Peter Thiel to jeden z najbardziej interesujących przedstawicieli Doliny Krzemowej. Jako pierwszy w tym środowisku postawił na Donalda Trumpa, antycypując późniejszy pro-republikański zwrot „technoziomali”. Pod jego silnym wpływem pozostają czołowi współpracownicy prezydenta USA – J.D. Vance, a do niedawna również Elon Musk. Otwarcie prezentuje swoją wizję przyszłości oraz, w odróżnieniu od kolegów z branży, nie boi się zabierać głosu w sprawach wiary i religii.
Peter Thiel to założyciel serwisu PayPal, członek rady nadzorczej Facebooka a także współtwórca technologii Palantir – systemu inwigilacji wykorzystywanego przez armię USA i policję federalną. Jak prekursor tzw. funduszy hendgingowych, inspirował współczesną „twarz sztucznej inteligencji”, Sama Altmana oraz wprowadzał w arkana inwestycji wysokiego ryzyka przyszłego wiceprezydenta USA, J.D. Vance’a. Obok Raymonda Kurzweila, Thiel uchodzi za jednego z najbardziej wpływowych wizjonerów branży technologicznej. To jemu przypisuje się znaczny udział w sukcesie wyborczym Trumpa; stawiał na niego, kiedy pozostałym przedstawicielom branży zwycięstwo Republikanina wydawało się nierealne. Jako wieloletni członek Partii Republikańskiej, swoje poglądy polityczne określa jako konserwatywno-libertariańskie.
Thiel urodził się we Frankfurcie nad Menem, ale dzieciństwo spędził w RPA wśród mniejszości niemieckiej. Został wychowany w atmosferze religijnego protestantyzmu. Swojej wiary nie porzucił, mimo, iż od wielu lat otwarcie przyznaje o swojej homoseksualnej orientacji. W 2017 r. wstąpił w związek pseudomałżeński z finansistą Mattem Danzeisenem. Dzisiaj jako jeden z nielicznych przedstawicieli Doliny Krzemowej otwarcie mówi w kategoriach religijnych. Cechuje go doskonała znajomość Pisma Świętego; przykładowo, podczas rozmów na temat wiary rzuca biblijnymi cytatami jak z rękawa.
Chrześcijaństwo Thiela posiada jednak – na skutek protestanckiego podłoża – wybitnie indywidualny charakter. Nie uznaje dogmatów i tradycji, choć zapisane w Biblii historie interpretuje przede wszystkim przez pryzmat filozofii René Girarda, katolika, wykładowcy Stanforda i twórcy słynnej koncepcji kozła ofiarnego.
Amerykanin jest przekonany, iż człowiek otrzymał od Boga ogromną swobodę działania. Przekonanie to rozciąga do granic niebezpiecznie bliskich deizmowi. Zapytany o to, czy Pan Bóg jest panem historii odparł, iż „przypisywanie zbyt dużej sprawczości Panu Bogu to duży problem”. Thiel absolutnie nie zgadza się z możliwością nadprzyrodzonej interwencji w świat stworzony. Takie podejście uznaje za nazbyt deterministyczne i w gruncie rzeczy – „kalwińskie”. Skonfrontowany ze stwierdzeniem, iż Bóg już raz bezpośrednio zaingerował w dzieje człowieka, posyłając na świat swojego Syna, by wyrwał nas z ciemności grzechu i pośrednio – politycznych kajdan ówczesnego okrutnego świata – Thiel stwierdził: „nie jestem aż takim kalwinistą”.
To podejście widać szczególnie mocno w fascynacji Thiela Księgą Apokalipsy. Powołując się na Girarda, technokrata nie tylko odrzuca nadprzyrodzoną genezę Armagedonu, ale sprzeciwia się koncepcji bożego gniewu: – To my stworzyliśmy broń zdolną do destrukcji o biblijnej skali. jeżeli zdarzy się koniec, my będziemy odpowiedzialni. Tymczasem cała historia świata to obwinianie bogów za to, co było wyłącznie naszą winą. W ujęciu Girarda Bóg nie jest gniewny, nie musi angażować się w walkę, nie jest naszym rywalem – tłumaczy w jednym z wywiadów.
Można złośliwie powiedzieć, iż taki Bóg na pewno bliższy jest otwartym homoseksualistą, wypierającym ze świadomości historię Sodomy i Gomory, nie mówiąc już o koncepcji grzechu wołającego o pomstę do Nieba.
Chrześcijański transhumanizm
Skrajnie humanistyczne ujęcie chrześcijaństwa pozwala Thielowi godzić jego wiarę z koncepcjami, których wspólnym mianownikiem jest przekraczanie własnej natury dzięki wiedzy. W przeszłości mocno inwestował w technologie przedłużania ludzkiego życia oraz krionikę, czyli metodę zamrażania ciała w oczekiwaniu na czasy szybszego postępu technologicznego. Nie do końca zgadza się z chrześcijańskim ujęciem, podtrzymującym, iż uwielbiona dusza i uwielbione ciało są wynikiem współpracy człowieka z Bożą Łaską, a człowiek próbujący spełnić obietnicę wiecznego szczęścia przy pomocy narzędzi technicznych, skończy wyłącznie jako dystopijna karykatura.
– Sposób w jaki ja rozumiem tradycję judeo-chrześcijańską, dla mnie chodzi o transcendowanie natury. Chodzi o przekraczanie granic. Najlepsze stwierdzenie opisujące człowieka brzmi: jesteśmy upadli. Oczywistym przesłaniem myśli chrześcijańskiej jest przekonanie, iż coś jest z tobą nie w porządku (na skutek grzechu pierworodnego – red.). I jest to prawda. Ale dzięki bożej pomocy możesz przekroczyć, pokonać tą rzeczywistość – mówił w wywiadzie z Rossem Douthatem z New York Timesa.
– Z chrześcijańskiego punktu widzenia, transhumaniści nie są wystarczająco ambitni. Czy w ogóle możemy ich nazwać transhumanistami? Krionika dzisiaj wygląda jak retro wspomnienie z 1999 r. Nie ruszyli do przodu choćby w kwestii transcendencji ludzkiego ciała. Popatrzmy na transfer umysłu -mimo wszystko chciałbym zachować swoje ciało. Nie zadowolę się programem komputerowym, który będzie symulacją mojej osoby (…) Nie chcę wrzucać wszystkich (transhumanistów – red.) do jednego worka, nie sądzę, iż wszystko co mówią to kłamstwo, bo kłamstwo zakłada złe intencje – dodaje.
Thiel nie jest przeciwnikiem transhumanizmu, wręcz przeciwnie. Uważa, iż prace nad fizycznym transcendowaniem ludzkiej natury – wydłużanie życia, tworzenie człowieka w laboratorium, przekraczanie granic (również płciowych), uploadowanie umysłu do chmury – są niepełnie, o ile nie dotyczą również sfery duchowej. W karkołomnej próbie połączenia dwóch koncepcji zbawienia – poprzez nadprzyrodzoność oraz poprzez technologię, Amerykanin nie dostrzega sprzeczności polegającej na tym, iż przyjęcie jednej ścieżki automatycznie wyklucza drugą.
Nie da się dwóm panom służyć; albo przyjmujemy całość Objawienia, w konsekwencji wierząc w nadprzyrodzoną ludzką godność (stąd sprzeciw Kościoła wobec in vitro, aborcji czy eutanazji) albo – jak mawia Jacek Dukaj – chcemy „sami wyciągnąć się za włosy z bagna”. Po drodze gwałcąc prawo naturalne np. w postaci ingerencji genetycznej w zarodki (ulepszanie człowieka) czy nadając bytom cyfrowym osobowość prawną.
Kim będzie antychryst?
Do czego prowadzi chęć połączenia ognia z wodą, szczególnie dobrze widać w opublikowanej stosunkowo niedawno Thiel’owskiej koncepcji antychrysta. W ogromnym skrócie, technokrata w roli biblijnego antychrysta stawia jeden totalitarny rząd światowy, budowany pod pretekstem ochrony ludzkości przed zagrożeniami egzystencjalnymi: niekontrolowanym rozwojem AI, wojną nuklearną, zmianami klimatu, bronią biologiczną etc.
– Polityczna odpowiedź na tego rodzaju zagrożenia brzmi: jeden rząd światowy. Broń nuklearna? ONZ uzbrojone po zęby aby móc ją kontrolować. Zagrożenie AI? Globalny zarząd nad technologiami informacyjnymi. Jeden światowy mega-komputer nadzorujący prace wszystkich komputerów (…) płynąca z ateistycznej filozofii alternatywa brzmi – jeden świat albo żaden – wyjaśnia we wspomnianym już wywiadzie dla New York Timesa.
– W jaki sposób Antychryst przejmie władzę nad światem? Moim zdaniem – nieustannie strasząc zbliżającym się Armagedonem, po drodze nakładając kolejne regulacje (…)
W ludziach najlepiej rezonują wezwania do wstrzymania postępu; w XVII w. mógłbym wyobrazić sobie antychrysta jako postać podobną do dr. Strangelove’a (szalonego naukowca rozpętującego wojnę atomową – red.), ale dzisiaj bardziej prawdopodobne, iż przypominałby Gretę Thunberg – dodał.
Choć pod pewnymi względami Thielowi można przyznać rację, miliarder nie dostrzega jednak drugiej strony medalu. Doskonale zauważył to prowadzący rozmowę Ross Douthat, wskazując, iż Thiel współtworzy przecież wojskowe technologie inwigilacyjne (Palantir) oraz bojowe (Anduril), z których skrzętnie skorzysta potencjalnie totalitarny rząd. – Czy nie byłby to chichot historii, gdyby człowiek otwarcie zaniepokojony nadejściem Antychrysta, tworzył dla niego zabawki, przypadkowo przyspieszając jego nadejście? – zapytał dziennikarz, na co Thiel stwierdził jedynie, iż „nie jest przekonany” aby rzeczywiście tak było.
Patrząc na dokonujący się w Stanach Zjednoczonych konserwatywny zwrot, katolicy muszą zachować szczególną ostrożność. Choć dzisiejsi przedstawiciele Doliny Krzemowej odeszli od paradygmatu klimatyzmu i wokeizmu, pod względem ideologicznym wciąż propagują wizje dalekie od nauki Chrystusa. Szczególnie niebezpieczeństwo niosą zwłaszcza próby „ochrzczenia” myśli chrześcijańskiej z gnostyczno-technologiczną wizją transhumanizmu.
Dużo trudniej jest bowiem odróżnić otwartych przeciwników wiary, od próbujących sprzedawać heterodoksyjne idee pod płaszczykiem biblijnej ortodoksji. A jak uczy historia, wiele z najniebezpieczniejszych dla ludzkości pomysłów – jak darwinizm społeczny czy realny socjalizm – powstało na skutek fałszywych interpretacji obietnic zawartych w Piśmie Świętym.
Piotr Relich