Stracimy bałtyckie plaże? Na oko tego jeszcze nie widać, ale instrumenty pomiarowe notują anomalie

9 godzin temu

Co mają rekordowe temperatury w Grenlandii do poziomu Morza Bałtyckiego? Okazuje się, iż całkiem sporo. Sprawę komentuje prof. Jacek Piskozub, oceanograf z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk

Topnienie polarnych lodowców postępuje z dekady na dekadę. Zmiany jak na razie nie są jeszcze drastyczne, głównie odrywają się lodowe półki, czyli schodzące do morza lodowce szelfowe. Jednak roztopy postępują i niewątpliwie przyspieszą.

Pokazują to liczne badania świadczące o tym, iż to dopiero początek, bo te gigantyczne twory dopiero zaczynają reagować na wzrost temperatur. Ten z kolei jest ogromny, biorąc pod uwagę jego tempo. Ostatnie dwa lata, to okres z temperaturami o 1,5 st. C wyższymi w stosunku do ery preindustrialnej. Na razie to chwilowy skok, więc trwałą zmianę wciąż można zatrzymać. Nie mamy jednak zbyt wiele czasu.

Maj 2025 roku był w Polsce zimny, co skłoniło Marię Kurowską, posłankę Zjednoczonej Prawicy do takiej oto wypowiedzi:

Ustawa o zmianie prawa geologicznego i górniczego jest do odrzucenia! Zniszczy górnictwo, a nie ma zupełnie wpływu na klimat. Planeta już nie płonie! Miały być sacharyjskie upały, a jest najzimniejszy maj od lat. Pokrywa lodowca miała się topić, a wg naukowców, wzrasta! pic.twitter.com/gbfbUaPYBA

— Maria Kurowska (@MariaKurowskaPL) June 3, 2025

Posłanka PiS oczywiście się myli, ignorując prawa fizyki atmosfery. Istnieje w klimatologii zasada, iż jeżeli gdzieś jest cieplej, to gdzie indziej musi być zimniej.

Temperatury na Ziemi rosną, ale nie znaczy to, iż nie będziemy mieli zimno. Będziemy, gdyż wiatr nie może wiać zawsze z ciepłego południa. Za zimny maj odpowiedzialne są właśnie zmiany klimatyczne. Dokładnie chodzi tu o zmiany w Arktyce polegające na destabilizacji wiru polarnego, o czym już pisaliśmy.

Gorąco na północy

Kiedy my narzekaliśmy na zimno w maju, w Arktyce było inaczej. Rekordowa fala ciepła ogarnęła Islandię oraz część Grenlandii. 15 maja na lotnisku Egilsstadir odnotowano rekordowe 26,6 st. C. Kilka dni później – 19 maja, w stacji meteo w Ittoqqortoormiit na Grenlandii termometr pokazał wartość sięgającą 14,3 st. C. Zwykle o tej porze roku temperatura ledwie sięga tam… 1-2 st. C.

Zasięg występowania topnienia grenlandzkiego lądolodu. Źródło: NSIDC,

Według analizy World Weather Attribution pokrywa lodowa Grenlandii roztapiała się w tym czasie wielokrotnie szybciej niż zwykle. Żeby być precyzyjnym, dzieje się to dokładnie siedemnastokrotnie szybciej. Powyższy wykres z Narodowego Centrum Danych Lodu i Śniegu (NSIDC) pokazuje, jak bardzo topił się lód na Grenlandii. Obszar topnienia był wielokrotnie większy niż zwykle. Także w czerwcu roztopy miały większy niż zwykle zakres.

– Wstępna analiza wykazała, iż ​​tempo topnienia pokrywy lodowej Grenlandii było 17 razy większe niż miałoby to miejsce, gdyby nie ta fala upałów – powiedziała Friederike Otto, prof. klimatologii na Imperial College London.

To bez wątpienia przełoży się na dalszy wzrost poziomu mórz na świecie. Z tego powodu Otto zwróciła uwagę, iż „wkład topnienia pokrywy lodowej Grenlandii w podnoszenie się poziomu morza jest większy, niż byłby bez tej fali upałów.”

Przez wiele lat satelitarne obserwacje postępujących zmian w klimacie ujawniały znaczący wzrost tempa topnienia grenlandzkich lodowców. Gwałtowne wzrosty temperatur powodują regularne cielenie się masywnych gór lodowych. Duże fragmenty schodzącego do morza lądolodu odrywają się w cieplejszych okresach roku. Masa tych gór lodowych osiąga trudne do wyobrażenia kilka miliardów ton.

  • Czytaj także: Lodowce topią się coraz szybciej. Złe wieści dla Chin, ale też dla nas

Krytyczny dla lodowców wzrost temperatur

Czy powinnyśmy się tym przejmować? Patrząc na wyniki badań naukowców – tak. Badania opublikowane w czasopiśmie Nature pokazują, iż ocieplenie planety o 1,5 stopnia względem ery preindustrialnej oznacza silne topnienie polarnych lądolodów. Ten ustalony w paryskim porozumieniu klimatycznym z 2015 roku próg 1,5 stopnia nie jest wcale bezpieczny.

