Eksperci podsumowują kampanię wyborczą. „Tego jeszcze nie było”

news.5v.pl 1 tydzień temu

Sam wybór kandydatów takich, a nie innych – to zaskoczyło, przynajmniej w przypadku PiS, już na początku kampanii. Potem pojawiły się kolejne niespodzianki, związane z niejasnymi sprawami z przeszłości Karola Nawrockiego. Były i niespodzianki dla samych polityków, jak choćby bunt koalicjantów, którzy storpedowali pomysł Rafała Trzaskowskiego na pierwszą debatę w Końskich. Napięcie narastało, a przed nami jeszcze chwile najważniejsze, czyli oczekiwanie, a potem wybór jednego z kandydatów.

Co dla ekspertów było najbardziej uderzające w ostatnich miesiącach?

„Mogłem robić bingo, co który kandydat powie”

— Tym, co zaskoczyło nas już na samym początku kampanii był wynik castingu na kandydata PiS. Namysłu i deliberowania było w partii co niemiara, po to tylko, żeby wybrać kogoś nie swojego, a obywatelskiego, jak to oni ujęli – mówi Onetowi prof. Przemysław Sadura, socjolog polityki. — A do tego postawili na kandydata takiego, o którym co i rusz dowiadujemy się nowych rzeczy. I to nie tych dotyczących jego kompetencji, ale słyszymy a to o ustawkach, a to o wyłudzeniu mieszkania od seniora, a to o wykorzystaniu zasobów instytucji, którymi ten pan kierował, do celów prywatnych, a to o tym, iż jako ochroniarz stręczył gościom hotelowym sexpracownice – wymienia ekspert. — I tu mamy kolejne zaskoczenie, bo takiego kandydata na prezydenta jeszcze nie mieliśmy, na pewno – mówi prof. Sadura.

— Nigdy w historii polskiej kampanii wyborczych nie było tylu kandydatów, którzy dyskutowali łącznie kilkanaście godzin – mówi Onetowi dr Bartosz Rydliński, politolog. — Jednak tym, co zaskoczyło mnie najbardziej, i co miało miejsce po raz pierwszy, był totalny upadek debaty publicznej. Powiedzmy to wprost – podczas całej kampanii ja od żadnego z kandydatów nie usłyszałem nic, co by mnie poruszyło w sposób pozytywny. Na zasadzie: „o, to jest świetny pomysł”. Nic takiego nie było – podkreśla. — Wręcz przeciwnie, niestety. Ja byłem w stanie robić bingo z tego, co nam powiedzą kandydaci – podkreśla dr Rydliński.

Oburzająca przeszłość kandydata – wyborcom to nie przeszkadza. „To akurat nie dziwi”

— Pozostając przy kandydacie Nawrockim, kompletnie nie jest zaskoczeniem to, iż kompromitujące informacje o jego przeszłości nijak nie wpłynęły na poparcie dla niego. A, paradoksalnie, być może choćby to poparcie wzmocniły – podkreśla prof. Sadura. — PiS przez osiem lat swoich rządów jechało na tej teflonowości, i żadne afery nie mogły ich władzy skruszyć – przypomina prof. Sadura.

— Bo na fali narastającej polaryzacji i coraz głębszych rowów w społeczeństwie powstały przez lata nowe grupy wyborców PiS. Pierwsza to ludzie, którzy w żadnych okolicznościach i bez względu na dowody nie uwierzą, iż ich liderzy, ich guru – jak prezes Kaczyński czy osoba, którą on namaścił – mogliby zrobić cokolwiek złego – mówi prof. Sadura.

— A druga grupa wyborców to jest elektorat roszczeniowy, który głosuje na zasadzie: kto mi się bardziej opłaci. A na resztę nie zwracają uwagi. I dla tych dwóch grup wyborców PiS przeszłość Nawrockiego niczego nie zmienia. A nawet, im więcej złego o nim słychać, tym chętniej na niego głosują, bo włącza im się syndrom oblężonej twierdzy. Albo, to głównie u młodych, włącza się tzw. efekt bumerangu. Czyli im bardziej inni chcą kandydata zohydzić, tym chętniej go wybierają, na zasadzie kontry – opisuje socjolog polityki.

