Dawno tego nie robiłem. Zaabsorbowany bieżącymi zdarzeniami, natłokiem wrażeń, nie miałem zbyt wiele czasu w refleksję, a już zwłaszcza na jej zapisanie. Szczęśliwie się złożyło, iż znalazłem się w kilkudniowym okresie interludium między konferencjami, w których postanowiłem wziąć udział. Chyba na swoje nieszczęście. Bo na stałe już pozbawiony przez nie będę równowagi.
Ale nie o tym dzisiaj.
Od ponad miesiąca poruszam się po Chinach między Pekinem, Shenzhen a Szanghajem. Dziś choćby jestem znów w Szanghaju, za dwa dni będę w Pekinie. Potem za kilka tygodni znów w Shenzhen, potem w Szanghaju. Podążam szlakiem wydarzeń o różnym charakterze, czyli konferencji, seminariów, targów i wszystkie one pogłębiają we mnie poczucie odrywania się Azji Wschodniej od Zachodu. Tego Zachodu, którego my Polacy tak bardzo chcieliśmy być częścią wspólną, do którego tak aspirowaliśmy od początków rozbiorów, a co się wreszcie udało, formalnie przynajmniej, w 2004 roku.
Akurat kiedy byłem w Pekinie na konferencji Global Civilisations Dialogue Ministerial Meeting, kiedy zza Pacyfiku dotarła wieść o spotkaniu Donalda Trumpa z głowami pięciu afrykańskich państw. Podczas tego spotkania, które miało miejsce w Białym Domu, prezydent USA Donald Trump w pewnym momencie zadał pytanie prezydentowi Liberii: „A gdzie się pan tak ładnie nauczył mówić po angielsku?”…
To pytanie makabrycznie niewłaściwe, złe, na wielu poziomach. Rzucające mocne światło na pytającego, począwszy od braku tego czegoś, co u nas nazywano kindersztubą, poprzez absolutny brak wiedzy podstawowej z obszaru historii świata, skończywszy na kompletnym braku zrozumienia czym różni się telewizyjny reality show od występowania w rzeczywistej roli i to do tego tak specyficznej i ciężkiej gatunkowo, jak prezydent USA.
W tym samym czasie w Pekinie Chińczycy proponowali państwom Globalnego Południa wizję świata, w którym różne kultury wychodzą sobie naprzeciw z szacunkiem wynikającym z uznania i poszanowania różnic. Proponowali wizję świata dalekiego od kolonialnych i postkolonialnych podziałów na lepszych i gorszych.
I gdyby ktoś pytał, dlaczego Chińczycy nie skierowali swojej propozycji ku państwom Europy i Ameryki Północnej, Donald Trump dał niezwykle celną odpowiedź.
Dzisiaj algorytmy zachęciły mnie do wysłuchania najnowszego odcinka „Didaskaliów” Patrycjusza Wyżgi, który zaprosił do rozmowy Aleksandra Mądrego, profesora MIT , jednego z twórców OpenAI.
I w tej rozmowie profesor Mądry, na pytanie prowadzącego, kiedy te roboty (humanoidalne) staną się czymś powszechnym, odpowiada, iż to droga jeszcze daleka, bo „żeby zbudować te roboty, tak, żeby każdy mógł mieć je w swoim mieszkania, albo, no nie wiem, 10 milionów ludzi mogło je mieć w mieszkaniach, to ogromna ilość rzeczy do produkcji, tak? Trzeba mieć cały ten łańcuch dostaw, który będzie w stanie to zrobić. I to zajmie lata, choćby gdybyśmy wiedzieli dokładnie, jak to zbudować, zajmie nam to lata, żeby to wszystko stworzyć”…
(https://youtu.be/zJSBW-0Ds8E?si=cAo-096a84v1LC8X od 24:30)
Słuchałem tej wypowiedzi jak wryty. Bo skoro człowiek tak głęboko zanurzony w AI, jak profesor Mądry, nie ma pojęcia co się dzieje w Chinach w AI i w robotyce, to nie świadczy to najlepiej o całym środowisku. Ono, jak Donald Trump, zamknęło się prawdopodobnie w bańce przekonania o samoświetności…
Właśnie przed chwilą byłem w Szanghaju na targach, gdzie szeroko prezentowano aplikacje AI, w tym te pozwalające ucieleśnić, ufizycznić sztuczną inteligencję. Za kilka dni w Pekinie będę z kolei na Światowej Konferencji Robotycznej, gdzie głównym tematem będą maszyny działające dzięki rozwiązaniom bazującym na AI.
Trzeba lat, żeby zbudować łańcuch dostaw? Może w Stanach Zjednoczonych, ale w nie w Chinach. W Chinach ten łańcuch jest. W niektórych przypadkach, jak Hangzhou, Shenzhen, czy Pekin, lokalni producenci są w stanie dostarczyć od 60 do 80% materiałów i komponentów potrzebnych do produkcji robotów przemysłowych, humanoidalnych, opiekuńczych.
Żeby to wiedzieć, wystarczy przyjechać do Chin na dwa tygodnie latem. A pomiędzy konferencjami (światowymi) odwiedzić na przykład Hangzhou, gdzie znajduje się zagłębie firm AI z DeepSeek na czele.
Zachód, któremu wciąż przewodzą Stany Zjednoczone, funkcjonuje w coraz większym oderwaniu od rzeczywistości. Wciąż pełen pychy, poczucia wyższości i związanej z nią arogancji, ze znikomym zrozumieniem fundamentalnych zmian, które zachodzą tu i teraz. Tu, gdzie jestem od kilku tygodni, gdzie wrócę tak szybko, jak to będzie możliwe.
Dlaczego?
No cóż. Mam wrażenie graniczące z pewnością, iż to tu, na tak zwanym (wciąż jeszcze) Dalekim Wschodzie zaczyna się nowy etap rozwoju ludzkości. Zachód, a zwłaszcza Europa, coraz szybciej staje się ewentualnym miejscem sympatycznego przeżycia emerytury. Lub celem wycieczek turystycznych, podczas których można obejrzeć coś ciekawego, jak Louvre, czy Plac Świętego Marka, zjeść coś pysznego, a znanego szeroko na świecie, wreszcie kupić coś luksusowego, jakąś torebkę, jakiś zegarek.
Na emeryturę się nie wybieram, ciekaw jestem tego wszystkiego nowego, czego w Europie po prostu nie ma. Wybór zatem jest prosty. Choć przecież zarazem bardzo trudny.
Ale o tym może kiedyś, przy innej okazji.
Tymczasem pora zabrać się za kolejne pakowanie rozrastających się bagaży i kierunek Pekin, na Światową Konferencję Robotyki.
Leszek B. Ślazyk
e-mail: kontakt@chiny24.com
© www.chiny24.com