Rewolucja w urlopach pracowników, 26 dni na start, aż 32 po 20 latach – kontrowersyjna petycja wpływa do Sejmu. Związek Zawodowy Pracowników Państwowej Inspekcji Pracy właśnie wrzucił polityczną bombę do kalendarza urlopowego. W petycji, która właśnie trafiła do Sejmu, związkowcy domagają się gruntownej reformy przepisów dotyczących wypoczynku.

Fot. Warszawa w Pigułce
Jeśli ich żądania zostaną spełnione, każdy pracownik PIP zyska na starcie 26 dni urlopu, a doświadczeni inspektorzy choćby 32 dni wolnego rocznie! Co to oznacza dla tej kluczowej instytucji kontrolnej? I dlaczego ta propozycja wywołuje aż tyle emocji?
Nowe zasady – maksymalne wydłużenie urlopu?
Obecnie prawo przewiduje 20 lub 26 dni wypoczynku – w zależności od stażu. Inspektorzy pracy, którzy wykonują czynności kontrolne minimum 10 lat, dostają dodatkowe 6 dni. Po 20 latach – choćby 12 dni ekstra.
Związek Zawodowy Pracowników PIP mówi: to za mało. Ich propozycja jest prosta i konkretna:
– 26 dni urlopu wypoczynkowego dla każdego od pierwszego dnia zatrudnienia,
– dodatkowe 3 dni po 10 latach,
– a po dwóch dekadach – aż 6 dni więcej. Efekt? choćby 32 dni wolnego w roku.
„To konieczne. W tej pracy narażenie na stres, odpowiedzialność i wypalenie zawodowe jest ekstremalne” – podkreślają autorzy petycji.
Ukryty problem PIP: rośnie presja, brakuje chętnych
Jak tłumaczą związkowcy, warunki w Inspekcji Pracy dalekie są od ideału. Pensje? Średnie. Odpowiedzialność? Wysoka. Perspektywy awansu? Ograniczone. Coraz mniej młodych ludzi chce pracować w PIP, a doświadczona kadra myśli o zmianie branży.
„Nie mamy jak konkurować z rynkiem prywatnym. A skoro nie ma pieniędzy na podwyżki, trzeba dać ludziom coś równie wartościowego – czas wolny” – mówi Katarzyna Stańczyk, ekspertka z Onetu.
Nie wszyscy klaszczą – kontrowersje narastają
Choć wielu pracowników Inspekcji popiera pomysł, krytyka nie cichnie. Przeciwnicy ostrzegają: więcej urlopu to mniej kontroli, większe braki kadrowe i zagrożenie dla sprawności całego systemu nadzoru nad przestrzeganiem prawa pracy.
„Zaległości będą rosnąć. PIP już teraz ma problem z terminowością działań – a co dopiero przy dłuższych wakacjach?” – ostrzega anonimowy urzędnik z resortu pracy.
Decyzja po stronie Sejmu – co dalej z petycją?
Dokument trafił już do sejmowej Komisji ds. Petycji. Teraz wszystko zależy od parlamentarzystów – czy potraktują sprawę priorytetowo, czy odłożą ją na później? Termin przedstawienia stanowiska nie został jeszcze wyznaczony, ale presja ze strony środowisk zawodowych rośnie z tygodnia na tydzień.
„To próba realnego docenienia naszej pracy. Będziemy walczyć do końca” – deklaruje przedstawiciel związku.
Podsumowanie: czas wolny zamiast podwyżek?
Petycja z PIP może otworzyć zupełnie nowy rozdział w podejściu do polityki kadrowej w instytucjach państwowych. Czy 32 dni wolnego to nowy standard dla pracowników sektora publicznego? A może to początek dyskusji o szerszej reformie kodeksu pracy? Jedno jest pewne – ten temat dopiero się rozkręca, a emocje wśród urzędników i pracodawców sięgają zenitu.
Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl