W tym roku stężenie dwutlenku węgla w atmosferze osiągnęło kolejny rekord – blisko 427 ppm (cząsteczek na milion). To efekt wpływu gospodarki światowej, która mimo rosnącego udziału energii odnawialnej wciąż w dużej mierze opiera się na paliwach kopalnych. Stany Zjednoczone, pod rządami Donalda Trumpa, dodatkowo utrudniają ograniczanie emisji – prezydent sprzeciwia się regulacjom klimatycznym i broni status quo.
Na początek dobra informacja: światowe emisje CO₂ nie rosną już tak szybko, jak 20 lat temu. Gorsza jest taka, iż mimo to, ilość spalanych paliw kopalnych pozostaje ogromna – wystarczająca, by stężenie dwutlenku węgla w atmosferze rosło w tempie, które przeraża naukowców. W tym roku osiągnięto kolejny rekord.
- Czytaj także: Zapytali klimatologów z IPCC czy cel 1,5 stopnia jest możliwy. Większość odpowiedziała tak samo
Fale upałów, susze a później powodzie. To będzie nasza codzienność
Ocieplenie planety o słynne już 1,5 st. C w porównaniu z epoką sprzed rewolucji przemysłowej, oznacza szereg dramatycznych konsekwencji. W Polsce susze staną się intensywniejsze i trudniejsze do zwalczania, a lata – coraz gorętsze. Wzrośnie liczba zgonów z powodu upałów. Globalne ocieplenie zacznie też destabilizować antarktyczny lądolód, co przełoży się na jeszcze szybszy wzrost poziomu mórz. W efekcie Żuławy Wiślane czy gdańskie Stogi mogą znaleźć się pod wodą. Same Stany Zjednoczone również ucierpią – prawdopodobnie jeszcze bardziej niż Polska, która można powiedzieć, iż geograficznie wygrała los na loterii.
Wróćmy jednak do spojrzenia na sytuację z lotu ptaka. Zgodnie z danymi Narodowej Administracji ds. Oceanu i Atmosfery (NOAA), w tym roku globalna koncentracja CO₂ osiągnęła 426,8 ppm. To kolejny rekord, który wynika nie tylko ze spalania paliw kopalnych, ale też z narastających emisji naturalnych, będących efektem globalnego ocieplenia.
Okazuje się, iż lasy Amazonii coraz słabiej pochłaniają CO₂, a oceany – zakwaszają się od jego nadmiaru (o przekroczeniu kolejnej granicy planetarnej pisaliśmy niedawno tutaj).
Poniższy wykres pokazuje, jak wygląda sytuacja:
Stężenie dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi w ciągu ostatnich 70 mln lat. Źródło: Scripps Institution of OceanographyNauka kontra ideologia Trumpa
Jeszcze 10–15 lat temu poziom CO₂ można było porównać do tego sprzed 3 mln lat (pliocen). Dziś osiągnęliśmy wartości zbliżone do miocenu, sprzed około 15 mln lat — epoki, w której dzisiejsze terytorium Polski porastały bujne, wilgotne lasy, a z nich powstawały późniejsze pokłady węgla brunatnego. Brzmi idyllicznie? Problem w tym, iż te zmiany trwały miliony lat, a nie kilkadziesiąt. Kontynenty miały inne położenie, inny był układ prądów morskich i inną rzeźbę terenu. Wtedy poziom mórz był aż o 30 metrów wyższy niż obecnie.
– Ciepło uwięzione przez CO₂ i inne gazy cieplarniane napędza nasz klimat i prowadzi do bardziej ekstremalnych zjawisk pogodowych. Redukcja emisji jest niezbędna nie tylko dla klimatu, ale także dla naszego bezpieczeństwa gospodarczego i dobrobytu społecznego – powiedziała w oświadczeniu Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) Ko Barrett, zastępczyni sekretarza generalnego tej instytucji.
Tymczasem amerykański prezydent podejmuje działania odwrotne do tych, których oczekuje świat nauki. Z pewnością podejmuje za to takie, które cieszą jego sponsorów – paliwowych gigantów, którzy wpłacili mu co najmniej pół miliarda dolarów. Co więcej, posługuje się nieracjonalnymi argumentami, które mają charakter czystej ideologii.
– Nie mamy złudzeń, iż ta administracja będzie bardzo destrukcyjna. Oni są w swej istocie antynaukowi – mówiła w styczniu dla Deutsche Welle Rachel Cleetus, dyrektorka ds. polityki klimatycznej i energetycznej w organizacji Union of Concerned Scientists (UCS).
