Żarty się skończyły

maciejsynak.blogspot.com 4 godzin temu

"Albo rewelacje człowieka, delikatnie mówiąc mającego kontrowersyjne poglądy na rzeczywistość, przedstawiającego swoje analizy będące niczym sen wariata."


Ciekawe o kim to.
Bo na pewno nie o mnie.








przedruk



Marcin Bąk: Za ciency w uszach są...

09.08.2025 09:42


Miała być rewolucja lub zamach stanu ale wszyscy lub prawie wszyscy przyszli grzecznie na Zaprzysiężenie i wysłuchali jednego z najlepszych przemówień politycznych ostatnich dziesięcioleci. Żeby zostać Robespierrem czy Leninem też trzeba być człowiekiem pewnego kalibru.



Święty Augustyn twierdził, iż każdy grzech to jest cnota, która uległa jakiemuś wypaczeniu, co było zresztą zgodne z jego koncepcją na temat dobra i zła. Otóż zło absolutne, zło w postaci czystej, zdaniem świętego biskupa z Hippony, nie istnieje, bo nie może istnieć, było by bowiem niebytem a niebytu nie ma. Podobnie G.K Chesterton uważał, iż każda wielka zbrodnia dokonana w dziejach ludzkości to jakieś potencjalne dobro, które uległo jednak korupcji. Wszyscy tyrani w dziejach, ludzie dopuszczający się niewyobrażalnych okrucieństw, byli na swój sposób wielcy, tyle iż swojej wielkości i swoich talentów użyli w niewłaściwej sprawie. Dżingis Khan, Neron, Robespierre, Stalin czy Hitler choć budzili grozę, to mieli w sobie pewien czynnik wielkości, który został jednak spaczony przez zło. Nie byliby w stanie dotrzeć tam, gdzie dotarli, zbudować imperiów czy stanąć na czele Rewolucji, gdyby nie było w nich jakiś cnót - męstwa, odwagi, pracowitości. Rzecz jasna skażonych i wypaczonych. Krótko mówiąc - by stać się wielkim przestępcą, wielkim tyranem, trzeba mieć w sobie jednak odwagę.


Groteskowe plany Gangu Olsena

Po wyborze Karola Nawrockiego na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej strona lewicowo liberalna nie mogła się pogodzić z porażką, bo to była dla nich ciężka porażka. Byliśmy wszyscy świadkami całego korowodu najprzeróżniejszych prób podważenia legalności tego wyboru. Momentami próby te ocierały się o granicę groteski a czasem ją przekraczały, gdy wpływowy adwokat i poseł z kamienną twarzą przekonywał, iż Jaszczur z Ludwiczkiem opanowali kilkadziesiąt tysięcy komisji wyborczych i sfałszowali wyniki. Albo rewelacje człowieka, delikatnie mówiąc mającego kontrowersyjne poglądy na rzeczywistość, przedstawiającego swoje analizy będące niczym sen wariata. Były jednak i bardziej niepokojące sygnały, docierające nie tylko z infosfery, od anonimowych „silnych razem” ale i ze strony prawników, autorytetów (?) w dziedzinie prawa konstytucyjnego, iż może jednak do objęcia urzędu Prezydenta przez Karola Nawrockiego nie dojdzie. Plan miał być prosty – Marszałek Sejmu otwiera Zgromadzenie Narodowe i natychmiast ogłasza przerwę. Kadencja Andrzeja Dudy wygasa a nowego prezydenta nie ma, bo nie został zaprzysiężony. W związku z tym obowiązki Prezydenta przejmuje Marszałek Sejmu. Próby sklecenia takiego zamachu stanu były najwyraźniej czynione, sam Marszałek otwarcie powiedział, iż starano się wywierać na niego nacisk. Ni poddał mu się ostatecznie i ten plan nie wyszedł poza fazę nerwowego knucia. Zdaje się, iż już na wstępnym etapie swój sprzeciw wyrazili koalicjanci z Koalicji 13 grudnia, nie chcąc uczestniczyć w takim procederze.


Żarty się skończyły!


Bo tu już żarty się kończyły. Zupełnie czym innym było bezprawne przejęcie mediów publicznych, czym innym siłowe wejście do Prokuratury Krajowej, choć i na to znajdą się we właściwym czasie paragrafy a zupełnie czym innym próba zablokowania wybranego w powszechnych wyborach Prezydenta Rzeczpospolitej. To było by już wejście na drogę prawdziwego a nie tylko publicystycznego zamachu stanu. Wejście na drogę o końcu bardzo trudnym do przewidzenia. Nic więc dziwnego, iż nikt nie chciał stanąć na czele tej rewolty. Próbowano wypchnąć przed szereg Szymona Hołownię, by ten wziął odpowiedzialność na siebie. Podobnie profesorowie, autorytety (?) prawne wygadywali po mediach niesamowite absurdy, kreśląc de facto plany rebelii ale sami na jej czele stanąć nie zamierzali. Jak przyszło co do czego, do ostrzejszych pytań, to zaczęli się rakiem wycofywać...

Bo do przeprowadzenia zamachu stanu czy rewolucji tez trzeba mieć odwagę. Żeby złamać procedury, doprowadzić do anarchii a kto wie, może i krwawych zamieszek, może wojny domowej – trzeba mieć odwagę. Politycy tworzący tą skleconą z różnych nie pasujących do siebie fragmentów koalicje 13 grudnia w swej masie takiej cnoty, jak odwaga nie posiadają. Ja patrząc na to co się przez ostatnie kilka tygodni na polskiej scenie politycznej działo byłem raczej spokojny o ostateczny finał. Było owszem wiele straszenia, wiele podgrzewania emocji, robienia fałszywej nadziei sekcie swoich najwierniejszych fanatyków ale jak przyszło co do czego – pan premier, panowie ministrowie, posłowie i senatorowie elegancko przyszli na Wiejską i grzecznie wysłuchali słów prezydenckiej przysięgi. Żadnych prób zamachu stanu, żadnej rebelii nie było. Bo na to również trzeba mieć odwagę a oni są za ciency w uszach. I bardzo dobrze!



Autor: Marcin Bąk
Źródło: tysol.pl
Data: 09.08.2025 09:42

tysol.pl/a144886-marcin-bak-za-ciency-w-uszach-sa







































Idź do oryginalnego materiału