Co zrobić z zamrożonymi zarodkami gdy ich rodzice rozstają się i nie chcą już mieć dziecka? Albo co ma zrobić ojciec dziecka gdy zarodek został wszczepiony matce bez jego zgody? Procedura in vitro, która okrzykiwana jest fałszywym mianem „lekarstwa na niepłodność”, w rzeczywistości powoduje tragiczne sytuacje i zabija więcej istnień ludzkich niż aborcja.
Mężczyzna i kobieta zdecydowali się skorzystać z procedury in vitro. Placówka pobrała komórki rozrodcze od obojga i przeprowadziła zapłodnienie w warunkach laboratoryjnych, wskutek czego doszło do poczęcia kilku zarodków. Później jednak para rozstała się, a jeden z embrionów został wszczepiony matce bez akceptacji ojca, którego oznaczający zgodę podpis został podrobiony. Dziecko urodziło się, potwierdzono ojcostwo mężczyzny, a teraz sąd prawdopodobnie nałoży na niego obowiązek alimentacyjny. Wspomniana sytuacja to nie jedyny przypadek tego rodzaju. Zjawisko stało się na tyle popularne, iż zyskało już swoje własne określenie – forced fatherhood, czyli „wymuszone ojcostwo”.
– Praktyka pokazuje, iż przy wszelkich procedurach związanych z in vitro kliniki wymagają osobistego stawiennictwa obu tych osób i podpisania tej zgody w obecności pracownika kliniki. Jednak trzeba zauważyć, iż bezpośrednio nie wynika to z przepisów ustawy – zauważa mec. Izabella Borkowska z Kancelarii Adwokackiej.
Czy ojciec, który nie wyraził zgody na wszczepienie kobiecie zarodka z jego materiałem genetycznym może obronić się przed obowiązkiem alimentacyjnym? Będzie to trudne, bo niezależnie od tego, czy zgodę wyraził, czy nie, to jest on biologicznym ojcem dziecka, które przecież będzie miało potrzeby finansowe. Okoliczności poczęcia nie zmieniają położenia niczemu nie winnego dziecka.
– Sąd bowiem prawdopodobnie – jak miało to miejsce w innej, podobnej sprawie o alimenty – weźmie jedynie pod uwagę fakt, iż dziecko jest uprawnione do alimentacji, ma swoje usprawiedliwione, comiesięczne potrzeby, a rodzice, niezależnie od ich woli i intencji, są zobligowani te potrzeby zaspokajać – ocenia mec. Monika Wiśniewska.
Sytuacja ojca jest tym gorsza, iż sąd może pozbawić go praw rodzicielskich. W takim przypadku nie będzie on mógł podejmować decyzji o wychowaniu dziecka, ale wciąż będzie zobowiązany płacić comiesięczne alimenty.
Jednak gdyby nie doszło do wszczepienia kobiecie zarodka, sytuacja byłaby jeszcze bardziej tragiczna. Mielibyśmy wtedy bowiem kilka zamrożonych embrionów – a więc poczętych dzieci – które nigdy nie doczekają się swoich narodzin. Zgodnie z polskim prawem, ta liczba może wynosić aż do sześciu zamrożonych dzieci, a w innych krajach może być ich choćby kilkanaście. Te żywe istoty, które jeszcze nie miały szansy się urodzić, prędzej czy później trafią „do kosza”.
W Radomiu w 2024 roku dzięki staraniom fundacji Ordo Iuris udało się uratować jedno takie niewinne istnienie. Rodzice trzech zamrożonych zarodków rozstali się a w konsekwencji ich ojciec nie wyraził zgody na wszczepienie embrionów matce. Ta zwróciła się do sądu rodzinnego o tzw. zgodę zastępczą na wszczepienie jednego zarodka. „Zgoda zastępcza” polega na tym, iż w przypadku ważnych decyzji w życiu dziecka, wymagających przyzwolenia obojga rodziców – np. transfuzji krwi – sąd może udzielić zgody zamiast ojca. Tak stało się również w Radomiu. Sytuacja ta jest o tyle znacząca, iż trybunał podejmując decyzję, powołał się na dobro dziecka, a zatem przyznał, iż zarodek jest już rzeczywiście dzieckiem, istotą ludzką.
Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) szacują, iż rocznie wyrzucanych „do kosza” jest od 1,5 do 1,9 miliona zapłodnionych zarodków, podczas gdy doprowadzanych do porodu jest jedynie około 100 tysięcy. Oznacza to, iż in vitro zabija więcej istnień ludzkich niż aborcja.
Źródła: rp.pl, parenting.pl, catholicnewsagency.com
AF
Bezbronne i niewinne dzieci. To one stają się celem uderzenia zła