
Po tym, jak na łamach portalu Smoglab.pl i antenie radia RMF MAXX jako pierwsi opublikowaliśmy wyniki badań solanki tężni w Nowej Hucie, tematem żyje cała Polska. Rozmawiamy z autorką głośnego badania – prof. Katarzyną Wolny-Koładką z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.
Instalacje stawiane są w całym kraju, a według fanów tego rozwiązania, mają zastępować pobyt nad morzem. Okazuje się, iż wciąż nie ma badań, które udowodniłby pozytywny wpływ na zdrowie tego typu instalacji. Z drugiej strony są wyniki, które pokazują, iż w tężniach mogą występować bakterie E.coli, gronkowce czy grzyby pleśniowe.
Przypomnimy, iż to właśnie w jednej z krakowskich tężni naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego wykryli drobnoustroje: m.in. gronkowce, promieniowce, a także grzyby pleśniowe. W solance, natomiast pojawiają się bakterie takie jak E. coli, E. faecalis i C. perfringens. Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 13 kwietnia 2006 roku, jasno wskazuje, iż w wodzie służącej do inhalacji ich występowanie jest niedopuszczalne.
Mowa o obiekcie, który nie jest stale zasilany świeżą solanką (jak na przykład tężnie w uznanych uzdrowiskach). Trzeba ją wymieniać, a to generuje koszty. Oszczędności finansowe na tego typu obiektach powodują, iż bakterii przybywa – przestrzegają naukowcy.
- Czytaj także: Tężnie to miejski hit. Naukowcy: w środku bakterie, grzyby i gronkowce
Prof. UR: nie spodziewałam się takiego poruszenia w sprawie tężni
Przemysław Błaszczyk, dziennikarz SmogLab i RMF MAXX: Czy spodziewała się Pani takiego ogólnopolskiego poruszenia w związku z publikacją wyników badań?
Prof. dr hab. inż. Katarzyna Wolny-Koładka z Katedry Mikrobiologii i Biomonitoringu Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie: Nie, nie spodziewałam się takiego poruszenia, natomiast cieszy mnie to o tyle, iż właśnie ten medialny szum być może wpłynie na to, iż osoby, które odpowiedzialne są za obsługę tężni w Krakowie, poważnie podejdą do tego problemu, jakim jest występowanie drobnoustrojów chorobotwórczych w solance i dołożą wszelkich starań, aby te drobnoustroje z solanki wyeliminować.
Nie, tylko w Krakowie, bo takich tężni bez stałego dopływu solanki powstaje w Polsce mnóstwo?
Obserwuje to zjawisko, natomiast powstawanie tych tężni w całej Polsce nie idzie w parze ze sformułowaniem regulacji i norm w zakresie ich czystości mikrobiologicznej.
Czy powstały w związku z tym chociaż jakieś rekomendacje naukowców z Uniwersytetu Rolniczego, które, podpowiedzą samorządowcom, jak obchodzić się z tego typu obiektami?
Nikt się do mnie nie zwrócił z żadną oficjalną prośbą o sformułowanie takich regulacji, czy też wytycznych. W związku z tym ich na razie nie ma.
Ale jak ktoś się zwróci…?
To zachęcam do kontaktu. Ja jestem otwarta na wszelkie rozmowy i jak najbardziej służę pomocą.

Inhalacje w miejskich tężniach. Nie ma dowodów na pozytywne skutki
Czy tężnie w takim razie, bez stałego dopływu solanki, powinny być rozbierane, czy powinny być modyfikowane, czy samorządy dalej powinny w to pakować miliony?
To jest w gruncie rzeczy pytanie o to, czy w czasie w którym ciężko pozyskać finansowanie na bardzo ważne dla Krakowian inwestycje, zasadnym jest wykładanie milionów złotych na budowę kolejnych tężni, opłacanie zakupu solanki i jej późniejszą utylizację, a także bieżący serwis instalacji. Ponadto, nie dysponujemy mocnymi dowodami na to, iż inhalacje w miejskich tężniach wpływają pozytywnie na zdrowie. Na tej podstawie uważam, iż budowa kolejnych miejskich tężni nie jest najlepszym pomysłem na wydawanie publicznych pieniędzy.
Zarząd Zieleni Miejskiej w jednym z materiałów w mediach twierdzi, iż Pani badania nie są dla nich punktem odniesienia ze względu na brak certyfikatu. Co Pani na to?
Ja jako profesor zatrudniony w Katedrze Mikrobiologii i Biomonitoringu na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, wydaje opinie, ekspertyzy jako ekspert z zakresu mikrobiologii środowiskowej. W swoich badaniach posługuje się najnowszymi doniesieniami literaturowymi. Wszystkie swoje analizy wykonuje z należytą starannością i ja jako przedstawiciel środowiska naukowego takiego certyfikatu, o którym mówi Zarząd Zielonej Miejskiej, mieć nie muszę.
O takie certyfikaty starają się z reguły laboratoria komercyjne które, mówiąc kolokwialnie, sprzedają wyniki swoich badań usługowo i one w ten sposób, posiadając taki certyfikat, uwiarygadniają jakość swoich badań.
Ja znam tą wypowiedź przedstawiciela Zarządu Zieleni Miejskiej odnośnie tego, iż moje badania nie są dla nich punktem odniesienia i muszę powiedzieć, iż przyjęłam tą wypowiedź z dużym rozczarowaniem.
