
„Katolik powinien wziąć udział w wyborach i głosować kierując się katolicką nauką społeczną”, „Zagłosujmy zgodnie z naszym sumieniem i światem wartości, który jest bliski naszemu sercu”, „Wybierzmy kandydata, który będzie stał na straży chrześcijańskich wartości, będzie bronił naszej wiary” – tak księża w różnych parafiach apelowali do wiernych 18 maja. Tak z ambon apelowali też wczoraj. Trzeba przyznać – zdecydowanie bez nazwisk, bez nazw partii. W większości była to zawoalowana agitacja. Ale były też wyjątki… Oto jak księża zaangażowali się w wybory prezydenckie w Polsce.
Parafia pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Szczawie. To wieś około pół godziny drogi od Limanowej w Małopolsce. Niedziela 25 maja.
W ogłoszeniach duszpasterskich ksiądz przypomia, iż w następną niedzielę w Polsce odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. Po czym wprost wskazuje na jednego z kandydatów i zniechęca do drugiego. Zacytujmy całość, bo to chyba ewenement w skali kraju.
– Chrześcijanin może z czystym sumieniem głosować tylko na kandydata, który nie deklaruje sprzeciwu wobec prawa Bożego. Na podstawie osobistych deklaracji obu kandydatów, jedynym, który spełnia to kryterium jest Karol Nawrocki – usłyszeli wierni.
A potem…
To skrajny przypadek. Ale w całej Polsce księża apelują o udział w wyborach albo tylko przypominają, iż się odbędą. Nie podają nazwisk, nie sugerują żadnej partii. Jednak niektórzy robią to tak, iż nikt nie ma wątpliwości, o kogo chodzi.
– Dzisiaj też zadecydujemy, czy opowiemy się za Polską, czy za Niemcami. Pan z wami! – tak 18 maja ksiądz w Ostrowie Wielkopolskim zakończył poranną mszę i wywołał burzę. W kraju trwała pierwsza tura wyborów prezydenckich. O sprawie napisała wp.pl, a za nią inne media, zareagował biskup.
Tego dnia – a także przed nim i po nim, bo tak było również w ostatnią niedzielę – więcej księży w Polsce nawiązywało w swoich parafiach do wyborów prezydenckich. Wielu odwoływało się do katolickich obowiązków, moralności, sumienia i nauki Kościoła. Ale niektórzy nie mogli się powstrzymać przed mocniejszymi wskazówkami, na kogo głosować.
Oto jak ta „agitacja” wyglądała w kościołach przed pierwszą turą wyborów prezydenckich. Jak może być tuż przed drugą, to się dopiero okaże.
„Człowiek wierzący powinien głosować na kandydata, który…”
Przeglądamy ogłoszenia parafialne z 18 maja. I trafiamy między innymi na takie:
„Dzisiaj wybory prezydenckie. Naszym chrześcijańskim i obywatelskim obowiązkiem jest wziąć udział w głosowaniu. Człowiek wierzący powinien głosować na kandydata, który wyznaje wartości chrześcijańskie i patriotyczne”.
Albo takie:
I jeszcze takie, również z pierwszej tury wyborów:
Z kolei tydzień wcześniej parafia w miejscowości Wysoka tak zwróciła się do wiernych:
„W przyszłą niedzielę bardzo ważne wybory prezydenckie. Katolik nie może głosować na kandydata, który jest za zabijaniem nienarodzonych dzieci czy chce wyrzucić Boga z przestrzeni społecznej”.
Prof. Obirek: „Kościół zawsze tak postępował”
A to tylko niewielka część przedwyborczych i wyborczych wskazówek, które przed I turą trafiły do parafian w formie ogłoszeń prafialnych. W różnej formie jest ich ogrom. Powtórzmy – bez nazwisk, bez nazw partii. Bezpiecznie, choć w ciszę wyborczą. Ale kto ma zgadnąć, od razu wie, o kogo chodzi.
„Niech każdy odda głos zgodnie ze swym sumieniem, mając na uwadze godność, ale też ład moralny i gospodarczy w naszej Ojczyźnie. Niech przemawia w nas troska o życie ludzkie, o wolność dla głoszenia ewangelii i uznanie ważnej roli Kościoła w Polsce. Pamiętajmy, iż chodzi tu o przyszłość Ojczyzny” – to jedna z parafii w Lublinie, ogłoszenia, również 18 maja.
– Kościół zawsze tak postępował. To jest strategia obecna w tej instytucji od zawsze. Nie widzę w tym nic nowego. Pytanie, dlaczego organy państwowe, które z urzędu tym sie zajmują, jakoś nie dostrzegają dość oczywistego faktu ingerowania poszczególnych proboszczów, odpowiedzialnych za to, co w ich kościołach się mówi, czy jakie pisze się ogłoszenia. I iż nie jest to zgłaszane jako ewidentne naruszenie ciszy wyborczej. I dlaczego ludzie obecni w kościele, znając obowiązujące prawo, nic z tym nie robią – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Stanisław Obirek, znany teolog.
Przyznaje jednak, iż problem nie jest taki oczywisty, bo nie padają nazwiska. I dodaje:
– Kościół zupełnie nie przejmuje się prawodawstwem obowiązującym w Polsce. To państwo w państwie. To nie jest żadnen nadzwyczajny akt nieposłuszeństwa, czy rebelii. Proboszczowie, którzy tak robią – a jest ich dużo – uważają, iż mają święte prawo pod płaszczykiem ochrony wartości katolickich wskazywać jednoznacznie na kandydatów, którzy te wartości mają wpisane, jeżeli nie w swój sposób postępowania, to w głoszone programy – mówi.
Spójrzmy dalej w ogłoszenia parafialne…
„Wybrać osobę, która będzie bronić świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci…”
18 maja parafia w Ustrzykach Dolnych:
„Przed nami ważne wybory prezydenckie. Jako ludzie wierzący mamy moralny obowiązek pójść na wybory, aby zgodnie z wiarą i sumieniem wybrać osobę, która będzie bronić świętości życia od poczęcia do naturalnej śmierci; małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety; bronić dzieci przed demoralizacja, szanować wiarę i krzyż święty. Pamiętajmy, iż za każde nasze wybory jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem za losy Kościoła i Ojczyzny!”.
Wczoraj powtórzono tam te same słowa, tylko zmieniono początek: „Za tydzień ważne wydarzenie dla naszego życia i Ojczyzny, wybory prezydenckie. Jako ludzie wierzący mamy moralny obowiązek…”
18 maja parafia w Hajnówce zamieściła z kolei taki post:
„Dzisiaj wybory prezydenckie w naszej Ojczyźnie. W tych dniach decyduje się los Polski i Polaków na długie lata. Czy zostaniemy jeszcze jako Polska i Polacy, czy znikniemy z mapy Europy i świata? Czy w tych dniach będziemy kierować się jeszcze patriotyzmem i żywą wiarą w Boga? Oby decyzja Polaków dla nas i naszej Ojczyzny przyniosła euforia i nadzieję. Módlmy się za Polskę i nowego prezydenta”.
Niektóre komunikaty duchownych można odebrać dwuznacznie. Na przykład takie…
„Dla kogoś może to być powód, iż przestanie chodzić do Kościoła”
Ks. Przemysław Śliwiński, rzecznik Archidiecezji Warszawskiej, komentuje, iż nie widać tu publicznego głosu Kościoła, nie padają też żadne nazwiska i jest to pozytywne. Ale uważa, iż ksiądz nie powinien dawać po sobie poznać na kogo głosuje lub czy w ogóle głosuje. A jego kapłaństwo nie służy temu, żeby robić promocję konkretnej partii.
– Gdyby w Warszawie był ksiądz, który tak stanowczo zasugerowałby na kogo głosować, iż wszyscy wiedzieliby o kim mówi, to połowa jego parafian byłaby za, a połowa przeciw. Dla ludzi może to być pewnego rodzaju argumentem za osłabieniem relacji z własnym proboszczem. Proboszcz, jako pasterz, ma jednoczyć. On w swoim kościele może mieć zwolenników dwóch, trzech, czterech kandydatów i nie powinien być znakiem podziału wśród parafian. Tylko znakiem jedności – mówi w rozmowie z naTemat.
– Może być tak, iż jedni kandydaci są bliżej nauki Kościoła, a inni dalej. Jednak funkcja pasterska księdza polega na tym, żeby tego nie komunikować, ponieważ może on przegrać coś innego, co może być ważniejsze dla jego posługi. Nie warto więc zachęcać wprost, bo to może być przeciwskuteczne dla posługi pasterskiej – dodaje.
Efekt może być więc odwrotny.
– Dla kogoś może to być powód, iż przestanie chodzić do Kościoła. Takie sytuacje się zdarzają. Ksiądz powinien wykazać się dalszą perspektywą i mądrością – mówi.
I przede wszystkim zachęcać do udziału w wyborach.
5 maja komunikat w tej sprawie wydał Episkopat. Czytamy w nim, iż hierarchowie zachęcają do jak najliczniejszego udziału w wyborach prezydenckich „tak, by w powszechny i odpowiedzialny sposób wskazać osobę godną tego politycznie ważnego stanowiska”. Przypomniano też, iż katolicy, „a także osoby, którym leży na sercu dobro Ojczyzny, powinni w swoim akcie wyborczym kierować się zasadami, które życie indywidualne i społeczne czynią godnym i szczęśliwym”.
– Zachęty do udziału w wyborach ze strony księży są jak najbardziej w porządku. Księża mogą też przypomnieć stanowisko Episkopatu. Od dawna jest vademecum wyborcze katolika. To jest ważne podsumowanie kryteriów, które powinny być znakiem dla katolików. Nie widzę w tym nic złego. jeżeli ktoś chce z tego skorzystać, ma wybór – dodaje ks. Śliwiński.
Oto kryteria, które znalazły się w tym vademecum. Według nich katolicy m.in.:
opowiadają się bezwarunkowo po stronie prawa do życia od poczęcia do naturalnego kresu
z równą determinacją zabiegają o ochronę praw rodziny, opartej na monogamicznym małżeństwie osób przeciwnej płci.
stoją na straży zagwarantowania prymatu rodziców w wychowaniu swoich dzieci
bronią wolności sumienia i wolności religijnej, stanowiącej „serce praw człowieka
sprzeciwiają się budowaniu świata „tak, jakby Boga nie było”
są zaangażowani na rzecz wewnętrznego i zewnętrznego pokoju, będącego podstawowym warunkiem realizacji dobra wspólnego
„Udział w wyborach jest moralnym obowiązkiem sumienia katolika”
Jak księża apelują o udział w wyborach zgodnie z wytycznymi Episkopatu? Różnie. Ale odzew na pewno jest ogromny. Można uznać – chwała za to, bo każda zachęta, by wstać z kanapy i ruszyć do urn, jest na wagę złota. Tym bardziej, jeżeli część z nich robi to czysto informacyjnie.
„Dziś wybory prezydenckie zachęcamy do udziału w wyborach – potrzebny dowód”, „Dzisiaj realizowane są Wybory Prezydenckie. Zachęcamy do udziału”, „Dzisiaj realizowane są wybory na Prezydenta w godz. 7.00-21.00”, „Dziś wybory prezydenckie”, „Idźmy na wybory” – tak 18 maja zwróciła się do wiernych ogromna część parafii.
Część odwołała się do obowiązku: „Pójdźmy i oddajmy głos, realizując nasze obywatelskie prawo”, „Zachęcamy do udziału i do spełnienia swego obowiązku patriotycznego”, „Głosowanie jest naszym moralnym obowiązkiem i wyrazem odpowiedzialności za Polskę i Jej przyszłość”, itp. itd.
A część do katolickich sumień i tego, by kierować się Ewangelią, Dekalogiem i Społeczną nauką Kościoła:
„Udział w wyborach jest moralnym obowiązkiem sumienia katolika”.
„Obowiązek ten wynika ze społecznej nauki Kościoła o współodpowiedzialności za Ojczyznę”.
