Konkrety Konstytucyjne 2025

niepoprawni.pl 19 godzin temu

Przechodzę zatem do konkretów konstytucyjnych, nie zmieści się jednak wywód dlaczego pisowce ich nie wprowadzą. Będzie też komentarz pozaprawny, czyli polityczny. Przyczyny są bowiem tej natury:

Wraz z tryumfem prezydenta Nawrockiego pojawiła się idea większości konstytucyjnej, która zlikwiduje państwo grabieżcze czy tam coś (vide Ziemkiewicz). Mamy bowiem straszliwy PiS, straszliwszą Konfederację i jeszcze straszliwszego Brauna, wyhodowanego przez totalnych. Tera Bosak powie, iż jak nie chcecie Brauna to jego popierajcie. I poprą. Przyczyna obecnego stanu rzeczy jest taka, iż totalni nie chcą się posunąć i widząc rosnące poparcie pisiorów dopuścić ich do tego i owego. Totalne wieszając się unijnej klamki usiłują utrzymać swój stan posiadania sprzed 2015 roku, do czego nie mają sił i środków, stąd obecny cyrk i Ciamajdan Drugi udaremniony przez Hołownię (pacz poprzednia notka). Trump pocisnął Ursulę i ni ma mowy o unijnym poparciu dla tegoż Ciamajdanu nr 2. Tusk na rozkaz Merza musi wpuszczać nielegalnych do Polski co osłabia jego pozycję. Do potencjalnej większości konstytucyjnej możemy też wliczyć Zandberga.

I System prezydencki

Propozycja red. Ziemkiewicza przejścia na system prezydencki jest warta głębokiej rozwagi. Uzasadnienie popełnił on takie, iż musi być odpowiedzialność i prezydent taki będzie odpowiedzialny, a nie tak jak teraz gdzie premier zrzuca na koalicjantów, na prezydenta, na tego, na tamtego. Dodatkowo będzie realny trójpodział władz. O tym podziale będzie później. Teraz dodam, iż prezydencki system francuski jest fatalny i jest jednym ze źródeł (ale poważnym) upadku tego państwa. Wywodzi się on z tradycji królewskich, od takiego Ludwika XIV. Prezydent to jest taki król wybierany na parę lat, a król nie jest odpowiedzialny. I prezydent we Francji nie jest odpowiedzialny, jest premier, którego może prezydent odwołać itp. Mamy tamtejszy cyrk z tzw kohabitację, czyli prezydent z innej opcji niż premier. W USA natomiast prezydent kieruje rządem i odpowiada. Dodatkowo jest rozdział na władzę wykonawczą i ustawodawczą. Prezydent ma wykonywać a te ich kongresy uchwalać. To jest jedna z przyczyn (ale poważna) sukcesu USA. Temat do rozwinięcia.

II Mętna konstytucja

Komentarz polityczny: nasze patologie nie są naszą przypadłością, występują w szeregu krajów. Są to często ostatnie deski ratunku: zakładają oni, iż np. prezydent będzie ich i w ostatecznej potrzebie pójdzie na chamówę i np. nie powoła ministra. We Włoszech był taki przypadek. Ale jak prezydent jest nie ich a nasz i idzie na chamówę to jest kwik.

Komentarz prawny: Sędzia Zaradkiewicz przytoczył na X-sie fragment komentarza do Konstytucji pod redakcją prof. Leszka Garlickiego (autorstwa byłego sędziego TK Sokolewicza). Że nie jest jasne czy prezydent musi powołać ministra na wniosek premiera. Czyli Konstytucja z 1997 roku jest do bani i beznadziejna, i stworzona przez ignorantów, kompromituje stronnictwa ją popierające. Ja byłem przeciw. Nie byli w stanie tak prostej kwestii jasno zadekretować:

]]>https://x.com/Zaradkiewicz_K/status/1948001961350983901]]>

]]>https://x.com/Zaradkiewicz_K/status/1948003005535801743]]>

Swoją drogą oni ostro zmieniają te komentarze wraz ze zmianą sytuacji politycznej. Nie mogą jednak zmienić poprzednich wydań z mocą wsteczną. Tak jak w ZSRR wysyłali zmiany do encyklopedii: trzeba było zaklejać hasła nowymi wersjami.

