Wojciech Rohatyn Popkiewicz: MUZEUM OFIAR STALINA
Wojciech Rohatyn Popkiewicz: MUZEUM OFIAR STALINA
data:15 kwietnia 2025 Redaktor: Anna
Nie lubię przyjeżdżać do Warszawy. Wysiadam z pociągu i widzę koszmar. Pałac imienia Józefa Stalina. Imię nie jest dziś eksponowane, ale pałac bryluje w tle telewizyjnych wiadomości, niezaleznie od opcji. Okno informacyjne na Polskę, która jest tymczasem krajem wolnym i taką Bóg chce pobłogosławić. Z lotu ptaka widzimy nieujarzmioną Stolicę...Ptak leci dalej ponad jej ulicami i dachami i... trafia prosto w ozdobioną zegarem wieżę. Czy to może wieża Zamku Królewskiego? Bez złudzeń. To lukrowany szczyt największego na świecie tortu, jakim obdarował nas generalissimus Józef Wisarionowicz Dżugaszwili Stalin. Z sympatii i przyjaźni.
Przyjaciół mu tu przecież nie brakowało -bieruty, brusy i baumany, na których mógł zawsze liczyć. Salon artystów .

Och, ból sprawia wyliczanie nazwisk utalentowanych chwalców, wśród których nie zabrakło późniejszej noblistki. Był też tabun marnych uzurpatorów, którzy na dziesięciolecia zajęli miejsce wymordowanej elity naszego narodu. To właśnie on, wielki miłośnik światowego pokoju, wielokrotnie uciął nam głowę z zamiarem, aby już nigdy nie odrosła.
Był więc jednym z głównych autorów okrucieństw roku 1920, choć jako dowódca armi nie popisał się. Gwałty na kobietach, torturowanie jeńców przed zamordowaniem, podpalenia wsi i rabunek pałaców – to był tylko przedsmak tego, co by się dokonało gdyby heroiczny wysiłek Polaków pod przywództwem Józefa Piłsudskiego nie powstrzymał bolszewickiej nawały. Nasza dyplomacja nie spisała się już tak dobrze i w wyniku traktatu ryskiego dwa województwa kresowej Polski znalazły się wewnątrz Związku Sowieckiego przybierając wdzięczne nazwy Marchlewszczyzny i Dzierzyńszczyzny. Tu Stalin zdecydowanym ruchem rozwiązuje kwestię polską. Na jego rozkaz 111 tysięcy mężczyzn zostaje zamordowanych strzałem w potylicę, który to zabieg zostaje później nazwany strzałem katyńskim. Kilka lat późniejszy Katyń to tylko/!/ 22 tysiące oficerów. Kłamstwo o tym ludobójstwie było fundamentem PRL Nie pisano o tym w podręcznikach historii, tak jak dziś pomija się milczeniem jeszcze większą zbrodnię ludobójstwa dokonaną przez siepaczy Stalina i z jego rozkazu w okresie pokoju poprzedzającego II Wojnę Światową. Kilkaset tysięcy wdów i dzieci zamordowanych wówczas Polaków wywieziono na syberyjską katorgę.
W tym miejscu, po raz pierwszy, polecam wpatrzyć się przenikliwie w szczyt Pałacu Kultury będący wsparciem dla skądinąd miłej i niebrzydkiej prezenterki . Wspaniały Podarunek na telewizyjnym ekranie przesłania nam to miasto, które go otacza, podniesione z morza ruin. Posyłaliśmy dla Warszawy także wrocławską cegłę odzyskaną z gruzowisk. Także bloki wycięte z dolnośląskich kamieniołomów stały się elewacją pałacu. Prawdziwym „prezentem” Stalina było jednak zatrzymanie jego armii na praskim brzegu Wisły. Wtedy mu nie było spieszno do Berlina. Zablokował lotniska dla alianckich maszyn, które po dokonaniu zrzutów dla Powstania, rozbijały się z braku paliwa wracając do Włoch. W Warszawie zginęło tylko w ciągu owych 63 dni tylu moich rodaków co w Hiroszimie i Nagasaki razem licząc. Udział dobrotliwego generalissimusa jest w tym co najmniej połowiczny. Tuż przed Powstaniem oddziały niemieckie zaczynały przecież ewakuować się na zachód.
Pałac miał uwiarygadniać wieści krajowe i globalne. W powojennych kronikach filmowych czytanych przez Andrzeja Łapickiego pojawiały się ujęcia z rozpraw sądowych, gdzie na karę śmierci skazywano bohaterów nazwanych dziś Żołnierzami Wyklętymi.
W tle brzmiała muzyka Chopina. Na kronice, bo Ich Bezimiennych grzebano pośród przekleństw tysiącami na śmietnikach.Za to Marsz Pogrzebowy Chopina brzmiał na niedawnych pogrzebach komunistycznych dygnitarzy.
Coż, kłamstwo musi mieć efektowną oprawę. Gdyby w latach stalinowskich była telewizja prawdopodobnie w tle ekranu stałyby kremlowskie wieżyce.
Sobór Św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim w Warszawie rozebrano po 123 latach rosyjskiego zaboru. Głosy o zburzeniu Pałacu Stalina pojawiają się coraz częściej,chocby Jan Pietrzak. Staje się on również obiektem swoistego kultu. Jego jubileusz był wielką, radosną fetą firmowaną przez władze miasta. Powstały okolicznościowe publikacje.O ile w światowych reklamach można skasować krzyż na Giewoncie, to pałac niezmiennie jest symbolem wizualnym reklamującym nasz kraj poza jego granicami. Najchętniej wysadziłbym go w powietrze, ale już wiem jaki wrzask podniosą eklektyczni architekci, miłośnicy historii, w której Polska jest nienormalnością i cała ta warszawka, która zagłosowała na Trzaskowskiego. Mam więc inny wariant, który byłby po części satysfakcjonujący także tych poczciwych warszawiaków, którzy chodzą na co dzień do teatrów funkcjonujących w pałacu, prowadzą dzieciaki na pływalnię, słuchają koncertów w Sali Kongresowej. Pod warunkiem, iż nie wystąpi tam chór Aleksandrowa.
Otóż: Tam powinno być ŚWIATOWE MUZEUM OFIAR STALINIZMU. Kilka pięter podziemnych kazamatów da się na pewno zaaranżować na pomieszczenia więzień i łagrów. Pośród realnych przedmiotów, dokumentacji, filmów, przedstawić należy zbrodnie, których dopuścił się ten totalitaryzm wobec narodu polskiego. Także przecież wobec wielu innych nacji, w tym milionowych ofiar narodów Związku Sowieckiego z rosyjskim i ukraińskim na czele. To powinna zobaczyć w jednym miejscu nie tylko polska młodzież, ale goście przybywający tu z zagranicy. Może to być zadanie porównywalne z Muzeum Powstania Warszawskiego. Upokorzyłbym jeszcze ten monument kastrując iglicę, by nie przewyższał
wysokościowców współczesnej Warszawy, ale to już kwestia do dyskusji. Czy wiecie,że identyczny, choć ciut mniejszy pałac stoi w Rydze? Tylko tam wzniesiono także wielkie muzeum ofiar stalinizmu. Soso Dżugaszwili jest drugi na podium po Mao. Hitler ma brązowy medal. Król Leopold belgijski nie zmieścił się,ale w Brukseli ma pomnik.Komu jak komu, ale Stalinowi należy się takie światowe muzeum, o którym zapomniał profesor Gliński.
W Moskwie mu nie zbudują.
Wojciech Rohatyn Popkiewicz
Zdjęcie: net