Naukowcy wykorzystując wiedzę o dawnym klimacie, przyjrzeli się, jaki był poziom morza, gdy Ziemia w przeszłości miała temperaturę porównywalną z obecną. Połączyli te informacje z danymi modelowania i nowszymi obserwacjami, aby następnie ocenić, jak dużej utraty lodu można się spodziewać przy ociepleniu o 1,5 stopnia. w tej chwili średnia globalna (ostatnie 5 lat) to 1,2 stopnia. Jednak według Chrisa Stokes’a, głównego autora badania, już obecne ocieplenie stanowi problem.

W ciągu ostatnich kilku lat zaobserwowaliśmy naprawdę dramatyczne zmiany w pokrywie lodowej Grenlandii, a w szczególności w pokrywie lodowej Antarktydy Zachodniej – powiedział dla Mongabay naukowiec z Uniwersytetu w Durham.

Łącznie pokrywy lodowe Grenlandii i Antarktydy zawierają wystarczająco dużo wody, aby podnieść globalny poziom mórz o dziesiątki metrów. Jak zauważył Stokes, choćby jeżeli ograniczymy globalne ocieplenie do 1,5 stopnia, to powinniśmy spodziewać się „w najlepszym przypadku kilku metrów wzrostu poziomu mórz w ciągu następnych kilku stuleci”.

Wzrost poziomu mórz – u nas tego nie widać jeszcze

I wreszcie docieramy do Polski, bo ten wzrost poziomu mórz dotknie także nas. Możemy w to oczywiście nie wierzyć, tym bardziej, gdy pojedziemy nad Bałtyk i widzimy, iż wszystko jest w najlepszym porządku. Wzrostu u nas nie widać, choć w rzeczywistości ma miejsce. Wyraźniej widać go na wyspach Oceanu Spokojnego, ale u nas, nad polskim morzem, ten wzrost nie rzuca nam się w oczy.

Prof. Jacek Piskozub z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk nie ma jednak dobrych wieści. – Do pomiaru poziomu morza nie służy obserwacja gołym okiem ale specjalne urządzenia pomiarowe (mareografy) oraz od trzydziestu lat pomiary satelitarne. W dodatku należy uśredniać dane z dłuższych okresów bo poziom morza zmienia się lokalnie z dnia na dzień, zależnie od siły i kierunku wiatru – tłumaczy prof. Piskozub zapytany przez SmogLab.

Zmiany średniego poziomu morza w Świnoujściu, Ustce i Gdańsku do 2016 roku. Niebieskie punkty to szereg pomiarów dokonywanych przez mareografy. Krzywa na wykres reprezentuje 19-letnią średnią kroczącą. Źródło: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.

Profesor wskazuje tu wykresy opublikowane oryginalne w pracy badawczej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wykresy pokazują dane pomiarowe właśnie z mareografów.

– Ale widać też trend i jest on podobny do światowego, trudno zresztą, aby było inaczej, jeżeli odjąć lokalny ruch skorupy ziemskiej. Dla naszego zachodniego i środkowego wybrzeża nic nie trzeba choćby odejmować ani dodawać, bo nie ma tam ruchu pionowego – mówi dalej naukowiec. Tu się na moment zatrzymamy: skorupa ziemska jest nieustannym ruchu. Płyty tektoniczne przemieszczają się. Dochodzi przy tym do ruchów pionowych skorupy. To dzięki nim powstają góry czy też dochodzi do obniżenia terenu. W ten sposób także może „rosnąć” poziom morza.

Wzrost poziomu Bałtyku nie jest stały, ale w trendzie wieloletnim widać zmiany

Wskazując na kolejny wykres, profesor mówi: – Gdańsk wydaje się zapadać średnio o 10 cm na stulecie (1 mm/rok), co jest normalne w delcie rzeki, chociaż w ostatnich latach ten trend się odwrócił, pewnie przez zaprzestanie wykorzystywania wód głębinowych przez gdański przemysł. Dlatego mierzony trend za cały okres, w którym mamy dane, jest tu większy niż globalny. Gdybyśmy mieli stację na Żuławach, byłoby pewnie jeszcze gorzej: pomiary satelitarne sugerują tam opadanie gruntu o 2 mm/rok.

Średnie kroczące zmian poziomu Morza Bałtyckiego z danych mareografów u wybrzeży wybranych miast. Pionowe niebieskie linie pokazują zmiany trendu zmian (wzrost lub spadek poziomu morza). Źródło: Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie.

Reasumując, poziom Morza Bałtyckiego rośnie. Nie rzuca nam się to jeszcze w oczy, „widzą” to jedynie instrumenty pomiarowe. Nasze wybrzeże jest wysokie, więc wygląda to inaczej niż na atolach koralowych, które już toną, a ludzie muszą myśleć o ucieczce. jeżeli nic się nie zmieni naszej polityce klimatycznej, to i nasze wybrzeża zaczną dzielić los tych z pacyficznych wysp.

  • Czytaj także: Wenecja zniknie za 100 lat. Gdańsk i Żuławy też są zagrożone
Idź do oryginalnego materiału