"Dawid Makow 1923-2021 -- W Dzień Ojca opłakuję"

grazynarebeca5.blogspot.com 6 godzin temu


(dr David Makow, 1923-2021)

Dziś jest Dzień Ojca

Choćmój ojciec by tego nie zrobił
Niech moja matka mnie karmi
jako dziecko, z wyjątkiem pór posiłków,
Kości zostały rzucone.
Nigdy nie mogliśmy być przyjaciółmi
bo mój płacz sprawił, że
Ja jestem jego przeciwnikiem na całe życie.
Dopiero po jego śmierci zdałem sobie z tego sprawę
Nadal go kochałam. Ale to też było późny.

( ZASTRZEŻENIE - To nie jest tak bardzo pochwała
mojemu ojcu jako epitafium dla naszego związku.
Bardziej chodzi o mnie niż o niego.)


Wszyscy są zafiksowani na punkcie slugfeatu na Bliskim Wschodzie, ale 15 czerwca to Dzień Ojca. Nie zapominajmy o szacunku dla naszych ojców. Zniszczenie Ojcostwa jest centralnym elementem obalenia cywilizacji przez Iluminatów.



dr Henryk Makow
(Aktualizacja z 2020 r.)

Nie jestem najwspanialszym ojcem na świecie i nie spodziewałem się, iż mój ojciec też będzie idealny.

Polski Żyd pokonał wiele przeszkód. Jego rodzice zostali zamordowani przez nazistów, gdy miał 19 lat. Przeżył wojnę, udając goja, zdał cztery klasy szkoły średniej w jednym roku, dostał się na MIT of Europe na szczycie egzaminu wstępnego, został fizykiem i zbudował nowe życie w Kanadzie.

OJCIEC CZY PRZYJACIEL?

Zawsze był ojcem. Nigdy nie mogliśmy być przyjaciółmi.

"Zadaniem rodziców jest dopilnowanie, aby bariery [społeczne] przetrwały" – pisze W. Cleon Skousen w książce "So You Want to Raise a Boy?" (1958, s. 232).

Podobnie jak Skousen, mój ojciec uważał, iż jego rolą jest utrzymywanie mnie "na adekwatnym torze". Ponieważ jego sukces opierał się na wyższym wykształceniu, "na dobrej drodze" oznaczało zatrzymanie mnie w szkole.

Nie pozwolono mi zejść z bieżni. Pomimo tego, iż w wieku 11 lat napisałem felieton do gazety, w czym mi pomógł, nigdy nie wierzył we mnie ani w moje dobre intencje. Zawsze traktował mnie jak wystrzeloną armatę.

Nie spotkał się ze mną w połowie drogi. Wciąż pamiętam zamieszanie, jakie wywołałam w wieku 8 lat, kiedy nie pozwolił mi obejrzeć "Kocham Lucy", bo była już po mojej porze snu.

Po maturze chciałem pracować w kopalni. Potem planowałem pójść na uniwersytet poza miastem, znany z radykalnie lewicowych profesorów. (Byłem wtedy leworęczny.)

Ojciec wywierał na mnie ogromne naciski, m.in. za namową starego rodzinnego samochodu, by skłonić mnie do natychmiastowego zapisania się na miejscowy uniwersytet. Wpadłem w depresję. Ukończyłem tylko trzy z pięciu kursów ze słabymi ocenami.

Nie pozwolił mi podążać za głosem serca i uczyć się z doświadczenia.
Złamał mi się duch, skończyło się na tym, iż zostałam na uniwersytecie, w czymś w rodzaju hospicjum, i w końcu zrobiłam doktorat.

Innym razem chciałem wykorzystać rodzinny domek jako duchowe schronienie, takie jak staw Walden w Thoreau. Znowu nie ma umowy. Napisz swoją pracę dyplomową.

Jak na ironię, jedyny raz, kiedy ojciec dał mi drogę, okazał się zły. Pozwolił mi zaprenumerować PLAYBOYA. W rezultacie stałem się uzależniony od seksu i nie mogłem odnosić się do kobiet jako istot ludzkich. Nie winię go za to. Rewolucja seksualna była modna w latach sześćdziesiątych.

SZAŁ KARMIENIA

Nasz związek był skazany na zagładę, kiedy mój ojciec nie pozwalał matce karmić mnie, gdy byłam dzieckiem.

Książka lekarska zalecała, aby dzieci były "szkolone" do jedzenia w czasie posiłków. Wypłakałem się z płuc i byłem wtedy zbyt wyczerpany, by jeść. To nie była książka doktora Spocka. Myślę, iż należał do doktora Mengele.

Po nieustannym stresie związanym z wojną i studiami tata nie był gotowy na przejęcie ciężaru rodziny. Nie miał szansy się zdekompresować i zasiać swojego dzikiego owsa. Stracił wszystkich i nie chciał stracić mojej matki.

Próbował mnie wyszkolić w chwili, gdy wyszedłem z łona matki.

Właściciel złożył skargę. Mój płacz sprawił, iż ojciec zaczął uważać mnie za pewnego rodzaju przeciwnika lub "luźną armatę".

