, europejskim Aktem o wolności mediów i rozporządzeniem w sprawie przejrzystości i ukierunkowania reklam politycznych”.

Wszystkie te i nowo tworzone regulacje związane z „integralnością informacji” w UE są najważniejsze dla uzasadnienia daleko idącej ingerencji władz unijnych w debatę publiczną i w ogóle ingerencji w procesy wyborcze w innych państwach, co potwierdzono w tym wyjaśnieniu, opisując szczegółowo podjęte już inicjatywy prowadzone m.in. przez Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (ESDZ), która to służba wymyśliła termin „zagraniczne manipulacje informacjami i ingerencje” (FIMI – Foreign Information Manipulation and Interference) w 2021 roku. Zdefiniowano go jako zachowanie, „które zagraża lub może negatywnie wpłynąć na wartości, procedury i procesy polityczne”, ma „charakter manipulacyjny” i jest „prowadzone w sposób celowy i skoordynowany”, obejmując „podmioty państwowe lub niepaństwowe, w tym ich pełnomocników wewnątrz i na zewnątrz ich własnego terytorium”. W oparciu o tę definicję KE ingeruje w rumuńskie wybory prezydenckie.

Parlament Europejski potwierdza, iż koncepcja „integralności informacji” rozwija się i ma być filarem ram europejskiej tarczy demokracji w obrębie UE i oza nią. Już ją wykorzystał PE w rezolucjach dwóch Specjalnych Komisji ds. Zagranicznej Ingerencji w 2022 i 2023 r., wzywając do stworzenia centrum integralności informacji, które działałoby jako centrum wiedzy ułatwiające i wspierające wymianę operacyjną między państwami członkowskimi, instytucjami oraz agencjami UE. Znalazło to także odzwierciedlenie w nowej unijnej strategii bezpieczeństwa europejskiego ProtectEU ogłoszonej 1 kwietnia br.

Źródło: romaniajournal.ro, PCH24.pl

AS

„Czarny dzień demokracji”. WYJAŚNIAMY, o co naprawdę chodzi w sprawie Marine Le Pen

Przygotowania do wariantu rumuńskiego? Szef MSWiA ostrzega przed „rosyjską dezinformacją”

Idź do oryginalnego materiału