Mały Smoleńsk w Toruniu
Mały Smoleńsk w Toruniu
data:09 sierpnia 2025 Redaktor: Redakcja
Gdybym miał wybrać jedno zdarzenie, które jak w soczewce pokazuje Polskę Roku Pańskiego 2025, wskazałbym zabójstwo Klaudii z Torunia przez imigranta z Wenezueli.

Mały Smoleńsk w Toruniu
Jak czytamy na stronie Ordo iuris: „W nocy z 11 na 12 czerwca 2025 roku w Toruniu ofiarą brutalnego ataku padła 24-letnia Klaudia K., doktorantka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, wracająca nocą z pracy w jednym z toruńskich barów. W parku Glazja została zaatakowana przez 19-letniego imigranta z Wenezueli, który przebywał w Polsce nielegalnie – jego wiza turystyczna wygasła kilka miesięcy wcześniej, a mimo to nie został objęty skuteczną kontrolą służb migracyjnych. Napastnik zadał Klaudii liczne rany kłute w głowę, szyję i klatkę piersiową, a także poważnie ją okaleczył, próbując pozbawić wzroku. Według ustaleń śledczych motyw ataku miał charakter seksualny. Młoda kobieta przez dwa tygodnie walczyła o życie w szpitalu, jednak zmarła 27 czerwca 2025 roku – o czym opinia publiczna została poinformowana dopiero trzy dni później.” https://ordoiuris.pl/cywilizacja/czas-na-zmiane-swiadomosci-masowa-imigracja-jest-prawdziwym-zagrozeniem-dla-polski/
I krzyż ustawili w wewnętrznej potrzebie, by ich Bóg usłyszał na wysokim niebie
Gdy wiadomość o śmierci Klaudii dotarła do opinii publicznej (pamiętam, iż pierwsze informacje na ten temat zamieściły przypadkowe osoby na facebooku, później dopiero profesjonalne media, mieszkańcy Torunia przeszli w marszu milczenia do Parku Glazja, w którym imigrant dokonał ataku. Mieszkańcy Torunia postawili na skraju parku drewniany krzyż, na zdjęciach widać, iż jest na nim także biało – czerwony szalik z napisem Polska.
https://ototorun.pl/artykul/w-miejscu-zabojstwa-n1720579
Nic więcej nie można już dla Niej zrobić. Nie ma piękniejszego pomnika niż Krzyż, który w naszej chrześcijańskiej kulturze, symbolizuje wszystko: brak miejsca w Betlejem, ukryte życie w Nazarecie, Mękę i Śmierć Pana Jezusa, nasz udział w Jego Zmartwychwstaniu, biały orszak Męczenników z kart Apokalipsy. Nie można było też zrobić mniej, bo każdy albo prawie każdy z nas spocznie pod Krzyżem.
Krzyż w toruńskim parku Glazja przypomniał mi słowa ballady Jana Pietrzaka pt. „Dziesiątego kwietnia roku dziesiątego…”:
„Ludzie się pod Pałac zeszli Prezydencki,
Położyli kwiaty, zapalili świeczki,
I krzyż postawili w serdecznej potrzebie,
By ich Bóg usłyszał na wysokim niebie.”
W sobotę 19 lipca 2025 r., w całym kraju odbyły się manifestacje przeciwko imigrantom. https://solidarni2010.pl/45360-8222stop-imigracji8221---protestowaly-setki-tysiecy-polakow.html
Ta, na którą poszedłem rozpoczęła się od minuty ciszy dla Klaudii. Nie twierdzę oczywiście, iż cała manifestacja przeciwko imigrantom miała charakter żałobny, iż nie wznoszono haseł przeciw imigracji, a mówcy nie oferowali recept na rozwiązanie problemu rosnącej przestępczości. W odróżnieniu od uroczystości upamiętniających Ofiary Zbrodni Smoleńskiej, nie odmawiano modlitwy. Panowała minuta ciszy. Może to jest jakieś zadanie dla nas, żebyśmy zanieśli niewypowiedziane słowa modlitwy „Wieczny odpoczynek…” do naszych domów i parafii.