W rezultacie, aż do 50. roku życia miałam "uczucie niekochania" i nie wiedziałam dlaczego.

Ojciec drogo zapłacił za swój błąd. Do jedenastego roku życia byłem postrachem. Świadomie zadałem sobie trud, aby "zdobyć miłość". Miałem gang zwany "Gangiem Bąbelkowym", ponieważ rymował się z kłopotami. Dwa razy miałem kłopoty z policją za psoty: spychanie kłód z gór w Szwajcarii i włamywanie się do szkół z internatem.

Pewnego razu tata gonił mnie po okolicy, wymachując kijem. Zaciągnął mnie do domu na pobicie. Ale zamiast tego po prostu się rozpłakał.

NOWY START

Po powrocie z rocznego pobytu w Szwajcarii (gdzie mój ojciec zrobił doktorat) poczułam, iż ludzie zapomnieli o moich kłamstwach (np. iż mówię po polsku) i mogę zacząć od nowa.

Aby być kochanym, zmieniłem strategię i stałem się osobą osiągającą zbyt wiele. Zaczęłam pisać rubrykę z poradami dla rodziców "Zapytaj Henryka" dla 40 gazet i pojawiłam się w The Jack Paar Show i w Life Magazine.

Wiem, iż "poczucie bycia niekochanym" to drobiazg w dobie satanistycznych rytuałów, pedofilii i handlu dziećmi. Nie, nie kazano mi eksperymentować z homoseksualizmem ani nie wychowywano mnie jako dziewczynki. To były lata pięćdziesiąte. Mimo to ta z pozoru błaha sprawa ukształtowała moje życie.

Jaki rodzic pozwala swojemu dziecku płakać z głodu, bo to nie pora na posiłek?

Nie wyobrażam sobie tego. W wydanej własnym sumptem autobiografii pisze, iż pozwolił matce karmić młodszego brata. W rezultacie, jak mówi, osobowość mojego brata była "bardziej zrównoważona" i "łatwiej było go kochać". (Jego słowa).

I ani słowa przeprosin czy żalu. Zakładał, iż nie mam blizn. Niesamowite, jak niemowlęce doświadczenie może zranić człowieka na całe życie.

Moja żona mówi: "Pogódź się z tym. Czy twój ojciec skarżył się: 'Byłem w nazistowskim obozie pracy niewolniczej i nie karmili mnie wystarczająco?'"

Nie narzekam ani nie szukam współczucia, po prostu mówię swoją prawdę. Przestałam czuć się niekochana 20 lat temu. Nie chowam urazy. Wszyscy popełniamy błędy. Robię dużo.

Ogólnie rzecz biorąc, był wspaniałym ojcem i robił wszystko, co w jego mocy. Podziwiałam go, ale raczej kocham ludzi, którzy we mnie wierzą (dajcie mi szansę na zwątpienie, spotkajmy się w połowie drogi), niż utrzymują mnie "na adekwatnej drodze", która zaczęła się praktycznie od narodzin.


ŻAŁUJĘ, ŻE NIE BYŁ PRZYJACIELEM:

"Podziwiałem go, ale zwykle kocham ludzi, którzy wierzą we mnie, a nie utrzymują mnie 'na adekwatnym torze'".

Napisałem to zdanie w zeszłym roku.

W ostatnich latach jego życia dzwoniłam do niego co tydzień przez FaceTime i mówiłam, jak bardzo go kocham, chociaż nie byłam pewna, czy tak jest. Nic nie mówił, a ja przyglądałem mu się po twarzy, żeby sprawdzić, czy zrozumiał.

Dwa tygodnie przed jego śmiercią jego dusza zdawała się docierać do mnie.

Był przerażony.

Po raz pierwszy poczułem prawdziwą duchową więź.

Zadzwoniłem ponownie następnego dnia z nadzieją, iż odnowię to połączenie, ale wyraz jego twarzy zmienił się w gniew.

Szczepionkę podali mu miesiąc wcześniej. Myślę, iż wiedział, iż to go zabija.

Nie był gotowy na śmierć. W domu opieki czuł się całkiem dobrze. Jego prywatna filipińska opiekunka była mu oddana.

Gdybym tylko był na tyle dojrzały, by przezwyciężyć naszą trwającą całe życie kłótnię, kiedy byliśmy młodsi. Mogłam mieć tę duchową więź. Teraz jest już za późno, na zawsze.

Lekcja jest taka, iż nie pozwól, aby różnice przeszkodziły Ci w kochaniu najbliższych Ci osób. Szansa się kończy.

Jako dziecko chodziliśmy na długie spacery. Trzymałam go za kciuk i zadawałam pytania o życie. To wspomnienie do dziś wywołuje łzy w moich oczach. Był moim ojcem.

Był to życiowy antagonista, nie sądziłem, iż go kocham.

Nie sądziłam, iż będę płakać.

Ale ja to zrobiłem. I przez cały czas to robimy.



Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:henrymakow.com
Idź do oryginalnego materiału