Na dzień przed kluczowym szczytem w Waszyngtonie przywódcy europejscy jasno pokazali swoje stanowisko wobec wojny w Ukrainie: żadnych ustępstw, żadnych negocjacji pod lufami, pełne wsparcie dla Kijowa i trwałe gwarancje bezpieczeństwa. Celem jest zademonstrowanie jedności wobec Rosji i podkreślenie, iż tylko Ukraina może decydować o swoim terytorium i przyszłości.
Wśród delegacji, które pojawią się w stolicy USA, znaleźli się liderzy Niemiec, Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Finlandii oraz przedstawiciele Komisji Europejskiej i NATO. Ich obecność ma wzmocnić pozycję Wołodymyra Zełenskiego, który nie chce być osamotniony w rozmowach z Donaldem Trumpem – człowiekiem, który od miesięcy sygnalizuje chęć „zakończenia wojny” w sposób wyraźnie różniący się od stanowiska europejskich stolic.
Prezydent Francji Emmanuel Macron podkreślił, jak poważna jest sytuacja:
„Sytuacja przed jutrzejszymi rozmowami w Waszyngtonie jest niezwykle poważna, nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Europy.”
Macron dodał, iż Europa nie może się ugiąć:
„Jeśli dziś okażemy słabość wobec Rosji, torujemy drogę do przyszłych konfliktów.”
Włoska premier Giorgia Meloni wyraziła jednoznaczne poparcie dla Ukrainy, podkreślając zasadę, która dla europejskich stolic stała się nieprzekraczalna linią:
„Tylko Ukraina może dyskutować o warunkach na swoim terytorium.”
Premier Czech Petr Fiala również nie pozostawił wątpliwości co do europejskiego stanowiska:
„Jasne gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy ze strony Stanów Zjednoczonych i Europy będą absolutnie niezbędne do dalszych negocjacji.”
Fiński prezydent Alexander Stubb wskazał, iż europejska determinacja pozostaje niezmienna:
„Istnieje silny konsensus wśród państw Koalicji co do potrzeby kontynuowania wsparcia dla Ukrainy.”
Wspomniana przez Stubba Koalicja obejmuje 31 państw, które w ostatnich miesiącach zintensyfikowały współpracę na rzecz wspierania Ukrainy. Grupa ta powstała jako odpowiedź na coraz silniejsze naciski, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, by „zakończyć” wojnę choćby kosztem ukraińskiego terytorium. Dla większości członków Koalicji taki scenariusz jest nie do przyjęcia. Zarówno Fiala, jak i Meloni jasno dali do zrozumienia, iż Kijów musi mieć pełną swobodę decydowania o warunkach pokoju.
Spotkanie w Waszyngtonie ma charakter nieformalny, ale jego polityczne znaczenie trudno przecenić. Będzie to pierwsze wspólne wystąpienie europejskich przywódców z Zełenskim w Białym Domu od czasu przejęcia prezydentury przez Trumpa. Liderzy europejscy, świadomi zmiany tonu w amerykańskiej polityce zagranicznej, chcą pokazać, iż Ukraina nie jest sama, a Europa potrafi mówić jednym głosem.
Na stole pojawiła się koncepcja gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy wzorowanych na artykule 5 Traktatu Północnoatlantyckiego – choć nie w ramach NATO. Pomysł ten zyskał poparcie niektórych kręgów w Waszyngtonie, a prezydent Trump – według doniesień medialnych – wyraził gotowość do jego rozważenia. Jednak ani forma, ani zakres tych gwarancji nie zostały jeszcze sprecyzowane, co budzi ostrożność wśród europejskich stolic.
Obawy są konkretne. jeżeli gwarancje nie będą wystarczająco silne lub wiążące, mogą zachęcić Rosję do dalszych działań destabilizujących w regionie. jeżeli natomiast będą zbyt słabe, Ukraina może zostać zmuszona do zaakceptowania warunków, które de facto będą oznaczać utratę części terytorium. W tym kontekście wypowiedzi liderów zyskują dodatkową wagę. Macron ostrzega, iż ustępstwa wobec Moskwy oznaczałyby zgodę na precedens, który w przyszłości może się powtórzyć. Meloni stawia sprawę jasno: to Ukraina musi mieć decydujący głos. Fiala podkreśla wagę konkretnych zobowiązań bezpieczeństwa, a Stubb mówi o szerokim konsensusie, który ma temu towarzyszyć.
W praktyce oznacza to, iż przywódcy europejscy spodziewają się trudnych rozmów z Donaldem Trumpem, który już wcześniej sugerował, iż Europa „nie robi wystarczająco dużo” dla Ukrainy. Ich obecność w Waszyngtonie ma być odpowiedzią na te zarzuty, a także jasnym sygnałem dla Kijowa: Europa stoi za tobą.
Równolegle do politycznych deklaracji toczy się walka na froncie. Rosyjskie wojska próbują wykorzystać czas negocjacji, by wzmocnić swoje pozycje w Donbasie i na południu. W ostatnich tygodniach doszło do kilku przełomów taktycznych, które – według ocen wywiadów – mają na celu zdobycie większej dźwigni negocjacyjnej przed ewentualnym rozejmem. Te działania tylko utwierdzają europejskich przywódców w przekonaniu, iż żadna rozmowa nie może się toczyć „pod presją broni”, jak ujął to wcześniej Zełenski.
Spotkanie w Waszyngtonie będzie też testem dla jedności wewnątrz Unii Europejskiej. Premier Węgier Viktor Orbán, który wcześniej spotykał się z Putinem i Trumpem, nie podpisał wspólnego stanowiska 26 państw UE w sprawie integralności terytorialnej Ukrainy. Jego decyzja wywołała kontrowersje i uznana została za próbę rozbijania europejskiej jedności. Pozostali liderzy starają się jednak minimalizować ten rozdźwięk i przekierować uwagę na konkretne działania i zobowiązania, jakie mają zostać podjęte.
To wszystko dzieje się w momencie, gdy w Europie trwa debata nad planem Readiness 2030 – szeroko zakrojonym projektem zwiększenia zdolności obronnych Unii. Projekt ten przewiduje uruchomienie do 800 miliardów euro na cele militarne i technologiczne, zawieszenie unijnych reguł fiskalnych oraz intensyfikację współpracy w sektorze przemysłu zbrojeniowego. Wypowiedzi takie jak Macrona czy von der Leyen wpisują się w ten większy kontekst – chodzi nie tylko o wsparcie Ukrainy, ale o realne przygotowanie Europy na długoterminowe zagrożenia.
Podsumowując: najbliższe dni będą miały najważniejsze znaczenie dla przyszłości Ukrainy i pozycji Europy jako globalnego gracza. Cytaty liderów pokazują, iż nie ma miejsca na rozmywanie stanowiska – Europa mówi dziś jasno: żadnych ustępstw, żadnych fałszywych kompromisów, żadnego pokoju narzuconego siłą. Czy Trump zaakceptuje te warunki? Czy Ukraina otrzyma realne, wiążące gwarancje? Czy Europa będzie potrafiła utrzymać wspólny front mimo politycznych różnic? Odpowiedzi poznamy niedługo – ale jedno jest pewne: stawka jest ogromna.