Rzym głosuje z serca. Patriotyzm, który nie zna granic

1 dzień temu

Danuta Stryjak, dyrektorka Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Rzymie, komentuje przez pryzmat prawie 20 lat poza macierzą: „Nie tylko głosuję, pracowałam dotąd we wszystkich komisjach wyborczych. Traktuję to jako przywilej i obywatelski obowiązek”. Czy osoby mieszkające na stałe poza krajem powinny mieć prawo głosu? „Tak. Mieszkając za granicą, nie przestaliśmy być obywatelami Polski. W dobie internetu nic nie stoi na przeszkodzie, by aktywnie interesować się sprawami kraju. To są nasze troski, nasze wybory i nasze problemy”. Zwraca uwagę na unikalną perspektywę emigrantów: „Patrząc z dystansu, widzimy często wnikliwiej i potrafimy proponować rozwiązania sprawdzone w miejscach, w których mieszkamy”. Odpowiada na krytykę: „Nie trafia do mnie argument, iż chcemy decydować o Polsce, kiedy dobrowolnie z niej wyjechaliśmy. Część z nas płaci podatki w Polsce, pracuje dla polskich firm, działa na styku dwóch krajów, wspiera rodziny transferami pieniężnymi, napędza sektor usługowy podczas pobytów w ojczyźnie”. Odnotowuje też: „Kolejne rządy, niezależnie od opcji, podkreślały, iż jesteśmy jednym narodem. I my naprawdę tę łączność czujemy”. Obalając argumenty o wykluczeniu, pyta: „Jakim prawem mielibyśmy pozbawić głosu tych, którzy promują Polskę za granicą, prowadzą szkoły, media, inwestują i działają na rzecz polskości? Gdzie powinna przebiegać granica tego prawa – i kto miałby o tym decydować?”. I puentuje: „Głosuje ta część Polonii, która czuje więź z krajem i ma potrzebę ją wzmacniać”.

Demokracja zapewnia to prawo

Ceniona dziennikarka Magdalena Wolińska-Riedi traktuje głosowanie jak symboliczny akt wmurowania własnej cegiełki w fundamenty demokracji: „Mieszkam w Rzymie, a wcześniej przez długie lata w Watykanie, łącznie od ponad dwóch dekad, ale – pomimo tak długiego życia z dala od kraju – czuję się niezmiennie bardzo mocno związana z ojczyzną i z moim narodem. Długoletnia praca w roli korespondentki Telewizji Polskiej przyczyniła się do codziennego kontaktu z Polską poprzez moje stałe relacje telewizyjne i łączenia na żywo”. Głosowanie? To akt tożsamości, nie rutyny: „Sprawy polskie od zawsze są mi bardzo drogie i nie wyobrażam sobie nie skorzystać z tego, tak cennego, prawa do zabrania głosu i uczestnictwa w wyborach. Wybory to czas, kiedy my, Polacy, żyjący na co dzień daleko od kraju, możemy jeszcze mocniej niż zwykle poczuć się jego cząstką”. Jak postrzega rolę głosu oddanego z daleka? „Demokracja zapewnia nam to prawo, a jednocześnie nakłada na nas odpowiedzialność za losy Polski. Jest nas poza granicami kraju, rozsianych po całym świecie, aż 20 milionów! To ogromna liczba i nie wyobrażam sobie, iż tak wielki procent Polaków mógłby nie mieć szansy na współdecydowanie o losach kraju, z którego pochodzimy, w którym pozostały nasze rodziny, gdzie są nasze korzenie, groby przodków, wspomnienia czy pozostawione tam marzenia. Dlatego też jestem zdania, iż nie ma prawa do narzekania czy krytyki ten, kto nie wykorzystuje tego pięknego prawa, jakim jest prawo wyborcze”.

Agnieszka Stefaniak-Hrycko, dyrektorka Stacji Naukowej PAN w Rzymie, uważa udział w wyborach za „przywilej i element przynależności do społeczeństwa obywatelskiego”. I dodaje: „Nasza praca polega na wspieraniu Polski przez umiędzynarodowienie, budowanie wizerunku za granicą, działanie na jej korzyść oraz integrowanie naukowców z Polski pracujących poza krajem. Każdy oddany głos ma znaczenie – to nasz wpływ na przyszłość”. Monika Kasperczyk, członkini komisji wyborczej, dzieli się wrażeniami: „Choć jest to dzień pełen wyzwań i intensywnej pracy, towarzyszy mi ogromna satysfakcja, bo robię coś dla Polski, mogę się przydać”. Dopowiada: „Śledzę debaty, analizy, a wyniki wyborów traktuję bardzo osobiście, jakby dotyczyły mnie tu i teraz. Oddanie głosu, choćby z drugiego końca Europy, wciąż wywołuje u mnie szybkie bicie serca. To mój wkład w przyszłość kraju”.

Wspólna przyszłość

Aleksandra Seghi zarysowuje własny kontekst: „Mieszkam we Włoszech od 27 lat, przez cały czas jestem Polką, na co dzień posługuję się językiem polskim, redaguję portal Polacy we Włoszech, piszę książki w języku polskim i prowadzę bloga Moja Toskania. Kiedy tylko mogę, jadę do rodzinnego domu pod Warszawą. Nie jest powiedziane, iż nie wrócę do ojczyzny. Być może córka – która ma zarówno włoskie, jak i polskie obywatelstwo – zdecyduje się na studia w Polsce. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość. W Polsce mieszka moja rodzina, którą kocham, i chcę dla niej jak najlepiej. Mam prawo do czynnego udziału w głosowaniu również za granicą. Głosowanie ma sens. Jestem związana z ojczyzną i z dumą korzystam z prawa wyborczego. Cieszę się, iż wielu rodaków zamieszkałych poza Polską myśli podobnie”.

Dorota Grzybek ma długi staż emigracyjny i za każdym razem głosuje, gdziekolwiek przebywa: „Zawsze głosuję, bo będąc na emigracji, myśli się więcej o kraju i widzi się sprawy z innej perspektywy. To, co robimy dziś, to wspólna przyszłość. Mam dziecko, może ono kiedyś wróci do Polski, może ja sama wrócę na starość. To ma sens, dlatego czuję się w obowiązku głosować. W niedzielę pierwszej tury byłam u brata w Swindon. Głosowało bardzo dużo Polaków. Zawsze namawiam do głosowania, a gdy koleżanki mówią «Nie idę», zaraz oponuję «Trzeba głosować, to wyjdzie na dobre»”.

Idź do oryginalnego materiału