Tzw. kampania wyborcza polega na rozgrzewaniu emocji, w wyborach prezydenckich – gdzie mają one „twarz” konkretnych kandydatów – emocje te, naturalnie, są dużo silniejsze1 a w drugiej turze są rozgrzewane do maksimum. Maksimum, dodajmy, negatywnego – „byle nie”, „tamten nie może wygrać” to typowe hasła, którymi oba obozy strają się w tej chwili wygrać. I mimo manifestacyjnej nienawiści do „drugiej strony”, mimo obrzucania błotem i sfabrykowanymi oskarżeniami2 obie strony mają wspólny cel: zagonić jak najwięcej ludzi do urn, podtrzymać w ten sposób stanowiące fundament systemu oszustwo jakoby lud miał na coś wpływ. A im więcej ludzi pójdzie tym nie tyle „mandat [prezydenta] silniejszy” ale system silniejszy. Im większa frekwencja tym bardziej spokojnie mogą spać żerujący na tym systemie macherzy bo wysoka frekwencja oznacza, iż lud śpi snem głębokim i iż do następnych igrzysk pt. wybory mają ów lud z głowy. Wyobrażacie sobie co by było, gdyby na wybory poszło tylko 20% procent społeczeństwa, w jaką panikę wpadliby rzeczywiści rozdający karty – jak i marionetki, które grając na „scenie politycznej” realizują dla nas, widowni, ten teatrzyk?
By więc podtrzymać system grzeją atmosferę poprzez podkreślanie maksymalnie różnic między kandydatami, poprzez ostrą retorykę, poprzez powtarzające się co wybory hasło, iż to „nie są zwykłe wybory”, iż „zadecydują o losie Polski” – i tak dalej.
A tymczasem te różnice w istocie są na tym etapie pozorne bo obaj kandydaci to kandydaci systemowi, zgadzający się w najważniejszych dla systemu sprawach takich jak:
- wiodąca rola Żydów na świecie i poślednia rola gojów, w tym Polaków,
- podrzędna rola Polski, a ściślej uznanie jej co najmniej ograniczonej suwerenności jeżeli nie fasadowego charakteru,
- utrzymanie antypolskiego systemu ucisku fiskalnego, wszechwładzy różnych urzędasów, parcia do pełnej kontroli obrotu gospodarczego (rugowanie gotówki, elektronizacja JPK itp. itd.),
- narracja szczepionkowa – pakt WHO, szczepienia dobre i wspaniałe, przymus szczepień dzieci,
- narracja „zielona” – globalne ocieplenie jako efekt działań człowieka, czemu trzeba zapobiegać,
- służalczy stosunek do Ukrainy, służalczy stosunek do USA i UE – i zapiekła nienawiść do Rosji.
Jest nieistotne zupełnie – poza warstwą emocjonalną – iż są tu pewne różnice akcentów. Że na przykład pan Nawrocki kłania się w pas panom z Ameryki a pan Trzaskowski raczej z tym z Berlina czy Brukseli. Albo, iż być może np. pan Nawrocki Rosji nienawidzi szczerze a pan Trzaskowski najpewniej udaje, iż nienawidzi, bo kazali i się opłaca, a jak by się opłacało inaczej to by kochał Rosję. Albo, iż pan Nawrocki trochę wolniej by chciał dusić nas i naszą gospodarkę w ramach „redukcji CO2” a pan Trzaskowski szybciej.
I tak można by wymieniać – a przecież pamiętajmy, iż – jak powiedział w chwili zapomnienia pewien poseł PO – „cóż szkodzi obiecać?”. Ostatecznie heroiczny bohater, patriota, Lech Kaczyński, też podpisał likwidujący resztki pozorów niepodległości Traktat Lizboński „bo były naciski”. Skąd wiemy co podpisze pan Nawrocki jak „będą naciski”? Skąd wiemy, iż lans na „silnego człowieka” (kibol, ustawki itp.) to nie jest ściema?
W zasadzie jedynie w stosunku do zboczeń i chorób psychicznych (tzw. „transgenderyzm”) mogę podejrzewać, iż pan Nawrocki po prostu ze zwykłego, zdrowego odruchu obrzydzenia mógłby zachowywać się jako prezydent zasadniczo inaczej niż pan Trzaskowski. Czy to jest jednak warte tego by przyłączać się do oszustwa i iść głosować? Nie sądzę.
Dlatego chcę przypomnieć, iż wbrew pozorom nie jest tak, iż są tylko dwie możliwości: głosować na Trzaskowskiego (żeby to zrobić, trzeba być naprawdę skrajnym debilem) albo głosować na Nawrockiego (być może z pewnym obrzydzeniem). Jest opcja trzecia: nie iść w ogóle i nie firmować swoim podpisem na liście tego oszukańczego systemu, zakończyć dzień 1 czerwca z czystym sumieniem – i z czystym sumieniem, nie obciążonym „wyborem mniejszego zła” obserwować dalszy rozwój wypadków.
W tym tekście pochylam się bardziej nad panem Nawrockim. Dlaczego? Bo w przypadku pana Trzaskowskiego wystarczy posłuchać co on mówi – i co mówił, by wiedzieć, iż to osoba, której przyzwoity człowiek nie podałby ręki.
- Zwracam uwagę, iż ludziom łatwiej jest popierać konkretnego człowieka niż „linię partii” – tak to jest, bo człowiek nie został stworzony do demokracji. ↩︎
- Jeśli kogoś oskarża o różne bezeceństwa Tusk i zaklina się, iż to prawda, to możemy przyjąć na podstawie dotychczasowych doświadczeń z tym osobnikiem, są to wierutne kłamstwa. ↩︎