Choć od 1 lipca obowiązuje już nowa opłata mocowa, wielu Polaków wciąż nie zdaje sobie sprawy, iż ich najbliższy rachunek za prąd będzie wyższy. Na początku sierpnia lub później do gospodarstw domowych trafią pierwsze faktury uwzględniające dodatkowy koszt, który wrócił po półrocznej przerwie. Wzrost może sięgnąć kilkunastu złotych miesięcznie, choć ceny samej energii pozostają zamrożone.

Fot. Warszawa w Pigułce
Nowy-stary koszt znów na fakturze
Opłata mocowa to dodatkowa pozycja na rachunku, która po raz pierwszy pojawiła się w 2021 roku. Na początku tego roku została zawieszona decyzją rządu – na sześć miesięcy, w ramach osłony przed inflacją i rosnącymi kosztami życia. Ten czas właśnie dobiegł końca. Od 1 lipca opłata znów obowiązuje, a pierwsze rachunki z jej uwzględnieniem trafią do konsumentów w drugiej połowie wakacji.
Większość gospodarstw domowych zobaczy wyższy rachunek za zużycie prądu w lipcu dopiero pod koniec tego miesiąca lub w sierpniu. I choć sama stawka za kilowatogodzinę wciąż pozostaje zamrożona do 30 września, to końcowa kwota do zapłaty wzrośnie – właśnie przez opłatę mocową, która wróciła po cichu i bez dużego rozgłosu.
Ile zapłacą Polacy? Kwoty zależą od zużycia
Wysokość opłaty mocowej zależy od tego, ile prądu zużywa dane gospodarstwo w ciągu roku. System jest progresywny – im więcej energii zużywasz, tym więcej dopłacasz co miesiąc.
Dla przeciętnego gospodarstwa zużywającego od 1200 do 2800 kWh rocznie (czyli większość polskich rodzin) miesięczna opłata wynosi 13,70 zł brutto. W skali roku to około 165 złotych dodatkowo. Osoby zużywające bardzo dużo energii, np. posiadające domy z klimatyzacją, pompami ciepła czy dużą ilością sprzętu RTV i AGD, mogą zapłacić choćby ponad 17 zł miesięcznie – co daje ponad 200 zł w skali roku.
Dla porównania – osoby zużywające najmniej, do 1200 kWh rocznie, zapłacą miesięcznie 8,44 zł brutto.
Dlaczego wraca opłata mocowa?
Choć dla wielu konsumentów to po prostu kolejna opłata do rachunku, jej funkcja jest realna. Opłata mocowa zasila tzw. rynek mocy – czyli system rezerw mocy energetycznych, które mają zapewnić bezpieczeństwo dostaw prądu w sytuacjach awaryjnych.
Utrzymywanie elektrowni w gotowości kosztuje. To nie tylko infrastruktura, ale też ludzie, serwis, inwestycje. System pozwala na błyskawiczne uruchomienie zapasowych bloków w razie nagłego zapotrzebowania lub awarii. I właśnie ten koszt – a nie sama produkcja energii – pokrywają Polacy poprzez opłatę mocową.
Opłata wróciła po cichu, ale skutki odczuje każdy
Choć przepisy przywracające opłatę weszły w życie 1 lipca, rząd nie prowadził szerokiej kampanii informacyjnej. W efekcie wiele osób dopiero na fakturze dowie się, iż znów płaci więcej. Dla typowej rodziny to dodatkowe 13–14 zł miesięcznie, ale w skali roku ta kwota robi różnicę – szczególnie w czasach drożyzny.
Warto też pamiętać, iż opłata mocowa nie jest jedynym czynnikiem wpływającym na domowe rachunki. Pod koniec września kończy się również okres zamrożenia cen energii. jeżeli rząd nie przedłuży ochrony taryfowej, a URE zatwierdzi wyższe stawki – od października Polaków może czekać kolejna podwyżka.
Co dalej z cenami prądu?
Na razie rząd nie ogłosił, czy ceny energii pozostaną zamrożone po 30 września. Urząd Regulacji Energetyki analizuje wnioski taryfowe, a decyzja ma zapaść najpóźniej w ostatnich dniach września. Nieoficjalnie mówi się, iż ceny mogą wzrosnąć, choć nieznacznie – ale dopiero jesienią będzie wiadomo, czy i w jakim stopniu.
Na ten moment jedno jest pewne: rachunki za prąd, które lada moment trafią do milionów Polaków, będą wyższe niż te sprzed miesiąca. I to nie przez podwyżkę stawki za energię, ale przez powrót opłaty, która na dobre wróciła do domowych budżetów.
Jeśli chcesz, mogę przygotować także drugą wersję tego tekstu – o nieco innym układzie i narracji.