Upadek kampanii? „Mamy zagrożenie tuż za granicami, a oni debatują o snusie”

Dr Rydliński podkreśla, iż kolejnym zaskoczeniem, negatywnym, był fakt, jak bardzo kandydaci nie dorośli, w jego ocenie, do sprawowania funkcji głowy państwa.

— My mamy dziś sytuację, w której Polska ma zagrożenie wojną tuż za granicami, mamy Rosję zagłuszającą sygnały GPS i kutry rybackie błądzą na Bałtyku, a my dyskutujemy o czym? O jakimś snusie, czyli co kto wciągnął. Mamy ludzi codziennie ginących w Ukrainie, gdzie oni myślą o tym, jak przetrwać, a nie dalej, a my słuchamy polityków debatujących, czy Ukrainą powinna wejść do NATO. Przecież sami Ukraińcy dziś o tym nie myślą – mówi dr Rydliński.

— Z tematów żywotnych, my mierzymy się jako Polska z lawinowo starzejącym się społeczeństwem, ze starzejącymi się lekarzami, pielęgniarkami, których za chwilę po prostu zabraknie. A co nam oferują politycy? O służbie zdrowia rozmawiali wyłącznie przy okazji obcięcia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, czyli realnie zmniejszenia nakładów na służbę zdrowia, podczas gdy należałoby je zwiększyć. Mamy kryzys klimatyczny, a politycy nam o tym w ogóle nie mówią. A jeżeli już, to wyłącznie w kontekście tego, iż „Zielony Ład jest okropny” — wskazuje politolog.

— Diagnoza jest bolesna. Żaden z głównych kandydatów nie dorósł do funkcji prezydenta, niestety. I obawiam się, iż żaden z nich nie wiedziałby, co zrobić, gdyby nagle Trump opuścił NATO – podkreśla.

„Administracja Trumpa próbuje z nas robić republikę bananową”

— Bezwzględnie tym, co zdarzyło się w historii Polski po raz pierwszy, było tak ogromne i jednoznaczne zaangażowanie się administracji USA w polskie wybory. To jest rzecz niesłychana, żeby przedstawiciele władzy Trumpa wprost mówili Polakom, na kogo powinni zagłosować – mówi prof. Sadura.

— To jest próba wasalizacji Polski, robienia z nas jakiejś republiki bananowej. My jako dumny naród zawsze buntujemy się, gdy ktoś z zagranicy próbuje nam coś narzucać, ale te bunty mają miejsce głównie, gdy coś chce narzucać nam Bruksela, a nie Waszyngton. Bo tu jakoś protestów nie słychać – zaznacza ekspert. — Takie ingerowanie w wybory jest czymś niesłychanym i ja spodziewam się, iż tu będzie reakcja polskiego MSZ. jeżeli nie teraz, to na pewno po wyborach, Sikorski tego nie odpuści – mówi prof. Sadura.

— Zagranica i wcześniej bywała obecna z kampaniach wyborczych, ale nie w skali takiej, jak dziś. Choćby w 1989 r. Amerykanie mocno stawiali na Solidarność, jednak wtedy moment dziejowy był jednak inny – wskazuje dr Rydliński. — To, co obserwujemy dziś ze strony rządu USA jednak wymyka się skali. Tym bardziej, iż powstaje rodzaj prawicowej międzynarodówki. Mamy Elona Muska, który pojawia się na wiecach wyborczych AfD, mamy Wiktora Orbana, który pielgrzymował do Trumpa jeszcze zanim ten został prezydentem i tak już zostało, mamy te kongresy Republikanów CPAC, które realizowane są na całym świecie – wymienia.

— No i mamy to zdjęcie Nawrockiego z Gabinetu Owalnego, co przecież było ewidentną ingerencją w kampanię plus głosy przedstawicieli amerykańskiej administracji, kogo oni popierają – wskazuje. — A strona demokratyczna i jej kandydaci są w kropce. Bo co mają robić? jeżeli w podobny sposób dostaliby wsparcie do Emmanuela Macrona czy Friedricha Merza, to to by im tylko w Polsce zaszkodziło – podsumowuje dr Rydliński.

Idź do oryginalnego materiału