Narodowcy w powstaniu warszawskim

dzienniknarodowy.pl 18 godzin temu
Powstanie warszawskie, rozpoczęte 1 sierpnia 1944 roku, jest jednym z najbardziej tragicznych i zarazem symbolicznych wydarzeń w historii Polski XX wieku. Przez wiele dekad funkcjonowało w polskiej świadomości narodowej jako akt heroicznego zrywu, świadectwo nieugiętej woli wolności i niezależności. Jednak nie wszyscy uczestnicy życia politycznego i ideowego II Rzeczypospolitej oraz Polskiego Państwa Podziemnego podzielali ten entuzjazm. Środowiska narodowe generalnie miały do decyzji o wybuchu powstania stosunek wyraźnie sceptyczny, a niekiedy wręcz potępiający.

Po klęsce kampanii wrześniowej 1939 roku i rozpoczęciu okupacji Polski przez Niemcy i ZSRS, środowiska narodowe, podobnie jak inne obozy polityczne, przystąpiły do tworzenia struktur konspiracyjnych. Już w październiku tego roku powołano do życia Narodową Organizację Wojskową (NOW), która miała stanowić zbrojne ramię Stronnictwa Narodowego. Celem NOW była organizacja oporu wobec obu okupantów przy zachowaniu integralności ideowej i organizacyjnej względem przedwojennego obozu narodowego.

NOW rozwijała się głównie w Warszawie, Krakowie, Lwowie i w innych dużych ośrodkach miejskich. Strukturalnie była podporządkowana politycznym celom Stronnictwa Narodowego – kładła nacisk nie tylko na walkę zbrojną, ale także na szerzenie wychowania narodowego, działalność formacyjną i dyscyplinę ideową. Niechętna wobec romantycznej wizji zrywów, koncentrowała się raczej na budowie siły organizacyjnej, tworzeniu kadry dowódczej i zabezpieczaniu przyszłości narodowej Polski po wojnie.

Z czasem część NOW została scalona z Armią Krajową – proces ten rozpoczął się w 1942 roku i był kontynuowany w kolejnych miesiącach. Integracja nie była jednak pełna ani bezkonfliktowa. Duża część działaczy i oficerów NOW sprzeciwiała się scaleniu z AK z powodu różnic ideowych oraz obaw o dominację sanacyjnego etosu w strukturach AK. Z tych napięć zrodziła się alternatywna koncepcja organizacyjna, która doprowadziła do powstania Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). NSZ powstały formalnie we wrześniu 1942 roku jako połączenie części NOW, która odrzuciła scaleniowe porozumienia z AK, z odrębnymi grupami narodowymi działającymi w konspiracji, w tym środowiskami młodzieżowymi i zbrojnym ramieniem ONR “ABC”, czyli Organizacją Wojskową Związek Jaszczurczy. Ich celem była nie tylko walka z okupantami niemieckim i sowieckim, ale także przygotowanie się do przejęcia władzy po zakończeniu wojny. NSZ budowały własną sieć wojskową, wywiadowczą, propagandową i administracyjną, a także opracowywały plany przyszłego porządku politycznego Polski opartego na zasadach katolicko-narodowych.

Jednym z kluczowych środowisk ideowych tworzących zaplecze NSZ była tzw. Grupa „Szańca” – krąg publicystów, działaczy i konspiratorów związanych z przedwojennym pismem „Szaniec” i organem „Walka”. Byli to ludzie młodszego pokolenia, inspirowani myślą Adama Doboszyńskiego, Jana Mosdorfa i Zygmunta Dziarmagi, którzy nadali ruchowi narodowemu w czasie wojny bardziej radykalny, ideowo spójny charakter. Grupa ta nie tylko kształtowała program NSZ, ale też odpowiadała za wiele publikacji ideowych i instrukcji politycznych rozpowszechnianych w strukturach konspiracyjnych.