Rozwiązanie:

Trzeba wprowadzić dwie kategorie wydarzeń: ceremonie i decyzje. Ceremonia nie ma wpływu na nic. Przykładowo: jeżeli mianowanie ministra uznamy za ceremonię to odmowa prezydenta nie powstrzyma nominacji. Kandydat może np. trzasnąć trzy hołubce i zakrzyknąć: „jam jest ministr młody, nie boję się wody, bo gdzie woda to ja hyc, nie boję się nic a nic”. jeżeli uznamy mianowanie ministra za decyzję prezydenta, to wtedy może on nie mianować i nie będzie kandydat ministrem. Jest oczywiście trzecie rozwiązanie: jak prezydent nie mianuje ministra to przegnie pałę, ale kandydat nie zostaje ministrem. Można natomiast ciągnąć prezydenta przed trybunał stanu. Oczywiście za kilka lat i jeżeli zbiorą większość stosowną. Podobnie jest z mianowaniem sędziów. Podobnie jest ze zwołaniem Zgromadzenia Narodowego i zaprzysiężeniem prezydenta.

Obojętnie jakie przyjmiemy rozwiązanie niech będzie tu jasność. Niech będzie wiadomo, co kto może a czego nie może. A nie iż piszą w komentarzach o kształtowaniu się praktyki konstytucyjnej. Czyli jak ich prezydent zablokuje nominację pisowca to praktyka będzie taka, iż może zablokować. A jak pisoski prezydent zablokuje totalniaka to praktyka będzie taka, iż nie można. Przecież oni zmieniali wykładnię w podręcznikach przeciw Prezydentowi Dudzie. Przy okazji ułaskawienia.

III 5 władz a trójpodział

Mamy tu też problem trójpodziału władz: żeby był trójpodział władz to muszą być 3 (słownie: trzy) władze po primo. I muszą być one rozdzielone po secundo. Tymczasem w obecnej konstytucji mamy pięć władz co najmniej: ustawodawczą, wykonawczą, sądowniczą, samorządową i np. Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Umiejscowienie Krajowej Rady Sądownictwa też jest niejasne. Jak wybrną z tymi trzema władzami to nie wiem? Niech kombinują. Trzy natomiast to nie jest pięć. Można wprowadzić podział na władze centralne i lokalne, z których każda dzieli się na te 3 rodzaje: prawodawczy, wykonawczy, sądowniczy. Na razie konstytucja jest sprzeczna z matematyką bo 3 nie równa się 5.

IV Rząd

Uprawnienia premiera: teraz jest ponoć tak, iż premier nie może formalnie nic nakazać ministrowi. Jak ma coś do ministra to musi najpierw przegłosować uchwałę rady ministrów i wtedy coś może. Drugą niejasną sprawą jest możliwość wydawania poleceń urzędnikom w ministerstwach bezpośrednio przez premiera z pominięciem ministrów.

Komentarz polityczny: jeżeli rządzi jedna partia (tzw. Zjednoczona Prawica np.) to nie ma to znaczenia, bo polecenia idą po linii partyjnej podległości. Ale już w tej chwili np. Tusk nęka głównie swoich ministrów z Koalicji Obywatelskiej. Koalicyjni mają trochę wyrąbane. Odwołania takiego ministra też wymaga uzgodnień. A wyobraźcie sobie, iż mamy normalną sytuację polityczną z obrotowym centrum (obrotowe centrum to tacy, co mogą z jednymi ale i z drugimi. FPD w Niemczech jest przykładem). I wtedy Tusk przychodzi z mordą do ministra a ten mu mówi: „słuchaj Donald, wykonuję telefon do Kaczora i masz wotum nieufności i w przyszłym tygodniu wylatujesz”.

Nie mam skrystalizowanej wizji która opcja jest lepsza. Każda konkretna jest lepsza niż obecne niewiadomoco.

Trzeba natomiast pozbawić tzw. podsekretarzy stanu tytułu wiceministrów i wprowadzić normalnych wiceministrów, dwóch czy tam trzech, czy tam iluś w każdym ministerstwie. Sekretarzy stanu trzeba wprowadzić bo podsekretarz to jest ktoś pod sekretarzem. A jak nie ma sekretarzy to nie ma pod kim siedzieć taki podsekretarz i się frustruje przez to.

V Sądy

Komentarz polityczny: problem z sędziami jest taki, iż wywodzą się oni albo od samego Stalina, albo od tych, którzy chociaż znali Stalina. Mamy absolwentów trzymiesięcznych kursów sędziowskich, albo gości którzy przyjechali z ZSRS, albo innych podobnych. Zostawali oni luminarzami myśli sędziowskiej, autorytetami, wychowawcami następnych pokoleń. Te następne pokolenia były kooptowane w duchu stosownym. Po roku 1989 nie ruszono ich, byli bowiem bezpiecznikami: jakby jednak zaczęto puszkować komunistów to sędziowie dawali gwarancję, iż włos z głowy komuchom nie spadnie. Nieliczne procesy prowadzili tak, iż poumierali ze starości spokojnie.

Stąd rażący zakres immunitetu, który powinien być ograniczony zgodnie ze standardami europejskimi. Powinno być napisane wyraźnie, iż władza sądownicza jest autonomiczna względem innych władz. Względem pozostałych dwóch władz, czyli 4. Ale nie jest autonomiczna względem obywateli. Czyli sędziowie muszą być wybierani albo bezpośrednio, albo przez przedstawicieli. Nie może tak być, iż sędziowie wybierają KRS a KRS wybiera sędziów. Proponuję tu wybór przez Kolegium Elektorów wybieranych przez rady gmin, jako najmniej upolitycznione.

Trzeba też ustalić, czy pierwszy prezes Sądu Najwyższego może być jedynym prezesem, czy też może żeby był pierwszy prezes to musi być jakiś drugi prezes? W konstytucji nie ma nic o jakiś izbach chyba? Dalej zapis o orzekaniu w oparciu o konstytucję, ustawy itp. musi być sformułowany w sposób egzekwowalny.

VI Unia Europejska

Generalnie proponuję przyjąć zasadę, iż trzymamy się propagandy prounijnej sprzed akcesji. Obiecywali wtedy różne ściemy, np. w jakich sprawach Unia nie ma nic do gadania. I zmiana tego wymaga ponownego referendum. Nie było mowy wtedy ani o zielonym ładzie, narzucaniu obciążeń właścicielom domów, wtrącaniu się w organizację sądów itp. Proponuję zatem zapisy takie:

1. Konstytucja jest nadrzędna nad wynurzeniami unijnymi, jakimiś dyrektywami itp. Musi to być napisane wprost.

2. Sędziwie są sędziami polskimi. Jak jakiś chce być unijnym to wypad do Brukseli i niech mu tam Ursula płaci pensje. Przed 2004 rokiem nie było mowy o unijności sędziów.

3. Nie mamy niższej kultury prawnej od państw zachodnich, wprost przeciwnie, mamy wyższą. Dlatego jak coś u nich jest wprowadzone, np. wybór sędziów przez polityków, to u nas też może być.

VII

Widzę natomiast problem z talmudyzacją prawa. Oni będą wymyślać nowe wałki a my w odpowiedzi rozwiązania, które mają owym przekrętom zapobiegać. I się będzie prawo rozrastać i komplikować. Z drugiej strony w tej chwili różne autorytety prawnicze się zbłaźniły i skompromitowały opowiadając androny o zawieszaniu Zgromadzenia Narodowego itp. Mamy ostatni dzwonek na ratunek. Zdajcie sobie sprawę, iż nie uważają oni tego, co uważają. Gdyby to prezydent był peowski i Izba odpowiedzialności a premier i 3 izby pisoskie to by gadali dokładnie na odwyrtkę. Podobnie np. Olgierd Rudak wysnuwający różne morskie opowieści w Czasopiśmie Lege Artis czy prof. Matczak.

Mamy koncepcje takie, jak domyślna konstytucyjność. Nie ma ich w konstytucji. Przy wyborach do sejmu mamy natomiast zapis, iż Sąd Najwyższy stwierdza ważność wyborów do Sejmu i Senatu. Nie ma natomiast odpowiednika zapisu:

W razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej przeprowadza się nowe wybory, na zasadach przewidzianych w art. 128 ust. 2 dla przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej.

Stąd totalne wyciągają wniosek, iż Sąd Najwyższy nie musi stwierdzić ważności wyborów parlamentarnych, Mówiąc szczerze to jeżeli choćby Sąd Najwyższy stwierdzi nieważność wyborów tych nic się stać nie musi. Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi ale tak to wygląda jakby sejm mógł se obradować dalej. Nie ma przepisu iż jak wybory nieważne to trzeba powtórzyć. I co się dzieje z działaniami tak wybranej izby? Jak wybierze premiera to co? Temat do rozwinięcia.

Projekt prof. Gwiazdowskiego, który jest ciekawy:

]]>https://zpp.net.pl/wp-content/uploads/2018/12/Projekt-Konstytucji-Rzeczp...]]>

Ciąg dalszy nastąpi. Dodam, iż dla osób znających publicystykę Korwina powyższe uwagi to nic nowego, pisał on takie rzeczy przy okazji konstytucji 1997 roku. Dodam też, iż oczywistym jest dlaczego pisowców te kwestie nie interesują.

Idź do oryginalnego materiału