Pierwszy sprawdzian dla prezydenta. Chodzi o wiatraki

2 godzin temu

Rozwój polskiej energetyki wiatrowej na lądzie jest zablokowany od niemal dekady. Samorządowcy, część środowisk politycznych i organizacje pozarządowe liczą na odblokowanie wiatraków i podpis prezydenta pod nowelizacją ustawy. Dziś (5 sierpnia) Sejmie zagłosuje nad poprawkami zaproponowanymi przez Senat.

Przypomnijmy, iż przepychanki o przyszłość wiatraków na lądzie realizowane są od dziewięciu lat. Pod koniec czerwca Sejm uchwalił nowelizację ustawy wiatrakowej, a w połowie lipca Senat przyjął ją z poprawkami. Senat zniósł niektóre ograniczenia i wprowadził zasady takie jak: łatwiejsze lokalizowanie elektrowni wiatrowych, czyli wykreślenie 500-metrowych buforów wokół obszarów Natura 2000 czy zniesienie zakazu budowy tych elektrowni w strefach wykorzystywanych przez lotnictwo wojskowe.

Co ważne, odległość między drogami krajowymi a elektrowniami nie będzie musiała wynosić co najmniej jednej wysokości wiatraka (1 H), a fundusz partycypacyjny został dopracowany. Dziś odbędzie się głosowanie Sejmu nad senackimi poprawkami. Następnie ustawa trafi na biurko nowo zaprzysiężonego prezydenta.

– Brak podpisu pod tą ustawą byłby przeciwko ludziom i przeciwko Polsce powiatowej. Inwestycje wiatrowe przyniosą gminom i mieszkańcom bardzo potrzebne pieniądze – mówi Dawid Litwin, wójt gminy Potęgowo i prezes Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energii Odnawialnej (SGPEO). Nowa wersja ustawy oznacza przede wszystkim zmniejszenie odległości wiatraka od zabudowań – z obecnych 700 m do 500 m.

  • Czytaj także: „Gwarantowane pieniądze do ręki”. Wiatrakowy impas przełamany?

Prawie 10 lat impasu

Litwin zaznacza, iż nowelizacja ustawy daje możliwość posadowienia nowych wiatraków w odległości 500 m od zabudowań, ale tylko jeżeli samorządy i lokalne społeczności się na to zgodzą. – Wynika to z faktu, iż według prawa nowe turbiny mogą być lokowane tylko na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego [MPZP], za przygotowanie którego odpowiadają samorządy. I ta nowelizacja w żaden sposób tego nie zmienia.

Zgadza się z tym Radosław Gawlik, prezes Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA, były wiceminister ochrony środowiska. – Nie wiem, jak to się skończy, ale jeżeli prezydent zawetuje ustawę, będzie to szkodnictwo gospodarcze i społeczne.

– W poprzedniej kadencji stworzenie dobrych rozwiązań dla rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie było praktycznie niemożliwe. Rozwój energii wiatrowej był siłą powstrzymywany przez ustawy PiS-u – mówi nam Małgorzata Tracz, posłanka Koalicji Obywatelskiej.

Zaczęło się od tzw. zasady 10H wprowadzonej 2016 roku. Ta poprawka w ustawie nazywana jest antywiatrakową, ponieważ wymusza odległość instalacji od zabudowań sięgającą 10-krotności jej wysokości. W praktyce oznacza to około 2 km. Działa w dwie strony, ograniczając nie tylko budowę elektrowni wiatrowych, ale także potencjalną budowę domów.

– Potem była deklaracja odejścia od tej zasady i złożona w pośpiechu poprawka posła Suskiego o zasadzie 700 m [teraz liczą się wspomniane MPZP, uchwalane przez gminy – red.], która to odległość w dalszym ciągu uniemożliwiała rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. Do tego manipulacje i fake newsy, które posłowie prawicy wygłaszali z sejmowej trybuny – wylicza posłanka pytana przez SmogLab.