Oprócz NOW i NSZ, w konspiracji funkcjonowały również inne inicjatywy narodowe. Do ważniejszych należy zaliczyć Narodową Ludową Organizację Wojskową (NLOW), która powstała pod koniec 1939 r. w wyniku nieuznania legalności październikowej narady aktywu Stronnictwa Narodowego. Jej założycielami byli działacze SN z dawnej frakcji młodych Jędrzeja Giertycha i Kazimierza Kowalskiego: Karol Stojanowski i Jan Matłachowski. NLOW, mimo mniejszej liczebności, prowadziła intensywną działalność lokalną i łączyła etos narodowy z troską o sprawy społeczne. Ponadto funkcjonowały też różne lokalne grupy oporu o ideologii narodowej, które z czasem były integrowane przez większe organizacje. Wszystkie te struktury łączyła wspólna cecha: podporządkowanie walki zbrojnej głębszemu celowi ideowemu. Ruch narodowy nie traktował walki z okupantem jako celu samego w sobie, ale jako narzędzie prowadzące do odrodzenia państwa opartego na zasadach katolickich, hierarchicznych i narodowych. Stąd też wynikał jego sceptycyzm wobec działań spontanicznych, ryzykownych czy politycznie nieprzemyślanych.

Krytyczny stosunek do wybuchu powstania w stolicy

Postawa środowisk narodowych wobec decyzji o rozpoczęciu powstania warszawskiego była zasadniczo sceptyczna – momentami wręcz jednoznacznie krytyczna. W przeciwieństwie do wielu działaczy Armii Krajowej i środowisk związanych z rządem londyńskim, narodowcy nie uważali zbrojnego zrywu w Warszawie za akt strategicznie uzasadniony czy politycznie konieczny. Ich stanowisko opierało się nie tyle na braku odwagi czy defetyzmie, co na głęboko zakorzenionym przekonaniu, iż cena za tego typu działania może okazać się zbyt wysoka – zwłaszcza w kontekście wcześniejszych doświadczeń narodowych i realiów okupacyjnych.

Jednym z najgłośniejszych krytyków powstania jeszcze zanim wybuchło, był Adam Doboszyński – czołowy ideolog ruchu narodowego, przedwojenny poseł i autor licznych pism społeczno-politycznych. W artykule opublikowanym w listopadzie 1943 roku pod tytułem „Ekonomia krwi”, Doboszyński przestrzegał przed powielaniem błędów XIX-wiecznych powstań narodowych. Pisał: „Przez dwieście lat niewoli ciągoty powstańcze zaszczepiali Polakom ich wrogowie, ciągnący korzyści z nieudanych zrywów, których głównym efektem było wyniszczenie najbardziej ideowych i patriotycznych jednostek narodu.” Uważał, iż ten mechanizm wyniszczenia narodowej elity został cynicznie wykorzystany przez przeciwników Polski, zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych.

Doboszyński przeciwstawiał tej logice ideę „ekonomii krwi” – koncepcję strategicznego gospodarowania ludzkim potencjałem narodu. W jego ujęciu, rozlew krwi mógł być usprawiedliwiony tylko wtedy, gdy przynosił realne efekty polityczne i militarne. W przeciwnym razie był niepotrzebnym męczeństwem. Pisał z naciskiem, iż powstańcze zrywy prowadzą do „dobrowolnego ofiarowania się na rzeź najlepszego elementu narodowego” – i iż jest to mechanizm, którego Polska powinna się wyzbyć, jeżeli chce odzyskać suwerenność i odbudować potencjał państwowy po wojnie.

Kiedy w sierpniu 1944 roku rozpoczęły się walki w Warszawie, wielu narodowców uznało, iż potwierdziły się najczarniejsze przewidywania Doboszyńskiego. NSZ oraz środowiska skupione wokół „Szańca” publikowały w prasie konspiracyjnej stanowiska podkreślające tragizm sytuacji i zarzucające Komendzie Głównej AK zbytnią uległość wobec nacisków politycznych z Londynu oraz złudzenia co do reakcji ZSRR. Dla narodowców było jasne, iż Armia Czerwona nie wesprze powstania, a Niemcy zastosują brutalny odwet wobec ludności cywilnej. Te przewidywania niestety okazały się trafne – co tylko umocniło ich w przekonaniu, iż decyzja o powstaniu była politycznym błędem.

