Stanisław Michalkiewicz: Kombinacja operacyjna abewiaków
Jest tajemnicą poliszynela, iż demokracja, zwłaszcza w formie kierowanej, pozbawiona jest choćby krzty autentyczności. Inaczej zresztą w epoce inwigilacji totalnej być chyba nie może, bo po cóż by wprowadzać totalną inwigilację, z ministerstwami “cyfryzacji”, gdyby na samym końcu suwerenowie zaczęli dokazywać po swojemu, wybierając sobie prezydentów według swego uznania?
To by się nie trzymało kupy, a skoro się trzyma, to nieomylny to znak, iż ta cała demokracja, zwłaszcza w modelu kierowanym, to tylko takie widowisko, żeby suwerenów utrzymać w przeświadczeniu, iż nie są oni żadnym “nawozem historii” tylko właśnie – suwerenami. S
nop światła rzucił na tę kwestię klasyk demokracji Józef Stalin, formułując spiżowe tezy, iż ważniejsze od tego, kto głosuje, jest to, kto liczy głosy, a wiadomo, iż głosy liczą “kadry”, co to “decydują o wszystkim”, a już zwłaszcza o najważniejszym – czyli przedstawieniu suwerenom jedynie słusznej alternatywy, w ramach której mogą sobie wybierać, ile tylko dusza zapragnie. A kiedy alternatywa jest jedynie słuszna? Wtedy, gdy bez względu na to, kto wybory wygra – będą one wygrane.
I oto właśnie zostaliśmy przed taką alternatywą postawieni, z jednej strony przez obywatela Tuska Donalda, a z drugiej – przez Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego. Komu tam oni podlegają w hierarchii – tajemnica to wielka, chociaż może nie aż tak wielka, bo wiadomo, iż obywatel Tusk Donald podlega Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, co to naznaczyła go nam na tubylczego premiera w służbie IV Rzeszy, a z kolei Naczelnik Państwa też nakazał swoim pretorianom w Parlamencie Europejskim głosować za Reichsfuhrerin Urszulą Wodęleje.
Co więcej, dwójkę eurodeputowanych, panią Kruk i pana Krasnodębskiego, którzy siedzieli obok siebie i głosowali przeciwko Urszuli – kazał rozsadzić. Dobrze, iż nie postawił ich do kąta, ani nie kazał klęczeć za karę na grochu – ale wszystko przecież dopiero przed nami. Kto w hierarchii stoi wyżej nad Urszulą Wodęleje – tajemnica to wielka i nieprzenikniona, dzięki czemu bajer o autentyczności naszej młodej demokracji jakoś się zaszczepia – a jak się zaszczepia, to czemuż by z niego rezygnować?
Zdarzają sie jednak momenty, gdy szydlak wychodzi w worka i agenturalna podszewka demokracji na krótką chwilę wychodzi na światło dzienne. Tak właśnie zdarzyło się w końcówce kampanii prezydenckiej. Najwyraźniej Reichsfuhrerin musiała obtarabanić obywatela Tuska Donalda, iż dopuścił do sytuacji, w której w pierwszej turze różnica między obywatelem Trzaskowskim Rafalem, z pierwszorzędnymi korzeniami jerozolimskimi i bezpieczniackimi, a obywatelem Nawrockim Karolem, który takich korzeni nie ma, nie przekroczyła dwóch procent.
Wiecie, rozumiecie, Tusk; myśmy się chyba co do was pomylili, więc dajemy wam ostatnią szansę; albo obywatel Trzaskowski wygra, albo będzie z wami brzydka sprawa. Taka poważna zastawka musiała obywatela Tuska Donalda wprawić w panikę, bo jakże inaczej wytłumaczyć taką partaninę z ubecką prowokacją?