Żerowanie na strachu i nieświadomości

Lęki o rzekome problemy ze zdrowiem czy kondycją zwierząt gospodarskich umiejętnie wykorzystuje część sceny politycznej. Przez to niektóre społeczności protestują przeciwko czystej energii z wiatru. Według ostatnich doniesień, za znaczną częścią dezinformacji wokół energii z wiatru stoi rosyjska propaganda, której zależy na sianiu niepokoju i jak najdłuższym uzależnieniu Europy od importu surowców energetycznych.

  • Czytaj także: Dezinformacja, pseudonauka i polaryzacja. Wiatraki na celowniku Rosjan

Ustępujący po dwóch kadencjach prezydent Andrzej Duda wielokrotnie dawał do zrozumienia, iż nie podpisze nowelizacji ustawy. „Nie jestem zwolennikiem wiatraków na lądzie. Ja uważam, iż bardziej się liczy dla mnie krajobraz po prostu, niż obserwowanie wszędzie stojących wiatraków” – stwierdził na tegorocznym szczycie NATO.

Panie Prezydencie @AndrzejDuda!

Odblokowanie wiatraków to strategiczna sprawa dla przyszłości Polski.

Potrzebujemy wiatraków, aby:

obniżyć ceny energii,
wypełnić lukę po węglu,
rozwijać obszary wiejskie. pic.twitter.com/2fyDCX59Wt

— Greenpeace Polska (@Greenpeace_PL) June 25, 2025

Walczyć z dezinformacją można uświadamiając, rzetelnie edukując i pokazując dobre przykłady. – Obawy wobec wiatraków często wynikają z braku wiedzy lub powielania mitów – dlatego najważniejsze jest m.in. to, aby mieszkańcy widzieli w nich konkretne korzyści. Dodatkowo bardzo ważna jest merytoryczna walka z dezinformacją – wyjaśnia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW).

Mimo ruchów antywiatrakowych, energetyka wiatrowa cieszy się szerokim poparciem społecznym. Badania CBOS z 2023 roku pokazują, iż aż 83 proc. Polaków (niezależnie od sympatii politycznych) popiera rozwój wiatraków w naszym kraju. Przeciwnicy to zaledwie 10 proc. naszego społeczeństwa. W tym samym badaniu aż 68 proc. Polaków wsparłoby pomysł powstania farmy wiatrowej w ich sąsiedztwie, przeciwne jest tylko 22 proc.

Wiatraki w gminie Potęgowo, fot. K. Urban

Samorządowcy apelują do prezydenta

W przeddzień oficjalnego objęcia urzędu Prezydenta RP przez Karola Nawrockiego, wspomniane SGPEO wraz z innymi organizacjami zrzeszającymi polskie gminy, apeluje do nowego prezydenta o podpisanie nowelizacji ustawy wiatrakowej. jeżeli dziś Sejm przyjmie przepisy, a wszystko na to wskazuje, decyzja będzie już w rękach prezydenta Nawrockiego.

Uwolnienie budowy wiatraków na lądzie, po dekadzie prawie całkowitego zastoju, jest zdaniem samorządowców ogromną szansą rozwojową i realnymi korzyściami finansowymi dla gmin. Co dokładanie zyskuje się dzięki energetyce wiatrowej?

  • inwestycje w lądową energetykę wiatrową uniezależniają od paliw kopalnych i są ważnym elementem bezpieczeństwa energetycznego kraju,
  • prężny rozwój wiatraków może obniżyć ceny prądu ponoszone przez konsumentów,
  • podatki od budowanych wiatraków, które przyniosą wpływy do gmin na poziomie około 150-200 tys. zł od jednej turbiny wiatrowej co roku, przez cały okres eksploatacji -dodatkowe dochody dla gmin oznaczają inwestycje w drogi, nowe placówki oświatowe, modernizację budynków itp.,
  • dochód z dzierżawy gruntów pod inwestycję to duży zastrzyk gotówki dla rolników,
  • samorządy odzyskają decyzyjność,
  • energetyka wiatrowa na lądzie daje najtańszą energię i jest uzupełnieniem energii ze słońca.

