„Ci, którzy go podziwiali, teraz są na niego wściekli za bezwstydne podlizywanie się Trumpowi”. Ale to nie Jeff Bezos się zmienił, tylko zasady

news.5v.pl 7 godzin temu

W 2016 r., niedługo po nabyciu The Washington Post”, założyciel Amazona zwrócił uwagę na dawne muzeum o powierzchni 17 000 stóp zaprojektowane przez architekta Jefferson Memorial . niedługo po zakupie go za 23 mln dol. w gotówce, zaczął go remontować, aby organizować przyjęcia, podążając śladami kultowej poprzedniczki .

„To, co zamierza zrobić, to ożywić dziedzictwo Kay Graham i jej wspaniałych spotkań towarzyskich — łącząc inteligentnych, interesujących ludzi w kontekście społecznym” — powiedziała wówczas Jean Case, która wraz z mężem Steve’em była dawną przyjaciółką Bezosa i jego ówczesnej żony.

Była to przepowiednia, w którą pewna warstwa Waszyngtonu bardzo chciała uwierzyć. Pomysł przekształcającego świat przemysłowca prowadzącego salon polityczny miasta schlebiał odwiecznemu głodowi Waszyngtonu w zakresie walidacji społecznej: Zobaczcie, nie jesteśmy tylko bandą źle ubranych polityków!

To potwierdzenie nigdy nie nadeszło. Podczas gdy Bezos na początku zorganizował kilka wydarzeń, miejsce to jest zwykle tak pozbawione życia, iż jedna z sąsiadek powiedziała mi, iż wciąż pamięta dzień, w którym na podjeździe stały trzy samochody. — Prawie cały czas jest ciemno — powiedziała Marie Drissel, inna sąsiadka. — Zgaduję, iż jest tam cztery lub pięć nocy w roku — dodała. W ciągu dziewięciu lat tylko raz widziała swojego słynnego sąsiada.

„To całkiem fajny budynek”

To samo wrażenie można odnieść po drugiej stronie rzeki Potomac w Arlington w Wirginii. To właśnie tam Amazon, któremu Bezos przez cały czas szefuje, miał przynieść do 50 tys. miejsc pracy w nowej siedzibie, która według zwolenników zwiastowałaby drastyczną transformację całego regionu. Zwycięstwo Wirginii w głośnym konkursie na nową siedzibę zachwyciło mieszkańców, w dużej mierze dlatego, iż uspokoiło inną odwieczną niepewność Waszyngtonu: prawdziwie kapitalistyczna siedziba podcięłaby obawy, iż jest to nic innego jak miasto rządowe.

Osiem lat i jedną pandemię później, około 8000 pracowników Amazona czyni go największym prywatnym pracodawcą w hrabstwie. Ale wielka transformacja nie nastąpiła, a kultowy cylindryczny budynek siedziby głównej przypomina opuszczoną działkę otoczoną brzydkim ogrodzeniem. W zeszłym miesiącu zarząd hrabstwa Arlington zagłosował za wykorzystaniem części przestrzeni Amazona jako tymczasowej lokalizacji dla alternatywnego liceum. Na czerwcowym posiedzeniu rada rozważy przyznanie firmie kolejnego przedłużenia terminu rozpoczęcia prac nad budynkiem.

— Jest pewne rozczarowanie — powiedział Eric Cassel, prezes Crystal City Civic Association. — To całkiem fajny budynek.

Oczywiście w dzisiejszych czasach braki architektoniczne HQ2 lub imprezy w Kaloramie to najmniejszy z problemów Bezosa, przynajmniej w oczach Stałego Waszyngtonu . Pozycja Bezosa w uprzejmym społeczeństwie Waszyngtonu ostatnio spadła. W „The Washington Post” nagle zdławił poparcie dla Kamali Harris, a następnie zadekretował, iż gazeta będzie odtąd publikować wyłącznie opinie prorynkowe — po raz pierwszy okazując otwarcie ideologię. A jego ideologiczne skłonności, widoczne, gdy dołączył do grona potentatów zajmujących główne miejsca na inauguracji Donalda Trumpa, zaczęły wyglądać bardziej na samolubne niż bezinteresowne. Człowiek, który niegdyś wychwalał zabezpieczenia demokracji, zaczął wyglądać jak kolejny bogacz próbujący wkraść się w łaski nastawionego na układy prezydenta.

JIM LO SCALZO / PAP

Nieukończona siedziba Amazona HQ2 w Cristal City w Wirginii, 2023 r.

