W administracji państwowej nadciąga prawdziwe trzęsienie ziemi. Rząd pracuje nad projektem, który przewiduje masowe zwolnienia w urzędach w całym kraju. Oficjalnym powodem ma być reforma administracji publicznej, ale wielu komentatorów ostrzega: to może być największa czystka kadrowa od lat.

Fot. Shutterstock
Kto straci pracę?
Według wstępnych założeń zmiany obejmą:
- urzędników szczebla centralnego i samorządowego,
- pracowników administracji zespolonej,
- a choćby niektóre instytucje podległe ministerstwom.
Nowe przepisy mają umożliwić zwolnienia grupowe bez konieczności tworzenia długotrwałych procedur odwoławczych. Urzędy będą miały obowiązek ograniczenia zatrudnienia choćby o 20–30 proc. w niektórych działach.
Reforma czy polityczna czystka?
Oficjalnie rząd tłumaczy zmiany chęcią odchudzenia biurokracji i przyspieszenia procesów administracyjnych.
Nieoficjalnie jednak mówi się, iż prawdziwym celem może być wymiana kadr i obsadzenie stanowisk lojalnymi ludźmi.
– Pod hasłem modernizacji administracji może kryć się bezprecedensowa czystka polityczna – ostrzegają eksperci od prawa administracyjnego.
Fala niepokoju w urzędach
Już teraz w wielu urzędach panuje atmosfera strachu. Pracownicy, którzy od lat obsługiwali sprawy obywateli, nie wiedzą, czy za kilka miesięcy przez cały czas będą mieli zatrudnienie.
Związki zawodowe zapowiadają protesty, a wśród urzędników mówi się o możliwej fali pozwów przeciwko Skarbowi Państwa za nieuzasadnione rozwiązanie umów.
Kiedy zmiany wejdą w życie?
Projekt ustawy ma być gotowy w połowie maja, a nowe przepisy mogą wejść w życie jeszcze przed końcem 2025 roku.
Jeżeli scenariusz się potwierdzi, setki tysięcy pracowników administracji mogą stanąć przed wizją nagłej utraty pracy.