Jastrzębski: Literatura powstańcza w Polsce Ludowej

myslpolska.info 20 godzin temu

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski przemawiał na uroczystościach związanych z Powstaniem Warszawskim. Mówił znów kompletne bzdury, ale do tego jesteśmy przyzwyczajeni. I nie idzie mi choćby idiotyczne zdanie: „patrzymy na to, co się dzieje w Ukrainie i tym bardziej doceniamy doświadczenie Powstania Warszawskiego”.

Trzaskowski powiedział, iż będąc chłopcem w Polsce Ludowej poszukiwał wzmianek w zagranicznych pismach, by się dowiedzieć czegoś o powstaniu w Warszawie. Kompletna bzdura. Rafał Trzaskowski urodził się w 1972 roku. W latach 80-tych informacji o powstaniu było multum. Wystarczyło wybrać się do szkolnej lub osiedlowej biblioteki.

W 1945 roku wyszło kilka niskonakładowych broszur wspomnieniowych w prywatnych i kościelnych wydawnictwach. Na emigracji powstanie zaraz po wojnie wspominali Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń i Andrzej Bobkowski. Do tego trudno było dotrzeć, więc nie można mieć o to pretensji. Ale w kraju oficjalnie było tego całkiem sporo.

Generał Jerzy Kirchmayer „Geneza powstania warszawskiego” wydał przecież w 1946 roku. Uznajmy jednak, iż młody człowiek mógłby mieć trudności z czytaniem fachowej literatury. W tym samym roku Jan Dobraczyński wydał książkę „W rozwalonym domu”, zaś w kilka miesięcy potem Stanisław Podlewski „Przemarsz przez piekło”. Uczestnik tego powstania Bohdan Czeszko niedługo później wydał „Pokolenie”, a Kazimierz Brandys o powstaniu wspomina w koślawej powieści „Człowiek nie umiera”.

W latach stalinowskich (trafniej byłoby je nazwać w Polsce okresem bermanowszczyzny) był pewien przestój w tym temacie. Na szczęście był Władysław Gomułka i niedoceniony polski październik 1956 roku. W „Po Prostu” ukazuje się tekst Jerzego Ambroziewicza, Walerego Namiotkiewicza i Jana Olszewskiego „Na spotkanie ludziom z AK”. To zapoczątkowało rehabilitację żołnierzy Armii Krajowej. Wychodzą choćby albumy z zdjęciami z powstania.

Wielki Jerzy Stefan Stawiński opublikował opowiadania „Godzina W”, „Węgrzy” oraz „Kanał”, które stało się podstawą scenariusza filmu Andrzeja Wajdy z 1957 roku. Ukazują się „Zaśka i Parasol” Aleksandra Kamińskiego, „Opowiadania różne” Jerzego Pytlakowskiego i „Pejzaż dwukrotny” Lesława Bartelskiego i „Autoportret z rubinem” Zbigniewa Florczaka. Powstanie chyba do dzisiaj najważniejszy utwór literacki o tym wydarzeniu czyli „Kolumbowie. Rocznik 20” Romana Bratnego. Potem był Miron Białoszewski i jego „Pamiętnik z powstania warszawskiego” czy poezja Anny Świerczyńskiej.

Literatura fachowa również jest dostępna, wychodzi książka Aleksandra Skarżyńskiego „Polityczne przyczyny powstania warszawskiego” czy wydana na emigracji, ale dostępna w Polsce książka Jana Matłachowskiego „Kulisy genezy Powstania Warszawskiego”. W każdej bibliotece można było znaleźć następujące prace:

Krzysztof Dunin-Wąsowicz: „Warszawa w latach 1939–1945”.
Szymon Datner i Kazimierz Leszczyński: „Zbrodnie okupanta w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku”.
Antoni Przygoński: „Powstanie warszawskie w sierpniu 1944”.
Jerzy Sawicki: „Zburzenie Warszawy”.
Praca zbiorowa: „Ludność cywilna w powstaniu warszawskim”.

Druga połowa lat siedemdziesiątych i cała dekada lat osiemdziesiątych to czas ogromnej ilości literatury dotyczącej powstania w Warszawie. Przecież to wtedy dorastał Rafał Trzaskowski. Na rynku księgarskim pojawiały się zarówno ksiązki historyczne jak powieści oparte o te wydarzenia. Wznawiane było monumentalne „Powstanie warszawskie” Kirchmayera. Dostępne były również wydawnictwa drugiego obiegu. W telewizji puszczano wielokrotnie „Zakazane piosenki”, „Kanał”, „Eroice”, „Godzinę W”, „Kolumbów rocznik 20”, „Kamienne niebo” czy „Pokolenie”. W każdej siedzibie Związku Bojowników o Wolność i Demokracje mógł posłuchać opowieści uczestników tego zrywu. Zwłaszcza, iż wiceszefem tej organizacji kombatanckiej był uczestnik tego powstania AK-owiec Jan Mazurkiewicz „Radosław”.

Oczywiscie, iż były pewne uwypuklenia i przekłamania w okresie Polski Ludowej. Jednak to dopiero w III RP z tragicznej rocznicy powstania w Warszawie zrobiono zabawę odpustową z balonikami, czapeczkami i racami. Flaki mi się przewracają co roku w telewizji widzę koncert „Niezakazane piosenki”. I te wesołe minki jak gdyby śpiewali o „Marynie we młynie” na grillu na działce sąsiada.

Kto wpadł na tak poroniony pomysł, by organizować wesołą imprezę na trupie 200 000 bezsensownie pomordowanych naszych rodaków? Pląsy i oklaski. Prezydent Andrzej Duda niczym podchmielony wujek na weselu, podśpiewujący o umrzykach z piosenki „Pałacyk Michla”? Okres Polski Ludowej w tym temacie to czas refleksji, taktu i autentycznej pamięci.

Łukasz Jastrzębski

Idź do oryginalnego materiału