W artykule opublikowanym już po powstaniu, w listopadzie 1944 roku, Doboszyński pisał wprost: „Powstanie Warszawskie było nie tylko tragiczną pomyłką, ale też moralnym bankructwem ludzi, którzy je rozpętali.” Zarzucał dowództwu AK nie tylko nieodpowiedzialność, ale też uleganie romantycznej wizji zrywu, która nie uwzględniała kalkulacji strategicznej ani troski o życie ludności cywilnej. Równie ostre było podsumowanie Młodzieży Wszechpolskiej opublikowane w tym samym czasie. “Powstanie warszawskie przyniosło Polsce niepowetowane straty, prawie żadnych natomiast korzyści. Wywołanie powstania jest karygodną zbrodnią, za którą odpowiedzialność ponoszą pewne polskie ośrodki. Tak oceniło to te wypadki społeczeństwo, tak wyglądają one w rzeczywistości. Starsi politycy wstrzymują się jeszcze od zajęcia wyraźnego stanowisko wobec tych wydarzeń. My, młodzi, uważamy, iż jedynie jasne uświadomienie prawdy, może oczyścić atmosferę. Winni muszą ponieść odpowiedzialność, tylko w ten sposób zdoła się utrzymać autorytet naszych instytucji i władz. Są one stałe, niezależne od ludzi, którzy je sprawują i za ich sprawowanie ponoszą odpowiedzialność – pisali młodzi działacze.

To właśnie troska o „substancję biologiczną narodu” – o jego przyszłe kadry, młodzież, inteligencję, duchowieństwo – była dla narodowców kluczowa. Ich sceptycyzm wobec powstania nie był wyrazem oportunizmu, ale konsekwentnej postawy, która zakładała, iż naród musi się odbudować, a nie wyniszczać. Dlatego też odrzucali oni ideę „świętego obowiązku walki za wszelką cenę”, uważając ją za naiwną i potencjalnie zgubną.

Jednak rzeczywistość sierpnia 1944 roku okazała się bardziej skomplikowana niż ideologiczne deklaracje. Gdy rozkaz do walki stał się faktem dokonanym, żołnierze NSZ i NOW obecni w Warszawie w ogromnej większości przystąpili do walki – często bez formalnego rozkazu od swoich przełożonych, ale z poczucia moralnego obowiązku wobec miasta i towarzyszy. Według różnych szacunków, w Powstaniu wzięło udział od 1500 do choćby 4800 żołnierzy związanych ze środowiskiem narodowym – w tym całe kompanie i plutony operujące w ramach AK lub samodzielnych oddziałów NSZ-AK.

Był to akt świadomego zawieszenia różnic ideowych na rzecz wspólnego celu obrony Warszawy. Jak pisał po latach jeden z uczestników zgrupowania „Chrobry II”, narodowcy „nie przyszli do Powstania jako entuzjaści polityki dowództwa AK, ale jako Polacy, którym nie wypadało pozostać w domu, gdy płonęło ich miasto.” To świadectwo dobrze oddaje skomplikowaną relację między ideową krytyką a praktycznym wyborem – wyborem, który oznaczał walkę i ofiarę.

Podsumowując, narodowcy postrzegali Powstanie Warszawskie jako błąd – zarówno z punktu widzenia strategii wojennej, jak i interesu narodowego. Ich krytyka oparta była na wieloletniej refleksji nad losem Polski i narodowej elity, która zbyt często ginęła w zrywach pozbawionych szans na zwycięstwo. Koncepcja „ekonomii krwi” Doboszyńskiego stanowiła nie tylko próbę analizy sytuacji bieżącej, ale też głębszy namysł nad tym, czym powinien być patriotyzm w czasach próby – nie tylko emocją, ale też odpowiedzialnością za przyszłość narodu. Jednocześnie ich postawa w sierpniu 1944 roku dowodzi, iż nie była to ideologia zimna czy nieludzka – ale oparta na głębokim poczuciu obowiązku, które w godzinie próby zwyciężyło nad polityczną kalkulacją.

