LWOWSKIE NIEWINNE WSPOMNIENIA
Zapachniało ziemiochłodem
Pól wiankami kwietnym płatkiem
Łanów pochyloną głową
I zerwanym wczesnym bratkiem
W poszum gaju chłodnym rankiem
Wkradły pierwsze się promienie
Jak dziecinna wycinanka
Przeszywają las strumieniem
Kora korze niepodobna
W swej żywicy zatopiona
Naturalną mapą zdobna
Śpi w zapachu swym utkwiona
Położyłem się pod krzakiem
Malinowo niedojrzałym
Tak przykryty polnym makiem
Że mi róże zapachniały
Kołysanka i skakanka
I gra w „Zośkę” tę dziecinną
Na przedmieściu Pohulanka
Lwowskie chwile me niewinne
Zamek w słońcu ten Wysoki
I ulica Łyczakowska
Na Hetmańskich Wałach sroki
Kocie łby Zamarstynowskiej
Wielki teatr Diabla Góra
I gra w” gałę” w Stryjskim Parku
Pełna siana chłopska fura
I Paryża czar jarmarku
I chasydzkie stroje zdobne
Baby w chustach w kwiaty polne
Obciążone tobołami
I mlecznymi banieczkami
A ulica Kaźmierzowska
Z elżbietańskiej dziury wieżą
I Brygidki w kraty troskach
W martwych oknach zęby szczerzą
Na Sykstuskiej bomby dziura
Tak ulicę tę zmieniła
Że przejezdna chłopska fura
Na Floriańskiej mnie zbudziła
JUŻ PRZEPŁYNĄŁEM WSZYSTKIE MORZA
Już przepłynąłem wszystkie morza
I różne też zwiedziłem lądy
Wstęgą kraśniała złota zorza
I porywały wietrzne prądy
Słońce swym blaskiem sprzymierzało
Złotem świetliło niebne rzeźby
To śmiało się to znów płakało
Wtulone w zapach młodej wierzby
Biegłem od granic złotopola
Po łan pszeniczny dumny kłosem
Zielono-kwietny dywan pola
Ścielił się wkoło życia losem
I tak dotarłem w uroczysko
Przywędrowałem tu ze Lwowem
I ukochałem ponad wszystko
Dwa miasta – Lwów mój wraz z Krakowem
Dwa miasta otrzymałem w darze
A które piękniejsze
Czy Lwów katedrą marzeń
Czy groby królewskie?
Jedno miasto śpi skrwawione
Drugie w swym rozkwicie
Jedno miasto porzucone
Drugie w swym zenicie
A odległe te dwa miasta
Na milę przystani
Jedno już się nie rozrasta
I tęsknotą plami
Myślę iż się kiedyś uda
Dwa miasta połączyć
Nie ma chyba nic prostszego
Jak dwa serca złączyć
I liryczną pieśnią nucę
Moją myśl o Lwowie
Ale nigdy nie porzucę
Cię piękny Krakowie
A kiedy wkroczę do wszechświata
To chór gwiazdami mi odpowie
Jak ptak podniebny niebo splata
Tak dłońmi splotę cię Krakowie
Nie będę pyłem złota blasku
Księżycem zmiennym w gwiazd ozdobie
A ukochaniem gdy o brzasku
Spleciesz mnie dłońmi mój Krakowie
W swej czapce będę niewidzialny
A serce duszą mi podpowie
Śpiewając hymn mój pożegnalny
To dłońmi splotę cię Krakowie
JEST TAKIE MIASTO…
Jest takie polskiej ziemi
Które w baraki zamieniono
Jest takie miasto polskiej ziemi
W którym miliony zamodlono
Najpierw ich w łaźniach wykąpano
Potem orkiestry grały dęte
Później ich znowu ubierano
W pasiaste stroje wniebowzięte
Sługusy pana czesanego
W ząbek żłobiony swym wąsikiem
Się zabawiały w chowanego
Żywcem człowieka pasiastego
Lecz dziwna była to zabawa
Zwykle z udziałem B-cyklonu
Który ulatniał z mocy prawa
Żywe istoty do Saronu
Jak głaz milczący w swej zadumie
Jak kłosy żniwne wykoszone
Trumny chowano w innej trumnie
Z dymem ich ciała przemodlone
Najpierw ich piaskiem zasypano
Później szkolone psy zawyły
Potem ze śmiechu się skręcano
Kiedy podludzie się smażyli
Czasami była przeplatanka
Jednego goja z trzecim Żydem
Ot taka sobie gra skakanka
Ot taki sobie taniec z Juden
Potem po wielu wielu latach
Baraki stały tak jak stały
Już nie myślały o swych katach
W muzea się poprzemieniały
I było wiele wiele luda
Jedni z gwiazdami inni z krzyżem
I dziwowali się iż ruda
Dzieweczka była tu też krzyżem
I tak na wszystko spozierali
W głupocie ludzkiej wymodleni
Że gwiazdy w krzyże wymieniali
Albo na odwrót tak jak chcieli
Najpierw je piaskiem posypano
Potem je znowu przemodlono
Późnie z baraków wysypano
I je w śmietniska zamieniono
KATYŃ 2010
Znów podeptano wolność
W smoleńskim czarnym lesie
W nieludzkiej wrogiej ziemi
Staranowano kwiecień
Nie zezwolono hołdu
Ranom zadanym skrycie
To miejsce to tył głowy
W krwawy wrzesień o świcie
Mamo ty byłaś ze mną
Gdy padł zdradziecki strzał
I polską krwią urosił
Okrutnej ziemi zwał
Mamo za polską ziemię
Wylała się ta krew
W oczach mi było ciemno
Mamo już czas na gniew
Znowu minęły lata
I znowu wróg u wrót
Rozpacz i gniew się splata
W następny „polski cud”.
Więc Polsko otwórz oczy
W zdrajców ojczyzny broń
Co na nieludzkiej ziemi
Strzelała w polską skroń
Aleksander Szumański 29 kwietnia 2010 r.
WAWEL POGRĄŻYŁ ŁEZ HISTORIĘ…
Wawel pogrążył łez historię
W te nasze serca upragnione
Miłości wezwał lud victorię
Gdy w Piłsudskiego patrzył stronę
I przyszedł by ukoić sobą
To co już zdało się prześnione
I przyszedł by nad waszym grobem
Lud już nie patrzył w inną stronę
Wierności i potęgi siła
Już wypełniła łez żałobę
Przy Tobie wszak Królowa była
Więc popatrz z Polska w Matki stronę
Bo Ona zawsze była z Tobą
Tak jak Twa ziemia niepojęta
Razem jesteście pod osłoną
Chleba i wina mocą świętą
PANU PREZYDENTOWI RZECZYPOSPOLITEJ
LECHOWI KACZYŃSKIEMU W DNIU POGRZEBU NA WAWELU
18 KWIETNIA 2010 ROKU
ALEKSANDER SZUMAŃSKI z MAŁŻONKĄ