Nowy „front” rosyjskiej wojny. Wykorzystują topiące się lodowce

21 godzin temu

Daleko na północy czapa polarna na Oceanie Arktycznym z każdym dniem staje się coraz mniejsza. We wrześniu będzie miała naprawdę niewielkie rozmiary. Dzieje się tak co roku, ale z dekady na dekadę topi się coraz mocniej i coraz więcej jest miejsc wolnych od lodu. jeżeli naukowcy mają rację, to już za dwa lata Ocean Arktyczny w dużej mierze będzie wolny od lodu. Nie jest to dla nas najlepsza wiadomość i bynajmniej nie chodzi tu o klimat. Problem stanowi bezpieczeństwo państw należących do NATO.

Pod koniec ubiegłego roku na łamach czasopisma naukowego Nature dwóch naukowców przedstawiło swoje wyniki badań na temat daty całkowitego zaniku czapy polarnej. Tą datą jest rok 2027. jeżeli faktycznie tak się stanie, to za dwa lata będziemy mieli pewien problem. Nie chodzi tu wcale o konsekwencje klimatyczne, które i tak wielu z nas bagatelizuje.

Chodzi o geopolityczne zjawiska, które naukowcy określają jako BOE, czyli z angielskiego „blue ocean event”. Tym problemem są imperialne działania Rosji Putina, która od wielu lat rości sobie prawo do znacznej części Oceanu Arktycznego.

Arktyka stoi otworem

Dawniej Arktyka była praktycznie niedostępnym dla nas regionem. Nie dlatego, iż nie mieliśmy zbytnio możliwości technicznych, by się tam dostać. Po prostu przez cały rok Ocean Arktyczny był skuty lodem niemal po brzegi. Tylko w niewielkim stopniu obrzeża Oceanu Arktycznego uwalniały się od lodu. Raz na kilka, kilkanaście lat roztopy były większe, więc dawni żeglarze mogli popłynąć dalej. Potem jednak płacili za to życiem, bo przychodziła noc polarna i wszystko zamarzało. Żeglarze ginęli z zimna i głodu.

Zdjęcie satelitarne wykonane w podczerwieni w czasie nocy polarnej w połowie listopada 2024 roku. Na zdjęciu widzimy, iż Morze Barentsa jest zupełnie wolne od lodu. W prawej, dolnej części zdjęcia widać wyspy Nowej Ziemi, a dalej Morze Karskie, które dopiero zaczęło zamarzać. Wyżej przy prawym brzegu zdjęcia widać lód morski. Źródło: Sea Ice Denmark.

W czasach Willema Barentsa, a więc pod koniec XVI wieku w połowie listopada całe powyższe zdjęcie wypełniałby lód. Nowa Ziemia ze wszystkich stron otoczona byłaby lodem. Dziś jest zupełnie inaczej. Arktyczny lód topi się tak intensywnie, iż dawny Lodowy Port na Nowej Ziemi – miejsce lądowania Willema Barentsa – jest przez niemal cały rok wolny od lodu. Pokazuje to właśnie powyższe zdjęcie.

To nie jest dla nas wcale dobra wiadomość – chodzi bowiem o kwestie bezpieczeństwa związane z działaniami Rosji. Kraj Putina staje się coraz bardziej aktywny w Arktyce, co niepokoi państwa NATO, a więc i nas. Niepokoją się tym szczególnie Brytyjczycy, którzy przecież żyją dość daleko od Rosji.

  • Czytaj także: Arktyka wolna od lodu za 10 lat? Rosja tylko na to czeka

Brytyjski minister odwiedził Arktykę

Pod koniec maja brytyjski minister spraw zagranicznych, David Lammy odwiedził norweską Arktykę, a dokładnie archipelag Svalbard. Wraz ze swoim norweskim odpowiednikiem Espenem Barthem Eide przeanalizował zagrożenia, jakie płyną ze strony imperialnych działań putinowskiej Rosji.

– To ogromny obszar. Musimy brać pod uwagę geopolitykę tego regionu oraz jego zmienną naturę spowodowaną zawirowaniami klimatycznymi oraz działaniami Rosji. Postrzegamy te zagrożenia ze śmiertelną powagą – zapewnia David Lammy na łamach Sky News.

Brytyjski polityk stwierdził, iż Arktyka staje się „coraz ważniejszym polem geopolitycznej rywalizacji i handlu”, gdyż topnienie lodu morskiego otwiera nowe szlaki żeglugowe i stwarza możliwości eksploatacji ropy, gazu i zasobów mineralnych.