„Stary” Bezos „by się wstydził”

Oznacza to, iż ci sami ludzie, którzy spędzili dekadę, podziwiając pełne szacunku publiczne wypowiedzi miliardera na temat dziennikarstwa i demokracji, są teraz wściekli na niego za brak szacunku dla jego czcigodnej gazety i bezwstydne podlizywanie się administracji.

Jednak wczesne dni romansu regionu z Bezosem jasno pokazują, iż dynamika zawsze mówiła tyle samo o jego mieszkańcach, co o samym Bezosie. Warto o tym pamiętać podczas nieuniknionej rozmowy w Waszyngtonie na temat tego, co do cholery stało się z właścicielem „The Washington Post”.

Na pierwszy rzut oka różnice między Bezosem z lat 2013-2023 a Bezosem z ostatnich kilku lat są uderzające.

Stary Bezos hołdował w „The Washington Post” legendzie Watergate , szlachetnie opierając się politycznym naciskom na swoich dziennikarzy podczas pierwszej kadencji Trumpa. Ufundował nagrodę w wysokości 100 mln dol. poświęconą starej ulubionej aspiracji Waszyngtonu: uprzejmości. Dołączył do Alfalfa Club, jednej z najbardziej szanowanych organizacji w Beltway .

Kiedy zorganizował dużą kolację z okazji wystawy w Narodowej Galerii Portretów w 2022 r., lista gości była pełna gwiazd establishmentu, takich jak Hillary Clinton, Anthony Fauci i David Rubenstein. Trafili do domu z arcydziełami na ścianach, ciężkimi draperiami i różnymi innymi ciemnymi, staro-waszyngtońskimi dekoracjami „podobnymi do tego, co można zobaczyć w Zielonym Pokoju Białego Domu”, według jednego z gości.

Kolacja odbyła się tej samej nocy, co impreza z okazji trzydziestolecia Cafe Milano, restauracji w Georgetown, która jest ulubionym miejscem klasy politycznej. Według jednego z uczestników, wielu gości po kolacji po prostu przeniosło się do tego miejsca. To był ten rodzaj ludzi.

Nawet po tym, jak Joe Biden został prezydentem, a Bezos poczuł się zmuszony, by skrytykować go za podatki, zrobił to w swoich osobistych mediach społecznościowych, pozostawiając strony gazety profesjonalnym dziennikarzom. „Wstydziłbym się wtrącać. Byłbym bardzo zażenowany. Zaczerwieniłbym się” — powiedział w 2018 r. w wywiadzie z Mathiasem Dopfnerem, dyrektorem generalnym Axel Springer, spółki macierzystej POLITICO. „Czułbym się okropnie, czułbym się obrzydliwie”.

PAP

Artefakty z lat 70. XX w. wystawione w „pokoju skandalu” hotelu Watergate w Waszyngtonie, USA, 17 czerwca 2022 r. Ten pokój służył jako punkt obserwacyjny podczas włamania do siedziby Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej 17 czerwca 1972 r. Próba włamania doprowadziła do skandalu politycznego, w wyniku którego prezydent Richard Nixon podał się do dymisji

W „nowym” Bezosie coś pękło

Z drugiej strony, nowszy Bezos zdecydował za swoich redaktorów, aby zabić długo planowane poparcie dla Kamali Harris i porzucić tradycję dwupartyjnych opinii w „Washington Post”, z których to ostatnie ogłosił osobiście, zamiast pozwolić, by stało się to za pośrednictwem zwykłych kanałów „WP”. Dołączył też do parady potentatów technologicznych na inauguracji Trumpa. Amazon płaci Melanii Trump 40 mln dol. za film dokumentalny o jej życiu — projekt, który był omawiany na kolacji podczas grudniowej wizyty w Mar-a-Lago. To był całkiem niezły zwrot dla tego samego człowieka, który kiedyś promieniał na uroczystej premierze „The Post”, filmu o Katharine Graham, która przeciwstawiła się Nixonowi.

„Ludzie mówią, iż to »Inwazja porywaczy ciał« ” — powiedział jeden z obserwatorów z Waszyngtonu, który z bliska obserwował lokalne poczynania Bezosa. „Coś w nim pękło”.

Ten wstrząs spowodował chaos w „WP”, który doświadczył exodusu największych talentów i spotkał się z ostrą krytyką ze strony niegdysiejszych lojalistów, takich jak były redaktor Martin Baron, którego wspomnienia przedstawiały Bezosa jako niezłomnego w obliczu bardzo realnej presji finansowej ze strony pierwszej administracji Trumpa. Baron oskarżył Bezosa o tchórzostwo w obliczu zastraszania przez Biały Dom (przedstawiciel Bezosa odmówił komentarza dla tej historii).

