

— Czekaliśmy na odebranie telefonu przez rzecznika MSZ — opowiada Jarosław Kuźniar. — Długo nie mogliśmy się z nim skontaktować, a ja musiałem coś mówić. W studiu byli goście, z którymi rozmawiałem już o rzeczach, które nie były przewidziane. To trudny moment: masz prowadzić program, ale równocześnie wcielasz się w rolę psychologa, researchera, dokumentalisty… I już czujesz, iż zaraz będziesz musiał to ogłosić: „samolot z 96 osobami, w tym z prezydentem Lechem Kaczyńskim i jego żoną, rozbił się w lesie pod Katyniem”. To był moment, gdy trzeba było wygrać z własną emocją — wspomina.
— Zaproponowałem moim kolegom, iż chciałbym razem z Beatą Tadlą, która była wtedy ze mną w studiu — kiedy będziemy mieć ostateczną listę ludzi, którzy zginęli i ich wszystkich zdjęcia — odczytali nazwiska wszystkich, którzy lecieli samolotem — opowiada Kuźniar.
— Realizator wyciemnił studio, zasłonił wszystkie zasłony, zrobił klimat i my — czytający na zmianę nazwiska ludzi, którzy zginęli. To jest tak, iż widzisz ich, flagę do połowy masztu, masz jedno nazwisko, drugie, trzecie, czwarte. I z jednej strony czarujesz cudowny klimat, a z drugiej jest tak, iż przecież przed chwilą z nimi gadałeś w studiu. A tu się okazuje, iż uczestniczysz w jakimś zbiorowym pogrzebie i to uczestniczysz bardzo publicznie — wspomina.
— To jest niby tylko przeczytanie imienia i nazwiska, ale cisza, jaka się zrobiła w studiu i to, iż z perspektywy programu telewizyjnego — jakby to nie zabrzmiało — to wyglądało pięknie i bardzo wzruszająco (…). To są w sumie ludzie wszyscy, których znasz, to był taki dosyć trudny moment — mówi dziennikarz.
— Beata o tym często opowiada — jak skończyliśmy czytać, to mieliśmy chwilę na to, żeby wstać od tego cholernego stołu i odejść na bok. To był dla Beaty taki moment, iż podeszła i się przytuliła i wyryczała. Ja nie pamiętam choćby tego dnia jakoś specjalnie. Tak samo miałem z programem, kiedy żegnaliśmy Jana Pawła II — ten moment, kiedy spływają z ciebie emocje, przychodzi później — dodaje Kuźniar.
— Pamiętam też, iż wychodząc z tego studia, wszyscy mnie klepali po ramieniu i mówili: „super robota”, a tak naprawdę miałem kompletnie co innego w głowie, więc to był ten najtrudniejszy moment. Wymyśliłeś coś, co będzie wyglądało pięknie, ale wykonanie tego jest trudne — wspomina.
Tekst pochodzi z cyklu opublikowanego w 2018 r.
*
Katastrofa w Smoleńsku to bez wątpienia jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Polski. Rozmawiamy o nim często. Skutki tej tragedii odczuwamy na wiele sposobów. To dziewięćdziesiąt sześć ludzkich historii, które — choć zaczęły się w różnym czasie, a potem podążały bardzo różnymi ścieżkami — raz na zawsze zbiegły się w jednym miejscu. W Smoleńsku zginęli niezwykli ludzie, o których pamięć musi przetrwać. W ostatnich latach stworzyliśmy w Onecie kilka wyjątkowych miejsc, w których oddajemy im hołd: