Amerykański portal „The Hill” informuje o utrzymującym się już drugi tydzień „chaosie” w Izbie Reprezentantów z powodu nieujawnienia przez ekipę Donalda Trumpa domniemanej listy Epsteina.
Chodzi o nazwiska wpływowych osób uwikłanych w skandal pedofilski z udziałem Jeffrey’a Epsteina. Demokraci grożą wymuszeniem głosowań o charakterze politycznym, skłaniając liderów Partii Republikańskiej w Izbie Reprezentantów do rezygnacji z wielu planów na ten tydzień.
W centrum zamieszania znajduje się Komisja Regulaminowa Izby Reprezentantów, która ustala tryb procedowania projektów ustaw, planując głosowanie nad wieloma ustawami z czasów Bidena, w tym nad ustawą imigracyjną. Ustawy te miały zostać uchylone.
W zeszłym tygodniu Demokraci zmusili Republikanów w komisji do przeprowadzenia kilku politycznie trudnych głosowań w sprawie Epsteina i zagrozili, iż zrobią to ponownie. Przeciwnicy Republikanów widzą, iż sprawa Epsteina ogromnie polaryzuje elektorat MAGA. Chodzi zwłaszcza o nieujawnienie listy domniemanych pedofilów. Tymczasem to właśnie ten elektorat przyczynił się znacząco do zwycięstwa Donalda Trumpa. Dlatego Demokraci planowali przeprowadzić głosowanie nad projektem ustawy, który zmusiłby obecną ekipę rządzącą do ujawnienia akt Epsteina.
Republikanie bardzo się tego obawiają i zdecydowali, iż w tym tygodniu nie przeprowadzą żadnych głosowań. Po prostu niższa Izba parlamentu nie będzie miała żadnych spraw do załatwienia w dniach poprzedzających sierpniową przerwę. Zajmie się tylko kilkoma niekontrowersyjnymi projektami ustaw, których uchwalenie wymaga poparcia dwóch trzecich posłów.
– Demokraci ciągle zgłaszają te wszystkie poprawki. Chcą zmusić do ujawnienia akt Epsteina – i wiecie, wszyscy jesteśmy za przejrzystością i zamierzamy to zrobić, ale oni wolą się popisywać. Powiedzieli, iż będą tam całą noc i my będziemy tam też całą noc – mówił dziennikarzom kongresmen Ralph Norman (Republikanin z Karoliny Południowej), członek Komisji Regulaminowej.
Kongresmen Jim McGovern (Massachusetts), czołowy Demokrata w Komisji Regulaminowej, potwierdził, iż komisja nie zbierze się ponownie do końca tygodnia i można spodziewać się zawieszenia obrad w związku z tym, iż Republikanie toczą zacięte spory dotyczące afery Epsteina.
„To już drugi raz w ciągu kilku tygodni, kiedy sprawa Epsteina pokrzyżowała plany kierownictwa Partii Republikańskiej odnośnie do posiedzenia Izby Reprezentantów” – komentuje „The Hill”.
Republikanie z Komisji Regulaminowej próbowali w zeszłym tygodniu zająć się sprawą Epsteina po tym, jak zostali skrytykowani za odrzucenie poprawki Demokratów, co opóźniło prace nad ustawą o skodyfikowaniu cięć w budżecie i ograniczeniu pomocy zagranicznej. Zmiany te zaproponował Departament Efektywności Rządowej.
Członkowie Partii Republikańskiej w komisji przedstawili rezolucję wzywającą do ujawnienia kolejnych akt i przygotowali ją do głosowania. Kierownictwo Partii Republikańskiej nie planuje jednak poddać tej sprawy pod głosowanie. W czwartek kongresmeni mają wyjechać na wakacje.
Speaker Izby Reprezentantów Mike Johnson zapowiedział, iż chce dać administracji czas na samodzielne działanie w sprawie Epsteina. Utrzymuje, iż „nie ma żadnej różnicy zdań między Republikanami w Izbie Reprezentantów, Izbą Reprezentantów i prezydentem w kwestii maksymalnej przejrzystości”, jeżeli chodzi o akta Epsteina. Zwrócił się do prokuratora generalnego z prośbą o udostępnienie akt.
Pierwotnie przychylono się do głosowania w sprawie niewiążącej rezolucji wzywającej do ujawnienia akt Epsteina, ale w poniedziałek na posiedzenie Komisji Regulaminowej pojawiły się już dylematy, czy to robić. Kongresmenka Erin Houchin (Republikanka z Indiany) wyraziła obawy związane z koniecznością głosowania nad poprawką wprowadzoną przez Demokratów – która różni się zasadniczo od poprawki opracowanej przez Republikanów. Zamiast tego opowiedziała się za głosowaniem nad rezolucją Republikanów lub innym środkiem zapewniającym przejrzystość.
