Marcin Bogdan: Grzegorz Braun zdetonował Jedwabne

solidarni2010.pl 1 tydzień temu
Felietony
Marcin Bogdan: Grzegorz Braun zdetonował Jedwabne
data:20 lipca 2025 Redaktor: GKut

Polska jest rozdzierana przez wewnętrzne spory, ale także podlega presji polityki międzynarodowej, a szczególnie wpływom największych sąsiadów czyli Rosji i Niemiec. Oba te zjawiska, sporów wewnętrznych oraz wpływów zewnętrznych, są ze sobą silnie powiązane, przenikają się wzajemnie. Obaj sąsiedzi, zarówno Rosja jak i Niemcy, próbują animować i podsycać wewnętrze spory w Polsce, a część uczestników polskiej sceny politycznej szuka nierzadko oparcia za granicą, właśnie w tych ościennych, imperialnych mocarstwach.

O ile wpływy rosyjskie są napiętnowane solidarnie przez wszystkich, to jednak nie ma zgody co do faktu, kto tym wpływom rzeczywiście ulega, a przedstawiciele obu stron politycznego sporu oskarżają się wzajemnie o uleganie rosyjskim wpływom, wręcz podporządkowywanie rosyjskim interesom. W przypadku wpływów niemieckich narracja jest zupełnie inna. Tylko jedna strona polskiej sceny politycznej wskazuje na to zagrożenie, druga tego zagrożenia oficjalnie nie dostrzega, bagatelizuje je, co może wręcz świadczyć, iż najzwyczajniej tym wpływom niemieckim ulega i się podporządkowuje.

Niemcy od wielu lat prowadzą przemyślaną, dobrze zaplanowaną, politykę umniejszania swoich win, wręcz oczyszczania się z jakiejkolwiek historycznej odpowiedzialności za popełnione zbrodnie. Ponieważ faktu samych zbrodni zanegować się nie da, skuteczne oczyszczanie się z odpowiedzialności wymaga, by winę przerzucić na kogoś innego. I Niemcy na ofiarę tego diabelskiego planu wybrali Polskę. Przewidział to proroczo i opisał ksiądz profesor Waldemar Chrostowski w wydanej w roku 2009 książce „Kościół, Żydzi, Polska”. Książka ma charakter rozmowy, wywiadu przeprowadzonego z księdzem Chrostowskim przez Grzegorza Górnego i Rafała Tichego. Operacja wybielania i tuszowania niemieckich win za zbrodnie II wojny światowej już wtedy trwała, ale była jeszcze w fazie początkowej. Dlatego użyłem określenia, iż słowa księdza profesora były prorocze, gdyż przewidział on doskonale to, co dzieje się w tej chwili na naszych oczach. Otóż ksiądz Chrostowski opisał następująco trzy etapy tego procesu:

Etap pierwszy

Żydzi i Polacy są ofiarami, a Niemcy są jednoznacznie sprawcami

Etap drugi

Żydzi wciąż są ofiarami, Niemcy sprawcami, ale Polacy są przedstawiani jako świadkowie tragedii,

co pozwala oskarżać Polaków o bierność, o przyzwalanie na zbrodnie

Etap trzeci

Narracja, w której Żydzi pozostają ofiarami, ale Polacy zostają włączeni do grona współsprawców,

zaś rola Niemców jest już marginalizowana, sprowadzana do roli bezwolnych świadków zdarzeń

Jednym z wielu zaplanowanych i przemyślanych elementów tego etapowego procesu było stopniowe zastępowanie określenia niemieckie obozy zagłady najpierw określeniem obozy zagłady na ziemiach polskich, aż do docelowego określenia polskie obozy zagłady. Swoistą pieczęcią domykającą trzeci etap procesu zdjęcia odpowiedzialności z Niemców, była słynna wypowiedź minister, o zgrozo, edukacji, Barbary Nowackiej o polskich nazistach, którzy budowali obozy pracy. Ale narracja ta, oprócz stopniowego oswajania odbiorców ze zmienionym przekazem, wymagała też wprowadzenia do obiegu i do świadomości społecznej, tak zwanych twardych dowodów. I takim właśnie twardym dowodem miała być zbrodnia w Jedwabnem, gdzie 10 lipca 1941 roku Niemcy zamordowali zamieszkałych w tej miejscowości Żydów. Zbrodnia była wyjątkowo okrutna, gdyż po rozstrzelaniu grupy mężczyzn, spalono następnie żywcem zgromadzone w stodole osoby głównie kobiety i dzieci. W ramach tego etapowego procesu, w roku 2000, Jan Tomasz Gross opublikował książkę „Sąsiedzi”, oskarżającą Polaków o dokonanie tej zbrodni. Tytuł książki zrównywał pośrednio zbrodnię w Jedwabnym ze zbrodniami Ukraińców, którzy na Wołyniu mordowali Polaków, swoich najbliższych sąsiadów. Już rok później, w roku 2001, prezydent Aleksander Kwaśniewski w haniebny sposób przeprosił w imieniu państwa polskiego za udział Polaków w zbrodni w Jedwabnem. Haniebny, gdyż choćby gdyby Polacy rzeczywiście uczestniczyli w tej zbrodni, to nie była ona dokonana ani w imieniu, ani z inspiracji polskiego państwa.

Kwestia zbrodni w Jedwabnym stała się kluczowym elementem trzeciego etapu narracji, który miał prowadzić wprost do wywołania społecznej refleksji nad udziałem Polaków w Holokauście. Z jednej strony rozpętano spiralę oskarżeń próbując choćby zwiększyć liczbę ofiar tej zbrodni z około 300 do choćby 1600 osób. Z drugiej strony podjęto badania historyczne, które wykazały, iż zbrodnia w Jedwabnem była elementem działań niemieckiego Urzędu Bezpieczeństwa i realizowana była na podstawie wydanego 29 czerwca 1941 roku Rozkazu Operacyjnego numer 1. Rozkazu wydanego przez Reinharda Heydricha, szefa tegoż urzędu. To w ramach tej akcji dokonano pogromu Żydów w kilku miejscowościach na linii Szczuczyn – Wąsocz – Radziłów – Jedwabne. Pogromu dokonało niemieckie komando (Einsatzgruppe), w którym byli także polskojęzyczni Prusacy. Nawiązując do współczesnych wydarzeń można powiedzieć, iż byli to „Nasi chłopcy” tak gloryfikowanie w tej chwili w Muzeum Gdańska. Nie ma zaś żadnych jednoznacznych dowodów, iż w zbrodni uczestniczyli Polacy mieszkający w Jedwabnem, a więc przywołani w literackiej fantazji Grossa sąsiedzi mordowanych Żydów.

Z perspektywy kilkudziesięciu lat oraz w obliczu niemieckiej polityki marginalizowania własnych win, proces dowodzenia historycznej prawdy nie jest łatwy. W ramach relatywizowania niemieckich zbrodni podaje się informację, iż znalezione podczas cząstkowej ekshumacji łuski nie mogą pochodzić z niemieckiego karabinu MG42, gdyż karabin ten wprowadzono do wyposażenia niemieckiej armii dopiero w roku 1942. Ala są też historycy, którzy ujawnili dokumenty, iż prototypowe egzemplarze tych karabinów opisane symbolem MG39/41 były już używane w lecie 1941 roku w jednostkach wsparcia, czyli dokładnie w takich jak dokonująca zbrodni w Jedwabnem Einsatzgruppa.

Jedyną szansą na odkrycie całej prawdy o zbrodni w Jedwabnem jest pełna ekshumacja wszystkich ofiar. Zabiega o to część polskich historyków, ale sprzeciwiają się temu środowiska żydowskie powołując się głównie na względy religijne. W judaizmie obowiązuje nakaz naruszania grobów, uznaje się iż zmarły ma prawo do wiecznego spoczynku a ekshumacja powoduje, iż duch zmarłego cierpi. Nie ma jednak innej drogi do rzetelnego odkrycia prawdy niż przeprowadzenie ekshumacji. Spór dotyczy nie tylko faktycznych sprawców tej zbrodni ale choćby jej skali. W pierwszym etapie narracji mówiono, iż Niemcy zamordowali w Jedwabnem 300 osób, teraz zarzuca się, iż to Polacy zamordowali Żydów i to w dodatku nie 300 ale 1600 osób. Skala, liczba ofiar, nie umniejsza faktu dokonanej zbrodni. Ale ustalenie podczas ekshumacji rzeczywistej liczby ofiar pokaże, która z narracji opiera się na historycznych przesłankach, a która na sterowanych politycznymi intencjami pomówieniach.

W tym kontekście fakt, iż podczas tegorocznych rocznicowych uroczystości w Jedwabnem w czwartek 10 lipca Grzegorz Braun upomniał się o konieczność ekshumacji jest oczywisty i zgodny z polską racją stanu. Ale zaledwie kilka godzin wcześniej, udzielając wywiadu dla radia Wnet, Braun zanegował istnienie komór gazowych w Auschwitz-Birkenau. Nie zanegował faktu mordowania więźniów w Auschwitz ale zanegował skalę zbrodni i ich masowy a zarazem barbarzyński charakter. W ten o to sposób Grzegorz Braun zdetonował problem Jedwabnego. Przez najbliższe kilka, czy choćby kilkanaście lat, nikt nie odważy się domagać, niezbędnej z punktu widzenia polskiej racji stanu, ekshumacji w Jedwabnem, gdyż zostanie natychmiast zaliczony do grupy oszołomów propagujących wraz z Braunem kłamstwo oświęcimskie. Braun zastosował klasyczny manewr agentury wpływów. Skompromitować się, wręcz się publicznie ośmieszyć w jednej sprawie, po to, by podważyć wiarygodność innej sprawy, w którą angażuje się dla pozoru po słusznej stronie. Mówiąc kolokwialnie spalić temat. I to mu się udało doskonale.

Ale warto też zastanowić się nad samą wypowiedzią Brauna o komorach gazowych w Auschwitz-Birkenau bez łączenia tego z kwestią Jedwabnego. Komu służy negowanie skali zbrodni popełnionych w obozie zagłady przez Niemców. Czy nie jest to narracja zgodna z przewidzianym i opisanym przez księdza profesora Waldemara Chrostowskiego trzecim etapem, w którym rola Niemców jest marginalizowana i sprowadzana do roli bezwolnych świadków zdarzeń? Słuchając Grzegorza Brauna przypomniała mi się wypowiedź Radosława Sikorskiego z roku 2020: „Putin to nie Stalin – prezydent Putin jeżeli morduje to detalicznie, a nie hurtowo. To jest duża różnica, szczególnie dla ofiar”.

Doszukiwanie się takich różnic jest istotne nie tyle dla ofiar co dla sprawców, którzy swoją polityką historyczną chcą zmarginalizować swoje winy. Jest istotne i dla Niemców i dla Rosjan. Czy zatem obaj panowie, Grzegorz Braun i Radosław Sikorski, mają tych samych …………?

Marcin Bogdan

Idź do oryginalnego materiału