Gawlik przypomina: – Dodając do tego biogazownie, magazyny energii oraz wymianę transgraniczną, możemy pokryć swoje zapotrzebowanie – także podczas okresów bezwietrznych i gdy jest pochmurnie.

Ważnym elementem nowelizacji ustawy są pieniądze, które popłyną do lokalnych społeczności. Według projektu nowej ustawy, właściciel farmy wiatrowej ma zasilać nowo powstały budżet partycypacyjny: kwota będzie wynosić 20 tys. zł rocznie za każdy 1 MW mocy zainstalowanej. Pieniądze z funduszu trafią bezpośrednio do mieszkańców, którzy będą mieszkać w odległości do 1 km od turbiny wiatrowej. Tracz podkreśla istotę tego finansowania i dodaje, iż zakaz lokalizacji wiatraków na terenach cennych przyrodniczo będzie podtrzymany.

„Upraszcza procedury i zwiększa akceptację społeczną”

– Podpis prezydenta otworzy drogę dla nowoczesnej energetyki wiatrowej na lądzie. Ta decyzja ma ogromne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Z punktu widzenia PSEW, ustawa idzie w dobrym kierunku: upraszcza przepisy, ale też wprowadza mechanizmy, które zwiększą akceptację społeczną, jak fundusz partycypacyjny – mówi prezes PSEW zapytany przez SmogLab.

Posłanka Małgorzata Tracz tłumaczy, iż to w OZE jest siła i potencjał. – Tania energia ze źródeł odnawialnych to korzyść zarówno dla naszych portfeli, jak i dla środowiska oraz klimatu. To właśnie jest droga do prawdziwej niezależności energetycznej, czyli uniezależnienia od zagranicznych dostawców surowców.

Prace nad projektem ustawy trwały długo, ponieważ rząd i parlamentarzyści brali pod uwagę głosy ekspertów, samorządów i społeczeństwa. – Powołano specjalną podkomisję, która rozważała wszystkie te uwagi. Tylko w Sejmie nad projektem spędziliśmy blisko trzy miesiące – zauważa Tracz.

  • Czytaj także: Tu stoi największa farma wiatrowa w Polsce. Miliony dla budżetu małej gminy

Co zrobi prezydent?

– Obecna większość przegłosowała już w Sejmie dobre rozwiązanie, które nie tylko zastąpi zasadę 700 m zasadą 500 m, ale też odda decyzyjność mieszkańcom, bo to rady gmin będą decydować o postawieniu wiatraka – dodaje posłanka.

O tym mówił nam także Dawid Litwin. – Byłem przekonany, iż w tej chwili rządzący pochylą się nad tematem liberalizacji ustawy wiatrakowej i iż ta odległość się zmniejszy. A także, iż kompetencje decydowania o odległości wiatraka od zabudowań zostaną oddane do rady gminy, bo tak powinno być. Są gminy i rady gmin, które będą chciały, żeby ten wiatrak mógł być zlokalizowany 500 m od zabudowy, ale są też takie, które nie pozwolą, aby było bliżej niż 1 km. Te kompetencje powinny być na samym dole, bo to rady gmin żyją wśród swoich mieszkańców i muszą dbać o ich bezpieczeństwo oraz komfort psychiczny. Szumne zapowiedzi w tej chwili rządzących na razie spełzły na niczym – przyznał w tegorocznym wywiadzie dla Smoglabu.

– Mam szczerą nadzieję, iż prezydent uszanuje głos ekspertek i ekspertów, a także organizacji pozarządowych i samorządów, z którymi pracowaliśmy nad tą ustawą i zdecyduje się ją podpisać. O niezależności i bezpieczeństwie nie tylko należy mówić, ale też wdrażać te idee w życie – przekonuje Tracz.

Zdjęcie tytułowe: vivooo/Shutterstock

Idź do oryginalnego materiału