Kiedy staliśmy na manifestacji przeciwko imigrantom, po drugiej stronie ulicy przeciw nam protestowali lewacy. Nie dostrzegłem wśród nich żadnego, który miałby inny kolor skóry niż biały. Imigranci nie przyszli zamanifestować, iż nie stanowią żadnego zagrożenia dla polskich kobiet, nie uczestniczą w naszym życiu politycznym, nie chodzą do Kościoła. Zastanawiam się, czy wśród naszych kontrmanifestantów znaleźli się także ci, którzy jesienią 2020 r. malowali na murach centrum naszego miasta hasło „Piekło kobiet” przy całkowitej bezczynności policji.
Gdy patrzyłem na naszych kontrmanifestantów znów przypomniały mi się słowa „Ballady dziesiątego kwietnia”:
„Na ten krzyż rzuciła się łobuzów zgraja,
Urządzali draki i robili jaja,
Obrzucali błotem barbarzyńcy podli
Tych, co się modlili za ofiary zbrodni.”
Nie było miejsca dla Ciebie
O ile nienawiść wobec nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego, mimo iż pozostawała w oczywistej sprzeczności z jakąkolwiek europejską kulturą, można racjonalnie wytłumaczyć choćby chęcią zapewnienia wyborczego zwycięstwa Bronisławowi Komorowskiemu, utrudnianie oddania hołdu zamordowanej doktorantce wymyka się racjonalnemu wyjaśnieniu. Uwiecznieni przez Ewę Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego antybohaterowie dokumentalnego filmu „Krzyż” mogli tłumaczyć, iż polska delegacja do Katynia zginęła w przypadkowej katastrofie, za którą nikt nie ponosi odpowiedzialności, ostatecznie, iż nie są specjalistami od katastrof lotniczych, a wyjaśnienia przyczyn katastrofy powinniśmy pozostawić ekspertom. Okoliczności kolejnej już dokonanej w naszym kraju przez imigranta zbrodni niczyich wątpliwości nie budzą.
Mimo iż zamordowanej Klaudii nie sposób przypisać przyczynienia się do swojej śmierci przez najmniejszą choćby nieostrożność (nie próbowała zostać np. wolontariuszką w ośrodku dla imigrantów, nie weszła do hostelu zamieszkanego przez imigrantów jak poćwiartowana w hostelu przez Gruzina Mamukę Ketsurianiego w październiku 2023 r. Paulina z Łodzi, nie próbowała dać się podwieźć imigrantowi jak Anastazja zamordowana na greckiej wyspie Kos przez Salahuddina S. - imigranta z Bangladeszu) trudno nie zauważyć, iż nie zostałaby zamordowana, gdyby nie musiała wracać w nocy z pracy. Innymi słowy, Klaudia żyłaby, gdyby mogła znaleźć inną, lepszą niż barmanka posadę.
W jakiś sposób realizowała współczesny ideał: znała obce języki, była utalentowana, pisała doktorat, wykonywała prostą, zwyczajną pracę jak my. Tymczasem morderca był awanturnikiem i spędzał czas głównie grając w gry wideo https://pch24.pl/kulisy-morderstwa-24-latki-z-torunia-skala-brutalnosci-przeraza/
Przed wybuchem II wojny światowej zdolni studenci, tacy jak Stanisław Wigura, w już czasie studiów konstruowali samoloty. https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Wigura Było to możliwe, ponieważ istniał polski przemysł, który już w czasie studiów mógł spożytkować przekazywaną im na studiach wiedzę, jednocześnie zapewniając możliwość zdobycia doświadczenia.
