Wiele środowisk chętnie spisałoby wielkiego pisarza, Waldemara Łysiaka, na straty. Ten autor uderzył w autorytety naszej republiki poprzez ukucie terminu „różowy salon” w książce Rzeczpospolita kłamców. Salon. Wspomniane hasło to zbiorcze określenie dla osób ze świata mediów, rozrywki, kultury i polityki, które propagują zachowania antypolskie, które od okresu przemian pełnią istotne funkcje w życiu publicznym. Możemy przyjąć, iż terminy pseudoelit, łże-elit i różowego salonu są ze sobą tożsame. Spór pomiędzy elitami i pseudoelitami nie jest zjawiskiem nowym. I tak choćby w Dziadach Adama Mickiewicza został przedstawiony salon warszawski oraz salon patriotyczny. Ten pierwszy składał się głównie z francuskojęzycznych lekkoduchów, całkowicie obojętnych na sprawę Polski. Natomiast ten drugi obóz myślał i żył Ojczyzną. Czy nie dostrzegamy tutaj pewnych analogii do współczesności? Mając na uwadze zaszłości historyczne, możemy spokojnie przyjąć, iż niechęć do reform, jak również długotrwała władza zdrajców, sprzedawczyków, hochsztaplerów, kosmopolitów może zaprowadzić nas do nowych rozbiorów.
Definicja
Dokonajmy od razu rozróżnienia pojęciowego. Zarówno elity, jak i pseudoelity, to grupy ludzi, którzy zajmują najwyższą pozycję w hierarchii społecznej. Różnica polega na tym, iż elity kierują się dobrem ogółu, myślą przyszłościowo, podczas gdy pseudoelity kierują się dobrem partykularnym. Możemy wyróżnić elity finansowe, naukowe, polityczne, medialne, wojskowe, policyjne, urzędnicze itd. Cechą charakterystyczną narodu oraz elit narodowych jest posiadanie świadomości narodowej, czyli poczucia przynależność do historycznego narodu polskiego. Natomiast łże-elity są kosmopolityczne, wynarodowione, czysto polskojęzyczne, skupione wyłącznie na bieżącej konsumpcji. O ile prawdziwe elity pragną wolności i suwerenności Ojczyzny, o tyle pseudoelity chcą być częścią kołchozu, kiedyś Związku Sowieckiego, a teraz Unii Europejskiej. Prawdziwe warstwy wyższe propagują realną filantropię, honor, przyzwoitość i uczciwość, a fałszywe warstwy wyższe propagują egoizm, fałszywą filantropię na pokaz, chamstwo, głupotę i kloaczny humor.
Swoistą częścią pseudoelit są wykształciuchy. Jest to jednak pojęcie węższe, dotyczące przede wszystkim osób pozbawionych erudycji. Każdy wykształciuch to łże-elita, ale nie wszyscy przedstawiciele łże-elity to wykształciuchy. Pseudoelity również mogą być doskonale wykształcone, jednak hołdują oni destrukcyjnym trendom intelektualnym. Za wykształciucha możemy uznać osobę, którą ukończyła „wyższą szkołę gotowania na gazie”, czyli prowincjonalną uczelnię, która zajmuje się nie kształceniem specjalistów oraz kadry kierowniczej, ale masową produkcją dyplomów. W związku z tym, iż wykształciuch zdobył tytuł zawodowy magistra, posiada ogromne pretensje wobec całego świata, egocentryczne mniemanie o sobie, połączone z niezachwianą wiarą w swoje przeznaczenie do realizacji wyższych celów. Taka persona nie może splamić się fizyczną pracą – w końcu „Szlachta nie pracuje”.
Gdy Waldemar Łysiak pisał swoją Rzeczpospolitą kłamców, w jego ujęciu różowy salon miał skonkretyzowaną twarz: Adama Michnika, Jacka Kuronia, Bronisława Geremka, Tadeusza Mazowieckiego, Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej itd. Te wątki książki uległy częściowej dezaktualizacji z prostego względu. Większość osób z tej listy już nie żyje. Niestety, ich poglądy przetrwały, zostały scedowane albo na potomstwo, albo na licznych epigonów.
Współczesność
Według autora tego felietonu obecne łże-elity składają się głównie ze środowisk lewicowo-liberalnych. To są ci, którzy atakują rodzinę oraz orędują za sodomitami i gomorytkami w dobie załamania demograficznego. To są ci, którzy są narcyzami mediów społecznościowych, wolącymi posiadanie psiecka zamiast dziecka. To są ci, którzy wyznają bambinizm i ekoterroryzm, którzy przyklejają się do jezdni podczas protestów klimatycznych. To są ci aktorzy, którzy kpili ze śmierci prezydenta w Smoleńsku. To są ci ludzie, którzy wyśmiewają dzieci polityków opozycji, mieszając niewinnych do brudnej walki o władzę. To są ci, którzy na ustach mają miłość i tolerancję, podczas gdy w rzeczywistości nienawidzą wszystkich tych, którzy nie myślą tak, jak oni, domagając się likwidacji wolności słowa, czyli penalizacji tzw. „mowy nienawiści”. Dość adekwatne jest tutaj humorystyczne określenie o „Młodych, wykształconych i z wielkich ośrodków”.