„Obowiązkiem moralnym każdego prawdziwie wierzącego jest uczestniczyć w życiu społeczno-politycznym naszej Ojczyzny”.
„Naszym obowiązkiem jako katolików i obywateli jest wzięcie w nich udziału i głosowania na odpowiedzialnego Prezydenta Polski”.
Przykłady można mnożyć. Czy to dobrze, iż księża tak apelują o udział w wyborach?
Ksiądz: – My jesteśmy od głoszenia Ewangelii. Księża nie powinni zajmować się wyborami
Ks. Radosław Rakowski, proboszcz poznańskiej Łaciny, uważa, iż to dobrze, iż takie zachęty są. A także, iż można przy okazji mówić, żeby wybierać kandydatów, którzy reprezentują chrześcijańskie postawy. Ale niekoniecznie takie zachęty powinny płynąć od księży.
– Powinniścy dążyć do tego, żeby 100 proc. ludzi szło do wyborów. Tylko czy księża powinni to robić? W parafii są osoby świeckie. Są różne organizacje i stowarzyszenia. Księża nie muszą wypowiadać się na wszystkie tematy świata. Oni choćby nie muszą zachęcać do udziału w wyborach. W czasie mszy może to zrobić osoba świecka – zwraca uwagę.
Dlaczero robią to księża? Dlaczego niektórzy tak mocno akcentują na kogo głosować?
– W Polsce nie tworzymy społeczeństwa obywatelskiego. I Kościół niejako też się do tego przyczynia. Jako księża cały czas chcemy mieć wpływ na każdą dziedzinę życia, na zasadzie, że: „Ludzkość nie wie, to my musimy podjąć za nią decyzję”. Nie godząc się na to, iż demokracja wiąże się z tym, iż możemy podejmować błędne decyzje. Wielu księży tego nie rozumie. Patrzy jakby przemocowo. Że to my musimy decydować, wskazywać palcem. I tego mi trochę brakuje, iż nie chcemy kształtować postaw, tylko myślimy, iż świat kształtuje się przez to, iż my np. wymusimy jakąś ustawę – komentuje zachowania księży ks. Rakowski.
A dwa, jego zdaniem, to rozumienie konkordatu.
– My, księża zajmujemy się duchowymi sprawami. Jesteśmy od głoszenia Ewangelii. Księża nie powinni zajmować się wyborami. Trochę tak jak rodzina królewska w Anglii, która w ogóle nie wypowiada się na tematy polityczne, tylko służy społeczności. Z księżmi jest tak samo. Ja prywatnie mogę rozmawiać o tym z moją siostrą. Ale gdy wchodzę na ambonę i jestem księdzem, to kształtuję postawy. A nie kształtuję na kogo należy głosować – mówi.
Jak dodaje: – Jezus wyraźnie mówi: „Oddajcie cesarzowi, co cesarskie, a my zajmujemy się Królestwem Bożym”. My zajmujemy się kształtowaniem społeczeństwa ogólnie. A nie tym, czy wygramy, czy przegramy te wybory.
„Tam, gdzie ludzie chodzą do Kościoła, tam głosują według wskazówek lokalnych księży”
Jak taka „aksamitna” agitacja za kandydatem, który będzie bronił chrześcijańskich wartości, może przełożyć na rzeczywiste poparcie dla niego, zwłaszcza teraz, w drugiej turze?
– Trudno powiedzieć. Z jednej strony jest to ingerencja organizacji religijnej w debatę polityczną, a z drugiej strony ta organizacja, według najnowszych tendencji społecznych, traci na znaczeniu, gdyż do Kościoła chodzi poniżej 30 proc. Polaków – zauważa prof. Obirek.
Jednak – jak dodaje – po pierwszej turze wyborów widać, iż tam, gdzie ludzie chodzą do Kościoła, mamy poparcie dla kandydatów prawicowych i radykalnej prawicy.
– W pewnym sensie przekłada się to więc na wynik głosowania – tam, gdzie ludzie chodzą do Kościoła, tam głosują według wskazówek lokalnych księży – mówi prof. Obirek.