Nawet w czasie pobytu w obozie koncentracyjnym oczywistym była konieczność ratowania polskiej inteligencji, na co wskazuje przyjaciółka Papieża Jana Pawła II, Wanda Półtawska w swoich wspomnieniach z Ravensbrűck: „Nas nikt nie przyjął, one zastały zorganizowany obóz i doskonale zżytą polską grupę, która je od razu adoptowała. Zrobiono nam później zarzut, iż «króle» [obozowe określenie więźniarek, które były ofiarami niemieckich eksperymentów pseudomedycznych – skrót od „króliki doświadczalne” – B.L.] ratowały tylko warszawską inteligencję. To nie było do końca zgodne z prawdą. Z narażeniem własnej skóry starałyśmy się pomagać wszystkim, ale czasem… ręce opadały.” [Wanda Półtawska „I boję się snów” Wydawnictwo Święty Paweł 2009 s. 136]. W dzisiejszej Polsce doktorantka (a więc ktoś, kto już zdobył tytuł magistra) może liczyć na pracę w barze. Dlaczego po skończeniu filologii angielskiej nie mogła zatrudnić się w jakiekolwiek korporacji? Już sam ten fakt jest dla Polski, w której żyjemy, hańbą.
Masowa imigracja, od początku była uzasadniana brakiem w Polsce siły roboczej. Sarkastyczne określenie imigrantów jako „inżynierów i lekarzy”, które weszło do języka potocznego, odzwierciedla powszechne przekonanie, iż imigranci posiadają bardzo niskie albo żadne kwalifikacje. Problemu niskich kwalifikacji imigrantów nie rozwiązuje także ich masowe kształcenie na krajowych uniwersytetach, w szczególności przez istniejącą barierę językową. Wątpiącym, którzy mieszkają w mieście uniwersyteckim proponuję prosty eksperyment, aby w bibliotece uniwersyteckiej albo jej bezpośredniej odległości spróbowali zamienić choć kilka słów po polsku z przechodzącymi studentami o innym kolorze skóry. Zastanawiające, w jaki sposób studenci, którzy nie są w stanie wypowiedzieć choćby kilku słów po polsku kończą np. prawo, które wymaga znajomości polskich ustaw, a podręczniki i publikacje naukowe po angielsku należą do rzadkości (co łatwo można sprawdzić na stronie wydawnictw prawniczych Wolters Kluwer i CH Beck). Dyskryminacja polskich studentów przez władze uczelni wyższych była już przedmiotem protestów Młodzieży Wszechpolskiej https://kresy.pl/wydarzenia/polacy-dyskryminowani-na-polskich-uczelniach-alarmuje-mlodziez-wszechpolska/
Jednocześnie, w chwili otwarcia naszego rynku pracy dla imigrantów (również z Ukrainy), oczywistym dla rządzących musiał być fakt, iż koniunktura gospodarcza jest zmienna w czasie, a zatem w dającej się przewidzieć przyszłości, młodzi Polacy nie będą mieli pracy, ponieważ będą ją wykonywali cudzoziemcy. Spodziewany i oczywisty efekt bezrobocia Polaków już zaczyna występować. https://dorzeczy.pl/ekonomia/757149/rosnie-bezrobocie-w-polsce-ekspert-efekt-reformy-rynku-pracy.html
Przez to wszystko musiała przejść Klaudia. Pomimo zdolności, o których piszący te słowa mógłby tylko pomarzyć, nie było dla Niej godnego pracy. Nie było równych szans na studiach. Organy państwa (policja, prokuratura) przez trzy dni ukrywały Jej śmierć, co przywodzi na myśl tajny, nocny pochówek zastrzelonego w Grudniu 1970 r. Zbyszka Godlewskiego, unieśmiertelnionego przez Krzysztofa Dowgiałłę w „Balladzie o Janku Wiśniewskim”. On jechał do pracy i zginął na przystanku kolejki miejskiej, Ona spotkała swojego zabójcę wracając z pracy, idąc przez park.