Wyzwaniem jest „flota cieni”

Lammy przekonuje, iż to, co dzieje się na Dalekiej Północy, jest dla nas istotne. Zwraca uwagę na tzw. rosyjską „flotę cieni”, której działania nie ograniczają się tylko do Bałtyku, o czym ostatnio często słyszymy. Rosyjska „flota cieni”, nazywana również „flotą widmową”, to grupa statków, które Rosja wykorzystuje do nielegalnego transportu ropy i innych towarów naftowych, omijając zachodnie sankcje.

Jest to sieć starych, często niedołączonych do ubezpieczeń jednostek. Pływają one pod flagami państw o liberalnych przepisach (np. Panama czy Liberia), które są wykorzystywane do ukrywania ruchu morskiej i miejsca pochodzenia ładunku.

Załogi tych rosyjskich jednostek nie zajmują się tylko i wyłącznie nielegalnym handlem. To ludzie, którzy chcą np. uszkodzić podmorskie kable telekomunikacyjne. Te jednostki są także obecne na Dalekiej Północy, a deficyt lodu morskiego im temu sprzyja. Stamtąd też te jednostki wypływają. Im dłużej nie ma lodu wokół Svalbardu i pozostałych arktycznych wysp, tym bardziej mogą być statki, których załogi mają niecne zamiary.

  • Czytaj także: Nowy front rosyjskiej zimnej wojny? Odkryli olbrzymie złoża ropy na Antarktydzie

Rosnąca aktywność floty na wodach Arktyki

– Bezpieczeństwo Arktyki to nasze bezpieczeństwo. Obserwujemy, iż rosyjska flota cieni korzysta z tych wód. Odnotowujemy rosnącą aktywność w tym miejscu – mówi David Lammy.

I rzeczywiście tak jest. Do rosyjskiej floty cieni należą objęte sankcjami UE gazowce LNG, które mogą żeglować tzw. Północną Drogą Morską, czyli przez rosyjskie wody przybrzeżne na Oceanie Arktycznym, w tym na Morzu Barentsa.

Jak niedawno poinformował Ośrodek Studiów Wschodnich, w sierpniu zeszłego roku do leżącego w pobliżu Murmańska portu gazowego Arctic LNG 2 zawinęły trzy gazowce. Statki, które odbierały ładunki z Arctic LNG 2, można opisać jako część „floty cieni”, ponieważ należą do nieznanej wcześniej firmy Ocean Speedstar Solutions, zarejestrowanej w indyjskim Mumbaju. Ponadto ich status ubezpieczeniowy jest niejednoznaczny, a podczas nawigacji wyłączono transpondery.

– Przybycie statków przygotowanych do transportu ładunków z obiektu Arctic LNG 2, pomimo nałożenia sankcji, pokazuje, jak zdecydowane są Novatek – i Rosja – w swoich wysiłkach, aby obiekt był operacyjny i kontynuował eksport skroplonego gazu ziemnego. Jest to również przejaw ich kreatywnego podejścia do obejścia obowiązującego reżimu sankcji – komentuje sprawę Ośrodek Studiów Wschodnich.

„Współpraca ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej”

Te statki mogą stanowić takie samo zagrożenie dla podmorskiej infrastruktury, co jednostki z bałtyckiej floty, która jest teraz dobrze monitorowana. Stąd właśnie niedawna wizyta brytyjskiego ministra na norweskim Svalbardzie, który jest zależny od podmorskiej infrastruktury telekomunikacyjnej.

„Współpraca z naszymi sojusznikami na Dalekiej Północy, takimi jak Norwegia i Islandia, w celu zwiększenia naszych możliwości patrolowania i ochrony tych wód jest teraz ważniejsza niż kiedykolwiek wcześniej” – oświadczył brytyjski minister. Dodał przy tym, iż ogłoszone zostały „nowe brytyjskie fundusze na ściślejszą współpracę z Islandią, wykorzystując sztuczną inteligencję do wzmocnienia naszej umiejętności monitorowania i wykrywania wrogiej działalności państw w Arktyce”.

Dawniej Arktyka była oazą spokoju. Surowy klimat choćby w czasie zimnej wojny sprawiał, iż rywalizacja ograniczała się jedynie do aktywności kilku okrętów podwodnych. Kiedy region doświadczył ekstremalnych roztopów w 2007 roku, Rosjanie wetknęli na biegunie północnym swoją flagę. To był początek. Dziś Arktyka nie jest nazywana jak dawniej „biegunem pokoju”, a „biegunem niestabilności”. Narastającym wraz z coraz cieplejszym klimatem. Wolny od lodu Ocean Arktyczny stworzy całkiem nowe możliwości militarne, które nie ograniczą się już tylko do pływania łodziami podwodnymi. Zwłaszcza iż Arktyką interesują się także Chiny.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/Steve Allen

Idź do oryginalnego materiału