Koniec z tanim ogrzewaniem w polskich domach. W lipcu 2025 roku zakończył się rządowy mechanizm dopłat do cen ciepła, który przez trzy lata chronił gospodarstwa domowe przed drastycznymi podwyżkami. Teraz rachunki za centralne ogrzewanie i ciepłą wodę mogą wzrosnąć choćby o 88 procent, choć nie wszędzie i nie dla wszystkich.

Fot. Pixabay / Warszawa w Pigułce
Ministerstwo Energii pod kierownictwem Miłosza Motyki intensywnie pracuje nad wprowadzeniem bonu ciepłowniczego, który ma złagodzić skutki podwyżek. Jak informuje parkiet.com, wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska ostrzega, iż choćby jedna czwarta odbiorców korzystających z usług lokalnych ciepłowni może doświadczyć podwyżek do 20 procent.
Minister energii Miłosz Motyka zapowiedział w Radiu ZET, iż rząd jest na etapie analiz i w ciągu najbliższych tygodni przedstawi konkretne rozwiązanie. Koszt ewentualnego przedłużenia mechanizmów wsparcia do końca 2025 roku może sięgnąć 1,5 miliarda złotych.
Nie wszyscy odczują podwyżki, ale niektórzy zapłacą dramatycznie więcej
Skala wzrostu cen ciepła będzie bardzo zróżnicowana geograficznie i zależy od kilku kluczowych czynników. Wszystko zależy od źródła paliwa, daty jego zakontraktowania oraz lokalizacji ciepłowni. Szczególnie problematyczna może być sytuacja odbiorców korzystających z ciepła na bazie paliwa gazowego.
Urszula Zielińska wskazuje, iż około 10 procent odbiorców ciepła może wymagać szczególnej interwencji. Mówimy tutaj na przykład o klientach ciepłowni, które w 2022 roku zawarły długoterminowe umowy na dostawy gazu czy węgla po ekstremalnie wysokich cenach. Wiceminister tłumaczyła, iż niektóre z tych umów przez cały czas obowiązują i to one powodują dziś nieadekwatnie wysokie taryfy u co dziesiątego odbiorcy ciepła.
Takie sytuacje mogą wystąpić głównie na Śląsku, gdzie wiele ciepłowni związało się długoterminowymi kontraktami w najgorszym możliwym momencie. Portal rp.pl szacuje, iż w bardzo skrajnych przypadkach podwyżka może wynieść choćby 88 procent, co oznacza niemal podwojenie rachunków za ogrzewanie.
Z drugiej strony, minister Motyka uspokaja, iż są miasta jak Ciechanów, w których podwyżek w ogóle nie będzie. Znakomita większość gospodarstw domowych korzystających z ciepła sieciowego, mniej więcej sześć na dziesięć rodzin, nie odczuje żadnych wzrostów cen, a niektórzy mogą wręcz spodziewać się lekkich obniżek taryfy.
Co to oznacza dla ciebie jako odbiorcy ciepła?
- Sprawdź źródło ciepła w swojej okolicy. jeżeli mieszkasz w mieście, gdzie ciepłownia opala się gazem i zawarła niekorzystne umowy w 2022 roku, możesz być w grupie najbardziej narażonej na podwyżki. Szczególnie dotyczy to mieszkańców Śląska i innych regionów przemysłowych.
- Przygotuj się na wyższe rachunki od października. Sezon grzewczy rozpoczyna się jesienią, więc pierwsze podwyżki odczujesz w rachunkach za październik. jeżeli należysz do grupy 25 procent najgorzej sytuowanych odbiorców, rachunek może wzrosnąć o 20 procent lub więcej.
- Nie wszystkich czekają podwyżki. jeżeli twoja ciepłownia już wcześniej przestała korzystać z rządowych rekompensat, prawdopodobnie nie odczujesz żadnej zmiany lub choćby dostaniesz lekką obniżkę. Dotyczy to większości odbiorców – około 60 procent rodzin.
- Sprawdź swoje dochody w kontekście bonu. Planowany bon ciepłowniczy ma trafiać do osób o odpowiednim poziomie dochodu, głównie do klasy średniej. jeżeli przy poprzednim bonie energetycznym kwalifikowałeś się do wsparcia, prawdopodobnie będziesz mógł skorzystać również z bonu ciepłowniczego.
- Monitoruj komunikaty z urzędu. Szczegółowe informacje o wysokości podwyżek w twojej okolicy powinny zostać ogłoszone przez lokalną ciepłownię lub urząd miasta w nadchodzących tygodniach.