Tym razem zamiast gdyńską Świętojańską, uczestnicy marszu szli z Rynku Staromiejskiego w Toruniu do parku Glazja. Zamiast drzwi nieśli Krzyż.
W poszukiwaniu dobrych i pracowitych dziennikarzy
W jednym z najważniejszych, w mojej ocenie, tekstów na stronie Solidarnych 2010 pt. „Trzej męczennicy” https://solidarni2010.pl/41382-trzej-meczennicy.html Marek Baterowicz wskazywał współczesnych nam męczenników, bezczynność ówczesnej władzy i wymiaru sprawiedliwości. Tekst Marka Baterowicza powinien, moim zdaniem, skłonić każdego dziennikarza do podjęcia dziennikarskiego śledztwa, a przynajmniej próby spotkania świadków zdarzenia oraz tych, wśród których zamordowani przeżywali swoją codzienność.
Udaną próbę dziennikarskiego śledztwa w sprawie morderstwa ks. Stefana Niedzielaka podjął Zbigniew Branach, który opisał jej rezultaty w doskonałej książce „Zbrodnia przy Powązkowskiej”. Napisanie reportażu z pewnością wymagało ogromnej pracy, zapoznania się z materiałami śledztwa oraz spotkania świadków, nie pozwoliło na wykrycie i skazanie sprawców, ale pozwoliło zbliżyć się do prawdy.
Żyjemy wprawdzie coraz szybciej i coraz mniej dokładnie. Dziennikarz tym różni się od propagandysty, iż spotyka świadków zdarzeń (a nie zmyśla spotkania z rzekomymi świadkami), a następnie relacjonuje je swoim czytelnikom. Tylko w ten sposób może ocalić ich od zapomnienia, także Tych, którzy pozostali już tylko w czyjeś pamięci.
Byłoby pięknie, gdybyśmy w erze zalewu medialnych informacji pamiętali za pół roku, za rok i za dziesięć lat o Klaudii z Torunia tak, jak nasi przodkowie pamiętali o Karolinie Kózkównie czy Janku Wiśniewskim. Gdybyśmy nie dali zginąć poległym, którzy już teraz patrzą na nas z nieba.
BL
Jak czytamy na stronie Ordo iuris: „W nocy z 11 na 12 czerwca 2025 roku w Toruniu ofiarą brutalnego ataku padła 24-letnia Klaudia K., doktorantka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, wracająca nocą z pracy w jednym z toruńskich barów. W parku Glazja została zaatakowana przez 19-letniego imigranta z Wenezueli, który przebywał w Polsce nielegalnie – jego wiza turystyczna wygasła kilka miesięcy wcześniej, a mimo to nie został objęty skuteczną kontrolą służb migracyjnych. Napastnik zadał Klaudii liczne rany kłute w głowę, szyję i klatkę piersiową, a także poważnie ją okaleczył, próbując pozbawić wzroku. Według ustaleń śledczych motyw ataku miał charakter seksualny. Młoda kobieta przez dwa tygodnie walczyła o życie w szpitalu, jednak zmarła 27 czerwca 2025 roku – o czym opinia publiczna została poinformowana dopiero trzy dni później.” https://ordoiuris.pl/cywilizacja/czas-na-zmiane-swiadomosci-masowa-imigracja-jest-prawdziwym-zagrozeniem-dla-polski/
I krzyż ustawili w wewnętrznej potrzebie, by ich Bóg usłyszał na wysokim niebie
Gdy wiadomość o śmierci Klaudii dotarła do opinii publicznej (pamiętam, iż pierwsze informacje na ten temat zamieściły przypadkowe osoby na facebooku, później dopiero profesjonalne media, mieszkańcy Torunia przeszli w marszu milczenia do Parku Glazja, w którym imigrant dokonał ataku. Mieszkańcy Torunia postawili na skraju parku drewniany krzyż, na zdjęciach widać, iż jest na nim także biało – czerwony szalik z napisem Polska.
