“Czas zrzucić naprawdę dużą bombę”. Musk twierdzi, iż ma dowody na udział Trumpa w seksaferach Epsteina

dzienniknarodowy.pl 20 godzin temu

Konflikt między Elonem Muskiem a prezydentem Donaldem Trumpem wybuchł z nową siłą i przybrał niespodziewanie osobisty charakter.

Na platformie X, Musk oskarżył Trumpa o to, iż pojawia się w tzw. „Epstein files” — zbiorze dokumentów dotyczących kontaktów prominentnych osób z nieżyjącym już finansistą i przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem. Według Muska, to właśnie z powodu obecności Trumpa w tych aktach nie zostały one nigdy w pełni upublicznione. W krótkim, ale stanowczym wpisie Musk napisał:

„Czas zrzucić naprawdę dużą bombę: @realDonaldTrump jest w plikach Epsteina. To prawdziwy powód, dla którego nie zostały one upublicznione. Miłego dnia, DJT!”

Tym samym wywołał burzę w mediach i natychmiastową reakcję byłego prezydenta.

Trump nie pozostał dłużny i odpowiedział na swoim koncie w serwisie Truth Social. W swoim wpisie groził zakończeniem wszystkich federalnych kontraktów i programów wsparcia dla firm powiązanych z Muskiem, w tym Tesli, SpaceX i Neuralink. Wyraził również opinię, iż Musk zawdzięcza sukces głównie wsparciu państwa, a nie własnym innowacjom. Twierdził, iż sam odebrał mu „mandat EV” — czyli polityczne i finansowe preferencje dla przemysłu pojazdów elektrycznych, które miały zmuszać Amerykanów do rezygnacji z samochodów spalinowych na rzecz elektrycznych. Dodał również, iż już wcześniej sugerował Muskowi odejście z kręgów decyzyjnych i wpływu na politykę federalną:

„Elon Musk jest niewdzięczny. Wszystko, co ma, zawdzięcza rządowi federalnemu. Odbierając mu wsparcie dla EV, uratowałem wolność wyboru dla kierowców. jeżeli dalej będzie atakować, jego firmy stracą każdy kontrakt, jaki mają z rządem USA.”

Tło konfliktu sięga jednak głębiej niż tylko osobiste wycieczki i publiczne oskarżenia. Wszystko zaczęło się od komentarza Muska na temat nowej ustawy budżetowej, którą określił mianem „obrzydliwej abominacji”. Ustawa zakłada m.in. wycofanie ulg podatkowych dla osób kupujących pojazdy elektryczne, co ma bezpośredni wpływ na działalność Tesli. Musk stanowczo skrytykował kierunek polityki gospodarczej, który jego zdaniem uderza w innowacyjne przedsiębiorstwa i utrudnia transformację energetyczną:

„To, co dzieje się z budżetem, to jawna kapitulacja wobec korupcji i lobbingu paliw kopalnych. jeżeli naprawdę chcemy walczyć ze zmianami klimatu, nie możemy jednocześnie karać tych, którzy pracują nad rozwiązaniami.”

Trump natomiast uznał krytykę Muska za nieuczciwą, przypominając, iż sam Elon był świadomy zapisów ustawy, a jego obecna krytyka wynika jedynie z faktu, iż nie otrzymał tego, czego oczekiwał. W domyśle chodziło o dalsze miliardy dolarów subsydiów, które miałyby wspierać Teslę i inne projekty.

Starcie między Muskiem a Trumpem natychmiast przełożyło się na rynek finansowy. Akcje Tesli straciły na wartości ponad 17% w ciągu kilku dni, co doprowadziło do spadku kapitalizacji rynkowej o dziesiątki miliardów dolarów. Inwestorzy zareagowali nerwowo nie tylko na same groźby Trumpa, ale także na potencjalne polityczne ryzyko związane z dalszymi działaniami Muska. Niepewność co do losu federalnych kontraktów i programów wsparcia technologicznego wywołała lawinę spekulacji, czy Musk zdecyduje się ograniczyć swoją obecność w USA, czy też może wręcz postawi na rozwój za granicą.

Na tym jednak nie koniec. Musk zasugerował również możliwość utworzenia nowego ugrupowania politycznego, które miałoby stanowić przeciwwagę dla obu głównych partii. W rozmowach z bliskimi współpracownikami miał mówić o potrzebie „nowej amerykańskiej siły technologicznej” w polityce. Spekulacje o jego potencjalnych ambicjach politycznych zyskały na sile, tym bardziej iż Musk już wcześniej angażował się w publiczne debaty na temat wolności słowa, granic regulacji technologii i kierunku transformacji energetycznej:

„Jeśli politycy nie są w stanie działać dla dobra przyszłości, być może czas, by inżynierowie zajęli ich miejsce.”

Cały ten konflikt nie pozostaje bez wpływu na amerykańską scenę polityczną i gospodarczą. Jest to starcie dwóch gigantów — jednego z najbardziej wpływowych przedsiębiorców świata i byłego prezydenta, który może ponownie ubiegać się o urząd. Oskarżenia dotyczące kontaktów z Epsteinem, groźby cofnięcia kontraktów rządowych, publiczne spory o budżet i subsydia — to wszystko wskazuje na to, iż napięcie będzie tylko rosło. Dla opinii publicznej to fascynujący, choć niepokojący spektakl. Dla rynków finansowych i inwestorów — źródło poważnej niepewności. Dla polityków — sygnał, iż walka o wpływy w przyszłych wyborach może przybrać zupełnie nową formę.

Idź do oryginalnego materiału