Kontrowersyjnie: prezydenci miast zarabiają za mało. Dlaczego tak uważam? [KOMENTARZ]

17 godzin temu
Zdjęcie: foto Pixabay


Piszę te słowa w piątkowe popołudnie, więc powtórzę jeszcze raz. Prezydent Andrzej Nowakowski zarabia za mało. Za mało zarabiają posłowie, ministrowie, prezydent i premier. Tak nie powinno funkcjonować państwo.

Nie dajmy sobie wmówić, iż ludzie idą do polityki, bo chcą służyć lokalnej społeczności czy narodowi, bo chcą sprawić by Płock czy Polska były lepszym miejscem. Po części na pewno tak, ale też dlatego, iż taki mieli pomysł na swoją przyszłość, a poza tym polityka to praca, a za pracę się płaci. jeżeli chcemy, żeby ktoś dobrze wykonał pracę, to trzeba mu dobrze zapłacić. Kto powinien dawać przykład, jeżeli nie państwo?

Publikowaliśmy ostatnio przegląd oświadczeń majątkowych radnych, zarządów miejskich spółek, a także prezydenta i wiceprezydentów. Co z nich wynika? Gdyby umieścić prezydenta Andrzeja Nowakowskiego wśród zarobków prezesów miejskich spółek, to nie znalazłby się choćby w pierwszej dziesiątce. Zgodnie z uchwałą rady miasta Andrzej Nowakowski zarabia 20 640 złotych brutto, czyli ok. 14,5 tysiąca "do ręki". Czy to dużo pieniędzy? Tak, to dużo pieniędzy, choć słowo "dużo" jest nieostre. To nieco więcej niż 4 mininalne krajowe, ale z drugiej strony znacznie mniej niż Wioletta Kulpa zarobiała w Orlenie - w 2023 roku jako kierownik zarabiała śednio miesięcznie ok. 22,5 tys. złotych do ręki.

Trzeba zaakceptować fakt, iż ludzie na średnich i wysokich stanowiskach w przedsiębiorstwach prywatnych czy bankach zarabiają dobre pieniądze. Za dobrą pracę trzeba płacić. Za nadzór nad miastem, które wydaje rocznie ok. 1,5 miliarda złotych, powinno się zarabiać więcej. Tym bardziej, że więcej zarabiają choćby zastępcy prezydenta. To prawdziwy paradoks polskiego systemu.

Wypłata większa, ale koniec z kombinowaniem

Oczywiście prezydentowi przysługują pewne przywileje, jak choćby służbowe auto. To jest zgodne z prawem, na to się umówiliśmy. Tak samo jak zgodne z prawem jest dorabianie w radach nadzorczych innych spółek. Dlatego ja mam bardzo prosty postulat, który obejmuje całą klasę polityczną: zapłacimy wam więcej, ale koniec z kombinowaniem. Koniec z radami nadzorczymi, koniec z kilometrówkami, koniec z naciąganiem państwa czy miasta w ten czy inny sposób.

Spójrzmy na to tak: zarobki w branży IT to dziś kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Jak Państwo Polskie chce przekonać sprawnego menedżera z branży, żeby zajął stanowisko wiceministra i poprowadził jakiś duży projekt, np. cyfryzację ochrony zdrowia? Ktoś może mieć idee, ale ideą nie spłaci kredytu, nie kupi samochodu i się nią nie naje. Skoro wiceminister zarabia 13 tysięcy złotych, a koledzy po fachu 3-4 razy tyle, to jak myślicie: kto garnie się do władzy? Może dlatego cyfryzacja ochrony zdrowia nie udała się w 100 dni?

Polski w tym trudnym czasie nie stać na bylejakie państwo. Po prostu nie. Nie mam złudzeń, iż w wielu kwestiach przez cały czas będzie decydowała polityka, ale stosunek liczby polityków do specjalistów powinien się zmieniać. A politycy powinni zarabiać więcej, bo tylko w ten sposób jest szansa, żeby specjaliści bardziej garnęli się do polityki.

Michał Wiśniewski

redaktor naczelny Portalu Płock

Idź do oryginalnego materiału