Poza „Washington Postem”, ta sama dynamika zmieniła Bezosa w temat pop-psychologicznej gry salonowej w Beltway: co zmieniło faceta, który publicznie czcił waszyngtońskie zwyczaje, w człowieka, który wydaje się chętny do ich odrzucenia?

Według niektórych relacji, to rozwód Bezosa z obywatelską Mackenzie Scott i późniejsze zaręczyny z przebojową Lauren Sanchez zwróciły go przeciwko stylowi Beltway (i zmotywowały do zbudowania sylwetki, która bardziej przypomina aktora Channinga Tatuma niż dziennikarza Boba Woodwarda). Zgodnie z tą teorią, uznał nas za drobnych cwaniaczków i wyjechał do Miami.

Według innej wersji to polityka biznesowa administracji Bidena skłoniła Bezosa do przyłączenia się do potentatów technologicznych, zniechęconych do szarej eminencji, która zdominowała Biały Dom. Istnieje też inna teoria, według której, podobnie jak wielu bogatych właścicieli mediów, Bezos zaczął mieć po prostu dość tego, co postrzegał jako świętoszkowatych, niechętnych zmianom dziennikarzy — i zwrócił się przeciwko całej obsadzie postaci w Waszyngtonie jako przedłużenia tej dynamiki.

AA/ABACA / PAP

Jeff Bezos i Lauren Sanchez na 11. dorocznej ceremonii wręczenia nagród Breakthrough Prize, Los Angeles, USA, 5 kwietnia 2025 r.

To nie Bezos się zmienił, tylko zasady w Waszyngtonie

Myślę, iż odpowiedź jest zupełnie inna: rdzeń Bezosa się nie zmienił. Zmieniły się zasady Waszyngtonu.

Ludzie, którzy go znają, twierdzą, iż tak naprawdę nigdy nie interesował go Waszyngton. Jako potentat technologiczny podzielał te same poglądy ekonomiczne i pogardę dla biurokratycznego proceduralizmu, co młodsi giganci, tacy jak Elon Musk — tyle iż miał lepsze umiejętności społeczne i bardziej wszechstronne wykształcenie (plus nerdowskie zainteresowanie historią), co czyniło go o wiele bardziej reprezentacyjnym w kręgach Beltway.

Z drugiej strony, jest on również bardzo praktyczny — rozumie, iż istnieją pewne najlepsze praktyki dotyczące współpracy z Waszyngtonem, być może opcjonalne dla magnata informacyjnego, ale niezbędne dla lidera biznesu.

Te cechy oznaczały, iż kiedy Bezos wypowiadał się jako ambasador zakupionej przez siebie organizacji informacyjnej, robił to w sposób, który nie niszczył tego miejsca. Z szacunkiem wypowiadał się o obywatelskich bohaterach, takich jak Katharine Graham, kupując replikę wyżymaczki do newsroomu, aby upamiętnić sprzeciw Graham wobec gróźb administracji Nixona, iż „przepuści ją przez wyżymaczkę” za zezwolenie na agresywne relacje. Odwiedził legendarnego redaktora „The Washington Post”, Bena Bradlee, cierpiącego wówczas na demencję. Nabył zamek, który wyłamali włamywacze z Watergate, sprzedany na aukcji za 62 tys. dol. .

Oczywiście można zauważyć, iż prawie każdy właściciel pochwaliłby kultową historię czcigodnej nowej nieruchomości. Ale w Waszyngtonie, zwłaszcza po objęciu urzędu przez pierwszą administrację Trumpa, przejawy szacunku dla starego porządku były miodem na uszy niespokojnego establishmentu Beltway. Zwłaszcza iż Bezos, który mógł stracić wielomiliardowy kontrakt z Pentagonem, ponieważ Trumpowi nie podobały się treści w „WP”, wydawał się być słowny. To on wymyślił slogan „Demokracja umiera w ciemności”.

Jest jednak mniej romantyczny sposób na wyjaśnienie jego odwagi: było to również mądre posunięcie.

