W całej Polsce powstają farmy wiatrowe. W całej Polsce – tylko nie u nas. Co stoi na przeszkodzie?
Coraz więcej mówi się ostatnio o energetyce wiatrowej, wskazując na liczne wynikające z niej korzyści: jest jednym z najtańszych źródeł energii elektrycznej, wspiera rozwój gospodarczy, bo zapewnia miejsca pracy, a w dodatku pomaga w realizacji celów klimatycznych. Dzięki zerowym kosztom paliwa oraz postępowi technologicznemu, elektrownie wiatrowe oferują konkurencyjne ceny energii, co przekłada się na niższe rachunki za prąd dla konsumentów. Mówiąc krótko: inwestując w wiatraki, zyskujemy tańszą i czystszą energię, a także chronimy naszą planetę.
Dlaczego nie u nas?
Tyle pięknej teorii, ale na niej wcale się nie kończy. W całej Polsce faktycznie powstają bowiem farmy wiatrowe. Na lądzie i na morzu. W całej Polsce, ale nie w naszym regionie. Bo w naszym regionie nie ma ani jednej farmy wiatrowej! Istnieją tylko małe turbiny wiatrowe przeznaczone do użytku prywatnego, ale choćby ich liczba jest niewielka (przykładem są małe turbiny wiatrowe o mocy od 1 kW do 10 kW, które mogą zasilać dom lub dodawać energię do systemu fotowoltaicznego). Dlaczego więc u nas nie ma farm wiatrowych? Powodem – jak wyjaśniają pytani przez KRONIKĘ urzędnicy – są nieodpowiednie warunki wiatrowe. Na Podbeskidziu albo wieje zbyt słabo, albo zbyt mocno. Wiatraki najlepiej działają przy stałym wietrze o prędkości powyżej 5 m/s. W Polsce wiele regionów ma wartości bliższe 3–4 m/s, co oznacza niższą efektywność. A jak jest u nas? – Na początku lat 2000. powstała analiza wiatrów w naszym mieście. Wynikało z niej, iż najczęściej w Bielsku-Białej mamy do czynienia albo z wiatrami poniżej 1,5 m/s, albo też bardzo silnymi. To nie są warunki korzystne dla lokalizacji wiatraków – tłumaczy Piotr Sołtysek, zastępca naczelnika Wydziału Ochrony Środowiska i Energii w bielskim Ratuszu. Czy bielski samorząd planuje inwestycje w energetykę wiatrową? – Urząd Miejski na ten moment nie prowadzi dofinansowania na tego typu inwestycje. Zainteresowanie jest małe – wskazuje Przemysław Lubiński, naczelnik wydziału.
Niezrealizowane plany
Doświadczenia z niedalekiej okolicy też nie napawają optymizmem. Zaledwie trzy lata istniał Park Wiatrakowy w słowackim Skalite, tuż obok polskiego Zwardonia. Jak pisaliśmy w KRONICE przed laty, były to cztery wiatraki, każdy miał 40,5 metra wysokości. Zostały zamontowane w masywie góry Polana, inwestorem była firma Green Energy Slovakia. Inwestor nie miał łatwo, bo protestowały słowackie organizacje ekologiczne. Gdy udało się skutecznie przebrnąć przez protesty ekologów, kilka następnych miesięcy trwało oczekiwanie na przyłączenie do sieci energetycznej. Wreszcie wiatraki ruszyły, ale działały tylko przez niecałe dwa lata – w 2008 roku inwestor uznał, iż turbiny, które pochodziły z Niemiec, są przestarzałe i wymagają wymiany. Zdemontowano je wraz z wiatrakami. Miały zostać zastąpione nowocześniejszymi, ale nigdy do tego nie doszło. Po wiatrakach w Skalitem zostało tylko wspomnienie. Kilka miesięcy po ich demontażu, o powstaniu farm wiatrowych myśleli wójtowie niektórych gmin z Żywiecczyzny, między innymi Ślemienia, Koszarawy i Jeleśni. W tej ostatniej miejscowości, na urzędowych stronach pojawiło się choćby ogłoszenie, iż gmina poszukuje osób, które zgodziłyby się na umiejscowienie na swoich działkach farmy wiatrowej. Skończyło się jednak na niczym, a temat już nie powrócił.
Fakty kontra mity
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej dąży do tego, aby to gminy dysponowały środkami na budowę elektrowni wiatrowych. Ciągle też promowane są działania, które mają uświadamiać samorządy na temat potrzeby inwestycji w nowe źródła energii (na przykład 7 października w Warszawie odbyła się konferencja pt. „Zielona transformacja samorządów”, która rozpoczęła działalność nowo powołanej Fundacji Green Transition HUB – jej celem jest m.in. walka z dezinformacją i edukacja w zakresie odnawialnych źródeł energii). Według PSEW budowa farm wiatrowych jest opłacalna choćby z powodu stałych dochodów z tytułu podatków, które mogą wynosić choćby 200 tys. zł rocznie od jednej turbiny. Ponadto każde dodatkowe 10 MW mocy z farm wiatrowych generuje około 61 bezpośrednich miejsc pracy na etapie budowy oraz 2 etaty na etapie eksploatacji. Inwestycje w energetykę wiatrową przyczyniają się do redukcji emisji dwutlenku węgla, a dzięki nowym regulacjom mieszkańcy gmin z turbinami wiatrowymi mogą liczyć na realne wsparcie finansowe, takie jak niższe rachunki za prąd. – Odnawialne źródła energii to przyszłość naszego kraju, a energetyka wiatrowa jest w tej chwili najtańszym źródłem pozyskiwania energii – potwierdza w rozmowie z KRONIKĄ Mateusz Pindel, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Nasz rozmówca zauważa, iż wokół energetyki wiatrowej narosło wiele mitów, ale należy się z nimi rozprawiać. – Można stwierdzić, na podstawie doświadczeń państw zachodnich, iż jest to dobry kierunek. My opieramy się na opracowaniach naukowych. Analizy finansowe pokazują, iż to wymierne korzyści dla państwa i społeczeństwa. Dofinansowania na wiatraki będą uruchamiane – deklaruje Mateusz Pindel. Wypada więc mieć nadzieję, iż również na Podbeskidziu – mówiąc metaforycznie – zawieje lepszy wiatr dla wiatraków.
Materiał powstał we współpracy ze Stowarzyszeniem Gazet Lokalnych

4 godzin temu








![[WIDEO] Ostrożnie w okolicach cmentarzy – apelują policjanci](https://www.emkielce.pl/media/k2/items/cache/6869273c71afd29c67a89c4816e97b80_XL.jpg)


