Co mają wspólnego kukurydza, ryż, pszenica, kakao, kawa i soja? Odpowiedź można znaleźć w najnowszym raporcie na temat ryzyka, jakie zmiana klimatu i utrata różnorodności biologicznej niosą dla importu kluczowych surowców żywnościowych do Europy. Analiza przygotowana przez brytyjską firmę konsultingową Foresight Transitions nie napawa optymizmem.
Raport ostrzega przed niedoborami
Większość globalnej podaży kukurydzy, ryżu, pszenicy, kakao, kawy i soi pochodzi od małych producentów, którzy systematycznie zmuszani są do sprzedaży swych plonów w cenach niższych niż koszty produkcji. Ich zyski nie wystarczają więc, aby inwestować w adaptację do zmiany klimatu, a poziom międzynarodowego wsparcia, jaki otrzymują, jest minimalny. Fakt ten, zdaniem analityków z Foresight Transition, wpływa na bezpieczeństwo żywnościowe w UE, a także budzi niepokój o przyszłość firm zależnych od podaży surowców spożywczych z importu.
Problem niestabilności importu zaznacza się również na poziomie krajowym. Połowa każdego z sześciu analizowanych w raporcie surowców spożywczych pochodzi z państw, które są wyjątkowo wrażliwe na zmianę klimatu. W większości przypadków nie dysponują funduszami ani zasobami instytucjonalnymi potrzebnymi do adaptacji i budowania odporności klimatycznej.
Metodologia analizy
W 2023 r. import produktów żywnościowych w 27 państwach członkowskich UE osiągnął łączną wartość 158,6 mld euro. Aby ocenić jego wrażliwość na zmianę klimatu i utratę różnorodności biologicznej analitycy Foresight Transitions wybrali trzy podstawowe produkty spożywcze (kukurydzę, pszenicę i ryż) oraz trzy istotne surowce wykorzystywane w europejskim przemyśle spożywczym i hodowli zwierząt (kakao, kawa, soja).
Kraje, z których UE importuje wybrane produkty, poddano ocenie według dwóch głównych kryteriów:
- globalnego wskaźnika przystosowania się do zmiany klimatu Uniwersytetu Notre Dame (ND-GAIN);
- wskaźnika stanu zachowania bioróżnorodności (BII).
W ramach wyjaśnienia warto dodać, iż oba te wskaźniki zawierają się w skali od 0 do 100. Za kraj najlepiej przystosowany do zmiany klimatu uważa się w tej chwili Norwegię (ND-GAIN 74,6), za najgorzej zaś Czad (ND-GAIN 27,1). Natomiast w przypadku BII wynik równy lub wyższy niż 90 proc. uważany jest za bezpieczny poziom zachowania różnorodności biologicznej, a od 0 do 30 proc. za niski.
Ryzyko klimatyczne a tabliczka czekolady
Ponad połowa importowanej kukurydzy, pszenicy, ryżu, kawy, kakao i soi pochodzi z państw o niskim lub średnim wskaźniku ND-GAIN. Oznacza to, iż nie tylko są one w szczególny sposób narażone na skutki zmiany klimatu, ale też nie posiadają zasobów, aby się do niej adaptować. Największym ryzykiem obarczony jest import kawy, kakao i ryżu, czyli produktów uprawianych głównie we wrażliwych klimatycznie strefach tropikalnych.
Przykładów czarnych scenariuszy w tym zakresie nie trzeba długo szukać. Pakistan, który jest drugim największym eksporterem ryżu do UE, w 2022 r. doświadczył wyjątkowo intensywnego sezonu monsunowego. Towarzyszące mu powodzie spowodowały straty w produkcji ryżu na poziomie 80 proc., czyli równowartości 543 mln dol.
Problematycznie przedstawia się również rynek czekolady, której Europa jest największym producentem, eksporterem i konsumentem na świecie. To o tyle paradoksalne, iż potrzebne do jej wyrobu kakao jest w całości importowane, przede wszystkim z Zachodniej Afryki. Aż 96,5 proc. importu pochodzi z państw o niskim (Kamerun i Nigeria) oraz średnio-niskim (Wybrzeże Kości Słoniowej, Ghana i Ekwador) poziomie ND-GAIN. Dalsze anomalie pogodowe mogą postawić pod znakiem zapytania dostępność czekoladowych przysmaków.
Dlaczego utrata różnorodności biologicznej zagraża produkcji rolnej?
Mogłoby się wydawać, iż rolnicy uprawiają rośliny jadalne, na które jest na świecie zapotrzebowanie i nie ma to nic wspólnego z naturalną florą. W rzeczywistości jednak utrata różnorodności biologicznej wywiera kolosalny wpływ na produktywność upraw. Osłabione ekosystemy są znacznie mniej odporne na zmianę klimatu, choroby oraz patogeny, co wpływa na kondycję szaty roślinnej w całych regionach.
Przykładem mogą być plantacje kakaowców w Afryce Zachodniej, które wskutek naruszenia naturalnej równowagi biologicznej padają w ostatnich latach ofiarą wirusowej choroby CSSD (z ang. Cocoa Swollen Shoot Disease), przenoszonej przez mnożące się wełnowce.
W Brazylii utrata różnorodności biologicznej związana z wyniszczeniem naturalnej roślinności doprowadziła z kolei do poważnych zmian mikroklimatu. Ich ofiarą padają uprawy soi, które przynoszą coraz mniejsze zyski z hektara. Podobne zjawisko obserwuje się w odniesieniu do kondycji gleby, której zdecydowanie nie sprzyja rolnicza monokultura. Zerodowana i mało żyzna ziemia to zła wiadomość dla farmerów.
Importowane kukurydza, pszenica i kakao pochodzą z krajów, w których utrata różnorodności biologicznej sięgnęła poziomu uważanego za niebezpieczny. Tymczasem produkcja kukurydzy w Europie, która w latach 2020-2022 pokrywała jeszcze 81 proc. wewnętrznego zapotrzebowania, zagrożona jest nasilającymi się falami upałów. Możliwy jest więc scenariusz, w którym żółtych kolb zabraknie i w UE, i w krajach importujących, takich jak Ukraina i Mołdawia ze wskaźnikiem BII na poziomie średnim i niższym.
Czarne prognozy dla sklepowych półek i biznesu
W wielu krajach utrata różnorodności biologicznej zazębia się z niską odpornością na zmianę klimatu. Przykładem może być Uganda, z której pochodzi 10 proc. importowanej do UE kawy. Wskaźnik przystosowania do zmiany klimatu wynosi tu tymczasem zaledwie 28, zaś BII jedynie 57 proc., a do 2050 r. ma spaść o kolejne 6 punktów. Tymczasem to właśnie kawa generuje 1/3 zysków z eksportu w tym ubogim afrykańskim kraju.
Powodzie i fale upałów ograniczają produkcję kakao w Ghanie i Wybrzeżu Kości Słoniowej, w których jednocześnie prognozowane jest postępujące zanikanie naturalnej szaty roślinnej. Nic dziwnego, iż ceny czekolady w UE rosną, a zdaniem analityków może być jeszcze gorzej. Tym bardziej iż sama uprawa kakaowców sprzyja wylesianiu i utracie różnorodności biologicznej. Problemy są coraz bardziej widoczne także w Europie. Czekoladowy kryzys doprowadził w ostatnim roku do zamknięcia kilkunastu rodzinnych firm zajmujących się wyrobem słodyczy i do masowych zwolnień w dużych koncernach spożywczych.
Czy Europa może uchronić się przed niedoborami?
Oczywiste metody na neutralizację ryzyka związanego z importem żywności do UE obejmują dywersyfikację dostaw oraz zwiększenie produkcji wewnętrznej. Tę ostatnią utrudniają jednak naturalne katastrofy i anomalie pogodowe, których coraz dotkliwiej doświadczają kraje europejskie. W 2024 r. produkcja pszenicy na kontynencie była najniższa od 2018 r.
Analitycy z Foresight Transitions proponują więc, aby spojrzeć na problem importu żywności z jeszcze innej strony. Po pierwsze, konsekwentna redukcja emisji gazów cieplarnianych może ograniczyć intensywność skutków zmiany klimatu, chroniąc uprawy we wrażliwych krajach. Po drugie, zasadne wydaje się zwiększenie wsparcia finansowego dla działań adaptacyjnych i mitygujących w państwach będących ważnymi partnerami handlowymi Europy. Pomoc ta powinna dotyczyć nie tylko klimatu, ale również ochrony różnorodności biologicznej, której wpływ na rolnictwo pozostaje niedoceniany.
Autorzy raportu apelują, aby dyrekcje generalne KE, a konkretnie DG-CLIMA, DG-ENV oraz DG-AGRI, zaczęły wdrażać model badawczego podejścia do problemu, w którym analizuje się różne możliwe scenariusze i poszukuje raczej strategii intensywnych niż optymalnych. Nowoczesne technologie informatyczne mogą dodatkowo pomóc europejskim decydentom planować handel międzynarodowy z uwzględnieniem interesów wielu stron i stabilizować import żywności choćby w warunkach dużej niepewności, którą zapewnia nam współczesny klimat.
W artykule korzystałam z:
EU Food Import, Foresight Transitions, May 2025, https://www.netzerotrade.org/eu-food-imports