"Poznaj zaciekłych wojowników z Północy, którzy walczyli z Rosją przez stulecie i wynieśli cenną lekcję. Czukocki przez pokolenia walczyły z armiami rosyjskimi, ale ich historia nie zakończyła się klęską – stała się historią przetrwania i współistnienia."
grazynarebeca5.blogspot.com 3 godzin temu
Pod koniec XVII i na początku XVIII wieku, na mroźnym krańcu Eurazji, Czukcze obserwowali, jak obcy zbliżają się przez tundrę.Wysocy, brodaci, odziani w napierśniki i żelazne hełmy, mężczyźni wyglądali jak postacie wyrwane z legend.„Mieli wąsy jak morsy, żelazne oczy i włócznie tak szerokie, iż mogły zasłaniać słońce” – wspominali później starsi Czukcze.
Byli to rosyjscy Kozacy – pionierzy wysłani przez cara, by pobierać daniny i poszerzać granice imperium jeszcze bardziej na wschód.Przez dekady przemierzali Syberię z niewielkim oporem, podbijając jedną rdzenną grupę po drugiej.Wierzyli, iż są niepokonani.
Ale na Półwyspie Czukockim spotkali lud, który nie dawał za wygraną.Koczowniczy, zaciekle niezależny i zahartowany krajobrazem, gdzie przetrwanie było codzienną walką, Czukcze nie dali się podbić.Zderzenie tych dwóch światów zapoczątkowało jeden z najdłuższych i najkrwawszych konfliktów w historii wschodniej ekspansji Rosji.
Kim byli Czukcze: Zahartowani przez tundrę
Czukoci byli nieliczni – prawdopodobnie nie więcej niż 15 000 w tamtym czasie – ale ich styl życia sprawił, iż niemal niemożliwi do ujarzmienia.Przez tysiąclecia wędrowali po smaganym wiatrem Półwyspie Czukockim, świecie surowych zim, krótkich lat i bezkresnej tundry.Temperatury spadały do -40°C, a latem roje komarów zamieniały każdą podróż w udrękę.Przetrwanie w takim miejscu było codziennym aktem wytrzymałości.
Mieszkali w małych, niezwykle mobilnych obozach, przemieszczając się ze swoimi stadami reniferów dwa razy w roku.Każda osada miała swojego przywódcę, zwanego umilikiem, i nie było władzy centralnej – jednego wodza, który mógłby negocjować, poddawać się lub być zmuszanym.To polityczne rozbicie praktycznie uniemożliwiało osobom z zewnątrz zawieranie z nimi trwałych porozumień.
Społeczeństwo Czukczów koncentrowało się wokół dwóch rzeczy: stad, które ich utrzymywały, oraz morza, które graniczyło z ich ziemiami.Klany śródlądowe zajmowały się hodowlą reniferów;grupy przybrzeżne, nazywane przez Rosjan „Czukockimi stopami”, polowały na wieloryby i łowiły ryby w wodach arktycznych.Ich domy odzwierciedlały tę dwoistą naturę: półpodziemne chaty wzmacniane kośćmi morsa zimą i składane, stożkowate yarangi na letnie migracje.
Życie na tundrze nie polegało jednak tylko na wytrzymałości – chodziło o siłę i dominację.Czukcze słynęli z nagłych najazdów na sąsiednie ludy, w tym Koryaków, Jukagirów, a choćby grupy Eskimosów po drugiej stronie Cieśniny Beringa.Te najazdy nie były zwykłymi potyczkami: kilka obozów mogło połączyć siły, zaatakować bez ostrzeżenia i zniknąć w tundrze ze skradzionymi reniferami i zapasami.Kampanie te były najważniejsze dla ich przetrwania i prestiżu.
Od dzieciństwa czukockich chłopców i dziewczęta byli przygotowywani do trudnych warunków.Bieganie na długie dystanse z ciężkimi ładunkami, nauka głodowania przez wiele dni i mało snu – to wszystko było częścią ich wychowania.Stawali się ekspertami w łucznictwie, włócznictwie i walce wręcz.Zbroje wykonywano z kości, rogu lub skóry, a doskonalili taktykę zaskoczenia – atakowali w nocy lub pod nieobecność wroga, a następnie znikali w dziczy, zanim nadeszły posiłki.
