W sobotę 10 maja 2025 pod Abotakiem zwolennicy aborcji zaatakowali proliferów. Z agresorami ściśle współpracowali policjanci, którzy nadużyli uprawnień wobec uczestników legalnej pikiety za życiem. Funkcjonariusze spychali legalną pikietę prolife, aby zrobić miejsce dla nielegalnego zbiegowiska Marty Lempart. Byliśmy świadkami, jak Policja wspiera Abotak, choć jest to ośrodek, który jawnie łamie prawo.
Pokojowe protesty prolife
Fundacja Życie i Rodzina zorganizowała pokojową manifestację edukacyjno-informacyjną #StopAbotak. Jej celem było zwrócić uwagę opinii publicznej na działalność nielegalnej placówki trudniącej się pomocą w mordowaniu dzieci. Zgromadzenie odbywało się zgodnie z przepisami i było wcześniej zgłoszone adekwatnym władzom. Na miejscu pojawił się jednak urzędnik miejski, wysłany przez prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Próbował znaleźć pretekst do rozwiązania manifestacji, a obecna na miejscu Marta Lempart naciskała na rozbicie pikiety prolife. Jednak przedstawiciel Urzędu Miasta nie dopatrzył się naruszeń prawa i odmówił rozwiązania zgromadzenia. Lempart zrobiła mu wtedy na ulicy karczemną awanturę.
Policja wspiera Abotak
Tymczasem Policja zachowywała się skrajnie stronniczo. Znaczne siły policyjne ochraniały Abotak – miejsce, gdzie prowadzi się systemową działalność opartą o łamanie prawa o ochronie życia. Funkcjonariusze utworzyli kordon, który utrudniał manifestację obrońcom życia. Co więcej, nie reagowali na agresję ze strony Lempart i jej zwolenników.
Na miejscu pojawiły się osoby znane ze stosowania agresji na ulicy – w tym przedstawiciele KOD, Obywateli RP oraz kolektywu „Polskie Babcie”. Grupa próbowała zakłócić przebieg wydarzenia prolife. Dopiero gdy działacze Fundacji Życie i Rodzina fizycznie odciągnęli prowokatorów, Policja przyznała, iż te osoby nigdy nie powinny wejść w nieswoje zgromadzenie.















Atak na pikietę prolife
Ale to nie wszystko! W pewnym momencie funkcjonariusze Policji wraz z oddziałem antykonfliktowym otoczyli legalną manifestację Fundacji, spychając ją o kilka metrów dalej. Wszystko po to, by zrobić miejsce dla nielegalnego zgromadzenia zwolenników aborcji. Policjanci oraz ich koledzy z zespołu antykonfliktowego tratowali działaczki Fundacji i niszczyli sprzęt pikietujących.
Feministki wspierane przez Policję prowokowały modlących się ludzi, wymachując symbolami satanistycznymi – w tym pentagramem. Zakłócały Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji wulgarnymi okrzykami. Policja nie reagowała na te działania, mimo licznych próśb o interwencję.
Nieznana substancja z balkonu
Kulminacją zdarzeń był incydent z końca protestu. Z wyższych pięter kamienicy, w której mieści się Abotak, zwolennicy aborcji zrzucili biały proszek – nieznaną substancję, która powodowała silne pieczenie oczu, kaszel i trudności w oddychaniu. Substancja osiadła na ubraniach i sprzęcie proliferów. Na miejsce wezwano straż pożarną, która zabezpieczyła miejsce i rozpoczęła neutralizację zagrożenia.
Osoby związane z Aborcyjnym Dream Teamem od dawna mają dostęp do górnych pięter budynku. Tam powstają nagrania atakujące środowisko obrońców życia i tam aborcjoniści zawieszają swoje transparenty. Tym razem posunęli się jeszcze dalej, zrzucając substancję w postaci proszku. Mamy do czynienia z całkowitą bezkarnością i przyzwoleniem władz miasta na nielegalną działalność oraz na przemoc wobec legalnych obywatelskich zgromadzeń. Od miesięcy alarmujemy, iż w środku Warszawy funkcjonuje placówka dokonująca przestępstw. Kiedy wreszcie państwo zareaguje?
Tekst: red.