Prowokacja zaczęła się od tego, iż dwaj funkcjonariusze Propaganda Abteilung z niemieckiego portalu “Onet” puścili bąka w postaci artykułu, z którego wynikało, iż obywatel Nawrocki Karol u progu swej oszałamianjącej kariery sprowadzał do Grand Hotelu w Sopocie panienki. Jako na swoich informatorów powoływali się na nieposzlakowanych prawdziejów, którzy atoli pragną pozostać anonimowi – no bo – adekwatnie co? Przecież ani Donaldu Tusku, ani Tomaszu Siemoniaku, ani Adamu Bodnaru chyba nie przyszłoby do łbów, żeby ich za tę przysługę prześladować?
Tę potrzebę anonimowości tłumaczę sobie inaczej. Oficerowie ABW wezwali swoich konfidentów – trójmiejskich alfonsów i powiedzieli im tak: wiecie, rozumiecie, alfonsi – przypomnijcie sobie, iż Nawrocki sprowadzał do Grandu panienki – bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa. No to oni natychmiast to sobie “przypomnieli”, a wtedy dostali gotowca z rozkazem wykucia go na blachę, żeby żaden się nie zająknął przed niezawisłym sądem.
W tym momencie włączył się obywatel Tusk Donald, który o wszystkim dowiedział się od niejakiego pana Jacka, co to w Trójmieście podobno cieszy się reputacją tuskowego szwagra i w ogóle – autorytetu moralnego – no i zażądał od obywatela Nawrockiego Karola, żeby natychmiast wytoczył funkcjonariuszom Propaganda Abteilung z “Onetu” proces w trybie wyborczym. Bo tak naprawdę chodziło o to, iż jak obywatel Nawrocki wpadnie w tę samołówkę, to się ugotuje we własnym sosie.
Sęk w tym, iż w 2020 roku niezawisły warszawski Sąd Okręgowy, na którym najwyraźniej bezpieczniacy mogą polegać, wydał salomonowy wyrok, iż publikacja prasowa, choćby szkalująca kandydata, nie jest “materiałem wyborczym”. W tej sytuacji wyborczy pozew obywatela Nawrockiego zostałby oddalony tym bardziej, iż byłbym zdziwiony, gdyby bodnarowcy z góry nie wylosowali już do tej sprawy odpowiedniego sędziego, na przykład członka “Iustitii”, bądź “Themis”, na których bezpieka może polegać, jak na Zawiszy.
Jak tylko pozew obywatela Nawrockiego zostałby oddalony, stado autorytetów moralnych zawyłoby jednym głosem – oczywiście według klucza podanego przez Judenrat, który – kierując się względami rasowymi i pragmatyką bezpieczniacką – od początku stoi na nieubłaganym gruncie poparcia dla obywatela Trzaskowskiego Rafała. Tymczasem jakaś dobra dusza – może socjal-rewolucjoniści-maksymaliści pułkownika Trusiewicza – dała obywatelu Nawrockiemu Karolu cynk, żeby z trybu wyborczego nie korzystał, tylko pozwał i oskarżył obydwu funkcjonariuszy w normalnym trybie.
Wśród autorytetów moralnych rozległ się jęk zawodu – iż w takim razie sprawa będzie toczyła się latami, więc cała kombinacja operacyjna Abewiaków wzięła w łeb. Co po takiej fuszerce zrobi teraz z obywatelem Tuskiem Donaldem Reichsfuhrein Urszula Wodęleje – tego jeszcze nie wiemy – ale na pewno mu przypomni, skąd wyrastają mu nogi.
Kto wie, czy w ramach “rekonstrukcji rządu” nie będzie podmianki na stanowisku premiera – na przykład na Księcia-Małżonka, któremu tego jeszcze brakowało w CV, podobnie jak stanowiska prezydenta w jakimś bantustanie. choćby gdyby orka nie była aż tak głęboka, to vaginessy i tak narobią pisku na całą Polskę, jak surowa ręka zacznie je odrywać od korytek w przytulnym vaginecie, gdzie mogły sobie moczyć w melasie swoie otwory gębowe i inne.
“Takie były zabawy, spory w one lata”, kiedy obywatel Tusk Donald razem z Naczelnikiem Państwa, obywatelem Kaczyńskim Jarosławem, pogrywali z suwerenami w durnia.
Polecamy również: W Rumunii ruszył Pakt Migracyjny