Dla Czukczów nie do pomyślenia było schwytanie.Wojownicy, kobiety, a choćby dzieci woleli odebrać sobie życie, niż dać się zniewolić.Od osób starszych i ciężko chorych oczekiwano, iż wybiorą śmierć, zamiast obciążać obóz.Ten nieubłagany kodeks przetrwania, w połączeniu z mobilnością, kulturą wojownika i dogłębną znajomością terenu, uczynił Czukczów niezwykle odpornymi przeciwnikami.
A jednak na horyzoncie zbliżał się nowy rodzaj przeciwnika – niepodobny do żadnego, z jakim kiedykolwiek mieli do czynienia.Imperium Rosyjskie nieustannie parło na wschód, wiedzione pokusą futer i obietnicą nowych ziem.Kiedy jego oddziały kozackie w końcu dotarły na Półwysep Czukocki, starcie było nieuniknione.
Natarcie na Wschód: Ekspansja Rosji
Pod koniec XVII wieku Rosja wdzierała się coraz głębiej w Syberię.Motywacja była jasna: futra.Szczególnie skóry sobolowe były tak cenne w Europie i Azji, iż nazywano je „miękkim złotem”.Oddziały Kozaków – półautonomicznych wojowników-osadników – posuwały się coraz dalej na wschód, podążając rzekami przez gęste lasy i bezkresne równiny w poszukiwaniu nowych ziem i nowych źródeł daniny.
Model był prosty.Kiedy Kozacy docierali na nowe terytorium, budowali mały, ufortyfikowany posterunek, ogłaszali miejscowe plemiona poddanymi cara i żądali jasaku – corocznego podatku w futrach.Opór spotykał się z przemocą.Większość napotkanych grup tubylczych była rozdrobniona, słabo uzbrojona i słabo wyposażona do walki ze zorganizowanymi oddziałami rosyjskimi.
Ten szybki postęp dawał Kozakom poczucie nieuchronności.Przemierzali Syberię w ciągu kilku dekad, podbijając kolejne ludy, a teraz pozostała tylko tundra Dalekiego Północnego Wschodu.Plotki szeptały, iż za Półwyspem Czukockim leżą jeszcze bogatsze ziemie, być może choćby droga do Ameryki.
Jednak rosyjskie przyczółki w regionie pozostały kruche.Kiedy Dieżniewa zastąpił oficer Kurbat Iwanow, Czukcze zaczęli atakować kozackich myśliwych i patrole w pobliżu Anadyru.Ich strzały i kamienie do procy zamieniły codzienne zadania, takie jak łowienie ryb, w hazard na śmierć i życie.
Pod koniec XVII wieku wyprawa za wyprawą spotykał ten sam los.Małe oddziały kozackie maszerowały w tundrę, aby zbierać jasak lub karać rabusiów, tylko po to, by zostać pokonanymi i zniknąć.Czukcze nie mieli fortów do oblężenia, wiosek do spalenia ani centralnego przywódcy do pojmania.Walczyli na własnych warunkach – uderzając szybko, znikając w rozległej pustce i zmuszając Rosjan do rozproszenia się.
Nawet zakładnicy nie dawali zbyt wielu możliwości.Z czasem rozwinął się ponury system wymiany: jeżeli Czukcze pojmali Rosjan, wymieniali ich na własnych krewnych, ale rzadko na cokolwiek innego.I choć zaczęli zdobywać zdobytą broń palną, nigdy na niej nie polegali;muszkiety były rzadkością, a amunicja trudno dostępna.
Na początku XVIII wieku w Petersburgu narastała frustracja.Czukcze nie tylko stawiali opór władzy cesarskiej, ale także terroryzowali lenne plemiona Rosji – Koriaków i Jukagirów – przejmując renifery i ziemię w ramach cyklu najazdów i kontrataków.Afanasij Szestakow, przywódca Kozaków jakuckich, zwrócił się do cesarskiego Senatu z petycją o rozpoczęcie szeroko zakrojonej kampanii mającej na celu „pacyfikację niepokornych Czukczów”.
