Podobno namawiano marszałka sejmu do zamachu stanu, przed czym publicznie się wzdrygał, po czym zamachu i tak dokonał, dopuszczając do zaprzysiężenia prezydenta. W obecnym stanie faktycznym, niezależnie od którego kandydata odebrałby przysięgę, to i tak zrobiłby to niezgodnie z konstytucją, którą wszak ze łzami w oczach czytał. Teraz okazuje się, iż były to łzy krokodyle.
Od 2 czerwca Państwowa Komisja Wyborcza nie skorygowała wyniku wyborów, choć mamy dowody, iż nie jest on taki, jak podano w protokole, bo wykazano nieprawidłowości w sposób niebudzący najmniejszych wątpliwości. Niektórym Polkom i Polakom napluto w twarz. Tym stojącym w kolejkach do lokali i tym jadącym czasami kilkaset kilometrów do ambasady. Także tym, którzy zamiast na rodzinny piknik poszli do urn. Nikt w Polsce nie zna wyniku głosowania – to jest fakt. Może zatem w przyszłości zamiast organizować wybory, przy których pracują rzesze ludzi, które kosztują sporo pieniędzy, weźmy monetę, rzućmy i sprawdźmy, czy wypadnie orzeł, czy reszka. Wynik będzie bardziej wiarygodny niż obecnie.
A co na to konstytucja, którą marszałek z taką lubością czytuje?
Art. 127, pkt 6: Na Prezydenta Rzeczypospolitej wybrany zostaje kandydat, który w ponownym głosowaniu otrzymał więcej głosów.
Znamiona zamachu stanu ma również zwołanie Zgromadzenia po orzeczeniu o ważności wyborów wydanym przez izbę złożoną z osób nominowanych przez Z. Ziobrę. Choć ciągle używamy określenia „Izba Sądu Najwyższego”, to według konstytucjonalistów, ustawy o Sądzie Najwyższym, wyroków Trybunałów Europejskich czy wreszcie uchwały trzech połączonych izb, akurat ona sądem nie jest. Skoro ważność wyborów zatwierdził sąd nie będący sądem, to może w przyszłości o tak fundamentalnych sprawach niech orzeka Zarząd Ogródków Działkowych „Jutrzenka’. W jego wypadku nie ma wątpliwości, czy zarządem jest, czy nie.
A co na to konstytucja, którą marszałek z taką lubością czytuje?
Art. 129, pkt 1 Ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy.
Do Sądu Najwyższego wpłynęło ponad 50 tysięcy protestów wyborczych. Większość z nich protegowana Ziobry uznała za bezzasadne. o ile marszałek Hołownia myśli, iż wszystkie Polki i wszyscy Polacy zaakceptowali decyzję o bezzasadności protestów, wydaną przez kobietę, której prokuratura zarzuca manipulowanie wynikami głosowania Kolegium Sądu Najwyższego, to gratuluję fantazji.
Dzisiaj Szymon Hołownia dzierżący laskę marszałkowską, zaprzysiągł jednego z kandydatów startujących w wyborach i oby nowemu ministrowi sprawiedliwości nie przyszło do głowy sprawdzać wszystkich komisji wyborczych. jeżeli to zrobi i nie daj Boże wynik okaże się inny, to bałagan prawny w Polsce z bałaganu zmieni się w prawny burdel. Wiem, słowo zbyt dosadne, ale tutaj pasuje idealnie. Oto wszystkie umowy międzynarodowe, ustawy, awanse generalskie i cała reszta dokumentów, które Karol Nawrocki podpisze, będzie obarczona wadą prawną.
Marszałek się wystraszył, iż niezwołanie Zgromadzenia Narodowego i niezaprzysiężenie prezydenta będzie zamachem stanu? Trzeba było zatem zwołać Zgromadzenie i powiedzieć wprost: „nie wiem, którego kandydata zaprzysiąc, bo nie znam wyniku wyborów”, następnie Zgromadzenie zawiesić do czasu, aż ów wynik pozna. Przy tego typu wątpliwościach każdy, podkreślam, każdy głos powinien być ponownie przeliczony.
Pan Hołownia powinien teraz odpowiedzieć sobie na pytanie: czy zaprzysiężenie prezydenta na podstawie domniemania wyniku wyborów, a nie wyniku wyborów, nie jest zamachem stanu?
Oczywiście, można tłumaczyć, iż według analityków, Państwowej Komisji Wyborczej czy izby protegowanych Zbigniewa Ziobry nieprawidłowości te nie mają wpływu na wynik wyborów. Można też iść do wróżki. Niech orzeka! Są wszak ludzie, którzy wróżkom wierzą.
Co da samego Karola Nawrockiego. Jak już wielu ludzi przede mną powiem: Jeszcze zatęsknimy za prezydentem. choćby Dudą.