https://ototorun.pl/artykul/w-miejscu-zabojstwa-n1720579
Nic więcej nie można już dla Niej zrobić. Nie ma piękniejszego pomnika niż Krzyż, który w naszej chrześcijańskiej kulturze, symbolizuje wszystko: brak miejsca w Betlejem, ukryte życie w Nazarecie, Mękę i Śmierć Pana Jezusa, nasz udział w Jego Zmartwychwstaniu, biały orszak Męczenników z kart Apokalipsy. Nie można było też zrobić mniej, bo każdy albo prawie każdy z nas spocznie pod Krzyżem.
Krzyż w toruńskim parku Glazja przypomniał mi słowa ballady Jana Pietrzaka pt. „Dziesiątego kwietnia roku dziesiątego…”:
„Ludzie się pod Pałac zeszli Prezydencki,
Położyli kwiaty, zapalili świeczki,
I krzyż postawili w serdecznej potrzebie,
By ich Bóg usłyszał na wysokim niebie.”
W sobotę 19 lipca 2025 r., w całym kraju odbyły się manifestacje przeciwko imigrantom. https://solidarni2010.pl/45360-8222stop-imigracji8221---protestowaly-setki-tysiecy-polakow.html
Ta, na którą poszedłem rozpoczęła się od minuty ciszy dla Klaudii. Nie twierdzę oczywiście, iż cała manifestacja przeciwko imigrantom miała charakter żałobny, iż nie wznoszono haseł przeciw imigracji, a mówcy nie oferowali recept na rozwiązanie problemu rosnącej przestępczości. W odróżnieniu od uroczystości upamiętniających Ofiary Zbrodni Smoleńskiej, nie odmawiano modlitwy. Panowała minuta ciszy. Może to jest jakieś zadanie dla nas, żebyśmy zanieśli niewypowiedziane słowa modlitwy „Wieczny odpoczynek…” do naszych domów i parafii.
Kiedy staliśmy na manifestacji przeciwko imigrantom, po drugiej stronie ulicy przeciw nam protestowali lewacy. Nie dostrzegłem wśród nich żadnego, który miałby inny kolor skóry niż biały. Imigranci nie przyszli zamanifestować, iż nie stanowią żadnego zagrożenia dla polskich kobiet, nie uczestniczą w naszym życiu politycznym, nie chodzą do Kościoła. Zastanawiam się, czy wśród naszych kontrmanifestantów znaleźli się także ci, którzy jesienią 2020 r. malowali na murach centrum naszego miasta hasło „Piekło kobiet” przy całkowitej bezczynności policji.
Gdy patrzyłem na naszych kontrmanifestantów znów przypomniały mi się słowa „Ballady dziesiątego kwietnia”:
„Na ten krzyż rzuciła się łobuzów zgraja,
Urządzali draki i robili jaja,
Obrzucali błotem barbarzyńcy podli
Tych, co się modlili za ofiary zbrodni.”
Nie było miejsca dla Ciebie
O ile nienawiść wobec nieżyjącego Lecha Kaczyńskiego, mimo iż pozostawała w oczywistej sprzeczności z jakąkolwiek europejską kulturą, można racjonalnie wytłumaczyć choćby chęcią zapewnienia wyborczego zwycięstwa Bronisławowi Komorowskiemu, utrudnianie oddania hołdu zamordowanej doktorantce wymyka się racjonalnemu wyjaśnieniu. Uwiecznieni przez Ewę Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego antybohaterowie dokumentalnego filmu „Krzyż” mogli tłumaczyć, iż polska delegacja do Katynia zginęła w przypadkowej katastrofie, za którą nikt nie ponosi odpowiedzialności, ostatecznie, iż nie są specjalistami od katastrof lotniczych, a wyjaśnienia przyczyn katastrofy powinniśmy pozostawić ekspertom. Okoliczności kolejnej już dokonanej w naszym kraju przez imigranta zbrodni niczyich wątpliwości nie budzą.
