Były premier i były wysokiej rangi komunistyczny aparatczyk z czasów PRL, Leszek Miller, nie kryje oburzenia po inauguracji prezydentury Karola Nawrockiego. W emocjonalnym wpisie skrytykował polityków koalicji rządzącej, którzy – jego zdaniem – „tłumnie i bez przymusu” wzięli udział w zaprzysiężeniu nowego prezydenta, mimo iż padły tam słowa otwarcie godzące w obecny rząd.
Uroczystość zaprzysiężenia odbyła się o godzinie 10:00 w obecności Zgromadzenia Narodowego. Przysięgę złożył nowo wybrany prezydent RP Karol Nawrocki. Wśród gości znaleźli się m.in. prezydent Andrzej Duda, premier Donald Tusk, wicepremierzy, członkowie rządu, byli prezydenci Aleksander Kwaśniewski i Bronisław Komorowski, byli premierzy oraz przedstawiciele dowództwa sił zbrojnych.
Zaproszenia na uroczystość rozesłał marszałek Sejmu Szymon Hołownia już kilka tygodni wcześniej. Część zaproszonych zdecydowała się nie uczestniczyć w wydarzeniu z przyczyn etycznych lub politycznych. Jednym z nieobecnych był Lech Wałęsa, który w mediach społecznościowych opublikował zdjęcie zaproszenia, pisząc, iż „odmawia udziału w tym gorszącym dla niego widowisku”. W rozmowie z Wirtualną Polską nazwał wybór Nawrockiego „upokorzeniem i zniewagą dla Polski”.
Na inauguracji nie pojawił się również Leszek Miller. Były premier w ostrych słowach odniósł się do obecności polityków obozu rządzącego.
Miller: „Milczeli z własnej woli”
– Cream de la cream koalicji 15 X stawił się tłumnie na zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego, choć przecież nikt ich nie zmuszał do udziału w tym gorszącym widowisku – napisał Miller. – Umościli się równo jak na akademii szkolnej, z minami, które mówiły więcej niż tysiąc słów. Ponure twarze ministrów i parlamentarzystów najlepiej oddawały nastrój, w jakim przyszło im wysłuchiwać słów nowego lokatora pałacu prezydenckiego.
Były premier zauważył, iż wystąpienie Nawrockiego nie miało ani kurtuazyjnego, ani pojednawczego charakteru. – Wręcz przeciwnie – chłostał ich retorycznym batogiem, wypominając błędy, oskarżając o słabość, ustawiając rząd w roli “jednostki pomocniczej prezydenta”, podporządkowanej i zależnej – ocenił.
Miller zarzuca politykom koalicji brak reakcji na obraźliwe jego zdaniem słowa. – Nikt – absolutnie nikt z obecnych notabli – nie zdobył się na gest sprzeciwu, nie podjął polemiki, nie rzucił choćby cienia wątpliwości. Milczeli z własnej woli. A późniejsze pojękiwania w mediach i gabinetach nie miały już znaczenia – teatr się odbył, kamery wszystko zarejestrowały. Upokorzenie zostało zaakceptowane. Z wyboru – zakończył Miller.
Na podst. i.Pl