Trump wielokrotnie twierdził, iż zmiany klimatu to „oszustwo” („hoax”) lub iż zostały wymyślone, by zaszkodzić USA. Z kolei raport Instytutu Toda Peace wskazuje, iż jednym z filarów jego polityki jest właśnie antynaukowość — ograniczanie finansowania badań klimatycznych i osłabianie instytucji naukowych.
- Czytaj także: Kongresmeni alarmują: polityka Trumpa może kosztować życie Amerykanów
Sankcje wobec zwolenników podatku węglowego od żeglugi
Świat próbuje odchodzić od paliw kopalnych, ale wiele państw pozostaje uzależnionych od supermocarstwa, jakim są Stany Zjednoczone. W październiku br. inicjatywa mająca wprowadzić pierwszą globalną opłatę węglową za emisje z żeglugi morskiej utknęła w martwym punkcie. A przecież jeszcze w kwietniu większość członków Międzynarodowej Organizacji Morskiej (IMO) poparła ramy dla tego działania. Zakładały one, iż transport morski stanie się neutralny klimatycznie do 2050 roku.
Do ostatecznego głosowania w październiku w Londynie jednak nie doszło. Dlaczego? Po agresywnej kampanii Trumpa, który nazwał ten podatek „podatkiem od oszustw”, Departament Stanu USA zagroził sankcjami wobec państw, które poprą nowe regulacje.
- Ograniczenia wizowe – administracja USA zapowiedziała, iż może nałożyć restrykcje na wizy dla marynarzy lub innych pracowników pochodzących z państw wspierających ramy podatku węglowego
- Zakazy lub ograniczenia w dostępie do portów USA dla statków z państw popierających podatek – jednym z przewidywanych środków jest blokowanie lub utrudnianie dostępu statków zarejestrowanych lub eksploatowanych przez kraje, które zagłosują za ramami IMO
- Zastosowanie kar handlowych i komercyjnych wobec tych państw lub ich firm – mogą to być m.in. wykluczenia z kontraktów rządowych USA, ograniczenia udziału tych państw w projektach infrastrukturalnych (np. LNG, stocznie) lub inne sankcje gospodarcze.
Cios w walce z globalnym ociepleniem
Eksperci ostrzegają, iż fiasko rozmów w IMO to poważny cios dla prób uczynienia światowego transportu bardziej zrównoważonym i przyjaznym środowisku. Zdaniem ekspertów to porażka międzynarodowej dyplomacji klimatycznej.
– Każde opóźnienie oznacza, iż innowacje będą miały trudności ze skalowaniem, nierówności się pogłębią. A przejście na czystą żeglugę stanie się trudniejsze i bardziej kosztowne – powiedziała Natacha Stamatiou z Funduszu Obrony Środowiska na łamach CNN.
– Byłby to pierwszy w historii, prawnie wiążący podatek węglowy. To wyjaśnia, dlaczego państwa petrochemiczne, w tym USA, tak usilnie starały się zniweczyć te ramy – dodał Christiaan De Beukelaer, wykładowca Uniwersytetu w Melbourne.
Obecnie żegluga morska odpowiada za około 3 proc. globalnych emisji CO₂. Do połowy wieku udział ten może wzrosnąć choćby do 17 proc.
Eksperci ostrzegają też, iż konflikt może osłabić dyplomację klimatyczną przed szczytem COP30, który odbędzie się w dniach 10–21 listopada w Brazylii. Już poprzednie szczyty klimatyczne z powodu nacisków politycznych bogatych państw OPEC pokazały, jak trudne do ociągnięcia są cele klimatyczne. Teraz może być jeszcze trudniej.
- Czytaj także: Trump kontra OZE. Firmy i prosumenci szukają wyjścia z kryzysu
–
Zdjęcie tytułowe: Shutterstock/GreenOak

6 godzin temu


![Najlepsi rolnicy i producenci ekologiczni z Lubelskiego uhonorowani [ZDJĘCIA]](https://radio.lublin.pl/wp-content/uploads/2025/10/EAttachments9040341d77bb191f6e08876f6dc8807c071b65d_xl-1.jpg?size=md)












![Wśród ciszy, która ocala. Pustelnia Złotego Lasu w Rytwianach [FOTOREPORTAŻ]](https://misyjne.pl/wp-content/uploads/2025/10/DSC_6554.jpg)