Walka

Mimo wcześniejszych wątpliwości i krytyki, gdy tylko w sierpniu 1944 roku rozległy się pierwsze strzały, narodowcy (zarówno żołnierze Narodowej Organizacji Wojskowej, jak i Narodowych Sił Zbrojnych) przystąpili do powstania warszawskiego z pełnym zaangażowaniem. Wbrew powszechnemu przekonaniu, iż ich sceptycyzm mógł skutkować biernością, w rzeczywistości wykazali się wysoką dyscypliną, determinacją i ofiarnością. W praktyce niemal wszyscy obecni w Warszawie członkowie tych formacji wzięli udział w walce, podporządkowując się strukturze Armii Krajowej lub działając w autonomicznych oddziałach NSZ-AK.

Szacuje się, iż w powstaniu uczestniczyło około 1 500 do 4 800 żołnierzy NSZ oraz ok. 1 000 członków NOW. Różnice w liczbach wynikają z trudności w dokumentacji i rozproszenia oddziałów, które często walczyły pod kryptonimami lub w strukturach przejściowych. W rzeczywistości wiele oddziałów narodowych działało pod szyldem AK, niekiedy przejściowo wcielając się do zgrupowań takich jak „Chrobry II” czy „Radosław”, gdzie struktura organizacyjna była mniej istotna niż zdolność bojowa i lojalność wobec wspólnego celu.

Przykładem zaangażowania narodowców jest kompania „Warszawianka”, związana z NSZ, która działała głównie na Woli i w Śródmieściu. Składała się z około 80–170 żołnierzy, wśród których znajdowali się zarówno przedwojenni aktywiści, jak i młodzi konspiratorzy. Walczyli z wielkim poświęceniem, broniąc m.in. reduty przy ul. Ogrodowej, a ich udział w walkach uznawany jest za jeden z lepiej zorganizowanych epizodów NSZ w Powstaniu. Innym ważnym ośrodkiem obecności narodowców było zgrupowanie „Chrobry II”, gdzie walczyli m.in. członkowie NSZ scaleni z AK oraz niezwiązany z ruchem narodowym Witold Pilecki. Do najbardziej znanych postaci należał por. Jerzy Sienkiewicz ps. „Jur”, który dowodził jednym z plutonów i zginął w walce na terenie Śródmieścia. Jego postawa była przykładem tej narodowej odwagi, która mimo krytyki politycznej decyzji o powstaniu nie odmówiła walki u boku mieszkańców stolicy.

Warto też wspomnieć o postaci Stanisława Kasznicy, późniejszego ostatniego komendanta głównego NSZ, który choć nie walczył bezpośrednio w Powstaniu, odgrywał istotną rolę w koordynowaniu działań NSZ w Generalnym Gubernatorstwie. W tym czasie wspierał przekazywanie ludzi i środków do Warszawy. Największym zwartym oddziałem NSZ, który brał udział w walkach w samej stolicy, była Brygada Dyspozycyjno-Zmotoryzowana „Koło”. Formacja ta broniła Starego Miasta, tocząc ciężkie walki u boku innych jednostek powstańczych. działał Pułk Rozpoznawczy „Baczyńskiego” oraz Legia Akademicka NSZ. Swój udział miały także jednostki artylerii – Dywizjon Artylerii Zmotoryzowanej „Młot” – oraz formacje żandarmerii, jak oddział „Barry” mjr. Włodzimierza Kozakiewicza, włączony w skład Grupy „Północ” Armii Krajowej. Powstały również dwa symboliczne związki dywizyjne NSZ. 1. Dywizja Piechoty została zawiązana 8 sierpnia i obejmowała Pułk im. gen. Władysława Sikorskiego, Pułk im. gen. Jana Henryka Dąbrowskiego oraz Pułk im. hetmana Stefana Czarnieckiego. Równolegle powołano Zgrupowanie 2. Dywizji Piechoty, składające się z Pułku Czwartaków, Legii Puławskiej oraz Pułku im. gen. Romualda Traugutta. Do walki w stolicy włączono także mniejsze kompanie i oddziały specjalistyczne, takie jak Kompania Uzbrojeniowa kpt. „Jury”, Kompania ppor. Leonarda Kancelarczyka ps. „Jeremi”, Kompania „Piatów” pod dowództwem Czesława Kajetana Stulkiewicza ps. „Wir” czy Kompania „Tadeusz Czarny” por. Tadeusza Słomińskiego. Operowały także oddziały dyspozycyjne Komendy Placu Warszawa-Śródmieście-Południe. W skład Zgrupowania „Gozdawa” weszli również żołnierze Batalionu im. Stefana Czarnieckiego.