Mimo iż zamordowanej Klaudii nie sposób przypisać przyczynienia się do swojej śmierci przez najmniejszą choćby nieostrożność (nie próbowała zostać np. wolontariuszką w ośrodku dla imigrantów, nie weszła do hostelu zamieszkanego przez imigrantów jak poćwiartowana w hostelu przez Gruzina Mamukę Ketsurianiego w październiku 2023 r. Paulina z Łodzi, nie próbowała dać się podwieźć imigrantowi jak Anastazja zamordowana na greckiej wyspie Kos przez Salahuddina S. - imigranta z Bangladeszu) trudno nie zauważyć, iż nie zostałaby zamordowana, gdyby nie musiała wracać w nocy z pracy. Innymi słowy, Klaudia żyłaby, gdyby mogła znaleźć inną, lepszą niż barmanka posadę.
W jakiś sposób realizowała współczesny ideał: znała obce języki, była utalentowana, pisała doktorat, wykonywała prostą, zwyczajną pracę jak my. Tymczasem morderca był awanturnikiem i spędzał czas głównie grając w gry wideo https://pch24.pl/kulisy-morderstwa-24-latki-z-torunia-skala-brutalnosci-przeraza/
Przed wybuchem II wojny światowej zdolni studenci, tacy jak Stanisław Wigura, w już czasie studiów konstruowali samoloty. https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_Wigura Było to możliwe, ponieważ istniał polski przemysł, który już w czasie studiów mógł spożytkować przekazywaną im na studiach wiedzę, jednocześnie zapewniając możliwość zdobycia doświadczenia.
Nawet w czasie pobytu w obozie koncentracyjnym oczywistym była konieczność ratowania polskiej inteligencji, na co wskazuje przyjaciółka Papieża Jana Pawła II, Wanda Półtawska w swoich wspomnieniach z Ravensbrűck: „Nas nikt nie przyjął, one zastały zorganizowany obóz i doskonale zżytą polską grupę, która je od razu adoptowała. Zrobiono nam później zarzut, iż «króle» [obozowe określenie więźniarek, które były ofiarami niemieckich eksperymentów pseudomedycznych – skrót od „króliki doświadczalne” – B.L.] ratowały tylko warszawską inteligencję. To nie było do końca zgodne z prawdą. Z narażeniem własnej skóry starałyśmy się pomagać wszystkim, ale czasem… ręce opadały.” [Wanda Półtawska „I boję się snów” Wydawnictwo Święty Paweł 2009 s. 136]. W dzisiejszej Polsce doktorantka (a więc ktoś, kto już zdobył tytuł magistra) może liczyć na pracę w barze. Dlaczego po skończeniu filologii angielskiej nie mogła zatrudnić się w jakiekolwiek korporacji? Już sam ten fakt jest dla Polski, w której żyjemy, hańbą.
Masowa imigracja, od początku była uzasadniana brakiem w Polsce siły roboczej. Sarkastyczne określenie imigrantów jako „inżynierów i lekarzy”, które weszło do języka potocznego, odzwierciedla powszechne przekonanie, iż imigranci posiadają bardzo niskie albo żadne kwalifikacje. Problemu niskich kwalifikacji imigrantów nie rozwiązuje także ich masowe kształcenie na krajowych uniwersytetach, w szczególności przez istniejącą barierę językową. Wątpiącym, którzy mieszkają w mieście uniwersyteckim proponuję prosty eksperyment, aby w bibliotece uniwersyteckiej albo jej bezpośredniej odległości spróbowali zamienić choć kilka słów po polsku z przechodzącymi studentami o innym kolorze skóry. Zastanawiające, w jaki sposób studenci, którzy nie są w stanie wypowiedzieć choćby kilku słów po polsku kończą np. prawo, które wymaga znajomości polskich ustaw, a podręczniki i publikacje naukowe po angielsku należą do rzadkości (co łatwo można sprawdzić na stronie wydawnictw prawniczych Wolters Kluwer i CH Beck). Dyskryminacja polskich studentów przez władze uczelni wyższych była już przedmiotem protestów Młodzieży Wszechpolskiej https://kresy.pl/wydarzenia/polacy-dyskryminowani-na-polskich-uczelniach-alarmuje-mlodziez-wszechpolska/
Jednocześnie, w chwili otwarcia naszego rynku pracy dla imigrantów (również z Ukrainy), oczywistym dla rządzących musiał być fakt, iż koniunktura gospodarcza jest zmienna w czasie, a zatem w dającej się przewidzieć przyszłości, młodzi Polacy nie będą mieli pracy, ponieważ będą ją wykonywali cudzoziemcy. Spodziewany i oczywisty efekt bezrobocia Polaków już zaczyna występować. https://dorzeczy.pl/ekonomia/757149/rosnie-bezrobocie-w-polsce-ekspert-efekt-reformy-rynku-pracy.html
Przez to wszystko musiała przejść Klaudia. Pomimo zdolności, o których piszący te słowa mógłby tylko pomarzyć, nie było dla Niej godnego pracy. Nie było równych szans na studiach. Organy państwa (policja, prokuratura) przez trzy dni ukrywały Jej śmierć, co przywodzi na myśl tajny, nocny pochówek zastrzelonego w Grudniu 1970 r. Zbyszka Godlewskiego, unieśmiertelnionego przez Krzysztofa Dowgiałłę w „Balladzie o Janku Wiśniewskim”. On jechał do pracy i zginął na przystanku kolejki miejskiej, Ona spotkała swojego zabójcę wracając z pracy, idąc przez park.
Tym razem zamiast gdyńską Świętojańską, uczestnicy marszu szli z Rynku Staromiejskiego w Toruniu do parku Glazja. Zamiast drzwi nieśli Krzyż.
W poszukiwaniu dobrych i pracowitych dziennikarzy
W jednym z najważniejszych, w mojej ocenie, tekstów na stronie Solidarnych 2010 pt. „Trzej męczennicy” https://solidarni2010.pl/41382-trzej-meczennicy.html Marek Baterowicz wskazywał współczesnych nam męczenników, bezczynność ówczesnej władzy i wymiaru sprawiedliwości. Tekst Marka Baterowicza powinien, moim zdaniem, skłonić każdego dziennikarza do podjęcia dziennikarskiego śledztwa, a przynajmniej próby spotkania świadków zdarzenia oraz tych, wśród których zamordowani przeżywali swoją codzienność.
Udaną próbę dziennikarskiego śledztwa w sprawie morderstwa ks. Stefana Niedzielaka podjął Zbigniew Branach, który opisał jej rezultaty w doskonałej książce „Zbrodnia przy Powązkowskiej”. Napisanie reportażu z pewnością wymagało ogromnej pracy, zapoznania się z materiałami śledztwa oraz spotkania świadków, nie pozwoliło na wykrycie i skazanie sprawców, ale pozwoliło zbliżyć się do prawdy.
Żyjemy wprawdzie coraz szybciej i coraz mniej dokładnie. Dziennikarz tym różni się od propagandysty, iż spotyka świadków zdarzeń (a nie zmyśla spotkania z rzekomymi świadkami), a następnie relacjonuje je swoim czytelnikom. Tylko w ten sposób może ocalić ich od zapomnienia, także Tych, którzy pozostali już tylko w czyjeś pamięci.
Byłoby pięknie, gdybyśmy w erze zalewu medialnych informacji pamiętali za pół roku, za rok i za dziesięć lat o Klaudii z Torunia tak, jak nasi przodkowie pamiętali o Karolinie Kózkównie czy Janku Wiśniewskim. Gdybyśmy nie dali zginąć poległym, którzy już teraz patrzą na nas z nieba.
BL