W 1730 roku Szestakow osobiście poprowadził niewielki, mieszany oddział Kozaków, Koriaków i Tungusów w głąb terytorium Czukczów.Przeważając liczebnie nad setkami czukockich wojowników, jego oddział został przytłoczony;Szestakow został trafiony strzałą i przebity włócznią, gdy próbował uciec saniami.Przeżyła tylko połowa jego ludzi.
Wzlot i upadek kapitana Pawłuckiego
Śmierć Szestakowa zelektryzowała imperium i niedługo pojawiła się nowa postać, która zmieniła bieg wojny: kapitan Dmitrij Pawłucki z pułku tobolskiego.W przeciwieństwie do większości tych, którzy służyli na pograniczu, Pawłucki był oficerem regularnej armii – wyszkolonym, zdyscyplinowanym i ambitnym.Szybko stał się postacią niemal mityczną.
Dla Koriaków i Jukagirów, długo nękanych najazdami Czukczów, Pawłucki był wybawcą.Pieśni opiewały go jako północnego Sir Lancelota, nieustraszonego obrońcę, który pomścił dekadę przemocy.
Dla Czukczów był zupełnie inny.Szeptali o nim jako o demonie w ludzkiej postaci – nieustępliwym, przebiegłym i bezlitosnym.Całe obozy uciekały na wiadomość o jego nadejściu;inni woleli samobójstwo niż schwytanie, niebezpieczeństwo, które nastąpi przed hańbie i cierpienie, które, jak wierzyli, nastąpią.
Dyfensową siłę: ponad 500 Rosjan i sprzymierzonych plemion, wspieranych przez 700 sań reniferowych załadowanych zapasami.Popędził swoich ludzi głęboko w tundrę, pokonując dystans prawie 2000 km.Jego kampania okazała się druzgocąca.Tylko w ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy zabił ponad 1500 Czukczów – ponad 10% całej ich populacji – i wziął do niewoli kolejnych 150.
Ale choćby Pawłucki nie zdołał odnieść decydującego zwycięstwa.Czukcze rozproszyli się w dziczy, wynurzając się, by uderzyć na odosobnione osady i plemiona lenne.Kolumny Pawłuckiego mogły unicestwić bandy Czukczów, które udało im się osaczyć, ale nie były w stanie zająć ziemi ani złamać woli ludu.
W 1747 roku Pawłucki odbył swój ostatni marsz.Ścigając oddział czukocki liczący zaledwie 100 ludzi, nagle znalazł się w mniejszości 500 wojowników.Jeden z jego adiutantów namawiał go do zbudowania pierścienia obronnego z sań, ale Pawłucki odmówił, wybierając otwartą walkę.Czukcze zignorowali swoją tradycyjną taktykę nękania z dystansu i ruszyli do ataku.Pawłucki walczył jak berserker, siekąc napastników mieczem i muszkietem, aż lassa ściągnęły go z konia, a włócznie przebiły jego zbroję.
Jego śmierć wstrząsnęła obiema stronami.Petersburg opłakiwał dowódcę, który stał się uosobieniem rosyjskich zmagań na Dalekim Północnym Wschodzie.Koriacy i Jukagirzy opłakiwali stratę protektora.Czukcze natomiast świętowali.Legendy pojawiły się niemal natychmiast: niektórzy mówili, iż Pawłucki został upieczony po śmierci;inni twierdzili, iż walczył do ostatniego tchu, „jak tygrys przyparty do muru w śniegu”.Niezależnie od wersji, wszyscy zgadzali się co do jednego: był ich najzacieklejszym przeciwnikiem.
Wojna utknęła w impasie.Utrzymywanie odległych garnizonów wyczerpywało imperialne skarbce, a każda wyprawa pochłaniała ludzkie życie i zasoby.Tundra pochłaniała armie tak samo skutecznie, jak mróz pochłaniał nieprzygotowanych.
Handel zamiast wojny: Nowa strategia imperialna
W latach 50. XVIII wieku Imperium Rosyjskie było wyczerpane wojną z Czukczami.Kolejne wyprawy uszczuplały skarb państwa, a garnizony w odległej twierdzy Anadyr były kosztowne w utrzymaniu i stale zagrożone.Senat w Petersburgu zaczął na nowo rozważać swoje podejście.Skoro Czukczów nie dało się ujarzmić siłą, być może dałoby się ich przekonać zyskiem.