Narodowa Organizacja Wojskowa wystawiła m.in. batalion “Gustaw”, który walczył w I Obwodzie na Starym Mieście oraz wywodzący się z jego częście batalion “Harnaś” ze Śródmieścia (byli w nim. m.in. Wiesław Chrzanowski i Witold Kieżun)

Obok walki zbrojnej, narodowcy brali również udział w działaniach pomocniczych: obsłudze szpitali powstańczych, kolportażu prasy, łączności, budowie barykad. Kobiety związane z obozem narodowym służyły jako sanitariuszki i łączniczki, często z narażeniem życia. Ich zaangażowanie również nie było przypadkowe – wynikało z silnej etyki służby i ofiary, jaką obóz narodowy wpisywał w swoje wychowanie młodzieży. Postawa narodowców w powstaniu warszawskim była również świadectwem ich umiejętności kompromisu w obliczu zagrożenia wyższego rzędu. Choć politycznie odrębni i często skonfliktowani z kierownictwem AK, na czas walk odłożyli spory, uznając potrzebę jedności narodowej. Ta decyzja, choć pragmatyczna, miała także wymiar moralny. Oddziały narodowe nie wykazały ani śladu bierności; przeciwnie – walczyły na równi z innymi, a ich ofiara wpisuje się w heroiczny etos sierpnia ’44.

Dla wielu narodowców, zwłaszcza tych wywodzących się z doświadczeń I wojny światowej i późniejszej walki o granice Rzeczypospolitej, patriotyzm nie oznaczał spontanicznego buntu, ale odpowiedzialność za przyszłość narodu jako całości. Krytycy tej postawy zarzucają jej pragmatyzm graniczący z oportunizmem, wskazując, iż w momentach próby naród musi być gotów do ofiary, choćby jeżeli jej skuteczność jest niepewna. Jednak narodowcy nie kwestionowali wartości ofiary jako takiej — podważali natomiast sensowność ofiary nieprzemyślanej, niepopartej szansą na realny zysk polityczny lub wojskowy.

Kontrast ten najlepiej widać w porównaniu z dominującym w AK etosem czynu zbrojnego, wywodzącym się z tradycji Piłsudskiego i legionowej wizji polityki. O ile AK zakładała, iż zbrojne wystąpienie w stolicy będzie sygnałem politycznym i moralnym dla świata oraz elementem budowy przyszłej suwerenności Polski, o tyle narodowcy uważali, iż skuteczność a nie symboliczność powinna być kryterium oceny działań wojennych. Stąd ich sprzeciw wobec powstania, które w ich ocenie nie miało dostatecznego zaplecza ani politycznego, ani militarnego. Z drugiej strony, krytyka narodowców nie przekroczyła granicy lojalności. Gdy doszło do wybuchu powstania, ci sami ludzie, którzy jeszcze dzień wcześniej uważali je za błąd, chwycili za broń i stanęli do walki. Ten moment jest najważniejszy dla zrozumienia ich postawy: narodowcy rozróżniali ocenę polityczną od moralnej odpowiedzialności. Uważali decyzję o powstaniu za nierozsądną, ale walki o Warszawę w sytuacji dokonanej, za obowiązek. W tym sensie ich działanie było wyrazem głęboko zakorzenionej etyki narodowej, która łączyła rozum z lojalnością wobec wspólnoty.

Narodowcy pokazali, iż choćby głęboki sceptycyzm wobec politycznych kalkulacji nie wyklucza najwyższej ofiary na rzecz wspólnoty. Ich postawa, długo przemilczana i marginalizowana, domaga się dziś uczciwego miejsca w pamięci historycznej. Bo choć patrzyli na Powstanie inaczej niż jego inicjatorzy, to umierali na tych samych barykadach — za tę samą Warszawę.

Magdalena Korczak

Idź do oryginalnego materiału