W tamtych czasach zakładano, iż kadencja Trumpa może być tylko mgnieniem oka, a stara, instytucjonalna kultura powróci, być może silniejsza niż kiedykolwiek. W końcu HQ2 budowano niedaleko Pentagonu, którego kontrakty były warte majątek dla firm Bezosa. Dla potentata z wieloma interesami, od Amazona po Blue Origin, bycie postrzeganym w Waszyngtonie jako ktoś, kto szanuje tradycję, było mądrym zagraniem. Ta kultura była potężnym ograniczeniem dla potentata.

SHAWN THEW / POOL / PAP

Na zdjęciu od lewej Priscilla Chan, CEO Mety Mark Zuckerberg, Lauren Sanchez, biznesmen Jeff Bezos, CEO Google Sundar Pichai i biznesmen Elon Musk podczas inauguracji Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Waszyngton, USA, 20 stycznia 2025 r.

Bezos cały czas grał zgodnie z zasadami

Tak już jednak nie jest — i Bezos mógł zdać sobie z tego sprawę przed starą gwardią Waszyngtonu.

Reelekcja Trumpa w zeszłym roku nastąpiła po zmianie sposobu postrzegania gry w Beltway. Era Bidena nigdy nie odcisnęła piętna na stylu i oczekiwaniach miasta, choćby gdy Trump został wygnany na Florydę. Gdy w 2023 i 2024 r. stało się jasne, iż rzekomo zhańbiony 45. prezydent naprawdę może zostać 47. prezydentem, doprowadziło to do zmiany kultury szacunku w Waszyngtonie, która zbiegła się ze zmianą w mediach.

Te nowe zasady są w tej chwili widoczne wszędzie. Niedaleko rezydencji Bezosa nowa kohorta potentatów, takich jak Mark Zuckerberg i Peter Thiel , kupiła własne domy. Jak informowałem na początku tego miesiąca, Zuckerberg dorównał Bezosowi, kupując własny dom za 23 mln dol. , co według wysokiej klasy pośredników w handlu nieruchomościami jest częścią trendu oligarchów kupujących w Waszyngtonie, aby pielęgnować przychylność Trumpa.

Niewiele jest waszyngtońskich spekulacji na temat tego, iż rezydencje staną się nowymi epicentrami dwupartyjnej komitywy; ich właściciele nie są tutaj, aby pozyskać tłum na imprezę. Podobnie w mediach, najlepsze wywiady z przedstawicielami administracji i potencjalnie najlepsze miejsca w sali odpraw trafiają do ostro stronniczych mediów. kilka jest dowodów na to, iż staroświecka uczciwość jest sposobem na zwiększenie wpływów.

Czy można się dziwić, iż tak praktyczny człowiek jak Jeff Bezos, ktoś, kto ma wiele różnych interesów, dostosowałby swoje ruchy do tego nowego zestawu konwencji?

— To jest równowaga, która się przechyliła. Trump 2.0 różni się od pierwszej kadencji — powiedział Cameron Barr, były redaktor zarządzający, który na początku tego roku zerwał stosunki z „Washington Post” z powodu ogłoszenia Bezosa, iż nie będzie publikował żadnych opinii, które nie są prorynkowe i prowolnościowe. — Równowaga sił jest inna. Mechanika „współpracy z Waszyngtonem” uległa zmianie.

Barr jest jednym z weteranów „WP”, którzy uważają, iż byłoby lepiej, gdyby Bezos pozbył się firmy. Nie wydaje się jednak, iż zagwarantowałoby to lepszy rezultat dla kogoś, kto chce, aby publikacja się rozwijała. — Myślę, iż choćby teraz można mieć gorszego właściciela niż Jeff Bezos, więc mówię to z pewnym niepokojem — dodał Barr.

Dzieje się tak częściowo dlatego, iż nowe zasady obowiązujące w Waszyngtonie oznaczają, iż wielu ludzi z głębokimi kieszeniami, którzy mogliby go kupić, byłoby podatnych na ten sam zestaw nacisków, które pozwoliły Bezosowi przeciwstawić się starym normom.

Co sprowadza nas z powrotem do wczesnych dni kadencji Bezosa i ekscytującej perspektywy, iż może on przebudować stolicę w sposób bardzo odmienny od tego, co się wydarzyło. Z perspektywy czasu wszystko to przypomina trochę musical „The Music Man”. Oczarowani wymyślonym wizerunkiem, który pasował do różnych kompleksów stolicy, być może byliśmy zbyt podekscytowani, by zauważyć, iż po prostu grał zgodnie z zasadami. Co gorsza, wiele osób zbyt późno zdało sobie sprawę, iż zasady się zmieniły.

Idź do oryginalnego materiału