Bon ciepłowniczy ma być precyzyjny i sprawiedliwy
Jak podaje portalsamorzadowy.pl, Ministerstwo Klimatu i Środowiska proponuje wprowadzenie bonu ciepłowniczego jako formy wsparcia, który trafi bezpośrednio do gospodarstw domowych dotkniętych wzrostem kosztów ogrzewania. To rozwiązanie ma być precyzyjne, skuteczne i sprawiedliwe, oparte na dochodach oraz rzeczywistych wydatkach ponoszonych przez odbiorców.
Dotychczasowy mechanizm polegał na tym, iż państwo dopłacało spółkom ciepłowniczym do różnicy pomiędzy ich ceną faktyczną a ustaloną ustawowo ceną maksymalną. Ta formuła po trzech latach stosowania straciła uzasadnienie, ponieważ ceny surowców znacząco spadły, a spółki miały czas na zawarcie nowych umów i obniżenie taryf.
Już dziś ponad połowa przedsiębiorstw w ogóle nie korzysta z mechanizmu rekompensat, co potwierdza, iż większość ciepłowni poradziła sobie z transformacją i nie potrzebuje już wsparcia państwa. Dlatego nowy bon ma być kierowany bezpośrednio do gospodarstw domowych, a nie do przedsiębiorstw.
Gigantyczne koszty wsparcia dla budżetu państwa
Choć dokładna cena nowego mechanizmu wciąż nie jest znana, orientacyjną skalę wydatków pokazują dotychczasowe nakłady na zamrożenie cen ciepła. Od 2022 roku rząd przeznaczył na ten cel łącznie 9,4 miliarda złotych, co pokazuje, jak kosztowne było utrzymywanie sztucznych cen.
Minister Motyka szacuje, iż samo przedłużenie obecnych mechanizmów do końca 2025 roku kosztowałoby budżet państwa do 1,5 miliarda złotych. Problem polega na zabezpieczeniu w budżecie środków na bon ciepłowniczy, zwłaszcza w sytuacji napiętej sytuacji finansów publicznych.
Prace nad ustawą, która umożliwiałaby wypłatę bonów, są już na ukończeniu, ale najważniejsze będzie znalezienie pieniędzy przez ministra finansów. To właśnie Ministerstwo Energii będzie musiało wynegocjować środki na mechanizmy łagodzące podwyżki.
Długoterminowe skutki końca mrożenia cen
Zakończenie mechanizmu dopłat do cen ciepła oznacza powrót do normalnego funkcjonowania rynku energetycznego. Spółki ciepłownicze będą musiały konkurować efektywnością i zainwestować w nowoczesne technologie, aby obniżyć koszty produkcji ciepła.
W dłuższej perspektywie może to przyspieszyć transformację energetyczną sektora ciepłowniczego, ponieważ firmy będą motywowane do odchodzenia od drogich paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii. Ciepłownie, które już dokonały tej transformacji, będą mogły oferować konkurencyjne ceny.
Jednocześnie konsumenci będą musieli przyzwyczaić się do prawdziwych kosztów energii, co może zachęcić do inwestycji w termomodernizację budynków i zwiększenie efektywności energetycznej gospodarstw domowych.
Co dalej z polskim ciepłownictwem?
Minister energii Miłosz Motyka wskazuje, iż ceny energii na rynkach spadają i są niższe niż w rekordowych latach 2022-2023. To pozwala z optymizmem patrzeć na przyszłość, ponieważ efekty transformacji energetycznej są już widoczne.
Temat mrożenia cen prądu w 2026 roku ma wrócić w czwartym kwartale 2025 roku, ale minister jest optymistą co do sytuacji rynkowej. Ceny na rynkach na pewno będą niższe, więc rekalkulacja taryf będzie potrzebna, a wtedy będą podejmowane kolejne decyzje o ewentualnym wsparciu.
Polskie ciepłownictwo stoi przed koniecznością inwestycji w wysokości od 300 do 466 miliardów złotych na transformację energetyczną i odejście od paliw kopalnych. Te gigantyczne wydatki będą musiały zostać w jakiś sposób sfinansowane, ale docelowo powinny prowadzić do obniżenia kosztów i uniezależnienia od wahań cen surowców.
Pamiętaj: nie panikuj przed sezonem grzewczym, ale bądź przygotowany na zmiany. Sprawdź swoją sytuację, monitoruj informacje o bonie ciepłowniczym i zadbaj o efektywność energetyczną swojego mieszkania. To najlepsze sposoby na minimalizowanie wpływu podwyżek na domowy budżet.