Konkurencyjny środek w sprawie Epsteina, zaproponowany przez reprezentantów Thomasa Massiego (Republikanina z Kentucky) i Ro Khanny (Demokraty z Kalifornii) – miałby mieć większą siłę przebicia, komplikując przy okazji dynamikę sprawy Epsteina.
W praktyce jednak głosowanie w tej kwestii będzie się mogło odbyć najwcześniej we wrześniu.
Administracja Donalda Trumpa – wbrew wcześniejszym sugestiom szefowej Departamentu Sprawiedliwości – postanowiła utajnić dokumenty ze śledztwa w sprawie handlu ludźmi w celach seksualnych, czego dopuszczał się Jeffrey Epstein, który miał rzekomo popełnić samobójstwo w celi więziennej na Manhattanie w 2019 r.
Decyzja ta rozwścieczyła konserwatystów i wyborców MAGA. Federalne Biuro Śledcze (FBI) i Departament Sprawiedliwości próbowały gasić pożar pośród prawicowych wyborców i wpływowych członków bazy prezydenta USA Donalda Trumpa. Jednak spowodowali oni jeszcze większe zamieszanie.
Departament Sprawiedliwości twierdzi bowiem, iż nie istnieje domniemana lista osób, które miały korzystać z usług Epsteina. Na tym tle doszło do ostrego spięcia między prokurator generalną USA Pam Bondi a zastępcą dyrektora FBI Danem Bongino w Białym Domu na początku ubiegłego tygodnia.
FBI odmówiło ujawnienia dodatkowych, szeroko rozgłaszanych dokumentów ze śledztwa w sprawie Epsteina. Liderzy FBI i Departamentu Sprawiedliwości próbowali „rozwiać teorie spiskowe i wyolbrzymione oczekiwania”, które sami podsycali mówiąc o tuszowaniu sprawy, ukrywaniu dowodów i sugerowaniu, iż Epstein mógł nie popełnić samobójstwa.
Zwolennicy Trumpa nie kryli rozczarowania, oskarżając obecną administrację o ukrywanie tajemnic tak zwanego „głębokiego państwa”. Zasugerowano, iż Epstein był pracownikiem izraelskiego wywiadu, zbierał haki na prominentne osoby w państwie i nie popełnił samobójstwa.
Departament Sprawiedliwości ujawnił więc nagranie wideo mające dowieść, iż Epstein popełnił samobójstwo w więzieniu, ale wzbudziło ono wątpliwości z powodu braku jednej minuty w nagraniu. Różni eksperci zaznaczali, iż zostało ono zmodyfikowane.
Sprawa Epsteina niezwykle polaryzuje opinię publiczną. Wyborcy Trumpa oczekiwali, iż ujawni on wszystkie dokumenty ze śledztwa i podejmie zdecydowaną walkę z tak zwanym głębokim państwem (deep state). W lutym konserwatywni influencerzy zostali zaproszeni do Białego Domu w celu zapoznania się z segregatorami „Akta Epsteina: Faza 1” i „Odtajnione”. Segregatory zawierały jednak informacje, które w dużej mierze były już wcześniej dostępne publicznie.
Również w lutym sama prokurator Bondi twierdziła, iż „źródło” w FBI poinformowało ją o istnieniu tysięcy stron wcześniej nieujawnionych dokumentów i nakazało biuru dostarczenie „pełnych i kompletnych akt Epsteina”. Następnie sugerowała, iż urzędnicy analizują „ciężarówkę” wcześniej zatajonych dowodów, które, jak twierdziła, przekazało FBI.
Po czym dwa tygodnie temu, po wielomiesięcznym śledztwie, szefowa Departamentu Sprawiedliwości wydała oświadczenie, w którym zasugerowano, iż „dalsze ujawnianie dokumentów nie byłoby adekwatne ani uzasadnione”. Departament dodał, iż znaczna część materiału została objęta klauzulą tajności przez sąd w celu ochrony ofiar, a „tylko ułamek” z nich „zostałby ujawniony publicznie, gdyby Epstein stanął przed sądem”.
Ekipa Trumpa miała nadzieję, iż to krótkie oświadczenie i podobna notatka FBI wydane w tym samym czasie zamknie sprawę. Trump zganił reportera, który zapytał Bondi o akta Epsteina.
Późniejsza ostra wymiana zdań między Bondi i Bongino doprowadziła do tego, iż wiceszef FBI wziął urlop w celu podratowania zdrowia psychicznego i rozważał rezygnację ze stanowiska.
Jak sugerował artykuł agencji informacyjnej NewsNation, która powołała się na „źródło bliskie Białemu Domowi”, FBI ujawniłoby akta Epsteina kilka miesięcy temu, gdyby mogło to zrobić samodzielnie.
Były prezenter Fox News i lider programu „America First” Tucker Carlson podczas konferencji prawicowej młodzieży Turning Point na Florydzie powiedział, iż Jeffrey Epstein był najprawdopodobniej agentem izraelskiego Mossadu. – Prawdziwe pytanie nie brzmi: »Czy Jeffrey Epstein był zboczeńcem, który molestował dziewczęta?«. Prawdziwe pytanie brzmi: dlaczego to robił, w czyim imieniu i skąd pochodziły na to pieniądze?” – pytał.
– Myślę, iż prawdziwa odpowiedź brzmi: Jeffrey Epstein pracował dla służb wywiadowczych, prawdopodobnie nie amerykańskich. I mamy pełne prawo pytać, dla kogo – kontynuował. Dalej wskazał na rząd Izraela, o czym nie wolno głośno mówić, ponieważ „w jakiś sposób zostaliśmy zastraszeni i uznaliśmy to za niegrzeczne”. – Nie ma w tym nic złego. Nie ma w tym nic nienawistnego. Nie ma w tym nic antyizraelskiego. Macie prawo oczekiwać, iż wasz rząd nie będzie działał wbrew waszym interesom i macie prawo żądać, aby rządy zagraniczne nie miały prawa działać wbrew waszym interesom – podkreślał Carlson zwracając się do młodych działaczy konserwatywnych.
Zdaniem dziennikarza „każdy w Waszyngtonie” podziela jego opinię, iż Epstein był agentem Mossadu.
Już wcześniej Carlson zasugerował, iż jego zdaniem przestępstwa Epsteina i jego współpracowników są tuszowane w celu ochrony amerykańskich i izraelskich agencji wywiadowczych. – Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy jest takie, iż służby wywiadowcze, amerykańskie i izraelskie, są w samym centrum tej historii i są chronione – powiedział.
Jego gość Saagar Enjeti, nawiązując do artykułu z 2021 roku opublikowanego na BuzzFeed na temat przestępstw seksualnych popełnionych przez pracowników CIA, mówił, iż „w CIA odnotowano wiele udokumentowanych przypadków pedofilii, których sprawcami byli funkcjonariusze CIA”. – Kilka lat temu w BuzzFeed News ukazał się artykuł na temat tego, iż CIA nie chciała ścigać tych osób w sądzie federalnym z obawy przed ujawnieniem źródeł i metod, gdyby zostały wezwane na rozprawę, i po prostu po prostu ucięli sprawę – tłumaczył.
Carlson wskazał także na to, iż „nikt nigdy nie dotarł do sedna sprawy [wsparcia i finansowania Epsteina], ponieważ nikt nigdy nie próbował. Co więcej, dla wszystkich, kto śledzi wydarzenia, jest absolutnie oczywiste, iż ten facet miał bezpośrednie powiązania z obcym rządem”. Pytał m.in., w jaki sposób zwykły nauczyciel matematyki, jakim był Epstein, mógł dojść do tak wielkich pieniędzy, posiadając własne odrzutowce, prywatną wyspę i tak dalej.
Epstein miał mieć silne powiązania z izraelskimi urzędnikami, amerykańskimi służbami wywiadowczymi i organizacjami przestępczymi.
Carlson udzielił ostatnio wywiadu stacji NBC News, zaznaczając iż lubi Trumpa i prowadził dla niego kampanię, ale „ma swoje poglądy”. Między innymi zdecydowanie sprzeciwia się zaangażowaniu USA w kolejną wojnę na Bliskim Wschodzie, w tym w szczególności był przeciwny bombardowaniu Iranu.
„Niech ktoś wytłumaczy temu zwariowanemu Tuckerowi Carlsonowi, iż »IRAN NIE MOŻE POSIADAĆ BRONI NUKLEARNEJ!«” – napisał Trump na swojej platformie Truth Social.
Prezydent USA w tej chwili mierzy się z silnym oporem swoich prominentnych zwolenników, po tym, jak podjął decyzję o ataku na irańskie obiekty nuklearne i skrytykował sojuszników za żądanie dodatkowych informacji na temat Epsteina.
– Fakt, iż rząd USA, na który głosowałem, odmówił potraktowania mojego pytania poważnie i zamiast tego powiedział: »Sprawa zamknięta, zamknij się, teoretyku spiskowy«, był dla mnie zbyt dobijający – tak skomentował Carlson żądanie, by nie domagać się ujawnienia dokumentów ze śledztwa Epsteina. – Nie jestem decydentem politycznym. Jestem po prostu człowiekiem z własnymi poglądami. Nie pracuję tam. Nigdy nie pracowałem w żadnym rządzie. Nigdy nie brałem pieniędzy od żadnego polityka ani żadnego rządu i po prostu mam zdecydowane poglądy, które, nawiasem mówiąc, czasami są błędne, naprawdę błędne. Popierałem wojnę w Iraku. Więc moje dotychczasowe osiągnięcia są niejednoznaczne – komentował dalej.
Carlson, podobnie jak inne wpływowe osoby MAGA sprzeciwiają się wojnie przeciwko Iranowi i są coraz bardziej sceptyczne wobec sojuszu USA z Izraelem.
Steve Bannon, były doradca Białego Domu i osobowość medialna MAGA, obawia się, iż z powodu obecnych zawirowań ekipa Trumpa straci około 10 proc. poparcia bazy MAGA. Sugeruje się, iż miałoby to przełożenie na utratę około 40 miejsc w kongresie w wyborach uzupełniających, a choćby utratę prezydentury przez republikanów w 2028 r.
W obliczu narastającej fali krytyki Trump zdecydowanie broni prokurator Bondi. W ostrym poście na Truth Social napisał: „Co się dzieje z moimi „chłopakami”, a w niektórych przypadkach „dziewczynami”? Wszyscy atakują prokurator generalną Pam Bondi, która wykonuje FANTASTYCZNĄ ROBOTĘ!”. Stwierdził ponadto, iż akta Epsteina zostały sfabrykowane przez przeciwników politycznych, takich jak Barack Obama, Hillary Clinton i Joe Biden. A teraz są wykorzystywane przez egoistyczne środowiska w jego elektoracie i wezwał zwolenników do ponownego skupienia się na misji MAGA.
Tymczasem Elon Musk ponownie zaapelował do Trumpa, by ujawnił listę Epsteina. „Po prostu upublicznijcie akta zgodnie z obietnicą” – napisał. W sobotę Musk skrytykował prezydenta za obronę prokurator generalnej Pam Bondi i sposób, w jaki prowadziła sprawę Epsteina. Dodał także, iż ta kwestia jest „piętą achillesową Trumpa”. Dodał, iż lista Epsteina „to bardzo poważna sprawa”. „W jakim do cholery systemie żyjemy, skoro tysiące dzieci padło ofiarą molestowania, rząd ma nagrania sprawców, a żaden z nich nie został choćby oskarżony?!?” – pytał poirytowany.
Teraz doszły do tego informacje o „pierwszym ciosie” zadanym Trumpowi w związku z jego pozwem o zniesławienie przeciwko potentatowi medialnemu Rupertowi Murdochowi i „Wall Street Journal”.
Sprawa została przydzielona sędziemu federalnemu wyznaczonemu przez byłego prezydenta Baracka Obamę: sędziemu Darrin Gayles, pierwszemu otwarcie homoseksualnemu Afroamerykaninowi.
Będzie nadzorował pozew o wartości 10 miliardów dolarów, złożony przez prezydenta w piątek w związku z doniesieniami gazety o liście urodzinowym, który rzekomo wysłał do pedofila Jeffreya Epsteina.
Trump stanowczo zaprzeczył, jakoby był autorem listu z 2003 r., zawierającego wulgarny rysunek nagiej kobiety. „Mamy pewne wspólne cechy, Jeffrey” – miał napisać Trump. „Zagadki nigdy się nie starzeją, zauważyłeś to? … Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – i oby każdy dzień był kolejną cudowną tajemnicą” – napisał autor.
Trump został także sfotografowany z żoną Jeffrey Epsteina i uwięzioną współpracowniczką Ghislaine Maxwell.
Artykuł w „Wall Street Journal” rozwścieczył prezydenta, który zarzucił autorom artykułu: Safdarowi i Palazzolo, iż „fałszywie podają za fakt, iż prezydent Trump w 2003 roku napisał, narysował i podpisał ten list” – argumentują prawnicy Trumpa w pozwie.
Pozew został złożony w Sądzie Okręgowym Stanów Zjednoczonych dla Południowego Dystryktu Florydy. Pozwanymi są Murdoch, jego imperium News Corp, Dow Jones Company (należąca do News Corp), „Journal” oraz dziennikarze, którzy napisali artykuł.
Prezydent pozwał również ABC News, które zgodziło się zapłacić 15 milionów dolarów bibliotece prezydenckiej Trumpa w celu rozstrzygnięcia pozwu o zniesławienie w związku z nieprawdziwym stwierdzeniem prezentera George’a Stephanopoulosa wygłoszonym na antenie, iż prezydent został pociągnięty do odpowiedzialności cywilnej za gwałt na pisarce E. Jean Carroll.
Źródła: thehill.com, yahoo.com, PCh24.pl
AS