Politycy prawicy, nie tylko tej skrajnej, zwietrzyli dla siebie łatwy łup. Żerując na strachu i niewiedzy, nie bacząc na dehumanizującą retorykę wymierzoną w ludzi innych ras i narodowości, siejąc nienawiść, walczą o głosy wyborców.
Kryzys migracyjny stał się wymarzonym polem do szukania poklasku na placach i ulicach przez polityków. Prawicowe partie wręcz ścigają się w coraz to bardziej „efektownych” akcjach wymierzonych imigrantów i tych, którzy oferują im wsparcie.
Poseł Bronisław Foltyn z Konfederacji wygrał wyścig z posłem Romanem Fritzem, bo pierwszy przystawił do budynku cieszyńskiego ratusza drabinę i ściągnął z niego ukraińskie flagi. Flagi, które były symbolem solidarności z tym narodem po napaści Putina. Jako wieloletni przedsiębiorca doskonale wiedział, iż Ukraińcy, tak dobrze się integrujący, są wartością dodaną naszej gospodarki.
Zorganizowany przez Konfederację wiec na bielskim placu Chrobrego był cofnięciem się w mroki historii – na wszelkie sposoby straszono uczestników zalewem imigrantów mających inny kolor skóry, obcych nam kulturowo, którzy są dla nas bezpośrednim zagrożeniem. Było to niewyszukane, ale skuteczne granie na emocjach. Bo jak tu się nie bać, gdy żona jednego z mówców była ostatnio osaczona wzrokiem czarnoskórych mężczyzn, a on czuł, iż groziło jej najgorsze…
Na tymże placu doszło do takich absurdów, jak wznoszenie okrzyków przeciw centrum integracji cudzoziemców, którego idei jednocześnie bronił… Bronisław Foltyn, słusznie wskazując, iż pomaga ono np. w nauce języka polskiego legalnie przebywającym u nas Ukraińcom. Czyli centra są w porządku, ale nie chcemy ich tak na wszelki wypadek, bo na pewno w końcu posłużą rządowi do opieki nad nielegalnymi imigrantami…
Jeszcze bardziej skrajni, niż konfederacka skrajna prawica, okazują się być ostatnio bielscy politycy PiS-u. Antypaństwową retoryką popisuje się poseł Przemysław Drabek, alarmując, iż nasze granice zostały wydane na pastwę losu i pochwala cyrk, polegający na nielegalnym ich „strzeżeniu” przez zadymiarzy pokroju Bąkiewicza.
Poseł Grzegorz Puda dzieli się mrożącą krew w żyłach historią o podróży autobusem z Suwałk (z Litwy, przez Warszawę, do Niemiec), gdzie tylko trzech innych pasażerów mówiło po polsku, a on żadnego języka nie rozpoznał. Wmawia nam, iż niedługo nasz region zaleją nielegalni imigranci, choć jednocześnie przyznaje, iż jesteśmy krajem tranzytowym. „Jak mamy na Podbeskidziu czuć się bezpiecznie?” – pyta.
Jak jeden mąż, bielscy radni i posłowie PiS-u obrzydzają nam pożyteczną działalność centrum integracji cudzoziemców, choć to ich partia ze Stanisławem Szwedem poczyniła do jego utworzenia pierwsze kroki, i to ta partia rządziła, gdy imigrantów pojawiło się w Polsce najwięcej. Drabek dodaje tymczasem w szerokim uśmiechu, iż nasze rodzinny są „realnie zagrożone”.
Hipokryzja, obłuda, kłamstwo, mowa nienawiści, łatwe do przejrzenia oszustwo, świadoma destabilizacja państwa i wywoływanie napięć społecznych? – dziś nikt nie przebiera w środkach. Wszystko to prowadzi do politycznych kryzysów oraz ulicznych aktów nienawiści i przemocy. Wszystkie te skandaliczne opinie i zachowania, którymi jeszcze niedawno szokował Grzegorz Braun, dziś stały się bieżącą polityką nawet, zdawałoby się, bardziej wyważonych polityków prawicy. Aż tak szerokiego wsparcia w swojej wojnie hybrydowej Putin nie mógł sobie wyobrazić. Ale po trupach (obcych) do celu…