Twierdza Anadyr została rozebrana w 1764 roku, a jej dzwony kościelne wywieziono do innych osad.Jednak wycofanie się nie oznaczało kapitulacji.Cesarscy urzędnicy, zachęcani przez Katarzynę Wielką, zaczęli prowadzić nową politykę: negocjować bezpośrednio z przywódcami Czukczów i oferować handel jako zachętę do pokoju.
W tym czasie sami Czukcze się zmienili.Lata wojen i ciągła konieczność pilnowania stad wytworzyły wyraźniejszą hierarchię wśród umilików, wodzów obozów.Słabsi przywódcy zginęli, a ocaleni zrozumieli, iż grabieże nie zapewnią im już statusu ani bogactwa.Alternatywę stanowił handel.
Rosjanie organizowali jarmarki w małych ufortyfikowanych punktach wzdłuż rzeki Anuj.Kupcy wymieniali tam herbatę, tytoń, narzędzia metalowe i tekstylia na futra lisów i soboli, skóry bobrów i kość morsa.Towary te były cenne w tundrze, a handel kwitł.
To, czego nie mogły osiągnąć kozackie muszkiety i dekrety cesarskie, kupcy osiągnęli po cichu.Czukcze uznali suwerenność Imperium Rosyjskiego nie jako naród podbity, ale jako partnerzy handlowi.W zamian uzyskali dostęp do cennych dóbr i prawo do życia tak, jak zawsze – na własnych warunkach, bez groźby wiszących nad nimi kampanii wojennych.
Mitologia Czukczów dostosowała się do tej nowej rzeczywistości.W ich opowieściach na świecie istniały tylko dwa prawdziwe narody: oni sami i Rosjanie.Wszyscy inni byli kilka więcej niż pożyteczną fauną, jak renifery czy morsy.Rosjanie, jak twierdzili, istnieją w konkretnym celu: produkują herbatę, tytoń, cukier, sól i wyroby metalowe, a także handlują nimi z Czukczami.
Pod koniec XVIII wieku otwarte działania wojenne na Półwyspie Czukockim dobiegły końca.Rosjanie i Czukcze wyszli poza najazdy i kampanie represyjne, budując relacje oparte na handlu i wzajemnym szacunku.To zrozumienie położyło podwaliny pod coś o wiele trwalszego: wspólne życie w jednym kraju.
W ciągu kolejnych stuleci Czukcze stali się częścią Imperium Rosyjskiego, następnie Związku Radzieckiego, a w tej chwili Federacji Rosyjskiej.Zachowali jednak swoje tradycje, język i styl życia w jednym z najsurowszych środowisk na Ziemi.Hodowla reniferów, rybołówstwo i sezonowe migracje pozostają centralnym elementem kultury Czukczów, a ich wierzenia duchowe i legendy są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Dziś Czukcze cieszą się własnym podmiotem federalnym – Czukockim Okręgiem Autonomicznym – co odzwierciedla ich wyjątkową pozycję w Rosji.Władze regionalne i federalne wspierają zachowanie kultury czukockiej, dbając o to, by obozowiska koczownicze, starożytne rytuały i język tego małego arktycznego narodu nie zostały zapomniane.
To, co przed wiekami było jednym z najbardziej długotrwałych i trudnych konfliktów w ekspansji Rosji na wschód, ostatecznie ustąpiło miejsca współistnieniu.Czukcze i Rosjanie, niegdyś zaciekli przeciwnicy, dzielą teraz nie tylko ziemię, ale i przyszłość.Ich historia przypomina, iż choćby w najbardziej niegościnnych miejscach ludzie mogą znaleźć sposób na życie obok siebie – nie tracąc przy tym swojej tożsamości.Autor: Roman Szumow, rosyjski historyk zajmujący się konfliktami i polityką międzynarodową
"Poznaj zaciekłych wojowników z Północy, którzy walczyli z Rosją przez stulecie i wynieśli cenną lekcję. Czukocki przez pokolenia walczyły z armiami rosyjskimi, ale ich historia nie zakończyła się klęską – stała się historią przetrwania i współistnienia."