Obserwuję taką tendencję, iż o ile badania naukowców są zgodne z linią, czy też narracją, którą stosują urzędnicy, to wtedy oni bardzo chętnie sięgają po nas naukowców i po nasze badania, natomiast wtedy, kiedy nasze wyniki, tak jak w tym przypadku badań solanki, nie są po ich myśli, to starają się je zdyskredytować właśnie w ten sposób, zarzucając mi brak certyfikatu, którego posiadać nie muszę.
Obecnie, te badania może nie są po myśli krakowskich urzędników, natomiast w 2023 roku właśnie z rąk jeszcze wtedy urzędującego prezydenta Jacka Majchrowskiego otrzymałam nagrodę Miasta Krakowa dla wybitnych uczonych, których praca ma znaczenie dla miasta i wtedy to moje osiągnięcie to były właśnie badania solanki i wody w Zalewie Nowohuckim.
Także w 2023 roku miasto mnie nagrodziło, a w 2025 mówi, iż te wyniki nie są dla miasta punktem odniesienia.
- Czytaj także: Magnesem z lodówki zrobił więcej niż urzędnicy przez kilka lat. „Tykająca bomba”
Godzina przy tężni jak trzy dni nad Bałtykiem? „Slogan reklamowy”
Czy to prawda, iż biznesy nad Bałtykiem umierają, bo jedna godzina przy miejskiej tężni, to jak trzy dni nad morzem?
Nie wiem, czy możemy aż taką korelację tutaj zastosować, natomiast na pewno znam ten slogan reklamujący tężnię. Zarówno jako mikrobiolog jak i również pasjonat polskiego morza, mogę powiedzieć tyle, iż ja jednak wolałabym jechać na trzy dni nad Bałtyk i spacerować po plaży, niż siedzieć godzinę przy miejskiej tężni.
Wiem, iż do tężni dolewana jest woda z wodociągów, bo takie tężnie generalnie w jakimś stopniu tracą solankę. To dobry pomysł?
No tutaj właśnie mamy do czynienia z tym grzechem pierworodnym, jaki był u powstania tężni miejskich, czyli brak zasilania ciągłego świeżą solanką i to tak naprawdę generuje wszystkie problemy, o których rozmawiamy.
Jeżeli na początku sezonu do tężni wpompowana jest solanka o stężeniu powiedzmy 16-19 proc. i w trakcie jej krążenia w obiegu zamkniętym, ta woda odparowuje i jest konieczność dolania wody wodociągowej, no to należy sobie zadać pytanie, czy to stężenie jest utrzymane na odpowiednim poziomie i w jakim ewentualnie stopniu możemy zatężyć tę solankę. Czyli co, dolewając znowu porcję solanki wyjściowej? Wydaje mi się, iż wtedy już takiego stężenia raczej nie osiągniemy.
Może osiągniemy dosypując soli „łopatą”?
Inhalację roztworem soli kuchennej, możemy sobie zaserwować we własnym zakresie bez wychodzenia z domu. Poza tym sól rozpuszczona w wodzie nie jest solanką w tężni, to są inne roztwory i inna jest zasada działania takich inhalacji. Myślę, iż gdyby ktoś wpadł na pomysł dosypywania soli do solanki krążącej w tężni miejskiej, to takie działanie można by uznać za nieetyczne. Byłoby to wprowadzanie ludzi w błąd, za – przypomnijmy – niemałe pieniądze jakie na obsługę tężni są wydawane.
Prof. Katarzyna Wolny-Koładka: niedługo kolejne badania ws. tężni
Odzywali się do Pani po naszym materiale producenci miejskich tężni?
Tak, odzywają się różni producenci tężni, tężni takich zupełnie małych, można by powiedzieć, choćby domowych instalacji do emisji jodu. Oczekują różnych rzeczy, w zależności od tego co sami proponują. Jedni by chcieli, żeby moje badania pokazywały dobroczynny wpływ ich urządzeń na zdrowie człowieka, inni przeciwnie.
Natomiast chciałabym w tym miejscu też uciąć wszelkie spekulacje. Badania, które prowadzę, prowadzę samodzielnie, nie jestem związana z żadną firmą.
To jest element mojej pracy naukowej na Uniwersytecie Rolniczym i badania są w całości finansowane również przez Uniwersytet Rolniczy. W związku z tym jestem zupełnie niezależnym badaczem.
A producenci lamp UV też piszą? Takie niedawno zainstalowano, żeby dezynfekowały solankę.
Wiem, iż zostały zainstalowane te lampy, co skłoniło mnie do tego aby ponowić badania solanki i sprawdzić ich skuteczność działania. Jak Pan redaktor dobrze wie, jestem w trakcie opracowywania wyników tych analiz.
Czyli na razie ich nie zdradzamy?
Tak, nie zdradzamy ich na razie. To co mogę powiedzieć to to, iż nie podchodziłabym z przesadnym optymizmem do ich stosowania.
Warto dodać, iż badania wokół których trwa medialna dyskusja wykonano w 2021 i 2022 roku, a dopiero w tym, po kilku latach, miasto zdecydowało się zainstalować w tężniach lampy UV, które mają dezynfekować solankę.
- Czytaj także: Legionella nie będzie ostatnia. Wirusy i bakterie pokochały globalne ocieplenie
Od autora: Badania wokół których trwa medialna dyskusja wykonano w 2021 i 2022 roku. Dopiero w tym roku, po kilku latach od tych ustaleń, miasto zdecydowało się zainstalować w tężniach lampy UV, które mają dezynfekować solankę. Nie wiadomo, czy system się sprawdzi.