Mieszkanka Wielkiej Brytanii zamówiła online tabletki poronne, podając, iż jest w 6. tygodniu ciąży. Jednak już po aborcji okazało się, iż była w 26. tygodniu! Brytyjskie prawo nie zezwala na aborcję na tak dużym dziecku. Tymczasem z nagrania, które dostała stacja BBC, wynika, iż brytyjska policja stanęła w obronie dzieciobójczyni.
Zabiła dziecko tabletkami
W czasie lockdownu kobiety chcące dokonać aborcji napotkały trudności. Wszystkie branże, również te specjalizujące się w zabijaniu dzieci nienarodzonych, musiały liczyć się z utrudnionym dostępem do klienta. Koncerny aborcyjne, które nie odpuszczą żadnej okazji do zarobienia, postanowiły wysyłać klientkom tabletki poronne do domu.
Z takiej oferty skorzystała Nicola Packer. Kobieta miała być w 6. tygodniu ciąży, kiedy zamówiła pocztą tabletki poronne. Te doprowadziły do zgonu dziecka i Nicola urodziła martwe ciałko. Jednak dziecko okazało się dość duże, a ona sama w wyniku komplikacji musiała udać się do szpitala po pomoc medyczną. W szpitalu okazało się, iż zamordowane maleństwo miało aż 26 tygodni od poczęcia. Czyli ponad 6 miesięcy!
Puścić sprawcę, ścigać informatora
Packer początkowo kłamała, iż zwyczajnie poroniła, jednak w końcu musiała wyznać prawdę położnej. Ta poinformowała ją, iż szpital musi powiadomić policję. W Wielkiej Brytanii zabicie dziecka jest legalne do 24. tygodnia ciąży. Nicole zatem złamała prawo. Jednak dalszy ciąg wydarzeń zdumiewa i napawa grozą.
W nagraniu, które zdobyła stacja BBC, słychać funkcjonariusza policji, który mówi: To nie jest komfortowa sytuacja, aby policja działała w… jakiejkolwiek kryminalizacji aborcji. Policjant przyznaje, iż nie należy zajmować się przestępstwem zabójstwa na poczętym dziecku. Zabito niewinnego człowieka, ale przecież sytuacja jest „niekomfortowa”…Co prawda Nicola Packer została aresztowana, ale ją uniewinniono. Co więcej, morderczyni uważa, iż wypadałoby zbadać położną, która zgłosiła ją do organów ścigania. Emma Cave, ekspert ds. regulacji opieki zdrowotnej, komentując sytuację stwierdziła, iż lekarze nie mają prawnego obowiązku zgłaszać policji podejrzenia popełnienia przestępstwa. Wspomniała też, iż położna złamała tajemnicę lekarską.
Jakby tego było mało, po incydencie z Packer Królewskie Kolegium Położników i Ginekologów wydało wytyczne mające na celu przypomnienie pracownikom służby zdrowia, iż nigdy nie leży w interesie publicznym składanie zawiadomień na kobiety, które dokonały aborcji. Dla jasności: policja, służba zdrowia, a wreszcie kolegium pod królewskim patronatem jednoznacznie wezwały do łamania prawa. Nie wolno zgłaszać, nie wolno karać. Niech sobie kobiety zabijają…
Polska policja broni aborcjonistów
Wielka Brytania jest już wielka tylko z nazwy. To zakłamane państwo, dające wyraźne sygnały, iż prawo i ochronę własnych obywateli ma w głębokim poważaniu. Niestety, w Polsce nie jest lepiej. W Warszawie powstała pseudoklinika aborcyjna „Abotak”. Również tutaj grupy aborcyjne bezczelnie drwią z polskiego prawa i wykorzystują jego luki, by abortować jak najwięcej dzieci. Fundacja Życie i Rodzina prowadzi regularne protesty i domaga się zamknięcia morderczej kliniki. A co robi policja? Policja Policja wspiera Abotak, a atakuje obrońców życia. Wielokrotnie byliśmy świadkami, jak policjanci zachowywali się stronniczo i pozwalali zwolennikom aborcji zakłócać legalne, pokojowe manifestacje pro-life. Dlaczego nie dokonują interwencji w siedzibie Abotaku? Przecież to jest miejsce, w którym prowadzi się systemową działalność opartą o łamanie prawa o ochronie życia. Wielka Brytania wytycza najgorsze standardy. Oby Polska nie szła za nią bezmyślnie ku samozagładzie.
Nie pozwólmy na to, by bierność organów ścigania na zabijanie nienarodzonych wciąż miała miejsce. Dołącz do akcji STOP ABOTAK!
Tekst: Mikołaj Brzyski