
„Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej zaczynam lubić psy”. Tego zdania niestety sam nie wymyśliłem, co szczerze przyznaję. Powiedział to bowiem Charles de Gaulle. Sam natomiast wpadłem na to, by zacytować właśnie tego wybitnego francuskiego męża stanu, gdyż zamierzam napisać parę słów o naszym polityku, który też jest mężem, ale tylko dlatego, iż ma żonę, bo poza tym stanowi jakby skrajne przeciwieństwo wszelkiej wybitności. Mam tu na myśli byłego ministra edukacji w czasach rządów PiS, czyli Przemysława Czarnka.
Piszę o nim tylko dlatego, iż niedawno wyjawił on swój pogląd na temat psów, przez co zyskał sobie dodatkową niechęć wielu osób. Dlatego w tytule do wyrazu pies niemal mechanicznie wskoczył mi wyraz bies i to z pewnością nie tylko ze względu na łatwy rym. Przypomnę, iż bies w wierzeniach przedchrześcijańskich Słowian oznaczał złego ducha, demona, szatana lub czarta. Więc przytoczę tę wypowiedź tego czarta – pardon – Czarnka, wybitnego polityka PiS.
– Ja, jak jeżdżę na rowerze, to jestem szczęśliwy, kiedy widzę psa uwiązanego na łańcuchu, a nie psa, który biega luźno – wyznał Czarnek do mikrofonu Radia Zet, co wywołało liczne komentarze. I nie muszę chyba dodawać, iż niezbyt miłe dla byłego ministra edukacji. choćby prezes PiS, gdy zapytano go, czy podziela pogląd Czarnka, odpowiedział, iż nie zgadza się z opinią partyjnego kolegi. Dodał jednak inteligentnie, iż „po prostu pan profesor Czarnek woli, żeby go pies nie gonił, kiedy on jedzie na rowerze”. I jak zwykle miał rację, gdyż pan profesor istotnie może tego nie lubić. Odpowiadając prezesowi w programie „Graffiti” Polsat News stwierdził bowiem, iż „epoka nie zmieniła się, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo rowerzystów i dzieci na wsi”.
Niezapomniana Magdalena Samozwaniec, zwana pierwszą damą polskiej satyry, powiedziała kiedyś, iż „pies wyje do księżyca, człowiek do mikrofonu”. Ale wtedy chodziło jej tylko o piosenkarzy.
Na dodatek złego wypowiedź Czarnka pojawiła się zaledwie kilka dni potem, jak Sejm przyjął ustawę zakazującą trzymania psów na łańcuchach i w ogóle na uwięzi. Wyjątek stanowi jedynie spacer zwierzęcia, transport czy wystawy kynologiczne. Ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego, gdyż poseł PiS Przemysław Czarnek głosował przeciwko nowelizacji tej ustawy.
W tym miejscu posłużę się opinią wicemarszałkini Sejmu Moniki Wielichowskiej (PO), która o tej niegodziwej wypowiedzi napisała krótko: „Nie wiem, jak wy, ale w przypadku posła Czarnka nie dziwią mnie słowa o odczuwaniu szczęścia na widok psa uwiązanego na łańcuchu”.
Wielu rodaków też to nie dziwi, ale jeżeli wziąć pod uwagę, iż prezes Kaczyński wymieniając ewentualnych premierów w przyszłym rządzie, jeżeli PiS wygra wybory, wymienił też Czarnka, to niektórzy mogą być jednak zdziwieni. Warto bowiem dodać, iż za znęcanie się nad zwierzęciem przewidziane są w naszym prawie sankcje karne. Sąd może skazać sprawcę na trzy lata pozbawienia wolności, a jeżeli czyn popełniono ze szczególnym okrucieństwem, to choćby na pięć lat. Dodatkowo może orzec nawiązkę na cel związany z ochroną zwierząt od 1 tys. do 100 tys. zł. A jeżeli ktoś, zwłaszcza osoba publiczna, zachęca do tak złego traktowania, to też powinna beknąć?
Puentą niech będzie opinia rzecznika Lewicy Łukasza Michnika: „ Ja jak widzę psa na łańcuchu, to jestem smutny, bo wiem, iż trafił na właściciela o mentalności posła Czarnka”. I ja też. Pies i bies, psia krew!