Niemcy mają już milion solarnych balkonów

1 tydzień temu

Za naszą zachodnią granicą zrobił się nieprawdopodobny boomy na domowe instalacje fotowoltaiczne przytwierdzone do balkonów. Na poważnie zaczęło się w 2022 roku, a w ciągu trzech lat ich liczba wzrosła kilkunastokrotnie.

Start był o tyle imponujący, iż początkowo rząd federalny nie stworzył żadnego specjalnego programu, ani choćby legislacji ułatwiającej takie inwestycje (podstawą prawną były wprowadzone w 2019 roku przepisy techniczne dla wtykowych urządzeń, pozwalające na korzystanie z standardowych wtyczek elektrycznych i zasilanie ich sieci balkonowych systemów solarnych). A mimo to już pod koniec 2022 roku liczba instalacji sięgnęła 70 tys. Oczywistym bodźcem był ówczesny gwałtowny wzrost cen prądu spowodowany kryzysem energetycznym, który nastąpił po inwazji Rosji na Ukrainę i objęcia jej embargiem handlowym. Wówczas, każdy kto nie miał domu z własnym dachem, bo mieszkał w bloku lub kamiennicy zaczął rozważać opcję produkcji prądu na własne potrzeby. I tak zrobił się boom na tzw. balkonkraftwerk.

Sprawa poszła o tyle dobrze, iż już wcześniej zaczęły działać tu takie firmy jak We Do Solar, oferujące zestawy paneli fotowoltaicznych, które można przymocować do fasady klasycznego balkonu. Zaprojektowano je tak, aby były lekkie i łatwe do przypięcia do balustrady balkonowej. Firma oszacowała, iż w przeciętnym gospodarstwie domowym rozwiązanie pracujące z pełną mocą produkcyjną może obniżyć rachunki za energię elektryczną choćby o 25 proc. Jeszcze bardziej motywujące szacunki przedstawiło zresztą Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV, według którego balkonowa instalacja może wyprodukować 1,5-2 MWh energii rocznie, czyli tyle, ile statystycznie zużywa rodzina w bloku. Jej koszt to 2,5 do 5 tys. zł, a pełny zwrot z inwestycji trwać będzie bardzo krótko – 3-4 lata, czyli znacznie dłużej niż żywotność samych paneli.

W Niemczech najpopularniejsze są tanie zestawy po 500 euro, które można kupić w supermarkecie lub internecie. W ubiegłym roku rząd stworzył system ułatwiający instalacje upraszczając wymagania dotyczące zezwoleń i rejestracji, co mocno nakręcił ich popularność, napędzaną dopłatami jakie już wcześniej zaoferowały poszczególne miasta – np. Berlin w 2023 roku zarezerwował na to 7 mln euro, oferując 500 euro dopłaty dla wszystkich balkonkraftwerk nie określając limitu udziału w kosztach. Stolica wykazała więc dużą determianację, bo w 25 proc. chce być zasilana czystą energią i żal było nie skorzystać z dofinansowania, skoro z funduszy publicznych finansowana jest praktycznie cała inwestycja (bez kosztu montażu). Z drugiej strony władze federalne ograniczył moc przypadającą na jedno mieszkanie do 800 W. Daje to rocznie poniżej 1 MWh czyli tyle ile przypada na jednosobowe gospodarstwo domowe, instalacje stały się więc uzupełnieniem prądu ciągniętego z sieci.

Oficjalnie dziś jest około 780 tys. zarejestrowanych instalacji solarnych na balkonach, nie wszyscy jednak je zgłaszają i realnie szacuje się, iż liczba sięgnęła 1 mln solarów. To jednak i tak dopiero początek, bo wg. szacunków EmpowerSource do końca dekady może być ich choćby 12 mln. Dużo to i mało, bo według Petera Stratmanna szef działu Energii Odnawialnej w Bundesnetzagentur (Federalnej Agencji Sieciowej) choćby gdyby wszystkie balkony obsadzić panelami zaspokoiłyby zaledwie 1 proc. potrzeb energetycznych Niemiec. Na skalę gospodarstwa domowego są więc znaczącym wsparciem, ale z drugiej strony ich mały wpływ na cały system sprawia, iż nie zdestabilizują sieci energetycznej kraju.

/Fot: Tim Reckmann//

Idź do oryginalnego materiału