W ujęciu śp. profesora Bogusława Wolniewicza najbardziej wydatną cechą lewactwa jest jego głupota. Dzisiaj, mając nowe doświadczenia, możemy tę myśl znacznie rozszerzyć, gdyż dostrzegamy więcej przywar tych patologicznych grup społecznych. Otóż wspomnianych ludzi cechuje również niewyobrażalna pycha, ostentacyjne przeświadczenie o własnej wyższości moralnej i intelektualnej. Spoglądając w lustro widzą oni: warszawkę, wykształconych, lepszy gatunek człowieka. W praktyce ich poglądy stanowią zabójczą mieszankę: kosmopolityzmu, postmodernizmu oraz globalizmu.
Dobre samopoczucie łże-elit burzą od czasu do czasu wyborcy ze ściany wschodniej, którzy nie głosują tak, jak trzeba. Wtedy rozpoczynają się żenujące deklaracje: o ile poparłeś kandydata X, to skasuj mój numer, usuwam cię ze znajomych, nie wpuszczę do domu kogoś, kto posiada takie, czy inne preferencje polityczne, zaraz wyjeżdżam stąd na światły Zachód. Niestety, te oświadczenia kończą się tylko na zapowiedziach, gdyż poprzez wyjazd z kraju oddaliby swoim rodakom przysługę. Oni czują przez skórę, iż zarzewie buntu wobec ich chorego światopoglądu utrzymuje prowincja kraju.
Ze względu na triumf antykultury w świecie Okcydentu, środowiska artystyczne są często przesiąknięte nienawiścią do swoich rodaków. Przykładem może być film Zielona granica, który w zasadzie możemy uznać za antypolski paszkwil. Ta produkcja stanowi bezpardonowy atak na służby mundurowe, które chronią naszą Ojczyznę. Tak samo jak każde zwierze broni swoje terytorium przed obcymi, tak samo i polscy wojskowi są po to, by zapewniali nam bezpieczeństwo. Tutaj chodzi o instynkt samozachowawczy, instynkt przetrwania, zdolność odróżniania swojego od obcego – nas tych naturalnych skłonności pewne reżyserki chciałyby wyraźnie pozbawić. Drugim przykładem może być Warszawski Teatr Studio. Wystawił on kontrowersyjną sztukę (za publiczne pieniądze), w której Polacy mordują tysiące muzułmańskich migrantów. Ci ludzie absolutnie nie rozumieją swojego obłędu – gdyby funkcjonowali w warunkach realnego państwa islamskiego, za swoje lewicowo-liberalne poglądy zostaliby pozbawieni życia przez fundamentalistów. Innymi słowy, oni wręcz bronią swoich potencjalnych oprawców [sic!].
We wspomnianych wcześniej Dziadach ówczesna elita towarzyska chwaliła bale u senatora Nowosilcowa. Obecna elita towarzyska chwali rokroczne świąteczne zbiórki świętego Jurasa. Oczywiście uczestnictwo w tym wydarzeniu stanowi tylko i wyłącznie pokaz fajnopolactwa. Tutaj nigdy nie chodziło o realną pomoc bliźniemu, ale o zaspokojenie własnej próżności, możliwość zabłyśnięcia w mediach społecznościowych. Podobnie w Lalce Bolesława Prusa arystokracja przeprowadzała kwesty tylko po to, by zapewnić sobie rozrywkę, by pokazać się w towarzystwie. Innymi słowy, na przestrzeni wieków zmianie uległ poziom bogactwa i technologii, ale obłuda ludzka pozostała taka sama.
Konkluzja
Konfrontacja pomiędzy prawdziwymi elitami a pseudoelitami może być uznana za zjawisko o charakterze permanentnym. o ile ta pierwsza grupa dominuje, rzeczywistość rozkwita. o ile ta druga grupa dominuje, wszystko upada. W innych krajach mają miejsce podobne starcia. Sukces polityczno-ekonomiczny naszego państwa, naszego narodu zależy od tego, która ze stron tego konfliktu wygra. Historia to nauka ukazująca nam również to, jak pycha kroczy przed upadkiem, jak zgniłe i nieudolne układy wielokrotnie były wbijane w ziemię przez bitnych najeźdźców, jak potężne imperia rozsypywały się niczym zamek z piasku.
My żyjemy w takim niezasadnym, naiwnym przeświadczeniu, iż III Rzeczpospolita będzie sobie trwać i trwać. A nie jest to wcale pewne, gdyż ona wyraźnie gnije. Przy obecnych tendencjach demograficznych i przy skokowo rosnącym poziomie zadłużenia również możemy zniknąć z map na własne życzenie. O ile elity wzywają do reform, do modernizacji Polski, o tyle pseudoelity chcą trwać w swym wygodnym gniazdku, postrzegają wszelkie programy zmian jako postulaty utraty swoich przywilejów nabytych. Ich dewiza? Po nas choćby potop.
Autor: ]]>Karol Skorek]]>