W czasach przedwojennych nie wolno eksperymentować – prezydent musi być znany, sprawdzony i autentyczny

liderzyinnowacyjnosci.com 1 tydzień temu

W czasach przedwojennych nie ma miejsca na polityczne eksperymenty, na stawianie na niewiadome. Słowa Lecha Kaczyńskiego „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i Polska” nabierają coraz bardziej realnego znaczenia.

Gdy granice płoną, rosyjskie okręty snują się po Bałtyku, a NATO nie rozluźnia pasa bezpieczeństwa ani na moment – Polska potrzebuje prezydenta jak nigdy wcześniej: pewnego, doświadczonego, przewidywalnego. A nie kogoś, o kim nie wiemy nawet, kim naprawdę jest. I dlatego Karol Nawrocki NIE MOŻE być prezydentem Rzeczypospolitej.

Kim jest Karol Nawrocki?

I to jest właśnie najważniejsze pytanie. Bo odpowiedź brzmi: nie wiadomo. Do niedawna nikt o nim nie słyszał, a teraz ma być głową państwa w czasach, gdy powagę sytuacji czuć w powietrzu jak zapach nawałnicy?

Ten człowiek, który – jak się okazuje – ma za sobą epizody rodem z kryminału, nie tylko sutenerskie, ale także związki z gangami stadionowymi i przeszłość bardziej przystającą do filmów Vegi niż do kancelarii prezydenta? Nawrocki brał udział w nielegalnych walkach. Jako dorosły człowiek, nie zbuntowany nastolatek. Dla wielu Polaków to wystarczający powód, by go skreślić. Ale dla obozu władzy to „twardy facet”. Cóż, twardość, która kończy się na nikotynowej saszetce wciśniętej pod język na oczach całej Polski, jest raczej farsą niż siłą. Ta relacja obiegła cały świat, który jest wstrząśnięty jego zachowaniem.

Wizerunek budowany na dopalaczach?

Niepokojące są gesty – widoczne nie tylko podczas debaty kandydatów na prezydenta – które budzą skojarzenia z zażywaniem substancji psychoaktywnych. Nieważne, co naprawdę Nawrocki „wkładał” pod język: czy była to guma, saszetka, czy coś innego. Istotne jest, iż prezydent nie może być człowiekiem, który nie wytrzymuje 40 minut bez tego „czegoś”. jeżeli dziś potrzebuje wspomagaczy na debatę, to co będzie potrzebował jutro w sytuacji kryzysu międzynarodowego czy wojny?

Autentyczność kontra aktorstwo

Obserwując jego kampanię, trudno oprzeć się wrażeniu, iż Nawrocki gra rolę, której się dopiero uczy. Jeszcze niedawno mówił jak człowiek, który nie przyszedł z żadnej szkoły politycznej. Teraz? Każde słowo jak z kartki, każdy gest wyćwiczony. To nie jest prezydent – to produkt marketingowy. Czy Polska, kraj dumny, doświadczony i waleczny, zasługuje na prezydenta będącego pionkiem w cudzych rękach? Zachodzi też zasadnicze pytanie, skąd wziął miliony na swoją kampanię wyborczą, skoro nie stoi za nim oficjalnie żadne zaplecze polityczne? Gdyby został prezydentem musiałby się mocodawcom zrewanżować, a to jest bardzo groźny proceder.

Po drugiej stronie jest sprawdzony konkurent

To Rafał Trzaskowski – człowiek, którego można nie lubić, można się z nim nie zgadzać, ale nie można mu odmówić doświadczenia. Poseł, eurodeputowany, minister, prezydent stolicy. Mówi językami, zna kulisy światowej polityki, potrafi wyjść do ludzi – nie tylko do własnego elektoratu. Jest rozpoznawalny i szanowany na arenie międzynarodowej. I najważniejsze – jest sprawdzony.

Trzaskowski, choć nie idealny, nie musi niczego udawać. Przeszedł swoją drogę, zna wagę urzędu i nie potrzebuje instrukcji obsługi Polski. A to oznacza jedno: nie będzie się uczył nas wszystkich po drodze.

Polska nie może być samotną wyspą

W przededniu możliwej wojny, w rzeczywistości, w której Polska jest potencjalnym celem, nie możemy pozwolić sobie na błędy. Potrzebujemy kogoś, kto nie musi zdobywać szacunku w NATO, bo już go ma. Kogoś, kto nie potrzebuje protez do bycia silnym, bo ma siłę w sobie. Kogoś, kto nie wywołuje pytań o to, co wciągał na wizji i z kim bił się na stadionie 20 lat temu, ani udowadniać, iż nie był stręczycielem.

Eksperyment? Może w laboratorium, nie w Belwederze

Karol Nawrocki to eksperyment. I to taki, który nie przeszedł badań klinicznych. W czasach pokoju – może byśmy machnęli ręką. Ale dziś? Dziś nie ma miejsca na hazard z przyszłością Rzeczypospolitej. Nie wybieramy wodzireja na piknik, tylko dowódcę w czasie nadciągającej burzy.

Nie wybierajmy figuranta na czas, gdy trzeba będzie walczyć o nasze bezpieczeństwo. Prezydent musi być człowiekiem, który zna ciężar słów i decyzji – nie kimś, kto dopiero uczy się, jak trzymać długopis.

Jolanta Czudak

Idź do oryginalnego materiału