Nadchodzi rewolucja w pracy w naszym kraju, rząd testuje 35-godzinny tydzień z pełnym wynagrodzeniem. Krócej, ale nie taniej – nowy pilotaż rządu. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło nabór do nowego programu, który może zrewolucjonizować podejście do pracy w Polsce.

Fot. Shutterstock
Chodzi o pilotaż skróconego tygodnia pracy – firmy, które zdecydują się skrócić etaty do 35 godzin tygodniowo bez zmniejszania pensji, mogą liczyć na wsparcie finansowe. Kwota dofinansowania sięga choćby 300 tysięcy złotych.
Pomysł nie jest nowy – w wielu krajach eksperymenty z krótszym czasem pracy wykazały pozytywny wpływ na produktywność i zdrowie psychiczne pracowników. Teraz Polska testuje własny model, który może w przyszłości stać się podstawą szerszych zmian w kodeksie pracy.
Czas na test: kto może wziąć udział?
Program jest skierowany do pracodawców gotowych wprowadzić modyfikację organizacji czasu pracy w swojej firmie. najważniejszy warunek? Zmniejszenie tygodniowego wymiaru godzin do maksymalnie 35 – bez jednoczesnego obniżenia wynagrodzenia. Pilotaż ma trwać 12 miesięcy i obejmie różne branże – od usług i produkcji po administrację i nowe technologie.
Resort nie narzuca jednej formuły. Firmy mogą zaproponować własny sposób wdrożenia – np. krótsze dni robocze albo wolne piątki. Celem jest sprawdzenie, jak zmiana wpłynie na efektywność pracy, absencje, rotację pracowników oraz atmosferę w zespole.
Po co to wszystko? Rząd szuka nowego modelu
Rosnące napięcie między pracą a życiem prywatnym, wypalenie zawodowe i braki kadrowe skłaniają decydentów do szukania alternatywnego rozwiązania. Zamiast zmuszać ludzi do dłuższej pracy, rząd chce sprawdzić, czy da się osiągnąć więcej – pracując mniej.
Według założeń programu, lepiej wypoczęty pracownik to nie tylko mniej zwolnień lekarskich, ale też większe zaangażowanie i lepsze wyniki. jeżeli testy to potwierdzą, skrócony tydzień pracy może stać się jednym z filarów nowoczesnej polityki zatrudnienia w Polsce.
Zegar tyka – zostało kilka czasu
Nabór do programu potrwa tylko do 31 lipca. Już teraz zainteresowanie przekracza oczekiwania resortu. Wiele firm zgłasza chęć udziału, traktując pilotaż jako szansę na lepsze zarządzanie zespołem i wyróżnienie się na rynku pracy.
Nie brakuje jednak głosów sceptycznych. Przedsiębiorcy pytają, jak poradzić sobie z kosztami, gdy wydajność nie wzrośnie od razu. Obawy budzi też potencjalny brak rąk do pracy – zwłaszcza w sektorach, które i tak zmagają się z niedoborem pracowników.
Pracownicy czekają z nadzieją – i niepewnością
Dla wielu osób 35-godzinny tydzień to więcej czasu dla rodziny, hobby czy odpoczynku. Ale wśród zatrudnionych pojawia się też niepokój – czy pracodawcy nie będą wymagać „normalnego” zakresu obowiązków w krótszym czasie? Czy nie będzie to po prostu pięknie opakowana intensyfikacja pracy?
Jedno jest pewne – jeżeli eksperyment się powiedzie, zmiany mogą objąć setki tysięcy zatrudnionych. A Polska dołączy do grona państw, które na serio traktują ideę lepszego balansu między pracą a życiem prywatnym. Wyniki pilotażu poznamy za rok, ale już teraz wiadomo, iż stawka jest wysoka.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl