„Wysoki jak brzoza…”

wildmen.pl 2 godzin temu

Mój kolega Paweł „pojechał” po prezesie Naczelnej Rady Łowieckiej za jego wpis na temat nieobecności Lecha Wałęsy na zaprzysiężeniu Prezydenta Nawrockiego.

Rozumiem doskonale Pawła, bowiem jesteśmy z tego pokolenia, które rewolucję solidarnościowa przeżyło, w dodatku wywodzimy się z porządnej lewicy (nie mylić z obecną „nową”) ) dla której Lech Wałęsa był politycznym przeciwnikiem nr 1. Mimo to zawsze szacunek dla niego mieliśmy. Bo Wałęsie się szacunek po prostu należy. Mimo jego często prostackich bon-motów, mimo jego nieskładnego języka jest i pozostanie symbolem Polski.

Reklama

Tej Polski, w której dziś żyjemy – demokratycznej, coraz bogatszej, piękniejszej. Ci, którzy jeżdżą po świecie wiedza, iż to jedyny rozpoznawalny z nazwiska Polak. Możdżonek po świecie jeździł nie mało prawdopodobnie to wie, ale chęć zaistnienia w mediach, chęć przypodobania się ekipie nowego prezydenta oraz chęć namalowania siebie jako fightera Konfederacji, a może nieumiejętność panowania nad emocjami… Spowodowały, iż zachował się mocno niewłaściwie.

Słusznie zacytował Paweł stare przysłowie, choć u nas brzmi ono nieco inaczej „ Wysoki jak brzoza, głupi jak koza”.

Reklama

Przystanek Konfederacja

Problem jednoznacznie politycznego określania się prezesa NRŁ nabrzmiewa. I nie jest to problem Możdżonka ale nas wszystkich, bowiem już gołym okiem widać, iż prezes NRŁ „wysiada z tramwaju PZŁ na przystanku Konfederacja”.

Wielu kolegów uważa, iż prezes NRŁ od początku zamierzał potraktować związek, jako trampolinę do polityki. Nie podzielam ich punktu widzenia. Uważam, iż chciał być prezesem NRŁ i równolegle uprawiać politykę. Przez lata tak bywało o czym za chwilę. Nie zdawał sobie jednak sprawy, iż dzisiaj tak się nie da. Ba, przez cały czas tego nie dostrzega…

Reklama

Możdżonek jest na pewno dobrym strzelcem i przeciętnym myśliwym (o czym wnioskuję, z tego, iż pochwalił się w socjalmediach upolowanym bykiem, za odstrzał którego zresztą został zawieszony, co nie przynosi splendoru prezesowi). Niestety, nie czuje związku. Nie czuje jego specyfiki.

Wpis z fotografią obustronnie koronnego dwunastaka został usunięty z FB NRŁ, ale zachował się w archiwum portalu WildMen

Kiedy został prezesem NRŁ wiedliśmy w redakcji „WildMen” długie spory. Koledzy uważali, iż będą z tego kłopoty, ja uważałem, iż celebryta na czele NRŁ i doświadczony polityk na czele ZG PZŁ to niezły duet. I początkowo tak to wyglądało- prezes NRŁ brylował w mediach, dziennikarze czuli do niego sympatię i byli przychylni Możdżonkowi, a tym samym łowiectwu. Łowczy krajowy działał w kuluarach polityki skutecznie blokując głupie pomysły podsekretarza Dorożały.

Reklama

Do czasu kiedy Eugeniusz Grzeszczak sfinansował Możdżonkowi najlepszą kampanię PR za milion złotych, czyli Krajowy Zjazd Delegatów, na którym prezes brylował, a który to zjazd w efekcie niczego związkowi nie przyniósł…

Wtedy dostrzegali to nieliczni z nas, ale choćby oni – przytłoczeni blaskiem prezesa i brytanami z jego gwardii – milczeli lub tylko szeptali o tym w kuluarach. Dziś widzi to już większość z ówczesnych delegatów, ale dziś to musztarda po obiedzie. Jesteśmy już w innej rzeczywistości.

Aktywna kampania prezesa

W rzeczywistości, w której jedna z dwóch najważniejszych osób w łowiectwie wyraźnie opowiada się za konkretną siłą polityczną i prowadzi na rzecz tej partii aktywną kampanię. Powiedzmy, więc bez ogródek: Polskiemu Związkowi Łowieckiemu to szkodzi!

Bo po pierwsze: nielicznym naszym sojusznikom w w tej chwili rządzącej koalicji (moim zdaniem pogłoski o jej śmierci są mocno przedwczesne) odbiera paliwo do walki o nasze sprawy. „Chcecie pomagać myśliwym? Znaczy chcecie wspierać Konfederację?” To pytanie w kuluarach władzy już usłyszałem. I mimo, iż jest to nieprawda – bowiem wspomaganie myślistwa to wspomaganie polskiej przyrody i wzmacnianie ochrony rolników – to jednak „tak to działa”.

Bardzo aktywny polityk partii opozycyjnej na czele PZŁ w tej chwili nam szkodzi w naszych staraniach o przywrócenie samorządności: – oddacie im samorządność, oddacie ich w łapy Konfederacji, tak mamy nad związkiem jakąś kontrolę. Ten argument z ust polityka od Hołowni też już słyszałem (po co politykom kontrola nad Związkiem, to rzecz na inne rozważanie), więc teraz polityczne zaangażowanie prezesa nam szkodzi.

Po drugie szkodzi wewnętrznej stabilizacji. Wielu z nas nie popiera Konfederacji (choć popiera ją wielu młodych myśliwych), nie ma więc ochoty identyfikować się z działaniami, tak „ułożonej” Naczelnej Rady Łowieckiej.

Politycy zawsze stali na czele NRŁ, ale od prezesa Możdżonka odróżniała ich… Długa droga do związkowych funkcji. Żaden z nich nie wykorzystywał PZŁ do robienia kariery w polityce. Odwrotnie. Wykorzystywali swą polityczną pozycję do… Ochrony związku i łowiectwa. Dokładnie tak postępuje dziś łowczy krajowy.

Najpierw polityka, potem związek i pozycja polityczna wykorzystywana dla wzmacniania związku. Obecny prezes postępuje wspak. Związek potraktował, jako swoje polityczne zaplecze, a to nam szkodzi.

Pożytecznie i honorowo

Wspominając dawnych polityków na czele związku trzeba powiedzieć, iż bez względu na opcję, którą reprezentowali starali się prowadzić „politykę koabtacji”. Opowiadał mi to w formie anegdoty kilka tygodni temu pewien stary warszawski nemrod: „Za czasów generała Pietrzaka, było nie było pierwszego milicjanta PRL, Nowy Świat był miejscem, gdzie spotykało się dawne warszawskie ziemiaństwo. Oni uważali Związek za realizację swojej idei, bo przypominam, pomysł na monopol PZŁ zrodził się w 1938 roku, więc traktowali Nowy Świat jak miejsce towarzyskich spotkań, a generał zawsze znalazł dla nich butelkę prawdziwego koniaku. Tu się nie uprawiało polityki tylko rozmawiało o polowaniu.”

Dziś ta dykteryjka pasuje mi jak ulał do rozważań. Polityk na czele związku? Czemu nie, ale drugoplanowy, dobrze umocowany i wykorzystujący swą pozycję do obrony związku. Wiec Możdżonek na czele PZŁ? Owszem, gdy do władzy ewentualnie dojdzie Konfederacja (jeśli dojdzie).

Ale teraz, dla dobra myśliwych i łowiectwa powinien powiedzieć: Koleżanki i koledzy, dla dobra Polskiego Związku Łowieckiego rezygnuję z funkcji w Naczelnej Radzie Łowieckiej. Byłoby pożytecznie i honorowo.

Idź do oryginalnego materiału