Największą część odpowiedzialności przypisano Greenpeace Inc. (404 mln USD), a pozostałą sumę rozłożono na Greenpeace Fund i Greenpeace International.
Wyrok może oznaczać zamknięcie amerykańskich struktur Greenpeace. Organizacja ocenia go jako cios w wolność słowa i prawo do pokojowego protestu.
„Nie możemy milczeć wobec wyroków, które mają na celu zniszczenie prawa do wolności wypowiedzi i protestu. Będziemy walczyć dalej o fundamentalne prawa każdego z nas” – oświadczyła Deepa Padmanabha, doradczyni prawna Greenpeace USA.
Tło sprawy: protesty wokół ropociągu
Dakota Access Pipeline to rurociąg o długości 1172 mil, który łączy pola naftowe Bakken w Dakocie Północnej z terminalem w Illinois. Od samego początku inwestycja budziła ogromne kontrowersje — pierwotny przebieg trasy został zmieniony po sprzeciwie mieszkańców Bismarck. Nowa trasa przecięła tereny w pobliżu ziem należących do plemienia Standing Rock Sioux.
W 2016 roku wokół DAPL wybuchły masowe protesty z udziałem tysięcy aktywistów i ponad 100 plemion rdzennych mieszkańców Ameryki. Energy Transfer zarzucił Greenpeace m.in. organizowanie nielegalnych działań, w tym naruszenie własności prywatnej, zniesławienie oraz podżeganie do zakłóceń.
Spółka utrzymywała, iż protesty miały szkodliwy wpływ na jej reputację i działalność operacyjną, a Greenpeace przekazywał fałszywe informacje o niszczeniu miejsc pochówku i nadużyciach ze strony ochrony.
Greenpeace: „To proces mający nas uciszyć”
Greenpeace konsekwentnie odpiera zarzuty i zapowiada apelację. W rozmowie z Greenpeace.org, Kristin Casper — radczyni prawna Greenpeace International — stwierdziła jednoznacznie:
„To nie koniec. Big Oil myśli, iż może nas zastraszyć, ale nie damy się uciszyć. Greenpeace USA już zapowiedziało apelację, a Greenpeace International rozważa wszystkie możliwości prawne, by podważyć ten niesprawiedliwy wyrok.”
Organizacja argumentuje, iż proces był od początku nierówny, m.in. ze względu na miejsce rozprawy:
„Sędziowie z okręgu Morton wycofali się z prowadzenia sprawy. Sąd sprowadził sędziego z innego regionu, ale nasz wniosek o zmianę miejsca procesu został trzykrotnie odrzucony” – podkreśla Casper.
Greenpeace wskazuje też na szereg potencjalnych uchybień procesowych:
„Brak dowodów na najważniejsze zarzuty, wykluczenie istotnych materiałów dowodowych i dopuszczenie stronniczych treści – to tylko kilka przykładów podstaw do apelacji”.
Europejska kontrofensywa prawna
Greenpeace nie zamierza ograniczać się do amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. W marcu 2025 roku organizacja złożyła pozew przeciwko Energy Transfer w Holandii, opierając się na unijnej dyrektywie z 2024 roku przeciwko tzw. SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation).
„Pozew Energy Transfer to klasyczny SLAPP – próba zastraszenia, doprowadzenia do bankructwa i uciszenia aktywistów. Dlatego wnosimy sprawę do sądu w Amsterdamie. Chcemy odzyskać wszystkie koszty i szkody poniesione przez Greenpeace International” – zapowiedziała Casper.
Pierwsza rozprawa odbędzie się 2 lipca 2025 roku.
Czy Greenpeace zapłaci 667 milionów dolarów?
Greenpeace zapewnia, iż nie ma możliwości zapłaty takiej sumy.
„Nie ma scenariusza, w którym zapłacimy tę absurdalną kwotę. To nie tylko nierealne, ale też niesprawiedliwe. Mamy przed sobą jeszcze wiele etapów prawnych i jesteśmy gotowi bronić się na każdej możliwej drodze” – deklaruje Casper.
W tle realizowane są działania solidarnościowe w Europie i USA, a Greenpeace kontynuuje inne kampanie – jak ta na Pacyfiku, gdzie statek Rainbow Warrior wspiera badania skutków testów jądrowych na wyspach Marshalla.
„Nasza walka zawsze była większa – chodzi o przyszłość planety i wolności obywatelskich. Jesteśmy zdeterminowani, by wygrać tę walkę — nie tylko w sądzie, ale w sercach ludzi” – dodała na koniec Kristin Casper.
Źródło: Greenpeace